
- COMMODORE 64
- Książki
- Filozofia, socjologia, psychologia, religia...
- Kryminał, sensacja, groza,...
- Obcojęzyczne
- Podręczniki i pomoce naukowe
- Świat i przyroda
- Słowniki i encyklopedie
- Sztuka
- Outlet intelektualisty
- Biznes
- Historia
- Militaria
- Literatura dziecięca i młodzieżowa
- Rozkosze ciała
- Literatura zagraniczna
- Audiobooki
- Literatura polska
- Varsaviana
- Komiksy
- Pocztówki, plakaty
- Płyty winylowe i CD
- Kasety magnetofonowe
- Muzyka DVD
- Filmy
- VHS
- Audio Hi Fi
- Modele, modelarstwo i zabawki
- Elektronika sentymentalna
- Różne sprzęty i zegary
- Grafiki, obrazy, rysunki, numizmaty
- Ręczne hafty i zabawki naturalne
- Zamówienia Specjalne
Nowości
Promocje


ks. Jan Twardowski, Łaską zdumiony. Moje szczęśliwe wspomnienia





Opis
ks. Jan Twardowski, Łaską zdumiony. Moje szczęśliwe wspomnienia. Opracowanie Jadwiga Marlewska.
Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 2002. Stron 152. Okładka twarda. Książka jak nowa.
Produkty powiązane
Jan Twardowski, Autobiografia, tom 1 i 2

Jan Twardowski, Autobiografia. Tom 1: "Smak dzieciństwa 1915-1959", tom 2: "Czas coraz prędszy 1959-2006". Dla jednych najlepszy poeta wśród księży, dla innych najlepszy ksiądz wśród poetów.
Jan Twardowski, Kilka myśli na Wielkanoc

Jeszcze jedna książka - w zasadzie książeczka - księdza Jana Twardowskiego z serii "Kilka myśli..." . Dla zabieganych, zapracowanych, dla wszystkich, którzy mają mało czasu na czytanie - ale znacznie więcej na myślenie (w samochodzie, w autobusie, na ulicy, na spacerze z psem... jest wszak tyle okazji na myślenie - nie trzeba ciągle "miziać" palcem po telefonie)
ks. Jan Twardowski, Kilka myśli o cierpieniu, przemijaniu i odejściu

Czyli tym razem o sprawach, które bez wątpienia dotyczą każdego. Tematy pozostałych książeczek można zignorować (zwłaszcza, kiedy się jest osobą "niereligijną" - bo "cóż mnie obchodzi różaniec"), ale przemijanie? A któż może wiedzieć o tych sprawach lepiej od mądrej osoby duchownej?
ks. Jan Twardowski, Kilka myśli o Eucharystii

Kolejna książka z serii. Wszystkie są małe, ale każde słowo jest ważne. "Nie bądźcie wielomówni...".
ks. Jan Twardowski, Kilka myśli o Matce Bożej

Cienka, niepozorna książeczka - jak wszystkie z tej serii. I jak we wszystkich pozostałych niezwykłe rozważania niezwykłego księdza. W sam raz dla zabieganych: krótko i na temat. Na najważniejszy temat.
ks. Jan Twardowski, Kilka myśli o modlitwie

Niepozorny tytuł. Ale tych kilka myśli waży więcej niż wielkie dzieła innych autorów.
ks. Jan Twardowski, Kilka myśli o różańcu

Skromny tytuł dla skromnej książeczki (tak, to nie książka, ale książeczka właśnie). "Mądrość lubi sukienkę skromności"....
ks. Jan Twardowski, Kilka myśli o świętym Janie Chrzcicielu

Głos wołającego na pustyni.
ks. Jan Twardowski, Kilka myśli o świętym Józefie

O patronie tych, "których praca jest zapomniana, a trud niedoceniony".
ks. Jan Twardowski, W świetle Ewangelii

Wyjątkowe w swej prostocie, lakoniczności i mądrości słynne refleksje księdza Twardowskiego tłumaczącego Ewangelię.
ks. Jan Twardowski, Z Ewangelią

Tytuł jest odpowiedzią na pytanie "jak żyć?". Mądrość Księdza i jej jedyne źródło. Krótkie, dobre rozważania, w pięknie wydanej książeczce.
Helena Zaworska, Rozmowa z księdzem Twardowskim

Rozmawiają o dziecięcej wierze, o łasce ufności, o kapłaństwie, o obcowaniu z Bogiem, o miłości, o starości... I o wielu innych sprawach nurtujących wszystkich, którzy myślą o Bogu.
Jan Paweł II w Szczecinie

Podtytuł: Meldunki operacyjne Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych z 1987 roku. A tak o książce pisze Wydawca: "W czerwcu 2007 r. minęło dwadzieścia lat od wizyty w Szczecinie Ojca Świętego Jana Pawła II. Jubileusz stał się okazją do wspomnień oraz przyczynkiem do tego, aby wydać materiały źródłowe nawiązujące do pamiętnych dla miasta wydarzeń. Publikowane dokumenty – meldunki operacyjne, które naczelnicy Wydziałów IV i V Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Szczecinie kierowali do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie – zawierają informacje o sytuacji w relacjach państwo–Kościół na Pomorzu Zachodnim, przygotowaniach, przebiegu i echach papieskiej wizyty."
Jan Paweł II, Dzieje Polski

Każdemu przywołanemu wydarzeniu towarzyszy fragment związanego z nim dokumentu historycznego oraz - jako komentarz - odpowiedni cytat z pism, wystąpień i homilii Jana Pawła II.
Jan Paweł II, Encyklopedia Nauczania Moralnego

Około 300 haseł: od "Aborcja" do "Żal za grzechy" i "Życie - wartość życia". Spisane alfabetycznie.
Jan Paweł II, Encyklopedia Nauczania Społecznego

Od "Agresja" do "Związki zawodowe". Przeszło sto haseł.
Jan Paweł II, Homilie na Boże Narodzenie

Pięknie wydane z adekwatnymi reprodukcjami dzieł sztuki sakralnej. Jest co oglądać.
Jan Paweł II, O życiu. Aborcja, eutanazja, wojna

Odwieczna walka, która toczy się tu, na Ziemi: dobra (życia) ze złem (śmiercią). Dlaczego wciąż tak wielu obdarzonych darem niezwykłym - cudem życia - oddaje swoje zdolności na służbę zła, śmierci? Nie wiedzą co czynią? Jeśli służba złu jest wynikiem niewiedzy niniejsza książka pozwoli rozświetlić jej mroki. Problem w tym, że życie w mroku, choć budzi tęsknotę za światłem, może budzić też lęk. Wszak wyjście z jaskini musi być boleśnie oślepiające. A lęk może być silniejszy od naturalnej i wrodzonej tęsknoty każdego bijącego serca...
Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość

Jan Paweł II, ogłoszony "świętym", o nieświętym świecie przełomu tysiącleci. Świat nie jest święty, ale dlaczego "świętym" został Karol Wojtyła? No, wiadomo, bo Polak! Ale dlaczego jeszcze? Czy dlatego, że "ekumenicznie" wprowadzając do Kościoła herezje i bezbożność, walczył (z zapałem inkwizytora) jedynie z tradycją katolicką? Czy dlatego może, że nie wiedział (bo jeśli wiedział, to akceptował!) o pleniących się w Kościele grzechach wołających o pomstę do nieba? A może dlatego, że przez ostatnie lata życia był najprawdopodobniej jedynie parawanem dla "posoborowych reformatorów" walczących z wiarą prawdziwą? Słynne zdanie z pierwszej "pielgrzymki do ojczyzny": "niech zstąpi duch Twój i odmieni oblicze ziemi, tej ziemi" budzi - w kontekście przemian, które zaszły w kościele i w Polsce w następnych latach - obawę o to, jakiego "ducha" wzywał Wojtyła. Bo jeśli po owocach mamy poznawać to czy boskiemu działaniu można przypisać plagę rozwodów, powszechne życie w grzechu, mordowanie dzieci w majestacie prawa państwowego, zapaść demograficzną, powszechne wśród hierarchów bezbożne i obrzydliwe praktyki, wulgarność i powszechne zdziczenie obyczajów pospolitych, kierowanie wszystkich wysiłków jedynie na zapewnienie materialnego dobrobytu, nieczystość jako zabawę, itd. Czyj to zatem "duch" zstąpił na "tę ziemię" na wezwanie Karola Wojtyły? Duch Boży?! Wolne żarty! Książka napisana "stylem Wojtyły", czyli w sposób całkiem przeciwny zaleceniu Pana Naszego Jezusa Chrystusa, by nasza "mowa była tak - tak, nie - nie, bo wszystko, co ponad to od złego pochodzi". Język Wojtyły to gwara filozoficzna pełna wieloznaczności i rozmywająca każdą kwestię, nużąca i jakże daleka od języka Ewangelii. Jan Paweł II: niespełniony filozof, aktor, poeta... . Ale w Polsce, dla wielu, bardziej święty od Boga. Wszak wielu, czcząc i celebrując Wojtyłę, zdaje się w tym kulcie widzieć spełnienie wszystkich nakazów katechizmu.
Jan Paweł II, Pielgrzymki do Ojczyzny. Przemówienia, homilie.

Pielgrzymki z lat: 1979, 1983, 1987, 1991, 1995, 1997, 1999, 2002.
Cuda. Z archiwum Procesu Beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Książka z filmem DVD "Cud"

Święty. Dlaczego? Może największym cudem była kanonizacja JPII? Zwłaszcza na tle świętych męczenników, którzy cierpieli prześladowania, tortury i oddawali życie za wiarę. Wszak "Jan Paweł Wielki" głosił mi.in., że w każdej religii były "ziarna prawdy", co w istocie było zanegowaniem sensu ofiary męczenników. Dlaczego bronili się przed oddaniem czci bożkom pogańskim? Wystarczyło, na żądanie cesarskich urzędników, zapalić kadzidełko rzymskim bożkom (wszak w tych kultach też, jak we wszystkich innych, musiały być "ziarna prawdy") i po sprawie, można było wrócić do swojej religii. Jacy fanatyczni, nietolerancyjni fundamentaliści byli ci pierwsi chrześcijanie! Może trzeba za to przeprosić wszystkich pogan? Może to było powodem "świętości" JPII - to przepraszanie "w imieniu kościoła" wszystkich i za wszystko? Bo najważniejsze, by było braterstwo: by było miło i żeby był święty spokój. Taki święty od świętego spokoju?
Encykliki Ojca Świętego Jana Pawła II

Redemptor Hominis, Dives in Misericordia, Laborem Exercens, Slavorum Apostoli, Dominum et Vivificantem, Redemptoris Mater, Sollicitudo Rei Socials, Redemptoris Missio, Centesimus Annus, Veritatis Splendor, Evangelium Vitae, Ut Unum Sint, Fides et Ratio, Ecclesia de Eucharystia.
Encykliki Ojca Świętego Jana Pawła II kompletne wydanie w 30. rocznicę ogłoszenia pierwszej encykliki

Kompletne wydanie w 30. rocznicę ogłoszenia pierwszej encykliki Redemptor Hominis. Oprócz niej tom zawiera zatem: Dives in Misericordia, Laborem Exercens, Slavorum Apostoli, Dominum et Vivificantem, Redemptoris Mater, Sollicitudo Rei Socials, Redemptoris Missio, Centesimus Annus, Veritatis Splendor, Evangelium Vitae, Ut Unum Sint, Fides et Ratio, Ecclesia de Eucharystia.
Janusz Poniewierski, Gesty Jana Pawła II

Próba odczytania znaczeń i sensów tego, co robił, a nie tego, co mówił, Jan Paweł II. Mniemanologia stosowana - wersja apologetyczna.
Maciej Zięba OP, Epoka Jana Pawła II. Zrozumieć niezwykły pontyfikat.

Tytuł jest mylący: nie chodzi o zrozumienie, ale o laurkę.
Operacja „Zorza II”. Służba Bezpieczeństwa i Komitet Wojewódzki PZPR wobec wizyty Jana Pawła II w Trójmieście (czerwiec 1987)

Książki takie jak ta pokazują w sposób niezwykle bolesny jak zbrodniczą organizacją była PZPR i jej szefostwo. Sposobem sprawowania władzy była prowokacja, manipulacja, kłamstwo, zdrada, terror, pogarda wobec ludzi, zwykłych ludzi i zbrodnia. A jedynym celem sprawowania władzy było zachowanie pozycji poza i ponad prawem oraz wyjątkowo uprzywilejowanej pozycji ekonomicznej. Nie zaskakuje traktowanie państwa jako narzędzia służącemu tylko jednej "grupie" społecznej i wykorzystywanie jego instytucji do realizacji zbrodniczych celów tej grupy i do zwykłego bogacenia się. Trudno po lekturze nie mieć wrażenia, że "teorie spiskowe" mają jednak swoje uzasadnienie. System manipulacji i oszustwa, w którym bardzo szybko znalazło swoje miejsce wielu "opozycjonistów". I towarzyszący temu system nieustannego finansowego i materialnego nagradzania za służenie partii. W tym kontekście nie może dziwić nazwanie jednego z głównych zbrodniarzy komunistycznych - Kiszczaka - "człowiekiem honoru". I nie zaskakują honory, jakie świadczono po zgonie sowieckiemu agentowi Jaruzelskiemu. Bezkarność państwowych przestępców i zbrodniarzy. Po lekturze tej książki trudno podważyć opinie, że III Rzeczpospolita powinna być nazwana PRL-bis. "Nasz naród jak lawa" - dzisiaj to opis czy życzenie?
Bp Grzegorz Ryś, Ecce Homo

Luźne fantazje protestanckiego celebryty - występującego publicznie jako hierarcha kościoła katolickiego - o Bracie Albercie. Święty ma służyć autorowi jako zasłona dla protestanckiego nauczania i modernistycznej nowomowy.
Anselm Grun. Sercem i wszystkimi zmysłami

Podtytuł: "Refleksje na każdy dzień roku". Bestseller. Książkę napisał słynny mnich benedyktyński, ale jego refleksje - choć przypisane konkretnym datom - nie są związane z czytaniami przewidzianymi na owe dni. Może dlatego książka nie ma imprimatur?
Bp Grzegorz Ryś, Mandatum. To czyńcie na moją pamiątkę

Protestancki celebryta występujący publicznie jako hierarcha kościoła katolickiego (zawsze w nowych strojach - miłośnik kolorowych wdzianek w stylu szat liturgicznych). W tym dziele spragniony odnowienia ducha czytelnik znajdzie ekumeniczne rozważania na temat miłości bliźniego tak jak je rozumie "kościół nowego adwentu". Dla szukających nauki Kościoła Katolickiego książka będzie startą czasu.
bp Grzegorz Ryś. Rekolekcje. Modlitwa, post, jałmużna

Biskup naucza o "trzech filarach chrześcijańskiego życia", ale książka bez imprimatur, więc gdyby nie literki "bp" mógłby ktoś pomyśleć, że są to prywatne refleksje "pana Grzegorza Rysia". I takie one w zasadzie są - bo z nauczaniem Kościoła Katolickiego wydrukowane dywagacje nie mają wiele wspólnego.
Grzegorz Ryś, Stało się słowo

Grzegorz Ryś (tym razem bez tytułu "bp") i zapis jego adwentowych rekolekcji z 2009 roku. Wydali dominikanie, ale niezobowiązująco, bez imprimatur, ot tak, żeby sobie poczytać jakby co, w wolnej chwili, czy coś. Ekumeniczna nowomowa "pleni się w podniosłej atmosferze".
Andrzej Mroziński, Gustaw Holoubek, We wspomnieniach kolegów, Oswajanie śmiechem

Gustaw Holoubek w opowieściach zza kulis (teatru i życia prywatnego). Dla wszystkich miłośników anegdot o słynnych ludziach. "Gucia" wspominają mi.in: Jadwiga Jankowska - Cieślak, Karol Strasburger, Jan Englert...
Wojciech Szczepański, Wspomnienia lipiec 1944 - grudzień 1957

Kolejna książka - a jest ich wciąż za mało, by przedstawić prawdę i oddać sprawiedliwość - świadectwo walki z okupacją niemiecką i sowiecką. Wspomnienia poparte doskonale opracowaną dokumentacją i materiałami źródłowymi.
Witold Gombrowicz, Dzieła t. I / IX plus Wspomnienia Polskie i Wędrówki po Argentynie

Dzieła: t. I: Bakakaj, t. II: Ferdydurke, t. III: Trans - Atlantyk, t. IV: Pornografia, t. V: Kosmos, t. VI: Dramaty, t. VII Dziennik 1953 - 1956, t. VIII: Dziennik 1957 - 1961, t. IX: Dziennik 1961 - 1966 oraz UWAGA!!!: tom wydany przez wydawnictwa niezależne: Wspomnienia Polskie i Wędrówki po Argentynie, a także suplement rarytas: wystukane na maszynie uzupełnienia fragmentów usuniętych przez cenzurę. Wyjątkowe świadectwo literackie i historyczne.
Karolina Lanckorońska, Szkice wspomnień

Autorka: 104 lata życia, które zaczęło się w XIX wieku, a zakończyło w XXI. Z pochodzenia i natury była świadkiem jak "ci, którym dano dużo" pełnią swoje obowiązki wobec ludzi, czasów i historii. Dla miłośników arystokratycznych okruchów pamięci.
Tadeusz Borowski, Wspomnienia, wiersze, opowiadania

Piekło na ziemi. I jego twórcy, czciciele i kapłani, o których mówi tytuł niemieckiego serialu: "nasze matki, nasi ojcowie". Tak, to wasze matki i wasi ojcowie. Wykształceni klasycznie, doskonale wyszkoleni i wyćwiczeni. Sprawni, dumni i źli. Niemcy. "Co u pana (pani) słychać?"
Gustaw Holoubek, Wspomnienia z niepamięci

Aktor własnymi słowami o swej młodości. Oprócz bogactwa języka i wspomnień bogactwo zdjęć i ilustracji.
Janusz Zabłocki, Dzienniki, t. 1: 1951–1965 (seria „Relacje i wspomnienia”, t. 13).

PRL od podszewki (przynajmniej od tej jej części, którą chce się pokazać). Skrupulatne i dokładne notatki o kulisach polityki uprawianej przez Autora w czasach PRL-u. Komuniści, Kościół, sowieci, układy, manipulacje, złudzenia... A tak Wydawca, cytując Autora, prezentuje książkę: „Dla narodu zepchniętego w otchłań klęski i rozpaczy najważniejsze było ocalenie nadziei. Nadziei, że to wszystko, co wokół siebie widzimy, nie jest ustanowione ostatecznie i raz na zawsze. […] Nadzieja nie oznaczała więc biernego czekania. Zobowiązywała do tego, by między biegunami postaw skrajnych, rodzących się pod wpływem zwątpienia w polskim społeczeństwie, mozolnie szukać właściwej drogi. […]”.
Mieczysław Stachiewicz, Moje pierwsze dziewięćdziesiąt lat. Wspomnienia

Druga Rzeczpospolita - jako dziedzictwo niemal rodzinne, wojna - jako oczywisty obowiązek, emigracja - jako konsekwencja. Polskie losy w XX wieku.
Wrzesień 1939 radzieckie zagrożenie Rzeczypospolitej w dokumentach, relacjach i wspomnieniach, Wybór i opracowanie Wojciech Włodarkiewicz

Tytuł bardzo długi, mówi wiele, ale nie wszystko. Otóż przywoływane (i często reprodukowane) dokumenty, relacje i wspomnienia są materiałami, które po raz pierwszy zostały opracowane i opublikowane. A źródłem ich byli ludzie z centrów decyzyjnych II Rzeczpospolitej - śledzimy więc relacje z pierwszej ręki, które ukazują poziom wiedzy i decyzji niedostępny zwykłym uczestnikom wydarzeń. Bezpośrednie świadectwo i świadomość, a czasem porażająca nieświadomość, fatalnego i ostatecznego końca pewnego świata - końca wolnej Polski.
Jerzy Dobrowolski, Wspomnienia moich pamiętników

Roman Dziewoński przyjął na siebie rolę ratownika pamięci o Jerzym Dobrowolskim. Był taki aktor w PRL-u. I ten PRL nie podobał mu się w zasadzie, więc kpił i szydził z "ustroju sprawiedliwości społecznej" publicznie (w kabarecie lub w filmie - skutecznie, ale sporadycznie) oraz intymnie (na papierze - skoro nie można było inaczej). Oto intymność obnażona (przynajmniej częściowo): osobiste notatki, zapiski, scenariusze, monologi wyjątkowego człowieka, który zniszczył swoje życie całkiem niewyjątkowo, tragicznie-pospolicie.
Władysław Anders. Bes ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939-1946

"Bez ostatniego rozdziału". Osobiste świadectwo świadka zdrady "sojuszników": Francji, Anglii, USA. Wstrząsające świadectwo świadka sowieckiej i niemieckiej zbrodni ludobójstwa na Narodzie Polskim. Polska, państwo, które - po przeszło stu latach germańskiego i rosyjskiego wynaradawiania - na około dwadzieścia lat odzyskało niepodległość, by popaść w otchłań celowego i niespotykanego w historii nowożytnej Europy, trwającego całe dziesięciolecia, planowego wynaradawiania i planowego niszczenia kultury i tradycji przez potężnych sąsiadów bliskich i jeszcze potężniejszych i jeszcze bardziej podstępnych wrogów nieco "dalszych". Jaki będzie ostatni rozdział Twojej historii Polsko?
Andrzej Bobkowski, Z dziennika podróży

Pożegnanie z umierającą Europą. Umiera od tylu dziesiątków lat. Może agonia jest naturalnym stanem życia Europy?
Autobiografia. Z ojcem Joachimem Badenim rozmawiają Artur Sporniak i Jan Strzałka

Jaśnie oświecony (z przyrodzenia i z przeżytej iluminacji) snuje wspomnienia.
Gabriel Bunge OSB, Modlitwa ducha

Podtytuł "Studia o traktacie De oratione Ewagriusza z Pontu". Ewagriusz z Pontu stał się w ostatnich latach, razem z Hildegardą z Bingen, kimś w rodzaju "celebryty chrześcijańskiego". Książka G. Bunge pozwoli zrozumieć, czy niewątpliwa moda, jak zapanowała na obie postacie, jest tylko chwilowym zaspokajaniem potrzeby nowości, czy też prowadzić może do odkrycia zapoznanych i zapomnianych wartości ich pism. Pokazuje jednocześnie, jak wielkie dziedzictwo starożytności i średniowiecza zostało zmarnowane przez kult "postępu", również w religii.
Paweł Jasienica, Pamiętnik

Paweł Jasienica, czyli Lech Beynar, pisze swoją własną historię - cóż bardziej naturalnego dla historyka? Po czasach opisywania historii innych ludzi, przyszła pora na auto-dziejopisarstwo. Zawsze można liczyć, że przyszli badacze przeszłości będą mieli już gotowe źródło, spreparowane przez specjalistę - kolegę po fachu.
Tomasz a Kempis, Naśladowanie Chrystusa

Można nic w życiu nie przeczytać i można jakoś żyć. Ale, jeśli "jakoś" nie wystarcza, to trzeba tę książkę przeczytać, a nawet więcej: trzeba ją czytać. Bo bez czytania, a nie tylko przeczytania, nie ma co marzyć o sensownym życiu.
Ks. Kazimierz Bukowski, Ks. Józef Tischner, W co wierzę? Jak żyć?

Książka jest dziewiątą częścią Katechizmu Religii Katolickiej, wydaną - jako podręcznik dla młodzieży szkół średnich - w 1983 roku. Warto pamiętać przy czytaniu, że gdy książkę przygotowywano do druku komuniści demolowali kraj dyktaturą stanu wojennego, a religii nie uczono w szkołach. Wolność polityczna, ekonomiczna i społeczna wydawała się nierealną tęsknotą - życie niosło ze sobą głównie szarą beznadzieję i powszechną nędzę. Kościół i ludzi wiary prześladowano (a nawet mordowano - funkcjonariusze policji politycznej jako "nieznani sprawcy"), dyskryminowano zawodowo i społecznie. Religię gnębiono cenzurą, terrorem policyjnym, sądownictwem podległym politycznym dyrektywom, inwigilacją i manipulacjami policji politycznej. Pytanie "jak żyć?" miało wymiar nie tylko duchowy, ale również czysto materialny i potoczny. Było pytaniem o prawo i dobro naturalne w czasie, gdy za dążenie do wolności - tego elementarnego "prawa człowieka i obywatela" - sowiecki "ustrój sprawiedliwości społecznej" karał ślepym terrorem.
Księga Psalmów, wydanie kieszonkowe

Księga Psalmów w kieszonkowej, ale bardzo solidnej (twarda okładka, zakładka) edycji Towarzystwa Świętego Pawła. Rozmiar taki, że każdemu krokowi właściciela może towarzyszyć Mądrość, Dobro i Prawda. Przewodnik do życia prawdziwego - zawsze można sięgnąć do źródła życia i źródła sensu: czekając na autobus, w metrze, w samochodzie... Skoro można, to dlaczego się nie sięga? Jak to się nie sięga?! jak się nie sięga!? A smartfony i blogi, to co?! A telewizja w smartfonie, to co?! A "portale społecznościowe" w telefonie, to co?!
Księga o aniołach

Anioły w religii (w religiach), w patrystyce, w filozofii, w dogmatyce, w sztuce, w życiu, a nawet - jakżeby inaczej - w internecie. Księga wielka tematem i rozmiarem. Encyklopedia anielska, ale - czy to nie zaskakujące? - choć wydana przez jezuickie wydawnictwo, to jednak bez imprimatur.
Kardynał Luis Antonio Gokim Tagle, Ludzie Wielkiej Nocy

Jeden z bardzo popularnych hierarchów Kościoła - kardynał Luis Antonio Gokim Tagle. Dla wielu nadzieja, że chorego i osłabłego ducha Europy ozdrowi wschodnia kuracja. Azja - dla jednych największe zagrożenie dla Europy, dla innych największa nadzieja dla europejskiej gospodarki i kultury. Czy również dla chrześcijaństwa?
James Martin SJ. Być sobą to być świętym. Rozmyślania wokół pism Thomasa Mertona i świętych Kościoła

W Ewangelii według świętego Mateusza (Mt 22,35-40) znajdujemy takie słowa: "Jeden z faryzeuszów, uczony w Prawie, zapytał Jezusa, wystawiając Go na próbę: „Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?”
On mu odpowiedział: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie.
Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy”.
W prezentowanej książce wezwanie do świętości rozumiane jest jako "poznanie naszego 'prawdziwego ja' (...) i kształtowanie naszej prawdziwej jaźni", czyli "jeśli chcemy osiągnąć świętość musimy być sobą".
Ostateczną sprawą człowieka jest śmierć i Sąd Boży, po którym czeka nas życie wieczne - albo piekło, albo niebo. Na Sądzie Bożym nie zostaniemy rozliczeni z troski "o bycie sobą", tylko z troski o bliźniego. Z miłości bliźniego, jako z przejawu miłości Boga. Gdzie tu miejsce na 'miłość siebie'? Ojciec Pio powiedział: "szatan ma imię 'ja'". A Tomasz a Kempis wskazywał jedyną drogę uświęcenia: naśladowanie Chrystusa. James Martin, nowoczesny jezuita, zaleca "kształtowanie naszej prawdziwej jaźni"... Czy dziwi zatem, że książka jest bez imprimatur?
Karl Donitz, 10 lat i 20 dni Wspomnienia 1935 - 1945

Ostatni wódz III rzeszy wspomina lata "niemieckiego podwodnego bohaterstwa".
Walter Schellenberg, Wspomnienia

Gestapo, SS... najbardziej szatańskie struktury w Imperium Zła - "tysiącletniej rzeszy". Słowo "wspomnienia" budzi takie sympatyczne skojarzenia. Może lepsze byłoby "zeznania"? Tylko ile jest prawdy we 'wspomnieniach" jednego z najważniejszych współpracowników Hitlera?
Ludwig von Mises, Wspomnienia wraz z kompletną bibliografią Autora

Rzecz niebywała: jak pisze Wydawca nikogo nie dziwi Żyd socjalista czy Żyd bankier (albo kupiec), ale żydowski intelektualista, który broni kapitalizmu?! Rzecz niebywała. A więc warta przeczytania.
Raymond Aron, Wspomnienia

Książka coraz bardziej aktualna i pouczająca. Lewica nie toleruje przeciwników i zwalcza demokrację (bo głupi ludzie mogą wybrać przeciwników socjalistów). Oto intelektualiści francuskiej lewicy, ich ślepa miłość do sowieckiego socjalizmu, ślepe wychwalanie komunizmu, pomimo milionów jego ofiar i jeden sprawiedliwy. Jak w dobrym westernie - świat opanowany przez zło i jeden nieugięty. Aron, za swoją obronę prawdy i dobra, był na wszystkie sposoby atakowany i poniżany przez lewicę, zgodnie z jej metodą zwalczania przeciwników - niepohamowaną nienawiścią i oszczerstwami i nazywaniem każdego, kto nie z nimi, faszystą (bo wobec faszystów wszelka metoda ich zwalczania jest dopuszczalna). Lewicowe "gazetowe autorytety moralne" wcześniej czy później okazują swoją pustkę, ale ceną obnażenia zła, jakiego uczą, jest zawsze niedola i nieszczęście zwykłych normalnych ludzi. Dziwnym też trafem socjalistyczne zaangażowanie przynosi szermierzom "sprawiedliwości społecznej" całkiem wymierne i pokaźne korzyści materialne. Odpowiednie stanowiska, odpowiednie pieniądze - oczywiści odpowiednie dla ich socjalistycznej genialności. Ot, normalna "obrzydliwość w oczach Pana." Marksizm i jego pochodne jako "opium dla intelektualistów". Lektura pozostawia ciągle otwarte pytanie: jak to jest możliwe, że wiara w rozum może łączyć się z wiarą w marksizm? Tu też "credo, quia absurdum"? Tylko, że w materialistycznym świecie to zdanie oznacza jedynie czyste szaleństwo.
Świadectwo. Wspomnienia Dymitra Szostakowicza

Książka zagadka: autor (nie Szostakowicz, tylko jego rozmówca, który notował wspomnienia kompozytora) spisał prawdę, czy fantazjował? A może tylko trochę koloryzował, może tylko trochę zmyślał? Szostakowicz kończy swoje wspomnienia ze smutkiem: "opisałem wiele niewesołych, a nawet tragicznych wydarzeń, a także kilka groźnych i odpychających postaci. Moje kontakty z nimi przyniosły mi wiele smutku i cierpienia". Życie "pełne rozczarowań i goryczy, która sprawiła, że moje życie było szare". Wielki kompozytor, tragiczne czasy i wielka sztuka, która nie przyniosła uwolnienia i oczyszczenia...
Józef Ignacy Kraszewski, Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy

Podróż po świecie, którego już nie ma, napisana językiem, który przeminął. Lektura obowiązkowa: literatura piękna w klasycznym stylu - nie z nazwy, ale z istoty swojej.
Tadeusz Makowski, Pamiętnik

Jeden z najbardziej znanych (i lubianych) polskich malarzy XX wieku i jego osobiste zapiski z samotniczego życia. Obraz międzywojennych, paryskich rozterek - nie tylko artystycznych. Lektura dla miłośników pamiętników - notatek z codzienności.
Fiodor Dostojewski, Wspomnienia z domu umarłych, Gracz

Fiodor Dostojewski... Gdyby nie był katorżnikiem nie powstałyby "Wspomnienia...". Gdyby nie był nałogowym hazardzistą nie powstałby "Gracz". A gdyby nie był Rosjaninem obsesyjnie nienawidzącym Polski i Polaków? Jaki wpływ na stosunek Rosji/Sowietów/Rosji do Polski, na historię Polski, miał i ma Taki Wielki Pisarz?
Zygmunt Szczęsny Feliński, Pamiętniki

Uczta dla miłośników historii opowiadanej przez jednego z głównych sprawców wydarzeń (wiek XIX), dla miłośników polskiej tradycji i obyczaju oraz dla miłośników języka polskiego. Jakby tego było mało opowieść snuje Zygmunt Szczęsny Feliński, święty Kościoła, a zatem jego wizja dziejów i losu ludzkiego przeniknięta jest głębokim, duchowym walorem. Polska historia i tradycja, piękny język, głębia myśli - czy w ten sposób nie zniechęciliśmy współczesnego czytelnika bardziej niż go zachęcić? Tak czy inaczej, książka jest niezwykłym świadectwem miłości: miłości do Boga, miłości do bliźniego i miłości do Polski (oczywiście świadectwo jest cenzorsko skancerowane, jak każda rzecz wydana w PRL-u, a dotycząca zaboru rosyjskiego i rosyjskiej polityki wynarodawiania).
Mieczysław Jastrun, Dziennik 1955-1981

Po co się pisze dzienniki? Dla kogo spisuje się swoje życie? I z drugiej strony: po co się czyta opisane cudze życie? Każdy przecież ma jakieś swoje życie, dlaczego zatem miałby tracić swój czas na przeżywanie czytanego życia cudzego? A może - kiedy w jednym życiu - było się żydem, katolikiem, komunistą i "opozycjonistą demokratycznym" pisze się w nadziei znalezienia jakiejś harmonii i sensu w w tej układance niemożliwych do spasowania elementów? Dla zainteresowanych życiem intelektualnych (ale czy intelektualnym?) wyższych sfer PRL-u? Raz wśród rządzących, raz wśród "opozycyjnych", ale zawsze wśród śmietanki towarzyskiej. Pisarz, który zbierał nagrody literackie i państwowe na każdym "etapie dziejów". Może zapiski pokażą, jak to się robi? I jaką cenę się za to płaci?
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne 1945-1965, tom I 1945 - 1949

Tom I: od czwartku, 18 stycznia 1945 roku ("Pomyśleć - dziś rano jeszcze byli tu Niemcy, a wieczorem jesteśmy już pod okupacją bolszewików") do Sylwestra, 31 grudnia 1949 roku ("Przespałam Nowy Rok"). Witaj smutku...
Szymon Kobyliński, Jak dobrze mieć sąsiada

Szymon Kobyliński w swoim żywiole gawędziarza i rysownika. Trochę pamiętnika, trochę dywagacji na tematy różne, trochę Polski przedwojennej, dużo PRL-u, trochę świata szerokiego... "wszelako w tej książce dziwne jest materii pomieszanie". Kolejne epoki odchodzą w przeszłość, pamięć czasów minionych zanika: nawet gierkowski PRL wydaję się krainą z kronik, których już prawie nikt nie czyta, a jeszcze mniej rozumie. XXI wiek zmiata z szalonym przyspieszeniem sprawy minionych pokoleń. Nie ma rozumienia tam, gdzie zmiany zachodzą szybciej od zdolności postrzegania i zastanowienia. Bezrefleksyjna współczesność, oderwana od doświadczenia przeszłości, rozsypuje się na chwile ulotnych i chaotycznych przeżyć, zapoznając mądrość i sens. Teraz już nie pokolenia, ale kolejne roczniki staja się dla siebie obce, żyją w innych światach. Książka Kobylińskiego niczym kronika średniowieczna - opowieść niemal bajkowa. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze przecież nie tak dawno... . Było, minęło, nic nie zostało...
Anda Rottenberg, Proszę bardzo

Działaczka, aktywistka, entuzjastka i celebrytka od "sztuki współczesnej" ma w życiorysie tyle "krajowych i zagranicznych sukcesów i osiągnięć", istne "pasmo sukcesów zawodowych", a tymczasem na kilkuset stronach wspomina nie swe osiągnięcia i zdobycze, ale coś, czego nie ma. A nie ma rodziny. Zgodnie z dedykacją: "Tym, których nie ma". Ale nie dość na tym: nie tylko "tym, których nie ma", ale i o tych, których nie ma. Ile można opowiedzieć o niebyciu - "niemaniu"... . Dwie szalki wagi: tylko dlaczego ta pusta waży (i ciąży) bardziej niż ta załadowana? Oto prawdziwa wartość rzeczy i mądrości świata tego...
Izabela Broszkowska. Szczęśliwe życie. Opowieść o księdzu Tadeuszu Fedorowiczu

Wspomnienie o polskim ziemiaństwie i o jego wygasaniu w PRL-u. Bohater rodzinnych wspominków (autorka pisze o wuju) to kapelan armii Andersa, armii Berlinga, Zakładu dla Niewidomych w Laskach, spowiednik KIK-owskich tuzów ("PRL-owskich katolików światopoglądowych"), wreszcie spowiednik Jana Pawła II. Inna strona PRL-owskich elit.
Dziennik Samuela Pepysa

Dziennik pojęty w zasadzie jako relacja z życia biologicznego: jedzenie, spanie, wypróżnianie, kopulowanie, chodzenie, rozmawianie,... . Żona, kochanki, praca, przyjęcia, zaraza, wojny, nędza, zabawy salonowe, tatr, muzyka, Parlament, tawerna, dwór królewski, kościół, muzyka, karty, awantury, pieszczoty, korupcja, nepotyzm,... . Zabawa w politykę i we władzę. Urzędnik (dla niektórych karierowicz, dla innych człowiek sukcesu) bez zahamowań opisuje dziewięć lat życia w Londynie drugiej połowy XVII wieku. Notowanie wydarzeń swojego błahego i bezsensownego życia (czyli takiego, jakie jest udziałem wszystkich, dla których miarą sensu egzystencji jest sukces zawodowy i materialny oraz zmysłowe zaspokojenie - błahy i bezsensowny żywot może zatem wieść każdy, bez różnicy wieku i stanu) Samuel Pepys rozpoczyna w roku 1660. W Polsce zawarto wówczas Pokój w Oliwie, który kończy potop szwedzki, a więc jest to rok, który uznaje się za początek upadku Rzeczypospolitej (trwa jeszcze "potop rosyjski", o mniejszych nieszczęściach nie wspominając). Pepys kończy swoje pospolite wynurzenia (bo fizjologiczna egzystencja nie przestaje być pospolitą, przez to tylko, że jest udziałem "celebryty") w roku 1669. W Polsce rok wcześniej abdykował Jan Kazimierz Waza, a w 1669 wybrano głosami szlachty na króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego i doszło do zerwania sejmu koronacyjnego. Rzeczpospolita zaczynała tonąć. Świat Pepysa zdaje się wzmacniać. Opis tego świata - "Dziennik" - autor zamyka wyznaniem żalu, że oprócz pocałowania "nie było sposobności niczego więcej spróbować" z Betty, którą Pepys odwiedził, gdy jej mąż wyjechał z miasta... . Rzeczpospolita szlachecka to rozległe niziny w centrum Europy, zapraszające wręcz do toczenia bitew i wojen, a despotyczne Królestwo Anglii to prawie niedostępna wyspa: dwa całkowicie różne światy. Ale całkiem podobne, jeśli wziąć pod uwagę wpływ, jaki na historię mają wyniesieni na urzędy ludzie pospolici duchem i skarlali charakterem. Jeszcze jedna książka o "banalności zła" (urzędnicy jako "bezmyślne trybiki machiny zniewolenia"). Tym razem relacja bezpośrednia z XVII wieku.
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne 1945-1965, tom II 1950 - 1954

Stalinizm. "Aż dusi z gniewu (...) to jest najczystsza, upadlająca służalczość , którą, gdybym była Rosjaninem, pogardzałabym." Konająca przeszłość, teraźniejszość na granicy agonii. "Straszliwie smutne nic". Ciemny, ponury i beznadziejny świat za socrealistycznymi, słonecznymi dekoracjami. Polacy, Rosjanie. Nikt u siebie. Żydzi - tylu ich jednak przetrwało... . "Praca (...) jest jedynym warunkiem umożliwiającym odczuwanie jakiejkolwiek innej przyjemności. Leczącym nadto z przygnębienia, złego humoru i oschłości serca, zwróconego ze zgrozą i już zbyt maniacko ku memu rozsypanemu w proch wnętrzu".
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne 1945-1965, tom III 1955 - 1959

Przechodzenie ze stalinizmu w entuzjastyczną gomułkowszczyznę. Po latach zbrodniczego i bestialskiego terroru rozpoczynają się lata "budowy socjalizmu z ludzką twarzą", czyli "odnowa". Jest to pierwsza PRL-owska "odnowa". W tej "odnowie" stalinowscy zbrodniarze, propagandziści oraz ubeccy oprawcy porzucają dotychczasowe metody i przechodzą za kulisy wydarzeń (w kolejnych "odnowach" wielu z nich zacznie tworzyć "opozycję demokratyczną", ale to są już lata późniejsze, nie objęte przez prezentowany tom). Jak w każdym tomie i tutaj portrety wielu "wybitnych twórców", o których nikt by dzisiaj nic nie wiedział, gdyby nie przypisy poczynione przez skrupulatnego redaktora wspomnień i nazwy ulic.
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne 1945-1965, tom IV 1960 - 1965

Od stwierdzenia, że "beznadziejne to wszystko" (5.01.1960 r., wtorek) do ostatniego zdania 'Dzienników': "Mdły - czy może być bardziej pejoratywne słowo? Otóż w naszym życiu tak z pozoru bujnym jest za dużo pierwiastka mdłego. Podobnie zresztą jak w dzienniku [?]" (8.05.1965 r., sobota - jedenaście dni przed śmiercią). Jaki początek, taki i koniec. Upublicznione życie codzienne pięciokrotnej kandydatki na Nobla, według dzisiejszej nomenklatury "celebrytki" - pupilki II Rzeczpospolitej i PRL-u (Maria Danilewiczowa: gdyby Czesław Miłosz chciał kontynuować "Zniewolony umysł", kolejny rozdział mógłby poświęcić Dąbrowskiej), skrupulatnie zapisywane "dla potomnych" przeżyte własne "dni i noce" i... No właśnie: i co? I "beznadzieja"?! I "mdłości"?! Jeszcze jedna świecka wersja Eklezjastesa (Koheleta). Kto następny? Cały legion: skoro obowiązkiem "człowieka kulturalnego i wykształconego" jest zamknięcie serca na część drugą Księgi, na Dobrą Nowinę, to cóż pozostaje? "Beznadzieja", "mdłość" - "marność nad marnościami i wszystko marność"... .
Zbigniew Raszewski, Raptularz, tom I i II

Raptularz prawdziwy, choć jednak poddany redakcji i rodzinnej cenzurze. Taki przebrany dla gawiedzi groch z kapustą, bigos hultajski dla gości, "materii pomieszanie", ale z rozwagą. Notatki, wspomnienia, uwagi własne i zasłyszane, anegdoty, relacje z różnych wydarzeń, rozważania krótkie i dywagacje ocierające się o eseje, wycinki prasowe, różne drobiazgi codzienne (np. bilety, programy teatralne, rysunki, itp.). Kultura (głównie, co zrozumiałe, teatr), polityka, rodzina, przyjaciele, znajomi,... - codzienność rozpięta między banalnością, która umknęła by w nicość, gdyby nie "Raptularz", a historycznością, która - także dzięki "Raptularzowi" - zyskuje życie. Lektura nieco plotkarska, ale dla wszystkich tropicieli żywej historii pasjonująca przez różnorodność wierną życiu realnemu. Szczerość i dystans budzące wiarę, że nie udawane, a tak zgrabnie ujęte, że nawet snobizm czynią namiastką uroku i wdzięku oraz bezstronności. Np. spostrzeżenie, że "polityką zajmują się ludzie, którzy nie potrafią nic innego" dotyczy nie "ich", ale w ogóle polityków, w tym "naszych" również. Jak może być inaczej, skoro "wszystkie przemiany (...) okazały się w końcu powierzchowne lub pozorne, a to, co mamy, jest kontynuacją Polski "ludowej". Napis na murze z 1989 roku: "Siedzi Lechu / Przy Wojciechu / A nam wcale / Nie do śmiechu". Zapiski od 1965 roku do roku 1992 (kończą się dwa miesiące przed śmiercią).
Jan Józef Lipski, Dzienniki 1954 - 1957

Ocenzurowane przez rodzinę (i znajomych rodziny) zapiski Jana Józefa Lipskiego z lat pierwszej "odnowy", czyli z czasu powrotu tow. Wiesława do władzy. Stalinowcy, przeszli za kulisy: na placówki, na dyrektorskie stołki, niektórzy wyjechali korzystać z rozkoszy, jakie oferował "gnijący kapitalizm". Ale socjalizm pozostał, ma być tylko "odnowiony". Autor angażuje się całym sobą w tę walkę o "socjalizm z ludzką twarzą". A o co miał walczyć mason i socjalista? PRL-owski ustrój przeżywał co kilkanaście lat paroksyzmy, jedna banda aparatczyków odsuwała od koryta inną, wciągano w te awantury "społeczeństwo", po czym - gdy kurz opadł - "nowa ekipa przywódców partii i państwa" ogłaszała "odnowę" pod hasłem "socjalizm tak, wypaczenia nie", czyli uspokajano nastroje, "społeczeństwo" wracało do pracy i znowu budowano "ustrój sprawiedliwości społecznej - socjalizm". Autor bardzo się przejmował hasłem "socjalizm tak, wypaczenia nie". A jakim hasłem miał się kierować socjalista i mason? I pomyśleć, że byli ludzie - wcale nie mało - którzy twierdzili, że "wypaczenia tak, socjalizm nie". Ale to nie Lipski i jego środowisko. Dla zwykłego śmiertelnika książka raczej nudna: drobiazgowe notowanie kto się z kim spotkał, co powiedział, co kto odpowiedział, kto na kogo się obraził,... . Jak dyskusjami zmiękczyć państwo totalne. Lewicowa inteligencja "w walce o lepsze jutro". Oczywiście koniecznie socjalistyczne. Kisiel: "To, że jesteśmy w dupie to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać." Kisiel nie był socjalistą.
Marian Brandys, Moje przygody z historią

Historyczna proza: Królestwo Białorusi, Ostatnia bitwa, Generalia i imponderabilia, Kuraś od nieboszczyków, Z dwóch stron drzwi, Strażnik królewskiego grobu.
Otto Skorzeny, Nieznana wojna, moje operacje specjalne.

Jeszcze jedno wcielenie czystego zła - tym razem w postaci dowódcy oddziałów specjalnych III rzeszy. Jak pisze wydawca są to "kontrowersyjne wspomnienia". Rzecz bardzo ciekawa dla miłośników historii II wojny światowej.
Edward Mariusz Sokopp, Pisane na kolanie. Pamiętnik bez patosu 1914 -1997

Emigracyjny dziennikarz (ale również podróżnik, żeglarz i kierowca rajdowy) w" krótkich, żołnierskich słowach" rozprawia się z przeszłością. Wyjątkowo bujne życie, bywało, że i na granicy śmierci oraz bezkompromisowe sądy o bliźnich, nawet tych, których powszechnie otaczano uznaniem, a nawet uwielbieniem wsparte "modernistycznym" stosunkiem do religii (z religii, jak z życia, bierze się tylko to, co sprawia uciechę lub służy samozaspokojeniu - a wszystko pozostałe jest "zacofaniem", "ciemnogrodem", średniowieczem") sprawia, że książka "zaskakuje" nie tylko wartkim tokiem narracji, ale i niekonwencjonalnymi opiniami i treściami, jak również miejscem wydania. Oto bowiem przy bardzo swobodnym podejściu do moralności katolickiej wydanie tej książki przez "Księgarnię Katolicką i Konserwatywną" może budzić zaskoczenie. Dwie wojny, Powstanie Warszawskie, emigracja, setki tysięcy przebytych kilometrów, setki ludzi, którzy współtworzyli współczesna historię - materiał na kilka "żyć". Książka złożona w zasadzie z notatek, więc doskonała do lektury tradycyjnej, nieprzerwanej, jak i do "lektury ad hoc", bo można czytanie ograniczyć do kilku zdań, zawiesić i wrócić bez utraty ciągłości opowieści. (Tylko skąd autor miał pieniądze na takie szastanie się camperami - zajechał aż trzy! - i keczem po świecie? To dziennikarstwo jest aż tak lukratywnym zajęciem?!)
Anna Kowalska, Dzienniki 1927-1969

Gratka dla lubiących zaglądać za kulisy życia wielkich tego świata, czyli PRL-owskie "elity" kulturalne i polityczne splecione w pokracznym korowodzie, w tańcu z figurami i grymasami, a w zasadzie w "Tangu". Rzecz zdaje się być koniecznym uzupełnieniem do pamiętników Marii Dąbrowskiej. Im dłużej trwają zapiski, tym większa boleść. Jeszcze jedno osobiste zmaganie się z losem świadka, który przyjął na siebie rolę kronikarza powolnego, ale systematycznego unicestwiania narodu.
Virginia Woolf. Chwile wolności. Dziennik 1915-1941

Dla wyznawców arcydzieło. Dla obojętnych jeszcze jedna 'autoprezentacja dla potomnych', której nie oceniają jako kabotyńskiej powodowani albo dobrym wychowaniem i delikatnością, albo w poczuciu, że tak nie wypada, bo to przecież "wielka pisarka była". Weltschmerz i spleen w wykonaniu wyższych sfer konającego imperium, czyli "ja" jako pępek świata zbudowanego z gazet. Smutek, rozpacz, cierpienie i bezsens (również bezsens cierpienia) w świecie bez Boga.
Edmund i Juliusz de Goncourt, Dziennik

Książka jest wyborem z zapisków prowadzonych przez braci przez 45 lat. Dziennik należy do tego typu pisarstwa, które bardziej skupia się na świecie zewnętrznym niż wewnętrznym piszącego, przeto jako kronika czasów ma dużą wartość historyczną. Zdarzają się spostrzeżenia nad wyraz aktualne. Oto w notatce z 10 lipca 1865 roku czytamy: "Prawdziwy wstręt do natury polega na tym, że naprawdę woli się obrazy od pejzaży i konfitury od owoców" (s.238) Czy nie znajdziemy tu doskonałej charakterystyki współczesnych ekologów, którzy np. w trosce o "naturę" zlikwidowaliby bydło (bo krowy wydzielają metan i ten straszny dwutlenek węgla, a ich dojenie jest "gwałceniem" tych zwierząt), a mleko i mięso zastąpili syntetycznymi, roślinnymi wynalazkami (na marginesie: "szynka roślinna" - kpina Dudzińskiego z czasów Gierka - w socjalizmie, jak widać, "wiecznie żywa"). Ekologia współczesna - zatajona nienawiść do natury. Jak każdy socjalizm wzniosłymi hasłami przykrywa działania podłe i/lub straszne, co można sprawdzić czytając notatki powstałe w kraju jego narodzenia i w czasach jego dojrzewania.
Modlitewnik Ojca Leona Knabita

Modlitewnik, to modlitewnik. A zatem jest zakładka, a oprócz tego są rozważania Ojca Leona na cały rok liturgiczny, nawiązujące do dobranego na każdy dzień cytatu z Ewangelii. W drugiej części modlitewnika Ojciec Leon snuje rozważania w związku z przypadającymi w ciągu roku wspomnieniami, świętami i uroczystościami. W części trzeciej Ojciec Leon zawarł wybór z tradycyjnych modlitw: modlitwy codzienne, modlitwy okolicznościowe, "modlitwy świętych i nieświętych". W tej części zawarte są też litanie, Koronka i Różaniec. A na zakończenie wydawcy umieścili rozmowę z Ojcem Leonem, a w zasadzie rozmowę - laurkę, bo książkę wydano z okazji osiemdziesięciu lat Ojca Leona i pięćdziesięciu sześciu lat jego kapłaństwa.
Leopold Infeld, Szkice z przeszłości

Wspominki jednego z polskich fizyków, który osiągnął międzynarodową pozycję (takich fizyków w XX wieku była nawet liczna grupa). Standardowy zestaw tematów: żydowskie pochodzenie, komunizm, nauka jako zabawa w Boga, emigracja do Ameryki Północnej i podejrzenie o działania wywiadowcze na rzecz ZSRR po wojnie, powrót do kraju i budowa stalinowskiego PRL-u. Jak w tych ramach wygląda autoportret jednego ze współpracowników Alberta Einsteina?
Leopold Infeld. Kordian, fizyka i ja

Jeszcze jeden tom wspomnień - kolejne wędrówka między znanymi tematami: żydowska tradycja, komunizm, wojna, emigracja, powrót do kraju, budowa PRL-u. Ciekawostka: w 1908 roku kolejowa "podróż Kraków - Wiedeń trwała tylko siedem godzin" (s. 135). Krócej niż w XXI wieku, wieku "szalonego postępu technicznego"... Że wiek szalony, to pewne, ale postęp? Jeśli nawet, to nie w kolejnictwie. A w czym? No właśnie... w czym?
Nina Berberowa. Podkreślenia moje. Autobiografia

Rosyjska, porewolucyjna emigracja wobec zachodniego świata, który ją przyjął fizycznie, ale psychicznie i duchowo sprzyjał sowieckiemu komunizmowi. Zachodni intelektualiści padli na kolana przed Marksem, Leninem, Stalinem. Socjalizm, komunizm stał się ich religią, a Stalin bogiem, przed którym klęczeli, do którego się modlili, i na którego cześć tworzyli i wznosili hymny. Z głupoty użyźnianej chciwością zamknęli uszy, serca i rozum przed świadkami, którym udało się umknąć z piekła na ziemi. Wszak dla "postępowych, lewicowych intelektualistów" socjalizm i komunizm są rajem, albo zapowiedzią raju na ziemi. Są oni tak głupi i jednocześnie - jak wszyscy durnie - zakochani w swojej głupocie, że nie ma żadnych argumentów, które mogłyby osłabić ich kult. A jeśli pojawia się świadek, który mógłby świadczyć przeciw ich "postępowej religii", przeciw "realnemu socjalizmowi"/komunizmowi tym gorzej dla świadka. Taki nietaktowny jest ów świadek: uciekł i uchronił głowę przed zagładą, przed holocaustem, jaki zwykłym ludziom zgotował komunistyczny psychopata, "słońce narodów", "przywódca całej postępowej ludzkości", ten, który "usta ma słodsze od malin" (Szymborska Wisława). Lewicowi intelektualiści "wolnego świata" - de facto współwinni zbrodni ludobójstwa. Rolland, Aragon, Russell, Shaw, Mann,..., cały korowód "wielkich umysłów", a w istocie pysznych i próżnych doktrynerów, ideologicznych pięknoduchów, którzy zapatrzeni z rozdziawionymi gębami w miraż socjalizmu/komunizmu nie chcieli słyszeć, ani wiedzieć jaka jest prawda, czym rzeczywiście jest najbardziej zbrodnicza ideologia w dziejach świata: socjalizm. Mają uszy, a nie słyszą, mają oczy, a nie widzą... Może dlatego, że nie mają ani serc, ani rozumu. Czysta pycha i próżność. Kapłani samouwielbienia i klanowej autoadoracji, otumanieni tytułami i nagrodami, jakie sami sobie nadają i wręczają. Są przecież tacy światli i postępowi. Ślepi prowadzą ślepych. Czymże są piękne wyczyny literackie, podniosłe słowa, jeśli ich autor swoim usprawiedliwianiem zbrodniczego systemu przyczynił się do ludzkiego realnego cierpienia, do prawdziwej śmierci niewinnych? Jaką wartość ma nagroda Nobla, jeśli jej posiadacz przyczynił się do realnego ludzkiego cierpienia, do hekatomby milionów? "Temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza"... Książka jest przygnębiającym świadectwem jakim "opium dla ludu" jest socjalizm i komunizm.
Zygmunt Mycielski, Dziennik 1960-1969

Jeszcze jeden przygnębiający pamiętnik z gomułkowskiego PRL-u. Przygnębiający z wielu powodów - zarówno osobistych jak i "polityczno-społecznych". Jeśli komu brakuje własnych zmartwień i smutków, a może i powodów do rozpaczy, to może sobie podumać nad hrabiowskimi (autor był przedwojennym hrabią) zmaganiami z życiem i z twórczością (autor był powojennym kompozytorem i pisarzem). Mimo szastania się po szerokim świecie (kto w PRL-u jeździł po świecie?!), mimo rozlicznych znajomości, stosunków, mimo bycia za pan brat z "elitą intelektualną" krajową, emigracyjną i światową, a więc mimo tych wszystkich "mimo", to jednak arystokratyczne pochodzenie, dziedzictwo, upodobania, gusta i dewiacje sprawiły, że życie powojenne uwierało, bolało, gniotło narastającym bezsensem. Przygnębiające nienasycenie i przygnebiająca gonitwa za jego niemożliwym napełnieniem, które z natury swojej musi przynieść - bo tak zostało przecież zapowiedziane - tylko "płacz i zgrzytanie zębów". I kłamstwem jest, że będzie inaczej. Nienasycenie, czy nasycenie - dwie strony tego samego bezsensu. Życie przeciw naturze zawsze staje się piekłem, nawet jeśli młodość oszukuje radością i zabawą. Młodość mija. Starość staje się wówczas goryczą i udręczeniem. Jedna jest droga wyzwolenia, ale tą drogą autor nie poszedł. Bo to droga nie dla wielkich tego świata, nie dla przekonanych o własnej wyjątkowości, elitarności, wyższości nad maluczkimi (i ich szarym, zwykłym życiem).
ks. Józef Gaweł SCJ. 365 biblijnych recept na dobre życie. Z nadzieją na każdy dzień

Książka z 2007 roku. Wtedy wszystko wydawało się iść "szeroką drogą" ku świetlanej przyszłości. "Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej", coraz bardziej po "europejsku". Polscy, posoborowi księża przygotowywali się do kanonizacji Jana Pawła II i sycili się "małą stabilizacją". Co prawda ze świata, czyli tam, gdzie dobrobyt był jeszcze większy niż w "dynamicznie rozwijającej się Polsce", napływały niepokojące wieści o spadku powołań, o ubywaniu wiernych, o rosnącym zamieszaniu doktrynalnym, o wstrząsających aferach obyczajowych, o burzeniu kościołów, ale "nasza wieś zaciszna, nasza wieś spokojna". Dominujący Kościół posoborowy zdawał się być opoką. Wydawnictwa religijne puchły od ekumenicznej nowomowy, a w tym nauczaniu Kościół przestał jakoby być cierpiący, walczący i tryumfujący, a zaczął być "pielgrzymujący" i "ekumeniczny". Dobre życie na Ziemi miało znaleźć swoje przedłużenie w Niebie, gdzie mamy się spotkać wszyscy, bo Bóg jest miłością i jest miłosierny, więc wszystko wybacza (jakoś przemilczano fakt, że odmówienie istnienia Piekłu anihiluje jednocześnie Niebo, ale kto by tam zwracał uwagę na takie drobiazgi). Dla posoborowej części Kościoła w miłosierdziu pojmowanym jako nieograniczona pobłażliwość dla wszelkiej ludzkiej słabości (pojęcie grzechu też usunięto w trosce o postępowość doktryny) rozpuściła się całkowicie Boża sprawiedliwość. Nauczanie o Bogu karzącym zaczęto uznawać za nietakt i za dowód ciemnoty. Szczęście człowieka miało się realizować tu i teraz, na tej Ziemi, która przestała być "padołem łez i rozpaczy". "Dobre życie" oznaczało wygodne i spokojne życie doczesne. Posoborowa część Kościoła poczęła tworzyć religię "dobrego samopoczucia" - "dobrych relacji z Bogiem". No, skoro "piekła nie ma, to hulaj dusza". Zbudujemy raj na ziemi - ekologiczny raj na ziemi. I wszystkie elementy tradycji, które mogłyby psuć taki obraz, zaczęto - w trosce o nowoczesność i "dostosowanie do wymogów dnia dzisiejszego" - powoli usuwać. Z tradycyjnego nauczania Kościoła zaczęto wybierać tylko to, co byłoby do przyjęcia dla innych religii i światopoglądów. Głównym przykazaniem "ekumenizmu" stało się bowiem: "nie będziesz drażnił innych religii i światopoglądów". Zaczęto głosić ogólnoludzką wiarę w jakiegoś jednego boga, wspólnego dla wszystkich wyznań i religii, a pytanie o to jak można pogodzić wiarę w Boga W Trójcy Jedynego, w Ojca i Syna i Ducha Świętego np. z religią żydowską zaczęto traktować jako... źle postawione, ba! niestosowne pytanie! Zmieniono znaczenie "tolerancji" ze "znoszenia kogoś/czegoś" na "akceptację bez względu na charakter osoby/rzeczy/zjawiska". Tworzono religię "świętego spokoju" i dobrostanu doczesnego. Aż nagle przyszedł czas próby, "by się ujawniły zamysły serc wielu". Oto... ogłoszono "pandemię" i fałsz wielu sytych funkcjonariuszy "wiary" wyszedł na jaw spod zasłony (maseczki). Jakże wielu "światłych księży" - w owym czasie próby - zapomniało o "nie lękajcie się"! Zaczęto straszyć wiernych "jedyną chorobą" - "śmiertelną (bezobjawową) chorobą", tak, jakby do tej pory nie było znacznie groźniejszych i bardziej śmiertelnych chorób (chodzi o procent przypadków śmiertelnych wobec liczby zachorowań). Bolesny czas próby ujawnił też niszczący charakter soborowej zamiany Ofiary w "ucztę" i odwrócenia się plecami do Boga: skoro nie ma Ofiary, a jest ucztowanie, to każde zagrożenie fizyczne jest jedynie zakłóceniem uczty. Coś przerywa uciechę. Co więcej: zagrożenie, które przerywa "ucztowanie", kiedy jest postrzegane jako zagrożenie śmiertelne, staje się bezsensowne. Skoro posoborowa część Kościoła zrezygnowała z przewodzenia wiernym w drodze do życia wiecznego i przestała traktować Kościół jako znak nadziei na zbawienie duszy, to nic dziwnego, że ową utraconą nadzieję zaczęta pokładać w ziemskich środkach (maseczka, płyn odkażający, ba, nawet szczepionka, która jest produkowana z... nienarodzonych!...). Posoborowi kapłani, bez względu na miejsce w hierarchii, przemienili się w reprezentantów urzędu sanitarno-epidemiologicznego. Strach o "przerwaną ucztę" opanował do tego stopnia posoborową część Kościoła, że nawet przestraszono się święconej wody. Do tej pory to diabeł bał się święconej wody, ale "kowidianie" zaczęli straszyć nią wiernych. Zamaskowany kapłan tego nowego wyznania, dezynfekujący ręce przy ołtarzu-stole, udzielający komunii w gumowych rękawiczkach - na rękę... Czy może być bardziej dobitny dowód niewiary w głoszoną religię? Cóż, że ustami śpiewają: "Kto się w opiekę odda Panu swemu - A całym sercem szczerze ufa Jemu - Śmiele rzec może: Mam obrońcę Boga - Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga. - Ciebie On z łowczych obieży wyzuje - I w zaraźliwym powietrzu ratuje; - W cieniu swych skrzydeł zachowa cię wiecznie - Pod Jego pióry uleżysz bezpiecznie" (Psalm 90 w tłumaczeniu J. Kochanowskiego), jeżeli serca mają struchlałe ze strachu. To do nich, do tej części Kościoła, która zaczęła budować "nową tradycję" dostosowaną do "współczesnego świata" odnoszą się wszystkie groźne słowa Jezusa Chrystusa o "grobach pobielanych", o kapłanach, którzy zapomnieli, że mają służyć Bogu, a nie ludzkim słabościom. Dzięki Bogu bramy piekielne nie przemogą Kościoła i są kapłani, i są też wierni, którzy nie przelękli się "jedynej obowiązującej choroby" i oddają chwałę Bogu w sposób właściwy i godny. "Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swoje życie z mojego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie? Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w swojej chwale oraz w chwale Ojca i świętych aniołów." (św. Łukasz 9,23-26). Bo celem człowieka bożego jest wielbienie Boga i troska o zbawienie duszy, a nie zabieganie o ziemskie uciechy. Tym katolicy różnią się od pogan, że nie przedkładają szczęścia doczesnego nad wieczne (które wszak dla pogan nawet nie istnieje: przecież "nasza wiara jest głupstwem dla Greków"). Czy 365 recept na dobre życie jest też zbiorem recept za zbawienie duszy? Jednym słowem czy recepty na "dobre życie" są receptami na dobre życie wieczne? Jeśli nie, to jaki mają sens, skoro nie dotyczą Królestwa Prawdziwego? "Bo królestwo moje nie jest z tego świata". I w tym związaniu z doczesnością posoborowa część Kościoła zdaje się również sprzeciwiać Swojemu Nauczycielowi. A dla "doczesnego człowieka" jeśli Kościół ma być jeszcze jedną częścią tego świata, to po co komu jeszcze jeden doczesny problem? Kościół ma sens tylko wtedy, kiedy jest "znakiem niezgody". A ci wszyscy, którzy chcą z Kościoła zrobić goniącego za nowinkami oportunistycznego i konformistycznego adoratora doraźnej doczesności i wykonawcę urzędniczych zarządzeń może wspomną na uczynione przez Stefana Kisielewskiego podsumowanie istoty zniewolenia: "problem nie w tym, że jest się w du..ie, ale w ty, że się w niej urządza."
Cezary Sękalski. Różaniec medytacje biblijne. Synteza Ćwiczeń duchowych

Próba zmodernizowania modlitwy różańcowej oraz skojarzenia jej z Ćwiczeniami duchowymi św. Ignacego Loyoli. Bardzo delikatna sprawa owa, odczuwana przez pewne środowiska, potrzeba modernizowania wielowiekowej tradycji i praktyki, potrzeba jakiejś rewolucji. Przecież nauka Pana Naszego Jezusa Chrystusa jest rewolucją z istoty swojej. Skąd zatem potrzeba i gdzie sens rewolucji w rewolucji? "Rodzi się nowa tradycja"? "Przeszłości ślad dłoń nasza zmiata"? "Żeby było nowocześnie"? Nowoczesność jako kryterium ważności religii? Nowoczesna religia zamiast "przesądów naszych dziadków"? Rewolucja, czyli "współczesność stawia przed nami nowe wyznania"? Nie jedna wiara prawdziwa tylko "jedność w wielości"? Religia "nowoczesnego człowieka" ma być mieszaniną różnych praktyk i wierzeń? Byle - dla zasady - nie kontynuować tradycji Kościoła? Czy ideałem będzie zmiksowanie różnych religii w jedną? Ale jak pogodzić wiarę w Boga W Trójcy Jedynego z wiarą w boga innej religii? "Nowoczesność w domu i zagrodzie" rozciągnięta na religię? To ma wzmocnić religię? To dlaczego nie wzmacnia? Dlaczego im więcej "otwierającej Kościół nowoczesności" i synkretyzmu tym coraz mniej wiernych? A może właśnie dlatego. Może dlatego, że "unowocześnieni" kapłani modernistyczni wstydzą się swojego kapłaństwa? Może dlatego, że ofiarę zastąpiono "samorozwojem"? Może należy się zatem nawrócić? "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię". Lekarzu, lecz się sam. Może czas nawrócić do tradycji, zamiast szukać poprawiania tradycyjnych praktyk i czas najwyższy zawrócić z drogi, która, choć coraz bardziej nowoczesna, modernistyczna, jednocześnie coraz bardziej prowadzi na manowce? Czy zadaniem religii prawdziwej jest naśladowanie pogańskich wierzeń, których głównym celem było polepszanie wygód i uciech doczesnych, a jedyną troską było "zdrówko" i "by żyło się lepiej"? Czy taki ma być "nowoczesny" sens Dobrej Nowiny? Wygoda tu i teraz, i dobre samopoczucie, przyjemna doczesność? Dodatek do wygodnego, "zdrowego" i "ekologicznego" życia? Jeśli tak, to gdzie tu "zaparcie się siebie i przyjęcie krzyża"? Jednym słowem: gdzie tu Dobra Nowina? (Uwaga! Informacja dla socjologów: w cudzysłowach są cytaty z Biblii, z pism Kościoła oraz z filmów Barei. O cytacie z 'Międzynarodówki' nie musimy wspominać, bo ten na pewno socjolodzy znają na pamięć i rozpoznali go od razu).
Czy wiara ma sens? Na pytania młodych odpowiada Bp Grzegorz Ryś

Książka wydana w roku 2014, w szczycie "posoborowej" propagandy sukcesu. Ekumenizm ideologiczny, czyli zamiast wzywania do posłuszeństwa woli Bożej i zamiast walki o zbawienie dusz rojenia, że "wszyscy ludzie będą braćmi", a zamiast walki z grzechem działalność "społecznie użyteczna". Zadowolony z siebie i z życia celebryta religijny przekonuje, że wiara ma sens, bo dzięki niej żyje się nam lepiej. Ludzie są życzliwi, troszczą się o naturę, lepiej się czują i mogą się realizować, a przed nami tylko świetlana przyszłość, bo jest "pokolenie JP II". "Wiara" jako dodatek do wygodnego życia. W ekumenicznej nowomowie unika się się spraw nieprzyjemnych, więc kulturalny hierarcha nie wspomina o zaparciu się siebie, o wzięciu krzyża i naśladowaniu Jezusa Chrystusa - o jedynej drodze zbawienia, jedynym celu życia na tym świecie. Fundamentalizm posoborowy zakazuje zatem nie tylko "nawracania" ale i wzywania, by z grzechem "walczyć aż do krwi", bo, co prawda, Chrystus nakazał, by grzeszące oko wyłupać, ale przecież każdy wie, że nie należy rozumieć tego dosłownie, a poza tym wszyscy jesteśmy tylko ludźmi (jakiegoś "jednego boga"). I oczywiście nie należy wspominać o śmierci, która przyjdzie jak złodziej i o tym, że oprócz Nieba czeka też Piekło. Że prócz miłosierdzia jest też Boża sprawiedliwość, a Bóg - jako sędzia sprawiedliwy - za dobro nagrodzi, ale za zło ukarze. Nie, ludzie kulturalni w XXI wieku nie straszą przecież takimi "średniowiecznymi zabobonami". I pysznił się posoborowy fundamentalizm, kwitła religijna cepelia, aż nagle bach, babę w piach. Nagle przerwało się pasmo sukcesów nowoewangelizacyjnych, a "kulturalny dyskurs" zabrzmiał jak cymbał brzmiący. Rząd ogłosił epidemię, sparaliżował państwo, a posoborowi księża gorliwie przyjęli na siebie rolę wolontariuszy państwowego systemu sanitarnego i ze strachu nie tylko przegonili ludzi z kościołów (!), ale zakazali im używania święconej wody i ogłosili, że Ciało Pańskie może zarażać. Zapomnieli o "nie lękajcie się", zapomnieli, że mają być sprzeciwem wobec świata i zajęli się kowidowymi strachami, tak, jakby do tej pory nie było groźniejszych chorób. Każdego miesiąca przybywały dziesiątki tysięcy (!) ludzi zmarłych na inne choroby, a których się nie leczyło, bo rząd uznał, że jest tylko jedna choroba - kowid, a zastraszeni księża nawet o innych chorobach i chorych nie wspominali modląc się do szczepionki "przeciwko groźnemu wirusowi". Oto wiara posoborowych celebrytów w działaniu. W godzinie próby okazali jej prawdziwy sens: STRACH. Strach o życie doczesne. A zatem czy wiara, która jest strachem ma sens? Albo Dobra Nowina, albo strach o utratę majątku, zdrowia, życia. Nie ma "trzeciej drogi". Jest albo droga z Chrystusem, albo przeciw Bogu. "Potem mówił do wszystkich: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z Mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie? Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w swojej chwale oraz w chwale Ojca i świętych aniołów." (Łk 9, 23-27). Ciekawe, czy Bp Grzegorz Ryś umie pogodzić te słowa ze szczepionką robioną z zabitych dzieci i jak będzie w tej sytuacji przekonywał "pokolenie JP II", które wyszło na ulice krzycząc wulgarne obelgi w obronie "prawa do aborcji", że nie należy mordować nienarodzonych. Pewnie napisze nową książkę. Może teraz dostrzeże nadzieję w pacziamamie? "Nowa ewangelizacja" nie powiedziała przecież jeszcze ostatniego słowa... Tak oto Kościół który był i jest wojujący, cierpiący i tryumfujący, a który miał stać się - według ideologii ekumenizmu - jedynie pielgrzymujący, gdy przyszła godzina próby, czyli czas, który z woli Bożej ma "ujawniać zamysły serc wielu", stanął w prawdzie. I okazało się, że posoborowa część Kościoła, tak elokwentna i celebrycka, w praktyce nawet nie jest "pielgrzymująca". Jest "bojąca" i "czmychająca ze świątyń". "Po owocach poznacie ich". (Mt. 7, 15-20). "Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości." (Mt. 23, 27-28)
Ojciec Święty Benedykt XVI. Encyklika Spe Salvi

Rzecz tę roku Pańskiego 2007 drukiem ogłosił Joseph Aloisius Ratzinger, jeszcze na pełnym etacie jako Benedykt XVI, czyli sześć lat przed przejściem na emeryturę papieską. Encyklika jest "O nadziei chrześcijańskiej", którą to nadzieję wiązał wówczas Kościół z wiarą w życie wieczne, z modlitwą, z cierpieniem, z Sądem Ostatecznym i z Maryją - "gwiazdą nadziei". Kościół nauczał o rzeczywistości nadprzyrodzonej. Bóg dopuszcza doświadczenia na ludzi, by stanęli w prawdzie i by wyszły na jaw zamysły ich serc. Ogłoszenie pandemii w 2020 roku było takim doświadczeniem. Oto Kościół stanął w prawdzie i okazało się, jak wielu nadzieję pokłada nie w nauczaniu Jezusa Chrystusa, ale w rzeczywistości "bardzo przyrodzonej": w "maseczkach", w zakazie wody święconej, w "szczepionkach" (z ludzi nienarodzonych), w "dystansie", w "higienicznej Komunii Świętej", czyli na rękę albo nawet przez telewizor/komputer. Struchlałe serca stworzyły nową sektę - kowidian: "posoborowa reforma" okazała swoją prawdziwą moc. Oto zamiast "nie lękajcie się" ujawniła się wiara ulepiona ze strachu o utratę doczesności, chrześcijaństwo bez cierpienia, bez Krzyża. Jak boleśnie brzmią wobec tego strachu - okazanego w godzinę próby przez część Kościoła - zamieszczone na końcu Encykliki dwa ewangeliczne wezwania: "Odwagi! Jam zwyciężył świat!" (J 16,33) i "Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka" (J 14,27). Na szczęście nie wszyscy ludzie Kościoła przemienili się w funkcjonariuszy państwowej służby sanitarnej, tylko stanęli przed Bogiem z odkrytymi twarzami, pokropieni wodą święconą, z Komunią Świętą udzielaną i przyjmowaną w jedyny godny sposób. Tak, czas próby jest zawsze czasem oczyszczenia. Oby - wszak trzeba mieć... nadzieję.
bp Grzegorz Ryś, Skandal miłosierdzia

Sprawa jest ważna, więc wydawca na okładce pisze, że trzeba ją "wykrzyczeć". "Wykrzyczeć sprawę", a najlepiej "całemu światu". Gazetowe, powtarzane bezmyślnie i przy lada okazji, sformułowanie, które ma dowodzić, że ktoś ma rację w jakiejś sprawie. Sprawę "trzeba wykrzyczeć" i dowód zamknięty. Jakże to dalekie od nakazu, by być "cichym i pokornego serca". Ale książkę (jeszcze jedną?! co za witalność literacka!) napisał bp Grzegorz Ryś, który ma swoją wizję nauczania chrześcijańskiego. Skoro - jak twierdzi - "wszyscy ludzie wierzą w jednego boga" również nauka o miłosierdziu musi być dopasowana do takiej wiary. A zatem miłosierdzie - wg tej religii równości wszystkich religii - jest bezwarunkowe, przebaczenie i nawrócenie nie stawia warunków. Szczery żal za grzechy jest zbędny, wystarczy uznać swoją niedoskonałość. Miłosierdzie jest darmowe. Wygląda na to, że z dwóch łotrów obaj, i ten żałujący za grzechy i ten bluźniący pychą, "jeszcze dziś będą w niebie"?! A zatem hulaj dusza, piekła nie ma. I śmiało, bo "ile razy rezygnujemy z własnej wolności, tyle razy oddalamy się od Boga" (jak przekonuje bp Ryś na str.72). Ciekawa interpretacja wezwania do zaparcia się siebie. I co zrobić w tej sytuacji z "bądź wola Twoja, jako w Niebie tak i na Ziemi"? I jak rozumieć wyznanie św. Pawła z "Listu do Galatów": "Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego" (Ga 2,20). Czyżby też oddalił się od Boga? Uczony w Piśmie bp Ryś, celebryta ekumenizmu, pisze nowy katechizm? Pamiętajmy zatem, że "nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie" (Mt 7,21). "Rzekł znowu do swoich uczniów: «Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Uważajcie na siebie!" (Łk 17,1). Książka, rzecz jasna, bez Imprimatur.
Grzegorz Ryś, Bogaci Jego ubóstwem

Niezmordowany w pisarstwie i w występach publicznych Grzegorz Ryś (bez dodatku "bp", a książka bez "imprimatur", więc można założyć, że publikacja zawiera "cywilne" dywagacje autora) w swoim klasycznym stylu ekumenicznej nowomowy rozważa kwestię ubóstwa. Filozofowie wiedzą, że najlepiej takie problemy, podobnie jak i temat ascezy, rozważa się w miłym towarzystwie, w czasie sympatycznej biesiady. Na stronie 41 znajdujemy jednak przypomnienie dawnej, tradycyjnej nauki Kościoła: "To jest nauka o tak zwanym superflua: jeśli mamy coś ponad godziwy stan posiadania, to nie jest nasze. Gdy się tym dzielimy, dzielimy się więc ze sprawiedliwości, a nie z jałmużny, a nie z miłosierdzia. O jałmużnie czy miłosierdziu możemy mówić tylko wtedy, gdy się dzielimy tym, czego nie mamy, gdy dajemy, choć sami cierpimy biedę". No właśnie: w roku 2014 jeszcze coś z tradycji warte było przypomnienia...
bp Grzegorz Ryś, Pierwsze jest pierwsze

bp Grzegorz Ryś w kolejnej odsłonie ewangelicznej nowomowy. Już sam tytuł poraża głębią: jest absolutnie prawdziwy - jak każda tautologia. Tylko nic z niej - jak to z tautologii - nie wynika. Coś jakby elitarna, XXI-wieczna, wersja "koń, jaki jest, każdy widzi". Grzegorz Ryś powtarza ciągle, że Bóg nas kocha. Ale, nie wspomina - pewnie przez delikatność - że ta miłość jest wymagająca, że Bóg oczekuje od nas nawrócenia, odwrócenia się od grzechu, zaparcia się siebie i wzięcia krzyża. I, że jeśli grzechu nie porzucimy, to jednocześnie odrzucimy Jego Miłość. Że oprócz Bożej Miłości istnieje również Boża Sprawiedliwość, a czym ona jest, o tym poucza tradycja Kościoła. Niestety, tradycyjna nauka Kościoła zdaje się kłócić z religią dobrego samopoczucia, którą lansuje hierarcha. Czy bp Ryś czytał "Dzienniczek" św. Faustyny? Że Bóg mnie kocha - to oczywiste, ale czy ja kocham Boga? Kocham, to znaczy czy przestrzegam jego przykazań? Nie to, czy odczuwam rozkoszne, "mistyczne uniesienia", ale czy w codziennym życiu przestrzegam jego przykazań? Zbawienie nie jest automatyczne i bezwarunkowe. To zależy tylko od nas, od naszej woli i rozumu, czy czeka nas życie wieczne, czy wieczne potępienie. Z dwóch łotrów tylko jeden trafi z Jezusem Chrystusem do raju. Ale w towarzystwie kulturalnych ludzi o takich rzeczach - jak piekło - się nie wspomina. Jak w domu powieszonego nie mówi się o sznurze, tak w domu idących na zatracenie nie wspomina się o grzechu. Chrześcijaństwo bez krzyża. Taka ma być religia kościoła ekumeniczno-ekologicznego. Nowa ewangelizacja z nową "ewangelią". Wygodna, sympatyczna i szeroka jest droga, która prowadzi do zatracania i większość tą drogą kroczy, a raczej mknie, "posuwa suvami". W pogańskim świecie bożkowie są czczeni, bo mają służyć do polepszenia życia: do pomnożenia majątku, do życia w zdrowiu i dobrym samopoczuciu. Chrześcijanin natomiast ma naśladować Chrystusa, a więc służyć Bogu i służyć ludziom, bo to jest istota miłości chrześcijańskiej. Chrześcijanin żyje nie po to, aby mu służono, ale po to, aby on - w posłuszeństwie nakazom Bożym - służył swoimi talentami innym. A więc nie tylko głodnych karmił i przyodziewał nagich, ale i po to, by wątpiącym dobrze radził, strapionych pocieszał, nieumiejętnych pouczał, a grzeszących upominał. Nie zwodził oszukanym miłosierdziem, ale okazał im miłość prawdziwą, miłość Chrystusową poprzez troskę o zbawienie ich dusz. Bo nikt, kto nie wyrzeknie się grzechu, zbawienia nie dostąpi. Miłosierdzie Boże każdemu daje szansę, ale tak niewielu z tej szansy skorzysta. Może przez zwodzących na manowce nauczycieli?
Moje wojenne dzieciństwo. Tom 16

"Rzeka dziecięcego bólu płynie ciągle przez świat". Motto serii. Jak opisać życie, którego dzieciństwo zostało przemienione w piekło? II wojna światowa, którą naiwna historiozofia przedstawia jako walkę dobra ze złem, dla dzieci była tym, czym faktycznie była. Piekłem stworzonym przez mocarstwa, które nie widziały innej drogi dla ustanowienia i potwierdzenia swojej dominacji. Ci, którzy wygrali nazwali się "dobrymi", a przegranych nazwali "złymi" i nawet ich "osądzili w międzynarodowym trybunale". W ten sposób dyktatura, która tę wojnę rozpoczęła i wygrała - stalinowski związek sowiecki - stał się "dobry". Dobry zwycięzca! Jedno z najobrzydliwszych kłamstw historyków. Stalin wojnę rozpętał jako sojusznik Hitlera i - zmieniając sojusze - tę wojnę wygrał. Zwyciężył i osiągnął cele, jakie postawił sobie atakując w 1939-1940 roku Polskę, Łotwę, Litwę, Rumunię, a po 1945 roku zajmując pół Europy. Jak był "dobry" Związek Sowiecki i jaką prowadził "sprawiedliwą" i "wyzwoleńczą" wojnę o tym świadczą wspomnienia tych nielicznych dzieci, które przetrwały holocaust zgotowany przez sowietów Polakom. Książka pełna bólu i cierpienia. Ale cóż ono obchodzi polityków dla których wojna była i jest tylko jeszcze jednym narzędziem globalnej układanki. Niezniszczalne bunkry chronią przed wszystkim, a najłatwiej przed ludzkim płaczem...
Kazimierz Sosnkowski, Wybór pism

Obok Piłsudskiego i Dmowskiego bodaj najważniejsza postać w dziele odzyskania niepodległości w 1918 roku oraz II Rzeczypospolitej. Niezwykły człowiek o wyjątkowej wiedzy i doświadczeniu, czego częściowe świadectwo zawiera niniejszy tom. Są w nim wybrane pisma, przemówienia i listy polityczne i osobiste oraz ... przekłady poezji Baudelaire'a, Goethego, Lermontowa, Szekspira. A cóż innego, jak nie tłumaczyć poezję, może robić generał Wojska Polskiego by odetchnąć od obowiązków wojskowych i państwowych?
Klaudiusz Klobuch, Geneza lotniczego września

Podtytuł: "Polska doktryna lotnicza i konstrukcje samolotów bojowych na tle wrogów i sojuszników, 1926-1939 r.". Ten lakoniczny tytuł kryje w sobie niezwykłą próbę sumiennego opisu i gruntownej analizy polskiego lotnictwa bojowego w latach poprzedzających wojnę światową. Zamierzenie niezwykłe i ciężka praca. Niepodległa Polska - wielkie nadzieje, wielkie uczucia, wielkie pragnienia, ale i zwykli ludzie, czyli prozaiczne problemy (pieniądze, ludzkie słabości). A do tego, z dwóch stron, dwaj wrogowie odwieczni, nieprzejednani i bezwzględni: Niemcy i Rosja. Czy naród ujęty w takie kleszcze ma jakiekolwiek szanse na samostanowienie? Czy ma szanse na wolność - gdy dwa państwa sąsiednie były (i, niestety, są) największymi wrogami wolności? Gdy dwa państwa sąsiednie nie cofną się przed żadną, nawet najbardziej niepojętą zbrodnią, w imię grabieży i władzy? Książka dla wszystkich miłośników historii, nie tylko historii lotnictwa. Okładkę zdobi akwarela Jarosława Wróbla - artysty, który potrafi uczynić realnym nie tylko obrazy przywołane z pamięci, ale nawet marzenie i tęsknotę. Książka wciąga nie tylko ważkością rozważań, ale i mnogością wyjątkowych ilustracji.
Kronika życia Kapusty Stefana sierżanta Policji Państwowej. Od roku 1895 do 1939

Legendarne wspomnienia. Wśród wielu uciech intelektualnych, których dostarczyć może lektura, należy wymienić i tę: książka może być żywym uzupełnieniem do znanych fikcji literackich, np. do Szwejka. A do jakich jeszcze? Tę szaradę literacką pozostawiamy do rozwiązania szczęśliwemu nabywcy Kroniki.
W I wojnie starły się na polskiej ziemi wojska w mundurach niemieckich, rosyjskich, austrowęgierskich... W istocie Polacy strzelali do Polaków. Nie ma bardziej tragicznego narodu w historii. Wojna zaborców: trzech obcych państw i jednego narodu, zmuszonego do wzajemnego wyniszczenia. Narodu, którego miało nie być. Dlaczego jednak jest - częściowa odpowiedź w "Kronice": wiara, rodzina, tradycja. Nic dziwnego, że uderzenie w Polskę jest bezskuteczne, jeśli jest uderzeniem tylko w państwo. By zawładnąć Polską trzeba uderzyć w wiarę, w rodzinę i w tradycję. Cóż innego robili okupanci: niemieccy, sowieccy? Cóż innego robią ich spadkobiercy? "Kraj z księżyca".
Krzysztof Mikołaj Radziwiłł, Pamiętniki

Krzysztof Mikołaj Radziwiłł, Pamiętniki. Podtytuł: "Od feudalizmu do socjalizmu bezpośrednio", co w marksistowskiej nowomowie oznacza, że pominięto "kapitalizm" jako konieczny etap przed "tryumfem socjalizmu". W normalnym języku natomiast oznacza to, jak z Polski zrobiono sowiecką strefę okupacyjną, w czym Jaśnie Oświecony miał niebagatelny udział, jako poseł na "sejm ustawodawczy" z ramienia Stronnictwa Demokratycznego, a także jako szef protokołu dyplomatycznego. Nic dziwnego, że przeszedł do historii jako "czerwony książę". Pamiętniki kończą się na 1945 roku, co każe przypuszczać, że księciu jednak trudno było upublicznić swoje zasługi dla PRL-u. Dlaczego? Książkę kończą "Listy z Majdanka II 1942-IV 1944." Smutne, tragiczne, ludzkie losy: więzień obozu koncentracyjnego budował w swoim kraju sowiecki ustrój, który te obozy wynalazł i uczynił z nich swoje podstawowe narzędzie tyranii. "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni". We wstępie książę przedstawiany jest jako nałogowy wręcz miłośnik książek. Ta informacja może ucieszyć wielu czytelników, bowiem ich biblioteki z pewnością mogą konkurować z przedwojenną biblioteką arystokraty (jest zdjęcie).
Józef Piłsudski. Pisma zbiorowe, tom II

Pisma różnego rodzaju: artykuły, listy, wspomnienia. Autor - przez jednych ubóstwiany i kochany, przez innych nienawidzony i potępiany. Zgoła trudno dociec dlaczego sentymenty żywione za życia Marszałka przetrwały niemieckie, sowieckie i komunistyczne karczowanie polskiej tożsamości. Wciąż żywy w politycznych sporach. Wielki polityk, ale nie dla wszystkich wielki człowiek. Przez to, co pisał, można poznać czym zasłużył sobie na taką - zda się ponadczasową - rozdzierającą mieszaninę uczuć i emocji, przy okazji można odkryć jedno ze źródeł jednego z nurtów politycznych, które doprowadziły do odzyskania niepodległości. Nadciąga szalona burza (pisma z pierwszych lat XX wieku), a to jeden z jej jeźdźców. Wyjątkowa okazja do ujrzenia z bliska rzeczy niezwykłych i nieprzeciętnych.
Lech Królikowski, Warszawa - dzieje fortyfikacji

Skarpa wiślana i usadowiona na jej grzbiecie Warszawa - osada i miasto obronne, twierdza. Książka opisuje miasto w sposób wyjątkowy, bo jako obiekt militarny. Od zarania po współczesność - ślady, pozostałości, rekonstrukcje, plany.
Lista strat osobowych ruchu narodowego 1939 - 1955. Zeszyt 1

Krótkie biogramy patriotów pomordowanych przez hitlerowców i komunistów. Cześć ich pamięci!
Józef Piłsudski. Pisma zbiorowe, tom IV z mapami

Pisma, mowy, rozkazy, wspomnienia, notatki z wielkiej wojny, o której - w czasie wydania książki, czyli w 1937 roku - nikt nie przypuszczał, że niebawem przestanie być "wielką", a stanie "pierwszą światową".
Józef Piłsudski. Pisma zbiorowe, tom VI

Pisma, wywiady, mowy z lat 1922 - 1924, poświęcone głównie burzom, jakie towarzyszyły narodzinom niepodległego państwa, klejonego z pokoleń "zbrukanych w służbie dla obcych" (s. 137), w służbie dla zaborców. Ale prawdziwa burza miała dopiero nadciągnąć. Jak bardzo jej nadejście, czyli przewrót majowy, daje się wyczytać w tych tekstach?
Józef Piłsudski. Pisma zbiorowe, tom VIII

Pisma, które powstały od 1924 roku do przewrotu majowego.
Ks. Tadeusz Isakowicz - Zaleski, Przemilczane ludobójstwo na Kresach

Motto książki: "Kresowian zabito dwukrotnie: raz przez ciosy zadane toporami, drugi raz przez przemilczenie." (Z pamiętnika Jana Zaleskiego z Monasterzysk). Dopiero w w ostatnich latach - prawie 80 lat po zagładzie - zaczyna się przywracać prawdę o ludobójstwie. A tylko prawda może wyzwolić. I jeszcze jedno motto: "Nie o zemstę, ale o pamięć wołają ofiary" (napis na pomniku na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie).
Józef Piłsudski. Pisma zbiorowe, tom IX

Pisma, przemówienia, listy z lat 1926 - 1935. Gasnący Marszałek "Gasnącemu światu" (tytuł artykułu opublikowanego przez J. Piłsudskiego 22 września 1929 roku).
Krzysztof Janowicz, Pierwszy dzień. Działania lotnicze nad Polską 1 września 1939

Minuta po minucie, godzina po godzinie, każdy żołnierz (w załączniku krótkie życiorysy wojenne i, czasem, powojenne), każdy samolot... Dokumenty, relacje, raporty i zdjęcia, często po raz pierwszy upublicznione. 1 września 1939 roku: tak Niemcy zaczęli budowanie tysiącletniej rzeszy - od bandyckiego zbombardowania bezbronnego Wielunia. Germańska kultura w natarciu: mord na bezbronnych, na cywilach (żaden z Niemców odpowiedzialnych za tę zbrodnię wojenną nie poniósł żadnej odpowiedzialności). Polska przegrała militarnie i na dziesięciolecia straciła niepodległość. Jak mogła nie przegrać, zwłaszcza, gdy zaczął pomagać Niemcom ich najlepszy sojusznik - "związek radziecki"? Jak osamotniona i zdradzona Polska miała nie przegrać, skoro Niemcy przegrały militarnie dopiero po pięciu latach walki z całym światem?
Józef Piłsudski. Pisma zbiorowe, tom X

Jak pisze wydawca jest to tom ostatni, który jest "przewodnikiem do Pism Zbiorowych", a więc zawiera skorowidze i uzupełnienia, które sprawią, że "każdy będzie mógł bez większego trudu znaleźć [w "Pismach"] to, czego w nich szuka dla siebie".
Ważne jak katechizm Księdza Twardowskiego myśli o życzeniach Pana Jezusa

Zbiór cytatów z Ewangelii z komentarzami, posoborowymi w formie i "ekumenicznymi" w treści. Komentuje ksiądz, który "nie przyszedł nawracać" (jak sam pisał o sobie w znanym wierszu). Ciekawe zatem, co mówił gdy posypywał głowy wiernych popiołem w Środę Popielcową? Czy - zgodnie ze swoim przekonaniem - zastępował wezwanie do nawrócenia sugestią, by się nie nawracać? Tylko co? Żyć bez nawrócenia, ale z przekonaniem, że dzięki "miłosierdziu" sprawa jest załatwiona? A drugie popielcowe wezwanie by "wierzyć w Ewangelię" też ulegało ekumenicznej modyfikacji? Można tak przypuszczać, skoro tytuł niniejszej książki nauczanie i nakazy Zbawiciela nazywa "życzeniami Pana Jezusa". Cytaty z Ewangelii są życzeniami? No, skoro tak, to oczywiście, że polecenie Pana Naszego Jezusa Chrystusa "idźcie i nauczajcie wszystkie narody" autor pojmuje nie jako nakaz ewangelizacyjny, nie jako polecenie, by nawracać odwróconych od Boga, tylko jako życzenie... dobrej drogi, miłej wędrówki z Bogiem (s.82)! Wszak "nie przyszedł nawracać". Ekumeniczna nowomowa w służbie świętego, ale spokoju. Religia dla tych, którzy wstydzą się wiary? A przecież tu chodzi o rzecz najważniejszą: nie o uczucia i spokój, nie o poetyczne rozmarzenie, tylko o sprawy ostateczne człowieka. Czyli - jak to ujmował tradycyjny katechizm - życie, śmierć, sąd Boży i niebo, albo piekło. Chodzi o wieczność z Bogiem lub bez Boga. Czy dalej nawracanie nie ma sensu? jeśli zatem ksiądz "nie przyszedł nawracać", to po co przyszedł? O czym chce rozmawiać? O "polityce"? Co chce robić? Oglądać telewizję? Co z drugim najważniejszym przykazaniem, po miłości Boga, czyli z miłością bliźniego, czyli z troską o jego dobro, a więc z troską o zbawienie jego duszy? Ksiądz ma ważniejsze sprawy na głowie niż nawracanie i wzywanie do pokuty? Jak widać posoborowy ksiądz ma: poklepywanie po ramieniu i pocieszanie, że nie ważne, co się robi, bo i tak wszyscy jesteśmy zbawieni. "Róbta co chceta, do nieba wszyscy pójdzieta". Hulaj dusza, piekła nie ma. Tak mówił Chrystus? Czyżby nadchodził czas napisania Ewangelii na nowo, "ekumenicznie", przez "uczonych w Piśmie"? Najpierw "nowy katechizm", a że nie zgadza się on z tradycją i dwoma tysiącami lat nauki Kościoła, więc tym gorzej dla tradycji? Pycha poprzedza upadek, a srebrniki palą w kieszeni - tak, Judasz się powiesił, a nie został świętym. A nawet on mógł się nawrócić, tylko nie chciał, nie widział potrzeby. "Nie przyszedłem pana nawracać" - dlaczego?
Ks. Jan Twardowski, Weź swój krzyż. Wybór rozważań

Aramis był księdzem, który tylko czasowo był muszkieterem. Jan Twardowski: poeta, który tylko czasowo był księdzem.
ks. Jan Twardowski, Budzić nadzieję. Abecadło dziewięćdziesięciolatka

Pięknie wydany zbiór fragmentów wierszy, kazań, nagrań, wywiadów, felietonów, drobnych utworów, sklecony przez kapłankę kultu księdza/poety (albo, jak chcą inni jego wyznawcy: poety/księdza) Aleksandrę Iwanowską (kompilacja za wiedzą i zgodą autora). Zbiór przystrojony ilustracyjnie przez Józefa Chełmońskiego (tu już bez wiedzy i zgody malarza). W sumie podręcznik "bezstresowej wiary", uzupełniającej "bezstresowe wychowanie", gdzie przykazania najważniejsze mówią, żeby "nie straszyć" i "nie wymagać": "nie straszyć" piekłem, grzechem, złem, nie uczyć, że zło istnieje, i że istnieje sprawiedliwość, która oznacza zawsze karę za zło, jeśli dobro ma być nagrodzone. Brak wymagań natomiast najlepiej oddaje hasło "róbta co chceta", co ksiądz/poeta wyraził wersem "nie przyszedłem pana nawracać". W "bezstresowym świecie", w którym istnieje tylko "miłosierna" nagroda, a kara za zło jest niemożliwa, bo wszystkich ogarnia "miłość" i "miłosierdzie", zło zaczyna dominować. To ciekawe, że gwałt na sprawiedliwości, że rezygnacja ze sprawiedliwości, zawsze oznacza tryumf zła. I tak, jak "bezstresowe wychowanie" produkuje bezmyślne, egoistyczne potwory, niezdolne do odróżnienia dobra i zła, a wiec do unikania i do przeciwstawiania się złu, tak "bezstresowa wiara" rodzi infantylną bezradność, która w chwili próby każe szukać różnych zabobonnych rozwiązań i wpycha w uczuciowe, pogańskie praktyki mające zło "przebłagać", mające "uspokoić", nasycić Molocha. Jak małe dzieci, które, żeby się schować przed wzrokiem innych, zamykają swoje oczy. Czy rzeczywiście piekło i zło zniknęły, bo katecheci przestali nim "straszyć"? I wreszcie; skoro piekło nie istnieje, to jak wytłumaczyć eksplozję satanistycznych kultów, zwyrodniałych rytuałów, obrzydliwość i bezwstyd kultury masowej? Czy rzeczywiście praktykujący satanistyczne obrzędy nie wierzą w tego, komu oddają cześć? Czy czczenie, praktykowanie i celebrowanie mordu i śmierci to tylko "niegroźna zabawa"? Oto jeden z owoców "bezstresowej wiary": samobójcza pobłażliwość dla zła. Oczy szeroko zamknięte. Mają oczy, a nie widzą... I co z tego, że te oczy są piękne?
Jan Twardowski, Zaufałem drodze. Wiersze zebrane 1932-2004

Poezja wiary sentymentalnej, przeciwnej wierze racjonalnej: uczucie przeciw rozumowi, tkliwe uniesienia zamiast walki o zbawienie, sielankowe fantazje zamiast katechizmu, cukierek zamiast goryczy żółci. Poeta, który był księdzem, ale tak czułym na wrażliwość "tego świata", że "nie chciał nikogo nawracać". Bardzo "ludzki" ksiądz, co wstydził się stać "plecami do ludzi" w czasie mszy, więc z ulgą (jak sam przyznał) stanął plecami do Boga (radując się z zastąpienia Ołtarza Ofiary "stołem uczty"), łysinę ukrywał pod tupecikiem i uczył, byśmy "śpieszyli się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą". Bardzo ludzki ksiądz, tak bardzo ludzki, tak z tego świata, że nie wspomniał, że pierwszym nakazem jest jednak, byśmy śpieszyli się kochać Boga, bo tak szybko odchodzimy... . No cóż, skoro miłość z tego świata ma stać się bóstwem, to czy dziwią konsekwencje takiego kultu doczesności? Świat celebrytów ma swoje prawa, więc ksiądz, który tak bardzo był częścią tego świata, w sposób zupełnie dla tego świata oczywisty, został przez ten świat pożegnany. Otóż zignorowano jego prośbę o skromny pogrzeb przy "ukochanym kościele sióstr wizytek" i z wielką, całkiem światową (ach, któż to nie przemawiał nad trumną!) kabotyńską, polityczną pompą pochowano "księdza-poetę" w Panteonie Zasłużonych Polaków (jako pierwszego z owych "zasłużonych") w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie ("wielkiej wyciskarce do cytryn", jak - boleśnie szyderczo, ale niestety, całkiem celnie - nazywa się ten wyjątkowo zaprojektowany i odlany w zbrojonym betonie "budynek sakralny").
Jan Twardowski, Kilka myśli o aniołach

Kilka myśli o aniołach, trochę prozą, trochę wierszem, a wszystkie w stylu właściwym dla księdza-poety. Wiara sielankowa, emocjonalna, dla tych, których nuży cierpliwe, rozumne i życiowo bolesne poznawanie katechizmu katolickiego, a pociąga terapia sentymentalizmem religijnym.
Jan Twardowski, Kilka myśli na Boże Narodzenie

Kilka myśli w stylu właściwym dla księdza-poety. Wiara sielankowa, emocjonalna, głównie dla tych, których nuży cierpliwe, rozumne i życiowo bolesne poznawanie prawd katechizmu katolickiego, a pociąga terapia sentymentalizmem religijnym.
Jan Twardowski, Kilka myśli o wierze, nadziei i miłości

Książka odbiega formą od innych tomików z tej serii: zamiast krótkich myśli, czy wierszy, zawiera rozbudowane rozważania, zajmujące nawet kilka stron. Jest mniej sentymentalno-sielankowa, choć treść, czyli nauczanie księdza jest takie, jak w innych książkach, tzn. bardzo swobodnie, "posoborowo" traktuje katolicyzm, czyniąc z niego coś na kształt duchowej i intelektualnej terapii pocieszenia i usprawiedliwienia. Bóg sprawiedliwy, który wygnał z raju, spalił Sodomę i Gomorę i uczy o "zewnętrznych ciemnościach, gdzie będzie tylko płacz i zgrzytanie zębów" zdaje się być Bogiem historii, czasu minionego. Boża sprawiedliwość zdaje się przemieniać we wszechogarniającą pobłażliwość. Cóż, nic dziwnego, wszak tak rozumie miłosierdzie posoborowa sekta ekumeniczna. Zamiast mowy "tak-tak, nie-nie" jest mowa "raczej tak, choć w zasadzie nie, ale znowu biorąc pod uwagę to może, a w ogóle to bynajmniej, zresztą przecież jesteśmy tylko ludźmi...". Bełkot ekumenicznej nowomowy. Zamiast wyzwalającej prawdy jest niby pocieszająca i usprawiedliwiająca, a w istocie mętna i pretensjonalna, terapia religijna. Bozia - ciepełko "otwartej inteligencji".
Spieszmy się kochać. Perły o miłości ks. Jana Twardowskiego, płyta CD

Poetycki sentymentalizm quasi-religijny w emocjonalnej, aktorskiej interpretacji.



118,40 zł