Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Czterech jeźdźców Apokalipsy (i jeden naród). Przeraźliwi zwiastuni Sądu Ostatecznego to Wojna, Zaraza, Głód i Śmierć, choć w tym wypadku Wojna gra główną rolę (a naród - to chyba naturalne w tym towarzystwie - oczywiście Niemcy).
Hiszpańska proza egzystencjalna w formie, anty-hiszpańska w treści. Kiedyś utwory socjalistyczne w formie miały być też narodowe w treści. Socjalizm europejski odkrywa, że prawdziwy internacjonalizm musi być antynarodowy. Ach, te okropne "narodowe fobie, kompleksy i mity", które odbierają wolność i hamują marsz postępu ku jednej Europie, z jednym europejskim narodem, oczywiście już bez "fobii, kompleksów i mitów". Ein volk...
Jak wyjaśnia autor "myśli rozbrykane" to "bezładny zgiełk", czyli, jednym słowem, "greguerias". I dodaje: "gregueria = humor + metafora". Próbka: "Nie ma co udawać, że nie rozumiemy. Kolce róż zrobione są po to, aby się ukłuł człowiek".
Leszek Biały (proszę o spokój! Nie, no oczywiście, że nie ten z Gąsawy, co za durny żart! Już? Możemy dalej?) Więc... Leszek Biały wybrał, przetłumaczył i opracował trzy dramaty: Zwodziciel z Sewilli i kamienny gość, Nieśmiały na dworze, Potępiony za niewiarę.
Lope de Vega, czyli - jak zauważył jeden z Gości Antykwariatu - "maszynka do pisania". Jak to możliwe, by jeden człowiek napisał aż tyle? Dziesiątki (setki!?) tomów sztuk, poezji, prozy... Oto zbiór czterech opowiadań, będących wyrazem fascynacji pisarza kobietami, a szczególnie jedną - adresatką tomu.
Pisarz płodny nad wyraz (w każdym sensie) i czasy, kiedy teatr był zjawiskiem codziennym, tzn. kiedy sztuki powstawały i były wystawiane z dnia na dzień. Aż trudno to pojąć w dobie obecnej, kiedy wystawienie czegokolwiek "na deskach scenicznych" celebruje się miesiącami. Przyjaciel Antykwariatu zauważył, że w XVII wieku nie było telewizji, więc aktorzy nie tracili czasu na wygłupy w reklamach i serialach i na popisy jako "autorytety moralne". Po prostu od aktorów w XVII wieku oczekiwano jedynie, by dostarczali rozrywki (w każdym sensie) i za to im płacono. Przy okazji jeszcze jeden dowód na to, że emocje związane ze sporami estetycznymi i światopoglądowymi są wieczne.
Węgrzy walczą o wolność w 1848 roku z Austriakami, którzy są w książce przedstawieni w taki sposób, że obdarzenie świata Hitlerem przez ten naród w XX wieku wydaje się oczywistym następstwem ich wcześniejszych działań, polityki, charakteru.
Podtytuł "Przygody francuskiego jeńca w Anglii". Arystokracja francuska, więzienie w Anglii, miłość, śmierć, pieniądze, pogonie, ucieczki, namiętności, zazdrość, podstęp, zdrada... Historyczna powieść akcji, którą - z powodu śmierci Stevensona - dokończył inny autor. Tyle się dzieje... nic dziwnego, że kręcono filmy na podstawie tej powieści.
Powieść dla młodzieży spragnionej przygód, ale i dla dorosłych, których pociąga "duchowość wschodu" (w wersji eksportowej). Podobno najlepsza książka pisarza. Egzotyczna przygoda i filozofia w jednym.
Dla miłośników frenezji romantycznej. Literatura szukająca popularności (i zarobku) w fantazjach, w których główną rolę grają dewiacje, okrucieństwo, szaleństwa. Młodzieńcza wprawka literacka: szkieletem (dobre słowo w tym kontekście) opowieści jest akcja, ciałem (jeszcze lepsze!) mroczność, a w żyłach (czy można było uciec się do innego porównania?) płynie woda - norweska wilgoć.
Jak sobie Mark Twain wyobraża średniowiecze (a dokładnie "średniowieczny" dwór króla Artura)? A jak sobie Mark Twain wyobraża amerykański XIX wiek? Potoczne wyobrażenia, mity, uprzedzenia i schematy dotyczące historii (bo skąd autor miał mieć wiedzę?) jako tworzywo do uciesznej (z założenia) powieści. Bo to przecież kupa śmiechu, kiedy zestawi się ciemnych nie-amerykanów z bystrymi (z przyrodzenia) Amerykanami. A jeśli jeszcze dodatkowo ciemnota nie-amerykanów jest ciemnotą najciemniejszą, bo "średniowieczną", a bystrość Amerykanów jest bystrością najbystrzejszą, bo XIX wieczną, to już doprawdy nie pozostaje nic innego, tylko boki zrywać. Jak mówił Muller z "Ziemi obiecanej": "zapłaciłem, to się bawię".
Henryk Sienkiewicz, Quo vadis, tom 36 Kolekcji Hachette. Arcydzieło o jedynej sile, która może pokonać władcę (władców) tego świata. Pokora i cichość serca ponad potęgę szaleńców na tronach. Tym razem ponad potęgę Nerona. Zresztą, co tu pisać - jedna z tych niewielu książek, o których nie trzeba nic pisać. Trzeba je natomiast przeczytać i czytać.
Sprawa Clemenceau, czyli proces sądowy jako zwieńczenie miłości tragicznej do kobiety fatalnej (z Polski rodem). Żadnego związku z rzeczywiście żyjącym politykiem francuskim z początku XX wieku.
Rewolucja francuska, czyli jak uratować królową, albo tarapaty i przygody z tryumfującą gilotyną w tle. Znajomemu Antykwariatu bardzo podobał się fragment, w którym rewolucjoniści ogłaszają, że Boga, którego rzecz jasna nie ma, zastąpi Bogini Rozumu, która jest. I co za zaskoczenie! Zostaje nią nie jakaś abstrakcyjna postać, ale całkiem namacalna i realna aktorka - kochanka jednego z rewolucjonistów, żywotnie zainteresowanych promocją nałożnicy. Zgoła nie rozum decydował o ubóstwieniu Bogini Rozumu. Zabawny paradoks! Gdyby nie fakt, że za całą zakłamaną zabawę w "wyzwolenie człowieka z okowów" płaciły niezliczone tysiące niewinnych, zwykłych ludzi, najbardziej prawdziwym cierpieniem. Gilotyna - jak przystało na państwo wyznawców "Rozumu" - staje się głównym i podstawowym narzędziem krzewienia ich nowej religii. Morderstwo niewinnych - głównym rytuałem nowej religii wielbicieli "Rozumu". Rozum bogiem. I to bogiem łaknącym krwi. Czyj rozum? Jaki rozum? Jeśli nie kogoś konkretnego, to rozum abstrakcyjny. A zatem zastępuje się Boga, który jest Miłością, wymyślonym bogiem, który jest "Rozumem". Przeciwstawia się Miłości, która nie wyklucza rozumu, rozum, który wyklucza miłość. To gdzie tu rozum?!
Królowie przeklęci w wersji dla młodzieży. Zanim był film, była - jak to często bywa - powieść. Doskonała okazja do porównania wrażliwości estetycznej XIX i XX wieku.
"Rewolucja francuska", czyli jak przejść od absolutyzmu do totalitaryzmu. Nie jest to lektura do poduszki. Jeszcze jedna próba odpowiedzi na pytanie jak to możliwe, że im szczytniejsze ideały tym bardziej koszmarna, zaprzeczająca tym ideałom, realizacja. Hasło "Równość, wolność i braterstwo" okazało się nie tylko kamuflażem dla szaleństwa ślepego mordu i zbrodni, ale stało się również jednym z największych kłamstw w historii. Jak zauważył jeden z badaczy historii społecznej (zapomnieliśmy niestety kto) hasło rewolucji francuskiej traktowane jako opis po prostu nie jest prawdziwe, a jako postulat, będący sam dla siebie kryterium ostatecznym, musi doprowadzić do masowego terroru i do ślepej, szalonej rzezi. Albo, jak to ujął Stefan Themerson, jeśli chcemy uniknąć zła skupiajmy się na stosowanych środkach, a nie na celach. Tak czy inaczej: "Rewolucja francuska" - na początku było kłamstwo o "zdobyciu Bastylii", po drodze było morze krwi bratniej i niewinnej, a na końcu hekatomba Europy. Cesarz Francuzów - bóg wojny - dzięki niemu naród francuski stanął na krawędzi zagłady biologicznej. Cóż, "wojna nie matka" - jaki bóg takie i jego dzieło: tylko śmierć i cierpienie. Dla Europy Napoleon stał się przekleństwem. Dla Polaków natomiast zwiastunem spełnienia tęsknot o wolności. Nie po raz pierwszy Polska nie zgodziła się z Europą.
Dwa w jednym. O dziwo, polski film - Thais - wydano bez dodatku. O wyspie Pingwinów można tylko poczytać, nie została w Polsce sfilmowana. Na szczęście?
Cesarstwo Rzymskie pławi się w nieokiełznanej grze wszelkich kaprysów, namiętności i niegodziwości, a ludzie porządni cierpią rozliczne udręki, aż przychodzi kryska na matyska (dobrze napisaliśmy, z małej litery, to nie jest imię własne, to staropolska nazwa... no właśnie, niech to będzie zagadka dla miłośników Antykwariatu) i żywy ogień wypala miasto zła.
Książka częściowo oparta na faktach, czyli na doświadczeniach XVI wiecznego portugalskiego podróżnika, wędrującego po Ameryce Południowej. Barwna, pełna przygód i wciągająca opowieść o rozbitkach, którzy trafiają do brazylijskiej dżungli oraz o jej pierwotnych mieszkańcach.
Dwie powieści w jednym tomie. Rok 1814, miasto Phalsbourg, wojna, koniec epoki napoleońskiej, koniec cesarstwa. Powieść w dawnym stylu, czyli oprócz momentów akcji są i chwile dywagacji.
Francuska literatura XIX wieku: dekoracje z intensywnie malowanej dykty udają starożytną Kartaginę - jak wiadomo siedlisko fascynujących namiętności. I jak zawsze: jedni widzą w książce kunsztowne arcydzieło, epickie, pełne poezji i psychologicznej głębi, inni próbę tuszowania seksem, przemocą i dosadną dosłownością porażki literackiej. "Już okładka zdradza jaka w niej się kryje władza..."
James Fenimore Cooper i jego pierwsza powieść - Szpieg. Stany walczą o niepodległość, a honor i wolność są głównymi drogowskazami w życiu. Może dlatego zdarza się, że dzisiejszy czytelnik bywa rozczarowany książką? Teraz to jest już tylko powieść przygodowa, dla współczesnych była powieścią z kluczem - pytano, jakie osoby prawdziwie żyjące ukrywają się za bohaterami powieści?
Powieść, jak na Verne'a, nietypowa: romans przygodowy z czasów wojny secesyjnej. Bez - wiązanych z nazwiskiem autora - problemów i tematów technicznych i naukowych. Tylko namiętności, uczucia, rywalizacja o kobietę (z dobrymi murzynami i dzikusami Indianami w tle).
Karol May, a rzecz nie dzieje się na Dzikim Zachodzie, tylko w Chinach. Zwracamy uwagę młodych miłośników literatury, że tytuł ostatniego rozdziału "I to byłoby na tyle" jest śmiesznym błędem... Śp. prof. Jan Tadeusz Stanisławski, wykpiwając nieporadność językową "elyty z PZPR", kończył swoje wykłady kpiarskim "i to by było na tyle (jak i na przodzie)". Ot, III Rzeczypospolita i tu twórczo adoptowała osiągnięcia PRL-u. Co w PRL-u budziło śmiech, stało się w jej ustrojowym rozwinięciu normą. Zabawne, albo smutne... zależy na kogo się głosuje. I to by było tyle.
Opowiadania sewastopolskie i inne, czyli: Sewastopol w grudniu 1854 roku Sewastopol w maju 1885 roku, Sewastopol w sierpniu 1855 roku, Wypad, Wyrąb lasu, Spotkanie w oddziale z moskiewskim znajomym, Ranek panicza, Polikiej, Chołstowicz - "Historia konia".
Wojna, która ma przynieść pokój i pokój, który rodzi wojnę. Wojna jako stan ciągły i człowiecza rzeczywistość oraz pokój jako obietnica i niespełniona tęsknota. Nieustanna wojna i pragnienie pokoju - człowiecza kondycja. Dramat, który tym razem rozgrywa się w dekoracjach Rosji napoleońskiego najazdu.
Dzieci mają tak wiele pretensji do rodziców. Potem dorastają, stają się same rodzicami... i teraz ich dzieci mają do nich pretensje. Z pokolenia na pokolenie niedoskonali rodzice trudzą się, by zbudować lepszy świat dla swych dzieci. A dzieci albo wybaczają tę niedoskonałość i kochają rodziców za trud i wysiłek, licząc - z upływem lat - że ich własne dzieci też im wybaczą. Albo, widząc w niedoskonałości rodziców odbicie własnych ułomności, wybaczyć nie chcą. Nieustanny sąd dzieci nad rodzicami, choć przecież "czcij ojca swego i matkę swoją". Kilka zdań z zakończenia książki (gdy bohater patrzy na swego małego syna): "... wspomnij o mnie mój synu i przebacz mi... gdy [w przyszłości] nie będziesz nic wiedział,gdy będziesz szukał dróg i także nic nie znajdziesz i do niczego nie doprowadzisz.(...) Dzieci tak rzadko przebaczają rodzicom. Boję się. Dzieci nie chcą patrzeć na rodziców jako na ludzi takich samych jak one. Chcą, aby rodzice byli nieomylni. To niesprawiedliwe. Synu mój! Nie bądź niesprawiedliwy! Kiedy, kiedyś przeczytasz te słowa. Przebacz mi wtedy...". Przebaczenie - czyżby uczenie się tej cnoty było celem życia? Bo cóż pozostaje, jeśli nie można powiedzieć - z głębi serca - "jako i my odpuszczamy naszym winowajcom"? Otóż tam gdzie nie ma wybaczenia, błogosławieństwa, tam jest przekleństwo, zło-rzeczenie. Albo żyje się, by błogosławić, budować dobro, albo przeklinać, siać zło. Wolny człowiek zawsze ma wybór. Nikt nie chce żyć w przeklętym świecie. To dlaczego, na co dzień, ten świat buduje się nieustannym sądem nad bliźnimi, obgadywaniem, szemraniem, przeklinaniem? Tym bardziej, że przecież nie ma innej drogi, jak tylko "módlcie się za nieprzyjaciół...". Może najlepiej zacząć od... rodziców?
Dwie hiszpańskie, XVII - wieczne powieści łotrzykowskie. Całe tytuły: "Przygody bakałarza Trapazy, czyli piąta esencja blagierów i mistrz uwodzicieli", "Łasica z Sewilli, czyli wędka na sakiewki".
Wydawca reklamuje książkę jako "pasjonującą syntezę dziejów wielkiego narodu europejskiego (...), który wydał geniuszy światowej kultury, włączył w obręb chrześcijańskiej cywilizacji wielkie przestrzenie Nowego Świata, zrodził uniwersalne archetypy konkwistadorów i mistyków." Rzeczywiście imponujące osiągnięcia, muszą budzić podziw, a nawet może zazdrość. Przez te wszystkie wieki nieustannej walki (fizycznej, ale i duchowej) Hiszpanów przybywało. W sytej, rentierskiej Europie Hiszpania wymiera. Zanikanie, wymieranie Europy jest intrygującym przedmiotem dociekań dla wszystkich badaczy zainteresowanych zmierzchem cywilizacji, które w stanie agonalnym przechodzą w fazę super pasożytniczej administracji - uprzywilejowanej we wszystkim i nieodpowiedzialnej za nic klasy próżniaczej. Książki jak niniejsza mogą pomóc zrozumieć przejście Europy od młodzieńczej prężności ciała i ducha do starczego sflaczenia i zesklerotyzienia.
"Entre naranjos" (polskie tłumaczenie tytułu: "Kwitnące sady pomarańczy") - kubańskie wydanie z 1972 roku, czyli dla czytających (ze zrozumieniem) po hiszpańsku.
Trylogia, czyli od pierwszego zdania: "Rok 1647 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia" po ostatnie: "Na tym kończy się ten szereg książek pisanych w ciągu kilku lat i w niemałym trudzie - dla pokrzepienia serc" stron 2621, które kiedyś znał każdy umiejący czytać, a liczni nawet znali wiele z tych stron na pamięć. Powieści, które, gdy były drukowane w odcinkach, pochłaniały uwagę czytelników do tego stopnia, że gdy wydrukowano słynne "Bar... wzięty!" w Warszawie zapanowało publiczne i powszechne przygnębienie... Taki tam, "pierwszorzędny pisarz drugorzędny"...
To nie jest opowieść o pająkach (wówczas tytuł brzmiałby "Krzyżaki"), tylko historia wielkiej miłości na tle największej bitwy średniowiecza. Zresztą któż z Gości Antykwariatu nie wie, co to za książka? Przez szacunek zatem dla naszych Gości już zamilkniemy. A któż z Niemców nie wie o Grunwaldzie? Do tej pory wspomnienie łupnia, jakiego wówczas dostali, burzy im krew. Nic dziwnego, że zniszczyli - jak na naród europejski o wielkiej kulturze przystało - pomnik w Krakowie, a na obraz Matejki polowali całą wojnę. Wszystko zgodnie z wielowiekową, niemiecką tradycją jednoczenia i cywilizowania Europy. Przez szacunek zatem dla pamięci ofiar niemieckiego bestialstwa i przez świadomość zniszczeń okupacji niemieckiej milczeć nie możemy.
Życie utkane z intryg, bijatyk, zbrodni, zdrady, podstępu - jednym słowem idealna lektura dla współczesnego młodego człowieka. Niestety, jest jeden warunek: musi umieć czytać (warunek dodatkowy: ze zrozumieniem). Wydanie bez ironicznej "Przedmowy" autora. Ciekawe dlaczego w niektórych wydaniach jest ona pomijana, choć jest w niej "wyłożone, że bohaterowie historii, jaką będziemy mieli zaszczyt czytelnikom opowiedzieć, mimo swych nazwisk kończących się na os i is, zgoła nie są postaciami mitologicznymi."
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Shoper.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.