Sprzedajemy słynną książkę , ale był też słynny film nakręcony na jej podstawie, dodajmy - nakręcony przez autora powieści, który jak nie pisał, to kręcił. Tu odmalował piórem (a później kamerą) amerykański system sukcesu, który okazuje się bezsensowną pułapką, złotą klatką. Bogactwo, powodzenie. podziw - cel starań, który osiągnięty napełnia goryczą, smutkiem i żalem. Bohater, jak na bohatera przystało, próbuje się wyrywać na "świeże powietrze swobody". Ale czy zamiana jednego bezmyślnego układu na inny, równie pusty, jest jakąkolwiek zmianą? Czy drogą do wolności jest zamiana starej żony na młodą kochankę? Taki kontredans trwa od wieków. Zło, niewole tego świata i szarpaniny, by znaleźć spokój duszy. "Tylko prawda was wyzwoli" - ale jeśli nie ma w to wiary, to czy dziwne, że "prawdy" tego świata (za którymi tak usilnie obstawał Kazan) zaczynają napełniać goryczą lub wściekłością? Ot, jeszcze jedna próba, słynna amerykańska próba, leczenia depresji, agresją... Codzienne upadki i powolne staczanie się niżej, coraz niżej. Aż wreszcie dochodzi się do przekonania, że jedynym ratunkiem jest przyspieszenie turlania - "niech to się wreszcie skończy". A potem zaskoczenie, że takim sposobem ląduje się ostatecznie na dnie - w dole, w depresji. Jakby to "z górki na pazurki" miało się czym innym skończyć. I nawet nie można powiedzieć za Zorbą "jaka piękna katastrofa" ("Greka Zorbę" też sprzedajemy, bo my w pogoni za zyskiem, wszystko sprzedamy - tak się banalnie i pospolicie kończą wszystkie mądre dywagacje o sensie życia).