Bartolome de Las Casas, Krótka relacja o wyniszczeniu Indian
Opis
Bartolome de Las Casas, Krótka relacja o wyniszczeniu Indian. Przekład Krystyna Niklewiczówna.
W drodze, Poznań 1988. Stron 135. Okładka miękka. Książka (jak) nowa.
140,00 zł
Bartolome de Las Casas, Krótka relacja o wyniszczeniu Indian. Przekład Krystyna Niklewiczówna.
W drodze, Poznań 1988. Stron 135. Okładka miękka. Książka (jak) nowa.
Bogato ilustrowana i pięknie wydana opowieść o kulturach prekolumbijskich. Książka dla młodzieży "w każdym wieku".
Rzecz unikalna: oto bezpośrednie relacje wielkich odkrywców i dumnych zdobywców. Marzycieli, których wyjątkowe pragnienia, były podpalane, a nie gaszone, groźną tajemnicą stojącą przed ich wolą. Rzucić się całym sobą w nieznane, walczyć na śmierć i życie, choćby z całym światem. Zostać zdobywcą i zapanować nad własnym strachem i ograniczeniem. Zdobyć sławę i bogactwo. XVI wiek - jak każdy przed nim i po nim - to wiek walki. Tylko w w czasach siły Europy mężczyźni wiedzieli, że trzeba walczyć, a kobiety, że trzeba rodzić (by sparafrazować nieco O. Bocheńskiego). Okręt Kolumba, którego podróż zaowocowała zdobyciem połowy świata - Santa Maria - był mniejszy od współczesnego luksusowego jachtu. Cóż może pojąć z tego skarlała i zwyrodniała Europa, w której za świadka rozwoju ducha uchodzi "artysta" sprzedający (za krocie) zapakowane w puszcze własne odchody? Ziemia nie była i nie jest planetą pokoju, a człowiek nie jest istotą anielską - zawsze jest kultura, która gotowa jest walczyć, by uczynić świat sobie powolnym, by zniewolić resztę świata i zawsze będą kultury, które nim znikną, sflaczeją duchowo. Czy jest paradoksem, że w czasach wojen, epidemii, wysokiej śmiertelności dzieci, itp. przyrost naturalny był dodatni, a w czasach "powszechnej służby zdrowia", "socjalnego dobrobytu", "państwa opiekuńczego", "sterylnej higieny", "przepisów chroniących wszystko przed wszystkimi" (czy dawniej dzieci połykały "małe części", a pijący z kubków chodzili poparzeni?), itp. przyrost naturalny jest przerażająco ujemny? Zwierzęta w niewoli nie chcą się rozmnażać - w jakiej niewoli żyje współczesny "Europejczyk"? Jak zapatrzony w smartfona zdechlak ma pojąć swych dziadów, XVI-wiecznych zdobywców? Jak poświęcony dogadzaniu własnemu ciału i zmysłom może pojąć wezwanie do spartańskiego traktowania ciała w imię wyrzeczeń i walki (co za okropne słowa!) prowadzących do ujrzenia spełniających się snów? Nie może. Więc niech nie czyta, szkoda czasu... Bo to jest lektura w starym stylu - z czasów minionych, gdy dzieci czytały o podróżnikach i wyprawach w nieznane, a nie o "siusiakach" i o "cipkach" (by przywołać tytuły dwóch książek wydanych dla milusińskich w XXI wieku)
Spis treści w załączeniu, zeskanowany. Atrakcją tego egzemplarza jest, zachowany w doskonałym stanie, oryginalny paragon kasowy z 1980 roku.
Cywilizacja, która nie znała koła, nie znała też teatru. Znała natomiast "teatralne" składanie ofiar z ludzi. Aż przybyli źli Europejczycy i wszystko popsuli (tak przynajmniej napisali w jednej gazecie)...
Wszystko po hiszpańsku - a co dokładnie, o tym informuje dołączony spis treści.
Gratka dla miłośników zagadek historii - podtytuł mówi wszystko: "Dzieje przedkolumbijskich kontaktów między Starym i Nowym Światem". Kto pierwszy trafił do Ameryki, jeśli Kolumb to "ostatni z odkrywców Ameryki" (jak głosi tytuł zamykającego książkę rozdziału)?
Odkrywca Machu Picchu o przygodzie swojego życia. Lektura wymaga dobrej kondycji (niemal jak sama wyprawa) - trzeba wszak przetrwać wiele godzin z zapartym tchem.
Skoro nie wiadomo kim był Quetzalcoatl to można na jego temat snuć różne domysły i fantazjować. Esej byłego prezydenta Meksyku. Jaki portret boga może namalować człowiek oskarżany o tak wiele błędów i słabości?
Kodeksy Majów - ich historia (czasem bardziej zaskakująca niż najlepsze powieści czy filmy sensacyjne) i ich historie (czasem trudniejsze do rozwikłania niż tajemnice odległych światów). A jakie pole do fantazji!
Wydana w PRLu (pierwotnie na Kubie) Biografia Indianina z meksykańskiej grupy etnicznej Jolote. Jest to jednocześnie "monografia kultury grupy etnicznej Tzotzilów", która "ujawnia mechanizm wyniszczenia tej kultury" (jak zachęca wydawca na skrzydełku obwoluty).
Hispanoameryka czyli Hispanoamerykanie i Angloamerykanie. Jednym słowem "stare, dobre" multikulti. Tylko dlaczego zwolennicy dzisiejszego multikulti mają za złe swoim przodkom ich multikulti? Dlaczego ci sami ludzie, którzy w Europie potępiają ideologie głoszące "czystość rasową i etniczną", w stosunku do Ameryki stają się apologetami "wyższości rasy i kultury"?! Wszak, jak twierdzą, szlachetni Indianie górują nad przybyszami z chrześcijańskiej Europy... Ale do rzeczy: książka jest bardzo solenną próbą opisania i zrozumienia czym jest cywilizacja kontynentu złożona z różnych cywilizacji.
Nazwisko autora zawiera jakąś sugestię? Wyznania mordercy, psychopaty i socjopaty. Miłej lektury.
Wendeta na sposób iberoamerykański.
Autor był komunistą, miłośnikiem Kuby, Chin i Związku Sowieckiego. Czy to był jedyny powód, dla którego w PRL wydano jego opowiadania? I czy ktoś dzisiaj ma ochotę to sprawdzać?
Królestwo z tego świata, czyli wszystko to, co ma do zaoferowania władca tego świata - cierpienie, ból, rozpacz, śmierć,... . Tym razem na przykładzie Haiti z przełomu XVIII i XIX wieku. Haiti, to też - w jakimś sensie - polska wyspa... Tyle mamy do zawdzięczenia Francji i Francuzom. Ale to już zupełnie inna historia.
Nowe, poprawione i nieco zmienione wydanie "Zoologii fantastycznej".
To oczywiste, że zanim nastanie sto lat samotności musi być zła godzina.
Mała książeczka, a w niej kilkanaście kilkustronicowych opowiadań, które autor niezwykle cenił. Jego miłośnicy również. Zwykle się mówi, że "krótko i na temat". Krótko - tak, ale nie na temat, tylko na setki tematów.
Kolejna książka Borges'a: wątków - kilkaset, stron - kilkadziesiąt, a opowiadań - kilkanaście. Ale wciąż to nie jest powieść...
Borges i jego gawędziarski leksykon socjopatów, psychopatów, dewiantów i bestii w ludzkim ciele. Zło jako pretekst erudycji - pisanie wszystkim, temat tylko pretekstem. Zestawienie i zbiór notatek z lektur.
Nietuzinkowy i adorujący, osobisty i ambitnie literacki opis "człowieka i twórcy" oraz jego pisarstwa.
Borges tworząc podręcznik "mówiący o dziwnych stworach, jakie w czasie i przestrzeni poczęła ludzka wyobraźnia" korzystał ze współpracy Margerity Guerrero (kto to?) Tak czy inaczej: książkę otwiera hasło "A BAO A QU" (co to?), a kończy "Zwierzę wyśnione przez Poego" (no, przynajmniej Poe nie stwarza problemu).
Tytuł mówi wszystko - jego rozwinięcie na przeszło 500 stronach.
Tom II dziejów Ameryki Łacińskiej, czyli - jak głosi podtytuł - od schyłku epoki kolonialnej do czasów współczesnych.
Zadanie dla Borgesa: czy mógłby napisać leksykon tematów, o których Borges nie pisał? A może to zadanie niewykonalne, nawet dla niego?
Jedenaście opowiadań, które kumpel Fidela Castro napisał na początku swojej kariery.
Dla osób podążających drogą rozwoju i oświecenia duchowego życie jest drogą, walką i cierpieniem. Dla Marqueza "życie jest opowieścią". Zatem tyle tych opowieści ilu żyjących ludzi. Dlaczego więc Marquez uznał, że jego opowieść zasługuje na większą uwagę niż opowieść innych ludzi? Dlaczego inni ludzie mają zawiesić swoją opowieść i skupić uwagę na opowieści cudzej? Dlaczego, zamiast żyć swoim życiem, mają poświęcać czas na życie całkiem obcego człowieka, o którym nic nie wiedzą? Dlaczego mają rezygnować ze swojego czasu, czyli życia i poświęcać swój czas na poznawanie życia Marqueza? Autobiografia, jako próba usprawiedliwienia? Pomysł na "świecką nieśmiertelność"?
Jorge Luis Borges - życie i twórczość. Książka jest hołdem złożonym pisarzowi, który - będąc "jedną z najważniejszych postaci XX-wiecznej literatury" - nie napisał ani jednej powieści. Ale czy ornitolog musi umieć latać jak ptak?
Trzy tomy spisanych radiowych rozmów Borgesa z Osvaldem Ferrarim. Rozmawiają o wszystkich możliwych tematach, a więc i o tym, co niemożliwe. Wszak rozmawia Borges. Pan Jourdain byłby zachwycony, choć pewnie siedziałby z rozdziawioną gębą.
Tym razem nie realizm magiczny, ale realizm tragiczny i bolesny: Kolumbia, narkotyki, mafia, zbrodnia i cierpienie. Escobar, który czuł się tak silny, że rozpoczął wojnę z dwoma państwami (własnym i Stanami) i tak bogaty (majątek oceniany na 3 miliardy dolarów!), że czuł się wszechmocny, ginie zastrzelony przez policjanta, opuszczony, zdradzony i złupiony chyba przez wszystkich. Ale zanim zginął zgotował tysiącom piekło na ziemi. I o tym jest ta książka: o ludziach z pierwszych stron gazet, ale i o zwykłych oraz o ich tragicznym przeznaczeniu.
Kiedy opuści się "Tunel", a zanim zapanuje "Abaddon - anioł zagłady", trzeba przejść między grobami w poszukiwaniu bohaterów i wyzwolicieli z argentyńskiego piekła. Nazwisko autora wiele tłumaczy, więc otchłań duszy własnej uzupełnia tylko cierpienia ofiarowane przez świat. Dla miłośników... no własnie: czego w zasadzie? Może ktoś z Gości wie?
Ostatnia, trzecia, część trylogii, po "Tunelu" i "O bohaterach i grobach". Wysiłek włożony w czytanie dla jednych jest męczarnią, dla innych obietnicą obcowania z bardzo mądrymi i skomplikowanymi przemyśleniami w zasadzie na każdy temat (choć sztuka - czyli głównie pisarstwo - zdaje się pochłaniać autora najbardziej). Wszystko organizuje południowoamerykański mit rewolucji. Poszukiwacz opowieści snującej się w czasie rzeczywistym będzie raczej zagubiony.
Bardzo mała powieść. I bardzo lekka. Na każdą kieszeń (i do każdej kieszeni też).
Peruwiańskie mity z XVI i XVII wieku, przełożone z kiczua.
Pierwsza relacja pochodzi z XVII wieku (Krzysztof Arciszewski), a ostatnia... Ot, własnie. Książkę wydano w 1979 roku, a zatem musiała pominąć wszystko, co zdarzyło się po wybuchu wojny. PRL nie przyznawał się do Polaków, którzy ze względu na okupację sowiecką po 1945 roku nie mogli wrócić do domów. Jak pisze autorka zbioru relacje powojenne "nie zostały uwzględnione z uwagi na powszechną dostępność tych relacji". "Powszechna dostępność" np. Bobkowskiego brzmi dzisiaj niewinnie, ale w czasach dogorywającej gierkowszczyzny było to po prostu zwykłe kłamstwo: w nowomowie oznaczało to, że cenzura nie zezwoli na jakąkolwiek nawet wzmiankę o Bobkowskim, Gombrowiczu... . Taka była nauka w PRL-u, ale to znowu zupełnie inna historia...
Alejo Carpentier, Los Pasos Perdidos. Podróż do źródeł czasu, ale tylko dla znających język hiszpański.
Książka słynna nie tylko ze względów literackich, ale w Polsce głównie ze względów obyczajowych. Przebój Maanamu "Boskie Buenos", którego tekstu autorstwo Kora przypisywała sobie, jest w istocie plagiatem fragmentu książki.
Tom 30 - ostatni - serii "Podróże marzeń". Wydawca obiecywał co tydzień nową wyprawę, ale to tylko taki niewinny i zabawny slogan handlowy. Natomiast jeśliby co roku w jedną podróż marzeń wyruszyć - co już nabiera pewnych cech prawdopodobieństwa - seria przewodników kierowałaby naszymi krokami przez lat trzydzieści. Co dalej? Pozostaje jedynie znaleźć książki, które nadadzą cel i kierunek latom pozostałym... . Ale ile ich może być, któż to wie? Chyba najpraktyczniej będzie więc znaleźć księgę jedną, na tyle jednak uniwersalną, by starczyła nam na wędrówkę całą, na podróż, która jest czymś niezrównanie większym, niż tylko wakacyjnym marzeniem. Bo czyż to nie zastanawiające, że wyprawy wakacyjne, będące tylko kaprysem "czasu wolnego", odbyć się nie mogą bez szczegółowego przewodnika, a podróż zasadnicza, "czasu potocznego", żywiołem staje się przypadku i byle jakiej improwizacji? Tam plan dokładny dnia każdego, ba, chwili każdej, tu: "ja z synowcem na czele i jakoś to będzie". Tam harmonogram ścisły, tu: "byle do wiosny". A wracając do ostatniej książki z serii "Podróże marzeń": w wypadku Kostaryki tytuł cyklu staje się nieco metaforyczny - wszak Kostaryka to kraj bez armii.
Tom I obejmuje lata 1750 - 1880.
Jeszcze jedno miejsce na świecie, gdzie rajska przyroda zachwyca turystów.
Tytuł mówi wszystko. Zresztą bardzo dobry tytuł: "podróże marzeń". Podróże, bo nie życie. Takie kraje. Ale nie przesadzajmy, nie psujmy zabawy - frajda, luz i relaks. Resort i all inclusive (w tym ochrona i ogrodzenie). Tak, dobry tytuł: "Podróże marzeń" i nazwa kraju, np. "Kuba". Samo "Brazylia", "Kuba", to za mało. Trzeba coś dodać. Dział "martekingu" też musi zarobić. Też chcą jechać na wakacje. W "podróż marzeń". Podróż marzeń, bo w dwie strony? Bo można wrócić? Takie kraje. Takie wydawnictwo.
Historia dwóch wyjątkowych ludzi i historia wyjątkowego podboju. Książka jest próbą pojęcia fenomenu konkwistadorów, śmiałków, którzy rzucili się w nieznane. Poprawność polityczna każe ich oczywiście potępiać, tak jak nakazem tego samego nurtu ideologicznego jest zachwycanie się wikingami. To oczywiste: Cortez był chrześcijaninem, wikingowie chrześcijan mordowali.
Na okładce wyrywanie serca z żyjącej ofiary, biesiada ludożerców,... dla wszystkich zainteresowanych kulturą prekolumbijską praca XVI-wiecznego franciszkanina, pioniera antropologii, stanowi dzieło podstawowe - ucztę duchową.
Książka w zasadzie dla młodych ludzi, którzy po oglądaniu westernów czy lekturze "Winnetou", chcą się dowiedzieć czegoś więcej o "Indianach". Ale każdy miłośnik historii obu Ameryk weźmie tę książkę do reki z przyjemnością. A płócienna okładka, dobry papier, ilustracje Stanisława Rozwadowskiego, miły zapach sprawią, że również ci, którzy lubią wracać do czasów lektur młodzieńczych będą mogli, dzięki tej książce, przekonać się, że wspomnienia czasu minionego można przyjemnie ożywić.
Inkowie - jeszcze jeden dowód na to, ze siłą cywilizacji jest jej religia. System wierzeń albo wyzwala siłę potrzebną do podbicia świata, albo - gdy go brak - prowadzi do katastrofy. Inkowie, potem chrześcijaństwo, a po nim... islam?
Bernal Diaz del Castillo, Pamiętnik żołnierza Korteza czyli - jak głosi rozwinięcie tytułu - prawdziwa historia podboju Nowej Hiszpanii. Historia i prawda. Bez wątpienia książka jest prawdziwa subiektywnie, a dla pamiętników i wspomnień to chyba kryterium najważniejsze.
Książka sensacja lat pięćdziesiątych XX wieku. Literacka fantazja (z pretensjami "naukowymi") na tematy wszystkie sprowokowana podróżami egzotycznymi. Kwintesencja francuskiej dywagacji balansującej na granicy literatury oraz "nauk społecznych": filozofii, socjologii, etnografii, antropologii, psychologii, religioznawstwa (czy coś pominęliśmy?). Przepustka do "królestwa intelektualistów". Intelektualista - to taki świecki, laicki święty. Pawła z Tarsu, Aureliusza Augustyna z Hippony, Tomasza z Akwinu, nikt nie nazwie "intelektualistami". Wiadomo, święci, zatem ludzie Kościoła, ludzie religii. Intelektualiści - jak na świeckich, laickich świętych przystało - też mają swoje religie. W wypadku autora religią będzie strukturalizm.
Jeszcze jedna książka, która powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy czują jakikolwiek sentyment do PRL-u. Jak była możliwa "gruba kreska"? Jak możliwe są emerytury i renty dla sbeków wielokrotnie przewyższające emerytury i renty zwykłych, ciężko pracujących ludzi ("państwo policyjne, to państwo, w którym policjant zarabia więcej niż nauczyciel" - by przywołać słowa nauczyciela budowniczych PRL-u, Lenina)? Czym był PRL i czym jest w istocie tzw. III rzeczpospolita i czy całkiem niesłusznie zwana jest przez niektórych PRL-bis? Są dokumenty - wystarczy poczytać. Albo zakazać - stąd głosy, by zamknąć IPN. A prawda podobno ma wyzwolić. Tylko jak ma wyzwolić kogoś, kto już raz przeprowadzał "wyzwolenie", w 1945?
Publikacja zawiera 130 dokumentów archiwalnych. Są to protokoły przesłuchań świadków, protokoły przesłuchań podejrzanych, notatki informacyjne powstałe w czasie śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Wojewódzką w Warszawie przeciwko ks. Jerzemu Popiełuszce.
Ich uzupełnienie stanowią dokumenty wytworzone przez Urząd ds. Wyznań, notatki służbowe funkcjonariuszy SB, plany czynności operacyjno-śledczych oraz doniesienia tajnych współpracowników SB wykorzystywane przez komunistyczne służby specjalne do inwigilacji kapelana „Solidarności”. W tomie zamieszczono ponadto tzw. informacje dzienne MSW, pozwalające na odtworzenie nastrojów panujących wśród Polaków od momentu podania do publicznej wiadomości informacji o zaginięciu ks. Jerzego Popiełuszki aż do czasu jego pogrzebu.
Jeden z zaplanowanych 36 tomów bogato pokazujących i opisujących II wojnę światową. Japonia czasu wojny: od lat poprzedzających atak na Pearl Harbor po Midway. Państwo totalnej wojny: oprócz niej nic nie istnieje. Wszystko dla armii, wszystko dla cesarza. Do książki w "pakiecie wiedzy" (pakiecie kulturalnym, edukacyjnym) można dokupić model samolotu kamikaze (Kokusai Ta-Go) czy książkę Tadeusza Januszewskiego o "lotnikach śmierci", albo model posterunku w dżungli. Takie pakiety to nasza specjalność.
Historia kobiety-ułana, dowódcy (dowódczyni ?) oddziału w bitwie pod Sierpcem w walkach 1830 - 1831 roku, odznaczonej Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari. Historia kobiety, która powinna być postacią sztandarową feministek - całe jej życie bowiem było życiem kobiety, jak to się mówi obecnie, kompletnej. Osoba zaprzyjaźniona z Antykwariatem przedstawiła pewnej sufrażystce propozycję uczynienia z Barbary Czarnowskiej symbolu kobiety współczesnej: oto życie kobiety, więc życie wypełnione miłością: miłością do Boga, miłością do Ojczyzny, miłością do Rodziny. Jak się okazało prezentując tak bohaterkę przedstawia się w istocie powody, które przekreślają, w oczach bojowniczek o prawa kobiet, Barbarę Czarnowską jako wzór do naśladowania. Co prawda biła mężczyzn (szablą i z konia w dodatku), ale nie z nienawiści do rodzaju męskiego, tylko powodowana patriotyzmem i honorem. A takie motywacje działań uznawane są jako niegodne kobiety współczesnej w ogóle, a europejskiej w szczególności (a, to, że biła Moskali jest dodatkowym grzechem niewybaczalnym). W książce oprócz portretu Barbary Czarnowskiej czytelnik znajdzie barwny i wciągający opis czasów minionych oraz miejsc – świadków historii – ich przeszłość i współczesność.
"W 2000 lat później" nosi podtytuł "Pamiętnik izraelski". W zasadzie jest to mini-pamiętnik, albo reportaż, bo pisany był od 26 kwietnia do 1 lipca 1955 roku, w czasie delegacji, jaką Sandauer odbył w Izraelu. Autor to PRL-owski tytan krytyki literackiej, jedna z obowiązkowych i codziennych twarzy telewizyjnych, guru kolejnych roczników polonistyki (rzecz jasna, jak na PRL-owskiego, żydowskiego intelektualistę przystało, zagorzały marksista-leninista). Tylko dlaczego Barańczak tak bezlitośnie obnażył ignorancję i fałszywą erudycję Sandauera w "Książkach najgorszych"? Barańczak antysemitą?!
Jaśnie oświecony (z przyrodzenia i z przeżytej iluminacji) snuje wspomnienia.
Chyba wszystko, co można wiedzieć o tym samolocie. Wspaniała książka i godna jej okładka. Bardzo ciekawy rozdział opowiadający historię samolotu oraz losy niemieckich inżynierów i pilotów po zakończeniu wojny. USA, Anglia, Związek Sowiecki, Francja. Wszyscy byli bardzo gościnni dla dawnych wrogów i chętni do współpracy. Tylko czy trzeba było po to prowadzić wojnę? Nie można było od razu pracować w zgodzie, w międzynarodowych zespołach? No tak, ale wtedy nie byłyby potrzebne samoloty wojskowe...
Wyprawa do wczesnochrześcijańskiej Syrii. Bogactwo historii i zdjęć.
Jedno z pism, które przez pięć lat okupacji sowieckiej po wojnie demolowało umysły młodych ludzi, a po 1956 roku "rozbłysło jak spadająca gwiazda na firmamencie wolności". Ten "firmament wolności" to był przełom 1956-1957 roku, kiedy twardzi stalinowcy musieli ustąpić koryta stalinowcom po przejściach. Przez rok "Po prostu" zapracowywało na legendę pierwszej jaskółki wolności prasy. A, że pierwsza jaskółka wiosny nie czyni, więc i "odwilż" ("październikowa odwilż" to nie bezsens przyrodniczo-klimatyczny, tylko tak propaganda nazwał dojście Gomułki do władzy) szybko się skończyła. Tzn. Gomułka wciąż był gensekiem, ale "mądrość etapu" nakazywała zrezygnowanie ze wszystkiego, co mogłoby dawać nawet lekką nadzieję na przynajmniej skrawek wolności myśli. W efekcie po roku czarowania swobodą "Po prostu" skończyło bujanie (w obłokach). Rok legendarnego "Po prostu", ów przełom lat 1956 - 1957, to rok jednak wciąż post-stalinowskiego i wciąż resortowo-partyjnego dziennikarstwa w walce o "socjalizm z ludzką twarzą". Jeszcze jeden z filarów mitu propagandy PRL-u, że Polacy w latach pięćdziesiątych nie byli przeciwko "socjalizmowi", tylko przeciwko "wypaczeniom", a "Po prostu" było pismem "młodej inteligencji" wierzącej w zwycięstwo "ustroju sprawiedliwości społecznej". Lata mijają i dawne propagandowe brednie zaczynają żyć własnym życiem jako sentymentalne wspomnienie.
Podtytuł: "czyli co, jak i kiedy spożywano w czasach biblijnych, jak ucztowano." Niezwykła "książka kucharska" - Biblia jako "księga zdrowego żywienia". Teraz, kiedy każdy celebryta (lub celebrytka) musi koniecznie napisać swoją książkę kucharską warto wrócić do źródeł zdrowej prostoty, która rodzi więcej przyjemności niż najbardziej wyszukane wynalazki kulinarne. A w czasach coraz większej popularności "postu Daniela" pięknie wydana książka Barbary Szczepanowicz może być doskonałą inspiracją do tworzenia diety codziennej.
Długi tytuł wyjaśnia wszystko. Jak sowiecka agentura, która nazwała siebie władzą, wykorzystywała izolację Prymasa do walki z narodem polskim.
Szalona konstrukcja: największy samolot II wojny światowej. Dwa Giganty wysłali w diabły Polacy: w czasie remontów na Okęciu umieścili w nich bomby. Ale i bez tak powodowanych katastrof Niemcy mówili o załogach Gigantów: "załogi idące do nieba".
Paradoksalny fenomen PRL-u. W czasach państwa totalnego, w czasach zniewoleń i ograniczeń powszechnych, kiedy prawie nic nie było (i do kupienia, i nie było wolno), pojawiła się grupa ludzi niezwykłych, o charakterach wyjątkowych, którzy walczyli z ograniczeniami najgorszymi - bo takie są dla każdego jego ograniczenia osobiste: jego słabości i namiętności. Opresja państwa totalnego, jego ciśnienie niszczące i dla wielu zabójcze, zrodziło diamenty. Złoty wiek polskiego alpinizmu i himalaizmu przypadł na czas, który większość postrzegała, jako czas "totalnego zdołowania". Paradoks PRL-u: "beznadziejne" państwo zmuszało wielu do poszukiwania nadziei poza szarą codziennością, wymuszało wręcz walkę o wolność "nie z tego świata", walkę o dzielność ciała i ducha. Czy zatem dziwi, że złoty wiek polskiego himalaizmu przeminął? PRL przeszedł do historii, ale niestety do historii przeszło też szkolnictwo, które uczyło czegoś innego niż tylko sprawnego rozwiązywania testów. Zniknęła twórcza opresja, ale zniknęło też twórcze kształcenie. Dzisiaj, kiedy, wszystko wolno, kiedy "róbta co chceta", a chamstwo i agresja zaczęły uchodzić za akceptowaną "ekspresję samego siebie", kiedy nie trzeba umieć nic, ani pisać, ani liczyć, ani nie trzeba ćwiczyć fizycznie, bo ma się zaświadczenia od psychologów i lekarzy, kiedy główną troską systemu edukacji staje się "wychowanie seksualne" i "nauka" masturbacji, nie może dziwić, że "wychowankowie" uważają za naturalne dążenie do natychmiastowego zaspokajania swoich najprostszych i najprymitywniejszych zachcianek. Jak głoszą słowa jednego z młodzieżowych przebojów: "chcę wszystko, chcę tu i teraz, chcę natychmiast". A co, jeśli takie dziecinne i histeryczne żądanie nie będzie - bo nie może być - spełnione? Wówczas "bezstresowy pupilek" przemienia się w rozhisteryzowaną galaretę, niezdolną do niczego, co wymaga jakiejkolwiek umiejętności rzeczywistej i jakiegokolwiek wysiłku, już nawet nie duchowego, ale choćby psychicznego. Czy może dziwić brak hartu ducha i siły woli, kiedy "sportem" nazywa się "e-sport", czyli komputerową rywalizację wytatuowanych i ufarbowanych grubasków? Współczesny heros: "bohaterski żołnierz z... symulatora". Mistrzowie konsoli o paluszkach wytrenowanych na przyciskach mają dwie lewe ręce, kiedy trzeba zrobić coś normalnie zwykłego, np. wbić gwóźdź, a już całkowicie są bezradni wobec normalnego życia. Założenie i utrzymanie zwykłej rodziny to zadanie ponad siły przeciętnych smartfonowych cyborgów, a co dopiero mówić o katorżniczej niemal wyprawie w góry wysokie. Cóż, ostatnie słowa książki przygnębiają wizją przyszłości, bo będzie jeszcze gorzej: w czasach totalnej ideologii obejmującej już nie poszczególne państwa, ale cały "świat zachodni", w czasach ideologii "równania płci i ras" nie będzie się liczyć dzielność i umiejętności w jakiejś dziedzinie, tylko płeć i pochodzenie, rasa (jak za komuny: punktu za pochodzenie). Oto jak szczytne hasła o wolności doprowadziły do rasizmu i "seksizmu" totalnego, ponad państwowego i powszechnego. A swoją drogą ciekawe: dlaczego "walka o parytet płci" nie obejmuje np. śmieciarzy? Dlaczego nie zmusza się kobiet (zresztą kto dzisiaj jest kobietą, skoro wszystko zależy od tego, kto się kim czuje w danej chwili - podobno jest do wyboru kilkadziesiąt "płci", które można zmieniać jak rękawiczki) by stanowiły połowę załóg śmieciarek? A co z parytetem w więzieniach? Niby wszyscy są równi, ale jak zawsze: są równiejsi. W czasach PRL-u, w czasach współistnienia państw totalnych i państw demokratycznych, nadzieja istnienia "normalnego świata", świata za żelazną kurtyną, dawała siłę i rodziła czyny heroiczne. Kiedy kurtyna opadła i - wbrew naiwnym złudzeniom - nie "demokracja", ale totalne szaleństwo rozlało się po świecie, cóż pozostaje? A może znowu efekt terroru totalnego będzie paradoksalny: może dzięki obnażeniu rzeczywistej natury tego świata, wzrok uciśnionych zwróci się ku szczytom prawdziwym? Może rozpocznie się już nie "ucieczka", ale prawdziwa "wyprawa na szczyt"? Może, ale to już zupełnie inna historia...
Książka drobiazgowo i szczegółowo przedstawia taktykę niemieckich łodzi podwodnych - taktykę "wilczych stad" i jej znaczenie dla strategii morskiej oraz szerzej - decydujący wpływ na przebieg II wojny światowej, nie tylko toczonej na morzu. Genialna i perfekcyjna taktyka - w istocie perfekcyjna zbrodnia podniesiona do rangi bohaterstwa państwowego. III rzesza i jej korsarze. A podobno wszyscy ludzie morza są braćmi. Tylko, że część z nich para się "niegodnym rzemiosłem". Właśnie - czy piraci to też "brać morska"? W czasie walk toczonych na morzu większość zabitych - po obu stronach - to nie były ofiary bezpośrednich ataków na statki i walk między okrętami, ale rozbitkowie, których nie uratowano z łodzi i tratw, których nie wyłowiono z wody. Śmierć w morzu, często powolna, z ran, z wyczerpania, z wycieńczenia, z zimna...
Niemiecka lewica. Jak socjopaci i psychopaci, zamiast wylądować w więzieniu, zostają "autorytetami moralnymi" i bohaterami narodowymi w Niemczech? W zasadzie jest jeden, niezawodny, "patent": socjalistyczna, marksistowska ideologia i "rewolucyjny", marksistowski język. Pospolici mordercy, bandyci i przestępcy stali się przywódcami pięknoduchów niemieckich bo założyli RAF - czyli... Frakcję Armii Czerwonej! To wprost niewiarygodne: dla Niemców Armia Czerwona jako ideał dobra i "postępu"! Kompleks ofiary? Książka niezwykła, bo jest relacją dziecka, które rozlicza się z rodzicami - "rewolucjonistami" i z Niemcami oczarowanymi socjalizmem. Taki niemiecki duch (zarazem rodzinne tradycje i dziedzictwo pokoleń!) - socjalizm : narodowy, czyli brunatny, sowiecki, czyli czerwony, ekologiczny, czyli zielony. Prawdziwa flaga Niemiec: brunatno-czerwono- zielona. Sztandar śmierci, który łopocze nad milionami ofiar i nad morzem ruin.
Opowieść o najlepszym, po wojnie, pilocie doświadczalnym na świecie. Polaku. A zatem, co oczywiste, rzecz się dzieje głównie w Kanadzie.
Kolejna książka z serii - wszystko jest w tytule.
Pisma, wywiady, mowy z lat 1922 - 1924, poświęcone głównie burzom, jakie towarzyszyły narodzinom niepodległego państwa, klejonego z pokoleń "zbrukanych w służbie dla obcych" (s. 137), w służbie dla zaborców. Ale prawdziwa burza miała dopiero nadciągnąć. Jak bardzo jej nadejście, czyli przewrót majowy, daje się wyczytać w tych tekstach?
140,00 zł
Dbamy o Twoją prywatność
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".Więcej o plikach cookies przeczytasz w naszej Polityce prywatności.
Ustawienia plików cookies
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Shoper.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.