- COMMODORE 64
- Książki
- Literatura polska
- Varsaviana
- Filozofia, socjologia, psychologia, religia...
- Kryminał, sensacja, groza,...
- Obcojęzyczne
- Podręczniki i pomoce naukowe
- Świat i przyroda
- Słowniki i encyklopedie
- Sztuka
- Outlet intelektualisty
- Biznes
- Historia
- Militaria
- Literatura dziecięca i młodzieżowa
- Rozkosze ciała
- Literatura zagraniczna
- Audiobooki
- Komiksy
- Pocztówki, plakaty
- Płyty winylowe i CD
- Kasety magnetofonowe
- Muzyka DVD
- Filmy
- VHS
- Audio Hi Fi
- Modele, modelarstwo i zabawki
- Elektronika sentymentalna
- Różne sprzęty i zegary
- Grafiki, obrazy, rysunki, numizmaty
- Ręczne hafty i zabawki naturalne
- Zamówienia Specjalne
- Nowości
- Promocje
„Jesteście naszą wielką szansą”. Młodzież na rozstajach komunizmu 1944–1989, red. Paweł Ceranka i Sławomir Stępień
Opis
„Jesteście naszą wielką szansą”. Młodzież na rozstajach komunizmu 1944–1989, red. Paweł Ceranka i Sławomir Stępień.
IPN, Warszawa 2009. Stron 520. Okładka twarda. Książka nowa.
Produkty powiązane
Lenin, Dzieła, tom 25, 1917
Tom wydany w 1951 roku - szczyt sowieckiej, stalinowskiej okupacji. Obywatele PRL-u oczywiście zaczytywali się. Lenin, niemiecki agent, toczony syfilisem (który doprowadził go ostatecznie do szaleństwa, demencji i śmierci), przywódca zamachu nazwanego "rewolucją październikową" (bo dokonano go w listopadzie), jeden z największych zbrodniarzy w historii ludzkości (czego dowodzą chociażby zebrane w oferowanej książce teksty, gdzie zadanie śmierci jest przyjęte jako jedyna metoda postępowania ze wszystkimi, którzy zostaną uznani za przeciwników, nawet w najbardziej błahych sprawach). To wie każdy historyk. O dziwo jego "dziełami" można handlować, a tym, co napisał gefreiter - nie. To i tak postęp, bo w sowieckiej strefie okupacyjnej wydawanie i czytanie Lenina było przymusowe. Teksty dotyczą wszystkiego (gospodarka, filozofia, nauka, polityka, kultura, ...), bo autor "zna się" na wszystkim. I zna się najlepiej, a jeśli ktoś inny zna się rzeczywiście, a nie po "leninowsku" (czyli nie ma "jedynie słusznej świadomości klasowej") to w istocie podpisuje, swoją kompetencją, wyrok śmierci na siebie (dobrze, jeśli nie na rodzinę i znajomych). Ot, system "gdie tak wolno duszyt czełowiek". Wszystko było i jest kłamstwem - pan tego świata, pan kłamstwa, po raz kolejny okazał swoją "troskę o człowieka".
Lenin, Dzieła, tom 14, 1908
PRL drukował - jak na kraj okupowany przez sowietów przystało. Był rok 1949. Niewątpliwie wydanie tej książki było priorytetem.
Lenin, Dzieła, tom 5, 1901-1902
Tom 5 przymusowo wydawanych w PRL-u "dzieł" niemieckiego agenta. Lenin, niemiecki agent, toczony syfilisem (który doprowadził go ostatecznie do szaleństwa, demencji i śmierci), przywódca zamachu nazwanego "rewolucją październikową" (bo dokonano go w listopadzie), jeden z największych zbrodniarzy w historii ludzkości (czego dowodzą chociażby zebrane w oferowanej książce teksty, gdzie zadanie śmierci jest przyjęte jako jedyna metoda postępowania ze wszystkimi, którzy zostaną uznani za przeciwników, nawet w najbardziej błahych sprawach). To wie każdy historyk. O dziwo jego "dziełami" można handlować, a tym, co napisał gefreiter - nie. To i tak postęp, bo w sowieckiej strefie okupacyjnej wydawanie i czytanie Lenina było przymusowe. Teksty dotyczą wszystkiego (gospodarka, filozofia, nauka, polityka, kultura, ...), bo autor "zna się" na wszystkim. I zna się najlepiej, a jeśli ktoś inny zna się rzeczywiście, a nie po "leninowsku" (czyli nie ma "jedynie słusznej świadomości klasowej") to w istocie podpisuje, swoją kompetencją, wyrok śmierci na siebie (dobrze, jeśli nie na rodzinę i znajomych). Ot, system "gdie tak wolno duszyt czełowiek". Wszystko było i jest kłamstwem - pan tego świata, pan kłamstwa, po raz kolejny okazał swoją "troskę o człowieka".
Grzegorz Majchrzak, Z dziejów "Tygodnika Solidarność"
W autoreklamie pozują na elity, na autorytety moralne, na bojowników i bojowniczki o wolność, na nieomylnych stróżów wartości najwyższych. Sami namaszczają się na klasę (czy kastę) oświeconą i wybraną... A to przecież zwykli ludzie, czyli błądzący i grzeszni, targani pospolitymi namiętnościami, zdolni do najzwyklejszej podłości i małostkowej nienawiści. Zalęknieni i zagubieni, zawistni i mściwi. Czy zatem może dziwić, że tak wiele i tak wielu z nich okazało się podatnymi na najbardziej haniebne propozycje - czyli propozycje współpracy z bezpieką? Dla maluczkich mieli być jak spiżowe posągi, bogowie z pierwszych stron gazet, a w rzeczywistości ze strachu, z chęci lepszego życia, z zawiści, z pychy, z urażonej ambicji, itd. byli najzwyklejszymi kapusiami i donosicielami. Fundament III rzeczypospolitej (użycie dużej litery byłoby nadużyciem) - ministrowie(!) i funkcjonariusze "wolnej polski", czyli PRL-u bis. Nauczyciele moralności, którzy każą Polakom ciągle za wszystko i wszystkich przepraszać, a sami, bez odrobiny odwagi cywilnej i godności, nawet wobec oczywistych dowodów, kłamią w żywe oczy (jak na rasowych złoczyńców przystało: nie przyznawać się nigdy i do niczego). Niniejsza książka to tylko przyczynek, krótki rzut oka na wierzchołek góry lodowej: na państwo zbudowane na korupcji i złodziejstwie, nepotyzmie i resentymentach (również rasowych - ciekawa uwagi na temat kryterium rasowego właśnie, którym kierował się Mazowiecki tworząc redakcję Tygodnika Solidarność, faworyzując całkiem jawnie "swoich"...). Nie dziwi też walka z IPN prowadzona przez środowiska skupione wokół gazety z czerwonym prostokątem (flagą?) w winiecie.
Marek Wierzbicki, Młodzież w PRL
"Ach, ta dzisiejsza młodzież" wzdychają dzisiejsi osiemdziesięciolatkowie, siedemdziesięciolatkowie, sześćdziesięciolatkowie... .W tej książce mogą zobaczyć (oczywiście tylko ci, którzy jeszcze żyją) kim sami byli, jak byli młodzieżą. I ci, którzy w PRL-u czuli się jak ryba w wodzie oraz ci, którzy kontestowali sowiecką rzeczywistość. .
Buntownik bez powodu, film DVD
James Dean i Natalie Wood grali i nie wiadomo już teraz, czy grali tak, jak zachowywali się młodzi ludzie, czy młodzi ludzie zachowywali się tak, jak Dean i Wood grali. Tak czy inaczej, na świat zawitała "młodzież". Amerykańska młodzież. Polska młodzież miała zgoła inne problemy i rozterki (pomijając brak możliwości obejrzenia filmu). Film ma tragiczną pointę: w materiałach dodatkowych wywiad z James'em Dean'em, w którym aktor przestrzega młodzież przed niebezpieczną jazdą samochodem... .
A. Ziółkowska-Boehm, Dwór w Kraśnicy i Hubalowy Demon
Pięknie wydana opowieść o losach starego dworu i o ludziach. Historycznie i refleksyjnie.
Alan Bullock, Hitler i Stalin, tomy 1 i 2
Podtytuł: "Żywoty równoległe". Dwaj bogowie socjalizmu - narodowego i międzynarodowego - w walce o wyłączność w panowaniu nad światem, za którą zapłaciły miliony zwykłych ludzi. I miliony zwykłych ludzi, którzy bogom swoim gotowi byli oddać życie. Niemcy i Rosja, i ich najlepsi synowie z piekła rodem. Obu łączyła jedna rzecz: umiłowanie pokoju. "Walka o pokój", "obrona pokoju", "utrwalanie pokoju" były "główną nutą propagandy" hitlerowskiej i stalinowskiej (s.5). Książka pokazuje jak ten pokój budowano - najpierw równolegle: w Niemczech i w Rosji Sowieckiej, a potem na świecie.
Alfabet braci Kaczyńskich, rozmawiali Michał Karnowski i Piotr Zaremba
Jedni powiedzą: "mamy demokrację i wolność słowa, ale są granice tolerancji! Jakim prawem wydano tę faszystowską (dobra tradycja stalinowskiej propagandy: wszystkich przeciwników Stalina zawsze nazywano "faszystami", co nie przeszkadzało oczywiście by sowieci byli najwierniejszym sojusznikiem Hitlera) książkę?!" Inni powiedzą, że jest to lektura obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych współczesną historią, zwłaszcza transformacją PRL-u, choć i tak wiedzą, że ci, którzy nienawidzą Kaczyńskich po tę książkę za nic nie sięgną. A my przytoczymy zabawną scenę opisaną przez jednego z gości Antykwariatu: oto dwie, bardzo starsze panie rozmawiają na przystanku o Jarosławie (nazywają go "kurduplem jednym", choć obie - jak to bardzo starsze panie - same wzrostu zgoła mizernego). Otóż mówią, że Kaczyński "doprowadzi do wojny, bo go popierają tylko idioci, którzy nie wiedzą, co to jest wojna, bo jej nie przeżyli... tacy go popierają, takie głupie, stare baby tylko go popierają...". Ot, logika nienawiści.
Andrzej Zawistowski, Kombinat. Dzieje Zambrowskich Zakładów Przemysłu Bawełnianego - wielkiej inwestycji planu sześcioletniego
Tytuł mówi w zasadzie wszystko: "dzieje Zambrowskich Zakładów Przemysłu Bawełnianego - wielkiej inwestycji planu sześcioletniego", czyli "bawełnianego" odpowiednika Nowej Huty. Kombinat, który był większy od miasta, w którym został wybudowany. Jeszcze jedna "wielka budowa socjalizmu" - równie jak cały ustrój bezsensowna ekonomicznie i patologiczna społecznie. Książka socjologicznie bardzo ważna (choć można mieć czasem inne spojrzenie od autora), ale nie da się być obojętnym wobec "socjologicznego eksperymentu", jakim było narzucenie małej społeczności lokalnej całkowicie dla niej nieodpowiedniego ciężaru ekonomiczno-ideologicznego. Bardzo ważny fragment opisu czym w istocie był PRL - ideologiczny "eksperyment", za który zapłacili życiem zwykli ludzie. I tylko patrzyli, ocierając pot z czoła, jak wolna Europa, odbudowując się po wojnie, uciekała ekonomicznie i gospodarczo, aż zniknęła za horyzontem. Aż kraje, które przed wojną były na porównywalnym z Polską poziomie ekonomicznym, przeszły na poziom, który w XXI wieku jest dla Polski wciąż marzeniem. Jak to było możliwe - to pokazują m.in. publikacje takie, jak oferowana książka. Bardzo ciekawa ze względu na wielką różnorodność zebranych materiałów i niezwykle doniosła, bo na jednym konkretnym przykładzie objawia istotę PRL-u. Niepodważalny dowód jak zacofanym ustrojem był sowiecki socjalistyczny totalitaryzm. Szczególne wrażenie robi zestawienie propagandowych artykułów i utworów "literackich" z danymi socjologicznymi, historycznymi, ekonomicznymi. Kłamstwo nawet w najmniejszej rzeczy - oto fundament, a przymus spoiwo. Przez taką technikę "budowania nowego społeczeństwa" niemal całkowicie usunięto z oficjalnego życia naturalne cnoty i wartości.
Letnia szkoła historii najnowszej 2007
Historycy doświadczeni spotkali się z historykami niedoświadczonymi by w wakacje, po roku akademickim poświęconym na dzielenie się wiedzą, podzielić się również doświadczeniem. Coś na kształt kursu mistrzowskiego, próby przekazania mądrości zawodowej. Oczywiście wszystko na kanwie wiedzy historycznej - kilkanaście bardzo ciekawych referatów zebrano w prezentowanej publikacji (spis treści na zdjęciu). Temat oczywisty: współdziałanie sowieckiego komunizmu i niemieckiego faszyzmu w planowej eksterminacji Polaków i planowym niszczeniu kultury polskiej po 1939 roku. W Polsce nie ma wyznawców niemieckiego faszyzmu. Skąd zatem tysiące wyznawców sowieckiego komunizmu? Czy to efekt istnienia PRL-u? Czy gdyby zamiast sowieckiego PRL-u był jakiś niemiecki "PR-coś tam" mielibyśmy teraz odwrócone proporcje? Dlaczego tak wielu obywateli PRL-u przyjęło światopogląd sowiecki? Jak zakończenie orwellowskiego "Roku 1984": długie terroryzowanie i straszenie wsparte prasowaniem mózgu doprowadza wreszcie do wiary, że kłamstwo jest prawdą oraz do uwielbienia i ubóstwienia oprawcy? Dlaczego nie wszyscy pokochali sowiecki PRL i jego "europejską" mutację? Czy to tylko kwestia czasu?
Kamil Sipowicz, Hipisi w PRL-u
"Dzieci kwiaty" z naciskiem na dzieci - dla jednych, dla innych - na kwiaty (a dokładnie zioła)... Byli na świecie, to musieli być i w PRL-u, tak jak w PRL-u były "samochody", "wolne wybory", itd. Jak mówiło rosyjskie przysłowie "wsio kak u ludziej".
Orlando Figes, Szepty. Życie w stalinowskiej Rosji
O tej książce można mówić tylko ze ściśniętym gardłem i zamierającym sercem. Komunizm/socjalizm znaczy tylko jedno: wszechobecny strach i wiszącą nad wszystkim oszalałą śmierć. Trudno momentami powstrzymać się od łez - tak wiele w niej autentycznych relacji, opowiedzianych bólem i cierpieniem. Sowiecki system - raj na ziemi. Zgodnie z orwellowską nowomową znaczenie słów ustala partia, więc rajem nazywa się faktyczne piekło na ziemi. Psychopaci i socjopaci jako przywódcy, obozy pracy, tortury i donosicielstwo jako podstawa więzi społecznych. Wyroki śmierci wydawane na całe narody. Ogromne połacie niezmierzonego kraju jako zamknięte strefy masowej kaźni. Życie ludzkie niczym - cenniejsze i wartościowsze jest najprostsze narzędzie niż człowiek. Świat zbudowany na kłamstwie, bez wartości, bez prawdy i bez dobra. Aparat państwa komunistycznego ma jeden cel: wszelkimi metodami zniszczyć prawdę, dobro, piękno - zabić człowieczeństwo. Celem "inżynierii społecznej" jest zastąpienie homo sapiens przez homo sovieticus. Jeśli są jakieś okruchy prawdziwych wartości, jeśli w komunizmie/socjalizmie pojawiają się skrawki wartości ludzkich (trudno powiedzieć "humanistycznych", bo zgodnie z szyderczą logiką propagandy socjalizm i komunizm bardzo lubią nazywać swój nieludzki system "humanizmem"), to tylko dzięki temu, że uchowali się jakimś cudem ludzie, którym udało się ocalić cokolwiek sprzed "rewolucji". Książka zbiera świadectwa codzienne, łapie te promyki światła, których cudem nie zdusiło imperium ciemności. Praca Figes'a powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy odczuwają sympatię do komunizmu, socjalizmu, czy jak takie totalitarne zaczadzenie będzie się kiedyś nazywać. Lektura bez modlitwy raczej niemożliwa...
Teresa Torańska, Oni
Oni, "budowniczowie PRL-u", czyli - jak przekonuje znajmy Antykwariatu, historyk - zdrajcy na usługach sowieckiego okupanta. Dożywali swych dni jak pączki w maśle, a powinni być, zgodnie z wymogami elementarnej i naturalnej sprawiedliwości oraz tradycyjnego prawa polskiego, ukarani za zdradę, za zbrodnie przeciwko narodowi, ukarani infamią. Natomiast "ustrój", który budowali - jako narzucony przemocą i oparty na zbrodni - powinien być uznany za nielegalny i, jako taki, osądzony. Książka wydana w 1989 roku - w roku, w którym Oni i ich dzieci, czyli rządzący PRL-em, konstruowali modyfikację systemu - pouczająca również ze względu na wstęp. Całość jest dowodem na fałszywość przekonania, że gwałcąc prawdę, można jednak uzyskać wolność. Nie można. Tylko prawda wyzwoli. I nie jest to na pewno "prawda dziejowa", ukochana "prawda" Onych, tak jak ukochaną ich demokracją była "demokracja ludowa", sprawiedliwością - "sprawiedliwość socjalistyczna", ekonomią - "ekonomia polityczna", itd. Świat utkany z socjalistycznych fikcji z konieczności istnieć może tylko dzięki przymusowi i zniewoleniu. Książka cenna, bo pokazuje, jak niebezpieczna i zbrodnicza jest "socjalistyczna" wizja świata: nawet w ostatnim zdaniu książki - jeśli nie można już nic zrobić, można przynajmniej poszczuć psem.
Teresa Torańska, Aneks
Ciąg dalszy rozmów Torańskiej z aparatczykami - funkcjonariuszami PZPR, ludźmi, którzy całe życie szukają i szukali usprawiedliwienia i wytłumaczenia dla zdrady, którą popełnili i popełniali służąc sowieckiemu okupantowi. Kraj Wallenrodów, myślałby kto...
Tadeusz Konwicki, Mała apokalipsa
Wydanie niezależne z 1985 roku z dodatkowymi tekstami, których autorami byli: L. Kołakowski, S. Kurowski i J. Korwin-Mikke. Powieść jak powieść, ale ten wstęp do "Drogich Czytelników", którym Wydawnictwo otwiera książkę! Niezwykłe świadectwo tarć ideologicznych w "środowiskach niezależnych". Nieocenione źródło informacji dla historyka chcącego dać prawdziwy obraz przepoczwarzającego się PRL-u. Duchy (może upiory?) przeszłości wiecznie żywe.
Popiół i diament, film DVD
Bardzo ideowy i zaangażowany marksista-leninista, towarzysz Wajda Andrzej, oddany i ofiarny pracownik pionu filmowego "aparatu propagandy" PRL-u, wiernie wypełnił zadania polityczne i - jak to zgrabnie określił ktoś w internecie - "zawajdał" historię dokumentnie. Jakimi intelektualnymi aparatczykami byli Wajda i Andrzejewski może sprawdzić każdy, kto sięgnie po prawdziwą historię "Maćka Chełmickiego" (Krzysztof Kąkolewski, "Diament odnaleziony w popiele"). Akcja "Popiołu..." toczy się głównie w knajpie, więc przypomina "Casablancę", inny film, który mimo swego idiotyzmu historycznego uchodzi za arcydzieło "sztuki filmowej". Tylko, że "Casablanca" była surrealistycznym, czysto rozrywkowym romansem-nonsensem, podczas gdy film Wajdy był zaplanowany i był wykonany jako element sowieckiej walki z prawdą i polską historią. Lenin, a może Stalin, co za różnica, uznali film za "najpotężniejszą broń na froncie walki ideologicznej". Wajda bardzo sprawnie posługiwał się tą bronią. Strzelec wyborowy, rzec można. Dobry strzelec - mistrz. Ale - jak wiadomo - dobry strzelec nie oznacza jeszcze, że to jest dobry człowiek. Sowieccy okupanci, ubeccy mordercy i zdrajcy przedstawieni są jako bohaterowie niezłomni, jako żywe pomniki dobra i cnoty, a patrioci jako psychopaci i szaleńcy... Aha, no i oczywiście muszą być sowieccy żołnierze. Sowieccy żołnierze z orderami: jacy piękni w tym filmie są! Jacy grzeczni! Brawo, panie - "o pardonsik, pardonsik" - towarzyszu Wajda! Arcydzieło?! Film wyjątkowo podły i lizusowski, film obrzydliwy - w sensie moralnym, biblijnym. Wydawca pisze, że jest to "dzieło znakomite". To jak powiedzieć: "jak pięknie wykonany gwałt, jaka piękna zbrodnia". Zaiste - majstersztyk sowieckiej propagandy. Problem polega na tym, że mistrzowska agitka traktowana jest jako świadectwo historyczne. Kłamstwo w każdej scenie. "Kłamcie nieprzerwanie, wreszcie wszyscy uwierzą, że to prawda", albo: "plujcie, a wreszcie coś przylgnie" - jak uczył inny socjalista, tym razem narodowy, Goebbels Joseph. Bowiem Polska, jeśli już musi być, to niech przynajmniej nie przeszkadza w niemiecko-rosyjskim pomyśle na Europę, a "jutro na cały świat"...
Kazimierz Brandys, Nierzeczywistość
Jeszcze jeden zagorzały komunista (pochodzenia oczywistego), budowniczy PRL-u, który pod koniec życia, może za sprawą obudzonego sumienia, a może tylko zgodnie z nową koniunkturą polityczna i modą, postanowił "rozliczyć się z przeszłością". No cóż, dobre i to, choć oczywiście nie ma nawet możliwości, by literackiej "spowiedzi" towarzyszyło zadośćuczynienie. Książka modna wśród inteligencji schyłkowego PRL-u, jednak ubolewanie nad zanikiem tejże (tj. inteligencji jako warstwy społecznej, nie jako zdolności własnej) po latach współudziału w jej całkiem realnym eliminowaniu budziło i budzi u wielu czytelników reakcję pewnego zażenowania i zmusza do traktowania tej próby literackiej ekspiacji z dużą rezerwą. Po latach współ-tworzenia przychodzi czas auto-kreacji? Z jednej nierzeczywistości w drugą? Tylko taka alternatywa?
Krzysztof Persak, Sprawa Henryka Hollanda
Trochę prawdy o PRL-u: bohater książki to komunista, z "zasymilowanej rodziny żydowskiej", tak "zasymilowanej", że nie tylko był czynnym reprezentantem interesów sowieckich w II Rzeczpospolitej, ale był również oficerem Armii Czerwonej (potem LWP, ale co za różnica). Zakończył życie w tragicznych i tajemniczych okolicznościach: wypadł przez okno. Czy zakończył życie "samobojem", czy też życie to mu skrócono przemocą oto zagadka, którą próbuje rozwikłać autor książki. Przy okazji snuje historyczne rozważania na temat PRL-u czasów Gomółki. Przyczynek do "resortowych dzieci" - rodzic aparatczyk, dziecko reżyserka - celebrytka, adoratorka i obrończyni PRL-owskiej tradycji i sposobu myślenia. A jak było na prawdę? I czy ta wiedza jest komuś do czegoś dzisiaj potrzebna? Może dzisiaj dla większości to już zacierająca się historia, bo - jak narysował kiedyś Czeczot - "walki czerwonych indianerów nie obchodzą pracowitych traperów"?
Wiktor Suworow, GRU
Wiktor Suworow, tym razem o GRU, czyli - jak głosi podtytuł - o radzieckim wywiadzie wojskowym. Nie ma już ZSRR, KGB zmieniło nazwę, a GRU wciąż pod dawnym szyldem i w Rosji robi to samo, co robiło w ZSRR, tylko... lepiej! Manipulacja, zastraszanie i terror jako jedyne więzi międzyludzkie, uruchomienie najciemniejszych stron ludzkiego ducha jako głównych sił działania i życie człowieka bez jakiegokolwiek znaczenia samo w sobie, a nabierające znaczenia jedynie w zakresie podporządkowania aktualnej, państwowej ideologii... . Jednym słowem sowieci, komuniści, moskiewscy socjaliści, Rosja. Nie ma wątpliwości, kto jest panem tego świata - ich świata. I nie ma wątpliwości, że najlepszym sprawdzianem zaprzaństwa lub zidiociałej naiwności jest aprioryczny, lekceważący stosunek do "spiskowych teorii", zwłaszcza tych, gdzie Rosja gra jedną z głównych ról. Duch mongolski w praktyce. Dodajmy, że w bardzo skutecznej praktyce. Ilość funkcjonariuszy, bezwzględność, brak jakichkolwiek ludzkich wartości, norm i zasad postępowania oraz tępy upór dają jednak przewagę. Obeliks mówił "ale głupi ci Rzymianie". Rzym upadł... Ale głupi ci Europejczycy...
Piotr Gontarczyk, Najnowsze kłopoty z historią
Piotra Gontarczyka nienawidzi pewna gazeta, która z walcząc z "mową nienawiści" i w imię "szeroko pojętej tolerancji" wszystkimi metodami (również wykorzystując swoje wpływy polityczne i "niezależne sądy") dąży do wyeliminowania wszystkich, których jej zakompleksiony redaktor generalny uzna za swoich wrogów. Historia współczesna jest doskonałym polem tej walki. Oto z jednej strony beneficjenci niemieckiej i sowieckiej okupacji Polski, którzy obchodzą w 2018 roku "stulecie niepodległości Polski", a z drugiej strony ofiary września 1939 roku, dla których rozpoczęta wówczas okupacja niemiecka i sowiecka, znosząca niepodległość Polski, w zasadzie nie skończyła się do dzisiaj, przybiera jedynie różne formy, odpowiednie do "ducha czasu". Dwie skrajne wizje polskiej historii - gdzie między tymi biegunami mieści pisarstwo Piotra Gontarczyka? Sądząc z reakcji wspomnianej gazety, dla której zdrajcy, konfidenci, donosiciele, mordercy i kolaboranci są "ludźmi honoru" Gontarczyk popełnia najgorszą ze zbrodni: myślozbrodnię. Gontarczyk bowiem, podejmując próbę nazywania rzeczy i ludzi po imieniu, jawne przeciwstawia się zasadom "nowomowy",a pan tego świata, pan kłamstwa, jest panem mściwym, nie toleruje nie tylko prawdy, ale i samego jej poszukiwania. I nic dziwnego - wszak nas, ludzi, wyzwolić może tylko prawda. Tak, prawda nas wyzwoli, ale pod jednym warunkiem. Jakim? Zapraszamy do źródła: J8:30-32.
Lady Pank, płyta winylowa
Rock z PRL-u, ze stanu wojennego. "Mniej niż zero" czuł, znał, śpiewał i rozumiał chyba każdy. To skąd tyle "lemingów"?!
Michał Heller, Maszyna i śrubki. Jak hartował się człowiek sowiecki
Jedna z klasycznych i podstawowych lektur na temat dewastującej człowieczeństwo ideologii totalitarnej głoszącej "wyzwolenie człowieka". Zdawało się, że wraz z "upadkiem Związku Sowieckiego" tego typu analizy staną się jedynie rozprawami historycznymi. Tymczasem socjalizm wiecznie żywy - ideologia postępu w natarciu: "przymus we wszystkich formach, poczynając od eliminowania fizycznego... jest metodą kształtowania nowego człowieka z materiału ludzkiego epoki państw narodowych, epoki rodziny rozumianej jako związek kobiety i mężczyzny, epoki dwóch płci..." "Róbta co chceta" (jak głosi jedno z błyskotliwych haseł sił postępu), ale pod warunkiem, że ciemnej masie wtłoczy się w ich zakute łby, co mają chcieć, bo nie daj Boże (oj, oj, tylko nie z dużej litery!) będą chcieli czegoś innego niż powinni? "Dialektyka rewolucyjna" jako zaprzeczenie logiki i nienawiść do Boga jako uczucie najważniejsze są tak przeciwne najgłębszej naturze ludzkiej, że bez totalnego przymusu i prania mózgu mogą być głoszone i wprowadzane tylko przez socjopatów i psychopatów. "Człowiek sowiecki" staje się prototypem człowieka "postępowego", a zatem książka wykracza - o zgrozo - poza epokę istnienia "Związku Sowieckiego".
Szeptane procesy
Komisja Specjalna wysłała w latach 1945 - 1954 na śmierć i do obozów pracy niezliczone niewinne ofiary. Niewinne, bo jedyną ich "zbrodnią" było opowiedzenie dowcipu o sowietach w PRL-u, dorysowanie wąsów Bierutowi, zamalowanie na czarno okien w "Pałacu im. Stalina", ... . Wyroki odbierające lub niszczące życie za opowiedzenie "kawału o żydokomunie", za śmiech w czasie audycji radiowej, za krzywe spojrzenie na portret "Wodza Światowego Proletariatu". Książkę powinni obowiązkowo przejrzeć (wydanie poraża naturalistycznymi reprodukcjami donosów, materiałów bezpieki, wyroków, materiałów propagandowych) i przeczytać "zduraczeni" (St. Michalkiewicz) homo sovieticus, którzy do dzisiaj podziwiają "Pałac Kultury i Nauki". Może wtedy zrozumieją, że jego rozbiórka jest kwestią honoru obywatelskiego i narodowego oraz czci dla milionów niewinnych ofiar sowieckiego okupanta. Może wtedy zrozumieją, że pozostawienie "PeKiNu" w centrum stolicy jest porównywalne z wystawieniem w centrum własnego mieszkania ołtarza z fotografią ojcobójcy - gwałciciela matki i oddawanie mu czci. Książki takie, jak prezentowana dowodzą, że nie ma czegoś pośredniego między prawdą a kłamstwem, między bohaterstwem a zdradą, między godnością a spodleniem i skundleniem. Jak długo stoi ów "pałac" tak długo to jest wciąż PRL, nie Polska, w umysłach i w sercach. Kto nie rozumie, że ten "pałac" to nie zabytek, tylko pozostałość, ten ciągle żyje w PRL-u.
Encyklopedia Solidarności. Opozycja w PRL 1976–1989, tom 1
Wydawcy piszą, że Encyklopedia Solidarności, przygotowana wspólnie przez Stowarzyszenie Pokolenie, Oficynę Wydawniczą Volumen i Instytut Pamięci Narodowej, publikowana w tzw. systemie holenderskim, stanowi największe kompendium wiedzy na temat działalności opozycji w PRL w latach 1976–1989. Dodajmy, że celem było przede wszystkim upamiętnienie zwykłych ludzi, którzy walczyli z komunizmem. Dla wielu z nich jest to jedyna forma wdzięczności. A ilu zapomnienie czy niewiedza nie dopuściły nawet na strony tej książki? Parafrazując Jacka Kaczmarskiego "ci co polegli nie wszyscy poszli w bohatery, z tych, co przeżyli nieliczni poszli, ale nie w, tylko... z generały".
Jerzy Eisler, "Polskie miesiące" czyli kryzys(y) w PRL
Tak o książce pisze wydawca, IPN: "Książka prof. Jerzego Eislera jest efektem wieloletnich przemyśleń dotyczących specyficznego „polskiego kalendarza”, czyli wydarzeń, do których doszło w naszym kraju w czerwcu i październiku 1956 r., w marcu i sierpniu 1968 r., grudniu 1970 r., czerwcu 1976 r., sierpniu 1980 r. oraz grudniu 1981 r. Autor zastanawia się, czym były poszczególne „polskie miesiące”, co je łączy, a czym się różniły. Książka pokazuje wydarzenia i sytuację w Polsce we wskazanych miesiącach pod różnymi kątami: analizuje, w jakim stopniu stanowiły przełom w historii PRL, czy były wyrazem społecznego protestu, jaką rolę odegrała w każdym z nich prowokacja polityczna. Wiele miejsca poświęcono także stanowisku Kościoła katolickiego wobec opisywanych wydarzeń oraz podejściu do nich Związku Radzieckiego." Jednym słowem raj na ziemi, ustrój sprawiedliwości społecznej i miliony ciemnych poddanych, którzy oszołomieni wrogą propagandą nie dostrzegali dobrodziejstw socjalizmu i postępu. I wciąż nie dostrzegają! A przecież tyle jest w sklepach towarów! Taki dobrobyt, a wciąż są wrogowie postępu!
PRL na widelcu przyrządził Błażej Brzostek
Apologeta sowieckiego socjalizmu i zadeklarowany wróg katolicyzmu, rysownik Mleczko Andrzej, w jednym z wywiadów do mocnych stron PRL-u zaliczył... tanie i smaczne "żywienie zbiorowe". Przedstawienie PRL-u jako upowszechnionego, gastronomicznego ósmego cudu świata i mekki smakoszy potocznych jest, jak każde zaburzenie postrzegania rzeczywistości, wynikiem nieodpowiedniego żywienia - zła dieta, a zwłaszcza nieodpowiednie napoje, od zarania ludzkości sprowadzały na manowce racjonalności. Rysowanie PRL-u jako kulinarnego "paradisu" jest taką samą fantazją jak nazwanie szynki "jak za Gierka". Za Gierka szynki nie było, o czym można się przekonać - wystarczy tylko sięgnąć do świadectw z epoki. Książka, którą przedstawiamy, jest właśnie zebraniem takich dowodów historycznych, jest wstrząsającym obrazem nędzy, brudu i beznadziei codziennego życia zwykłych "obywateli PRL-u". Z niektórych stron bije niemal odór stęchlizny, zgnilizny pomieszany z odorem psującej się kapusty, butwiejących kartofli, rozpływającej się cebuli. Są też obrazy i opisy innego świata: oto opływające w luksusy życie genseków i ich kamaryli. Zwykły, obfity, kulinarny dzień komunistycznych aparatczyków za murem strzeżonym przez cały aparat państwa, a poza nim zwykły, codzienny "sos" (tak w skrócie nazywano "socjalistyczny syf") serwowany "robotnikom i chłopom oraz inteligencji pracującej miast i wsi". Dzień potoczny "kierownictwa partii i państwa" a dzień potoczny "ludu pracującego" (czy wynika z tego, że "kierownictw" nie było "pracujące"?) to było niebo a ziemia. A cóż dopiero święta! Wspominanie, w tym kontekście, o czasie świątecznym jest wręcz niesmaczne: dla "elity klasy robotniczej" kawior, polowanie na niedźwiedzie, a dla 'ludu pracującego" polowanie na chleb i "gastronomia poleca: sylwester w barze mlecznym" (by zacytować znany rysunek Andrzeja Krauze). Oto możemy poznać przepis na "placuszki z okruszyn chlebowych i bułki", albo zupę z "zeschniętego sera"... W PRL-u z zasady nie było co jeść - może dlatego nie było też papieru toaletowego? Zresztą socjalistyczny recykling do łańcucha pokarmowego włączał również gazety: po sycącej lekturze pakowano w nie "artykuły spożywcze", a następnie, po "konsumpcji spożywczej", gazetę wykorzystywano... zgodnie ze znanym dowcipem. Osiągnięcia PRL-u na niwie "zbiorowego żywienia" uzupełnić miał projekt - to nie żart!- "zbiorowego wypróżnia". Oto pewna ważna komunistyczna planistka starała się o budowę "centralnych szaletów" (centralnych, bo w w centrach miast), do których mieli być przywożeni - wg zaplanowanych rozkładów wypróżniania - robotnicy i urzędnicy. W kraju spowitym kolejkami projekt objęcia państwową "gospodarką planową" i tej strony ludzkiego życia jest zgodny z ogólnym prymatem lewicowej ideologii nad rozumem. Socjalizm w praktyce - dyktatura ideologów i urzędników: PRL na widelcu.
Zdzisław Zblewski, Leksykon PRL-u
Książka pięknie wydana, tak pięknie, że reprodukowane w niej kartki żywnościowe (kredowy papier, najwyższej jakości druk) w niczym w zasadzie nie przypominają autentycznych "bonów towarowych". I tak jest ze wszystkim: beznadzieja PRL-u w upudrowana, umalowana - taka "rzeczywistość nierzeczywista", albo "nierzeczywistość niegroźna". Książka w roku wydania kosztowała 40 złotych. Teraz warta jest grosze. Sowiecka strefa okupacyjna zwana PRL-em g... wszystkich obchodzi. Wydawca reklamuje "państwo" przedstawione w "Leksykonie" jako "fascynujący świat, wspaniała wycieczka". Jak mówił Pietrzak: "gdybym nie wiedział, że głupota, pomyślałbym, że prowokacja".
Jacek Witold Wołoszyn, Chronić i kontrolować. UB wobec środowisk i organizacji konspiracyjnych młodzieży na Lubelszczyźnie (1944-1956)
Wydawca tak opisuje książkę:"Władza komunistyczna, wspierana przez aparat represji, dążyła po wojnie do przejęcia całkowitej kontroli nad procesem wychowania i kształtowania postaw politycznych młodych Polaków. Jedną z reakcji młodzieży na nową rzeczywistość i zamierzenia władzy było tworzenie tajnych organizacji, także o charakterze niepodległościowym. Książka Jacka Wołoszyna – jako jedna z pierwszych – ukazuje na przykładzie Lubelszczyzny działania organów bezpieczeństwa w latach 1944–1956 w środowisku młodzieżowym, mające na celu objęcie go pełnym nadzorem, oraz metody wykorzystywane przez bezpiekę w walce z nim. Ważnym osiągnięciem autora jest wskazanie tych związków młodzieżowych, które powstały prawdopodobnie w wyniku prowokacji UB. Książka demaskuje przy okazji, jak dalece sposób postrzegania młodzieży przez aparat represji odbiegał od propagandowych haseł o młodym pokoleniu z zapałem budującym nowy ustrój."
I kiedy Europa po wojnie budowała normalne życie społeczne, polityczne, gospodarcze w Polsce socjopaci i psychopaci tworzyli "państwo", a faktycznie sowiecką republikę, której jedynym spoiwem był mord, zbrodnia i kłamstwo. Z tego punktu widzenia książka powinna być lektura obowiązkową dla wszystkich (ale zwłaszcza dla kilku dziennikarzy), którzy czują sentyment do politycznych osiągnięć PRL-u (i np. nazywają "bandytami" żołnierzy podziemia niepodległościowego po 1944 roku). Jak mówił zaprzyjaźniony ze sklepem profesor historii "ignorancja jest grzechem, wszak prowadzi do pochwalania i wybielania zbrodni, nie pozwala oddać sprawiedliwości ofiarom, a zwykłym ludziom zostawia tylko ból i cierpienie. Natomiast celowe fałszowanie historii jest grzechem śmiertelnym - jest faktycznym współudziałem w zbrodni. I to jest efekt najsmutniejszy "grubej kreski".
Międzyszkolny Komitet Oporu, pod red. Benity Sokołowskiej-Pabjan, Marka Drozda, Waldemara Karasia
Wydawca tak przedstawia publikację: "Bogato ilustrowany album poświęcony założonej w latach osiemdziesiątych we Wrocławiu podziemnej organizacji młodzieżowej Międzyszkolny Komitet Oporu. Do albumu została dołączona płyta zawierająca skany pism „Szkoła podziemna” i „Szkoła”.
Międzyszkolny Komitet Oporu, tak mi się wydaje, opiera się na zasadzie, że młodzieży szkolnej nie wystarczy rola przybudówki. Uczniowie decydowali się kolportować bibułę „Solidarności” i bawić się na happeningach, ale chcieli też odczuć, że opór przyniesie im coś konkretnego, od zaraz. Choćby poczucie, że nie jest się samym ze swoją postawą polityczną. Że można coś zmienić w szkole, a przynajmniej dać dyrektorowi do zrozumienia, że nie wolno traktować uczniów jak bydło. No i wreszcie pokazać dorosłej opozycji (bardzo lubię to określenie, jednocześnie pełne szacunku, ale i lekko ironiczne), że uczniowie też się liczą. Padraic Kenney (profesor historii na Indiana University, USA)
Robert Spałek, Jarosław Guzy. U źródeł złego i dobrego. Rozmowy z pierwszym przewodniczącym Krajowej Komisji Koordynacyjnej NZS
Bardzo cenne, szczere świadectwo. Dla zainteresowanych współczesna historią. Bohater wywiadu połączył we wspomnieniach perspektywę socjologa, działacza organizacji studenckiej, uczestnika a zarazem obserwatora przemian społecznych i politycznych ostatnich kilkunastu lat PRL. Najobszerniejsza część książki dotyczy okresu, kiedy Jarosław Guzy współtworzył, a następnie stał na czele Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Niemal równie obszerne są części poświęcone okresowi internowania i komentarzom do lat późniejszych. Guzy dokonuje bardzo interesujących interpretacji (szczególnie dotyczy to schyłkowego okresu PRL i następujących po nim przemian systemowych) i ocenia zgodnie z własnym sumieniem. Rozprawia się z lansowanymi i obiegowymi opiniami.
Hanna Palska, Nowa inteligencja w polsce ludowej
Tworzenie "nowej inteligencji" po II wojnie światowej. Oraz język "nowych inteligentnych", ich wiedza potoczna i wizja świata w pisanych przez nich pamiętnikach. Tak wykuwały się elity "polski ludowej" i III rzeczypospolitej.
Jan Paweł II w Szczecinie
Podtytuł: Meldunki operacyjne Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych z 1987 roku. A tak o książce pisze Wydawca: "W czerwcu 2007 r. minęło dwadzieścia lat od wizyty w Szczecinie Ojca Świętego Jana Pawła II. Jubileusz stał się okazją do wspomnień oraz przyczynkiem do tego, aby wydać materiały źródłowe nawiązujące do pamiętnych dla miasta wydarzeń. Publikowane dokumenty – meldunki operacyjne, które naczelnicy Wydziałów IV i V Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Szczecinie kierowali do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie – zawierają informacje o sytuacji w relacjach państwo–Kościół na Pomorzu Zachodnim, przygotowaniach, przebiegu i echach papieskiej wizyty."
Jan Paweł II, Dzieje Polski
Każdemu przywołanemu wydarzeniu towarzyszy fragment związanego z nim dokumentu historycznego oraz - jako komentarz - odpowiedni cytat z pism, wystąpień i homilii Jana Pawła II.
Jan Paweł II, Encyklopedia Nauczania Moralnego
Około 300 haseł: od "Aborcja" do "Żal za grzechy" i "Życie - wartość życia". Spisane alfabetycznie.
Jan Paweł II, Encyklopedia Nauczania Społecznego
Od "Agresja" do "Związki zawodowe". Przeszło sto haseł.
Jan Paweł II, Homilie na Boże Narodzenie
Pięknie wydane z adekwatnymi reprodukcjami dzieł sztuki sakralnej. Jest co oglądać.
Jan Paweł II, O życiu. Aborcja, eutanazja, wojna
Odwieczna walka, która toczy się tu, na Ziemi: dobra (życia) ze złem (śmiercią). Dlaczego wciąż tak wielu obdarzonych darem niezwykłym - cudem życia - oddaje swoje zdolności na służbę zła, śmierci? Nie wiedzą co czynią? Jeśli służba złu jest wynikiem niewiedzy niniejsza książka pozwoli rozświetlić jej mroki. Problem w tym, że życie w mroku, choć budzi tęsknotę za światłem, może budzić też lęk. Wszak wyjście z jaskini musi być boleśnie oślepiające. A lęk może być silniejszy od naturalnej i wrodzonej tęsknoty każdego bijącego serca...
Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość
Jan Paweł II, ogłoszony "świętym", o nieświętym świecie przełomu tysiącleci. Świat nie jest święty, ale dlaczego "świętym" został Karol Wojtyła? No, wiadomo, bo Polak! Ale dlaczego jeszcze? Czy dlatego, że "ekumenicznie" wprowadzając do Kościoła herezje i bezbożność, walczył (z zapałem inkwizytora) jedynie z tradycją katolicką? Czy dlatego może, że nie wiedział (bo jeśli wiedział, to akceptował!) o pleniących się w Kościele grzechach wołających o pomstę do nieba? A może dlatego, że przez ostatnie lata życia był najprawdopodobniej jedynie parawanem dla "posoborowych reformatorów" walczących z wiarą prawdziwą? Słynne zdanie z pierwszej "pielgrzymki do ojczyzny": "niech zstąpi duch Twój i odmieni oblicze ziemi, tej ziemi" budzi - w kontekście przemian, które zaszły w kościele i w Polsce w następnych latach - obawę o to, jakiego "ducha" wzywał Wojtyła. Bo jeśli po owocach mamy poznawać to czy boskiemu działaniu można przypisać plagę rozwodów, powszechne życie w grzechu, mordowanie dzieci w majestacie prawa państwowego, zapaść demograficzną, powszechne wśród hierarchów bezbożne i obrzydliwe praktyki, wulgarność i powszechne zdziczenie obyczajów pospolitych, kierowanie wszystkich wysiłków jedynie na zapewnienie materialnego dobrobytu, nieczystość jako zabawę, itd. Czyj to zatem "duch" zstąpił na "tę ziemię" na wezwanie Karola Wojtyły? Duch Boży?! Wolne żarty! Książka napisana "stylem Wojtyły", czyli w sposób całkiem przeciwny zaleceniu Pana Naszego Jezusa Chrystusa, by nasza "mowa była tak - tak, nie - nie, bo wszystko, co ponad to od złego pochodzi". Język Wojtyły to gwara filozoficzna pełna wieloznaczności i rozmywająca każdą kwestię, nużąca i jakże daleka od języka Ewangelii. Jan Paweł II: niespełniony filozof, aktor, poeta... . Ale w Polsce, dla wielu, bardziej święty od Boga. Wszak wielu, czcząc i celebrując Wojtyłę, zdaje się w tym kulcie widzieć spełnienie wszystkich nakazów katechizmu.
Jan Paweł II, Pielgrzymki do Ojczyzny. Przemówienia, homilie.
Pielgrzymki z lat: 1979, 1983, 1987, 1991, 1995, 1997, 1999, 2002.
Anna Sobór-Świderska, Jakub Berman. Biografia komunisty
Tak książkę przedstawia Wydawca: "Jakub Berman - kim był - szarą eminencją, człowiekiem zaufania Moskwy, zwykłym aparatczykiem, współtwórcą Polski Ludowej odpowiedzialnym za zbrodnie stalinowskie, prawą ręką Bolesława Bieruta, czy też ideowym komunistą wierzącym do końca w nieodwracalność skoku do królestwa wolności? Biografia polityczna jednego z najbardziej kontrowersyjnych polityków Polski powojennej jest owocem wieloletnich badań autorki i próbą zmierzenia się z tą niezwykle złożoną i pełną znaków zapytania postacią". Wyważone, refleksyjne słowa. Szkoda, że na równie wyważone podejście nie mogły liczyć ofiary sowieckiego komunizmu. Tak, ta "pełna znaków zapytania postać", która spokojnie dożyła do 1984 roku, to zdrajca, agent i komunistyczny funkcjonariusz sowiecki (sami siebie nazywali "działaczami") żydowskiego pochodzenia (no proszę, co za zbieg okoliczności!), wiceprezes tzw. Rady Ministrów, poseł na coś, co zdrajcy usadowieni w Polsce przez Stalina dla legitymizowania jej IV rozbioru nazwali "Sejmem Ustawodawczym". "Członek" władz agenturalnej sowieckiej organizacji, którą nazwano "PZPR". Na samym początku krwawego usadawiania w Polsce sowieckiego systemu i stalinowskiej władzy zarządzał "Ludowym Wojskiem Polskim". Zdrada, ludobójstwo, zbrodnia, bestialstwo, kłamstwo i dobrobyt osobisty - ot i cała zagadkowość postaci. Jeśli dostał po łbie, co jako zdrajcy słusznie mu się należało, to tylko od swoich, w efekcie wewnętrznych walk miedzy zdrajcami. Józef Szczepański "Ziutek" między innymi jemu poświęcił wiersz "Czerwona zaraza" - wszak Berman był jednym z jej najskuteczniejszych roznosicieli.
Książka nagrodzona w konkursie im. Władysława Pobóg-Malinowskiego na Najlepszy Debiut Historyczny Roku 2007.
Robert Service, Towarzysze. Komunizm od początku do upadku. Historia zbrodniczej ideologii.
Historia komunizmu "od początku do upadku". Upadł, chociaż tak namiętnie całowali się jego "przywódcy"? Przecież teraz takie pieszczoty stają się niemal modne. Więc niektórzy pytają: czy komunizm rzeczywiście upadł? Czy upadła "zbrodnicza ideologia"? Jeśli była zbrodnicza, to jest zakazana? To jego funkcjonariusze i ideolodzy ponieśli lub ponoszą karę? Tyle pytań. Co więcej, oprócz stawiania pytań dowodzą, że ideologia ma się świetnie (bo czym jest klejona współczesna, "genderowa", "laicka" Europa, lub co z Chinami wyrastającymi na pierwszą światową potęgę?), że jej wyznawcy i funkcjonariusze opanowali centra polityczne, decyzyjne i biznesowe, że komunizm się przepoczwarzył i dostosował do stylu XXI wieku... . Jedno jest pewne: komunizm to nie tylko zbrodnicza ideologia, ale najbardziej zbrodnicza. I - o zgrozo - wciąż wyznawana przez miliony, a przynosząca wielkie profity nielicznym wybrańcom (komunizm to opium dla mas?). A więc upadł, czy ewoluował - jednym słowem zapraszamy do lektury.
Bettina Rohl. Zabawa w komunizm! Ulrike Meinhof, Klaus Rainer Rohl i prawdziwe korzenie nowej lewicy (1958-1968)
Niemiecka lewica. Jak socjopaci i psychopaci, zamiast wylądować w więzieniu, zostają "autorytetami moralnymi" i bohaterami narodowymi w Niemczech? W zasadzie jest jeden, niezawodny, "patent": socjalistyczna, marksistowska ideologia i "rewolucyjny", marksistowski język. Pospolici mordercy, bandyci i przestępcy stali się przywódcami pięknoduchów niemieckich bo założyli RAF - czyli... Frakcję Armii Czerwonej! To wprost niewiarygodne: dla Niemców Armia Czerwona jako ideał dobra i "postępu"! Kompleks ofiary? Książka niezwykła, bo jest relacją dziecka, które rozlicza się z rodzicami - "rewolucjonistami" i z Niemcami oczarowanymi socjalizmem. Taki niemiecki duch (zarazem rodzinne tradycje i dziedzictwo pokoleń!) - socjalizm : narodowy, czyli brunatny, sowiecki, czyli czerwony, ekologiczny, czyli zielony. Prawdziwa flaga Niemiec: brunatno-czerwono- zielona. Sztandar śmierci, który łopocze nad milionami ofiar i nad morzem ruin.
Leszek Kołakowski, Główne nurty marksizmu, komplet: tomy I, II i III
Fundamentalne dzieło filozofa, którego osobista wiara w marksizm przeszła stadia odpowiadające tytułom trzech tomów dzieła: powstanie - rozwój - rozkład. Marksizm osobisty Kołakowskiego rzeczywiście uległ rozkładowi, ale marksizm światowy, jako ideologia destrukcji i chaosu święci tryumfy: zgodnie z intencją swych XIX wiecznych twórców niszczy "przeszłości ślad" demolując prawa, zasady i wartości, które stanowiły podstawę cywilizacji nowożytnej. Celem stworzenie nowego człowieka, człowieka, którego całkowicie można lepić wedle doraźnych potrzeb "rządzącej elity", człowieka, którego nawet tak zasadnicze cechy biologiczne jak płeć mają być tworzywem w rękach "oświeconych". Kwintesencja marksizmu: dyktatura "oświeconej elity" i totalnie zniewolone, zidiociałe "masy", które nie mają nic, albo mają tylko to, co zostanie im dane przez "kierownictwo". Witaj XXI wieku, który ma za nic nieprzeliczone miliony ofiar unicestwione w "ogniu rewolucji". Apetyt Molocha rośnie, a jego kapłani - "postępowi intelektualiści" gotowi są na dalsze ofiary całopalne. Marksizm - ideologia usprawiedliwiania totalnego, masowego i nieustającego rozlewu krwi - narodzonych i nienarodzonych. Ciekawe, jaki tytuł nadałby autor czwartemu tomowi, napisanemu współcześnie...
Grzegorz Kucharczyk, Strachy z gazety
Podtytuł: "20 lat przestróg dla Polski". Te "przestrogi" to mądrości dziennikarzy z gazety, która - już nikt nie wie dlaczego - nazywa się "wyborczą". Zebranie i zestawienie w jednym miejscu cytatów z dwudziestu lat, a dotyczących przewidywanych nieszczęść i katastrof, które miały dosięgnąć Polskę po "obaleniu komunizmu" robi niesamowite, piorunujące wrażenie: oto istnieje gazeta, której natchnieni pisarczykowie zawodowo mylą się na każdy temat. "Natchnieni", bo tak zarozumiali, pyszni i pełni pogardy dla szarego człowieka z ulicy, że momentami ma się wrażenie, że to aż niemożliwe, by ktoś publicznie aż tak zadzierał nosa. "Pisarczykowie", bo po latach widać, jak głupie i nietrafione były wszystkie "analizy" napuszonych mędrców od straszenia. Dwie rzeczy, oprócz paranoicznej pogardy dla innych środowisk, uderzają w zebranych cytatach: strach, który ma uzasadniać nienawiść do wszystkich "nieoświeconych" i nienawiść, która ma usprawiedliwiać strach, jaki chce się wzbudzić w "wiernych czytelnikach". A wszystko po to, by zachować jak najwięcej z PRL-u. Zawodowi przerażacze : pogrobowcy stalinowców i ich chory świat. Klasyka stalinowskiego komunizmu: strach, paranoja, nienawiść, ignorancja, manipulacja, kłamstwo i pogarda dla normalnego życia. W ich idealnym świecie wolność myślenia oznacza jednomyślność z redaktorem naczelnym. Niezgoda z gazetowym guru to zbrodnia - zbrodnia myśli. Orwell w działaniu. Lektura tylko dla "osób o silnych nerwach".
Janusz Szpotański, Towarzysz Szmaciak
"Towarzysz Szmaciak", chyba najważniejsze dzieło pisarza, nosi proroczy podtytuł: "Wszystko dobre, co się dobrze kończy". I rzeczywiście, towarzysz Szmaciak i jego kamaryla mają się doskonale. PZPR-owska "elyta" uwłaszczona na majątku narodowym, napasiona zagrabionymi miliardami z FOZZ i z "prywatyzacji", przepłacona moskiewskim złotem, wymodelowana według "najlepszych europejskich wzorów" celebryci się, puszy i nadyma, stroszy piórka, mądrzy i poucza, tokuje i gdacze, a ich dzieci wystrugane z telewizyjnych reklam, odziedziczywszy po rodzicach pustkę i ciemność, dostają małpiego rozumu od nadmiaru "śniegu" i innych niezbędników celebryckich, o czym z ekscytacją donoszą "media", transmitując wjazd córeczki-zombi "mercem" do przejścia podziemnego, jazdę pod prąd i na bani redaktora-zaprawki oraz inne subtelne rozrywki i rozkosze "awangardy postępu". Tak im się dobrze skończyło. Towarzysz Szmaciak, który plótł androny o "wyższości socjalizmu nad kapitalizmem" jest teraz prezesem banku, albo jakiejś spółki akcyjnej, towarzyszka prokurator Szmaciakowa, która niszczyła ludzi w imię "socjalistycznej sprawiedliwości" grzmi teraz o wyższości "specjalnej kasty" nad zwykłymi ludźmi i broni "praworządności" (i ubeckich emerytur), redaktor Szmaciakiewicz, który nie cofał się przed wydrukowaniem żadnego kłamstwa i tworzył peany na cześć "Związku Radzieckiego" broni teraz "konstytucji" podpisanej przez prezydenta-byłego kolegę partyjnego, towarzysza Kwachciaka, towarzysz reżyser... itd, itd, itd.... Tak im się dobrze skończyło... I wciąż kończy. Co gorsza: końca tego kończenia nie widać, a "Szpota", niestety, już nie ma.
Wojciech Sumliński, Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego
Jedna z najsłynniejszych książek o związku świata przestępczego ze światem polityki. Jakoś tak wychodzi, że to jeden świat. PRL-bis, zwany "trzecią Rzeczpospolitą". I co? I nic...
Lucjan Szenwald. Seria miniatur Poeci Polscy
Zbiór utworów rymowanych towarzysza Szenwalda Lucjana został wydany w serii miniatur "Poeci Polscy". A gdzie miał być wydany członek partii bolszewickiej i żołnierz Armii Czerwonej? Gdzie miał być wydrukowany wiersz "Czerwona Armia", zaczynający się wiernopoddańczym aktem strzelistym: "Wyzwolicielko ludów! o, lawino chwały (...)" (nie cytujemy całości, ale przecież każdy szczery komunista zna ten wiersz na pamięć, a jak nie zna, to służymy, kilka złotych i można cieszyć się tym i innymi rymami do woli). Tak, seria "Poeci Polscy" to doskonałe miejsce na druk rymującego komunisty, zwłaszcza, że książka ukazała się w 1970 roku - w roku, w którym komuniści (sprowadzeni do Polski właśnie przez ową uwielbioną Armię Czerwoną) strzelali do idących do pracy bezbronnych robotników. Szenwald Lucjan zginął (?) w 1944 roku - literatura poniosła wielką stratę: przecież mógł dostać Nobla, jak piewczyni "malinowych" uroków "stalinowskich ust" Szymborska Wisława. No szkoda, słusznie przyznanych Nobli nigdy dosyć przecież.
Leszek Kołakowski, Szkice o filozofii katolickiej
Marksistowska "nauka", marksistowska filozofia i socjalistyczna ideologia socjalistycznej, postępowej uczelni w kondensacie. Rozprawy pisał Kołakowski w latach pięćdziesiątych i są przerażającym świadectwem do jakiego stopnia można gwałcić wolność, ogłaszając jednocześnie wyznawaną ideologię za jedyną obrończynię wolności - do jakiego stopnia późniejsze bożyszcze filozoficzne polskiej inteligencji było zaangażowane w podniecaniu nienawiści do wierzących w co innego niż oczarowany stalinizmem uniwersytecki karierowicz. Książka jest paraliżująca poziomem pogardy i nienawiści, dla których uzasadnienia Kołakowski nie cofa się przed najpodlejszymi pomówieniami i przed najbardziej nieuczciwymi "chwytami" polemicznymi. Oto "socjalistyczne nauki społeczne" w działaniu. Ciekawe, czy Kołakowski miał świadomość ile jego podłe teksty sprowadziły prawdziwego, ludzkiego cierpienia? Czy miał świadomość ilu sadystów uzasadniało swoje okrucieństwo i zbrodnie ideologicznymi potworami powołanymi do życia przez "profesora"? Książka wstrętna, podła, a do tego popychająca do zła czystego, bo czynionego z czystej, niepohamowanej nienawiści. A czymże na Boga jest marksistowski socjalizm, jak nie uzasadnieniem zbrodniczej nienawiści? "Mein Kampf" powojennej PRL-owskiej "filozofii". Ostrzeżenie, dla wszystkich, którzy traktują marksizm jako "normalną" filozofię. Kołakowski popełnił nie tylko zdradę intelektualną, ale swoim pisaniem uczynił rzecz znacznie gorszą: oto dawał intelektualne uzasadnienie i usprawiedliwienie sowieckiemu okupantowi w jego eksterminacji ocalałej inteligencji polskiej.
Tony Thorne, Słownik pojęć kultury postmodernistycznej
Tony Thorne zadedykował swój słownik "Rocznikowi '68". Symboliczne wskazanie na pochodzenie współczesnego śmietnika, jaki z rozpędu i zgodnie z "postmodernistycznym" nicowaniem pojęć nazywa się "kulturą". A przecież nie ma, bo nie może być, "kultury postmodernistycznej". Wszak istotą postmodernizmu jest właśnie jego antykulturowy, kontrkulturowy charakter. Oto jądro "postmodernizmu": wiedza i związana z nią prawda zastąpione ideologią i różnymi prymitywnymi wierzeniami, dobro zastąpione jawnie głoszonym i praktykowanym złem, piękno i harmonia świadomie gwałcone brzydotą i obrzydliwością, szacunek dla ludzkiego życia zastąpiony histerią ekologiczną wspartą zmuszaniem do aborcji, eutanazji i kultem dla eugeniki, półanalfabeci i półgłówki czczeni jak bogowie i przedstawiani jako geniusze. A wszystko w chaosie pojęć, gdzie celowo niszczy się znaczenia słów: dyktaturę zdeprawowanej mniejszości nazywa się demokracją, totalitarną wszechwładzę państwa i totalną kontrolę rodziny sprawowaną przez państwowe organy nazywa się wolnością, zniewolenie i przymus nazywa się krzewieniem tolerancji, agresywną cenzurę światopoglądową nazywa się dialogiem społecznym, bluźnierstwo nazywa się religią, atak na chrześcijaństwo i chrześcijan nazywa się tolerancją religijną, ludzkim działaniem nazywa się działanie powodowane instynktami i elementarnymi, fizjologicznymi podnietami i pobudkami, życie na kredyt nazywa się działaniem gospodarczym, gospodarkę sparaliżowaną setkami urzędniczych regulacji i "drukowanie" pieniędzy nazywa się wolnym rynkiem, itd, itd, itd. W miejsce sensownego trudu, systematycznej i celowej pracy i wypoczynku po trudzie wprowadza się "zabawę" pojmowaną jako nieustanną utratę świadomości w obłąkanym, fizycznym odurzeniu. Zebrane w jednym tomie "mody, kulty, fascynacje" (taki podtytuł) właśnie przez to, że zebrane razem porażają swoją gigantyczną głupotą. Aż trudno uwierzyć, że ludzie mówią, piszą, robią i wierzą w takie brednie. Bo najkrótszą definicją postmodernizmu będzie określenie go jako światopoglądu, który zbiera w sobie wszystkie zabobony (by użyć określenia O. Bocheńskiego), w jakie wierzył człowiek od zarania dziejów i na całym świecie. Zbiór wewnętrznie sprzeczny, w którym np. wiara w różne pogańskie gusła sąsiaduje z wiarą w "naukę". Oto świat duchowy współczesnego "człowieka prymitywnego" - zapoznany i odrzucony dorobek duchowy cywilizacji europejskiej. Po raz pierwszy w dziejach nieokrzesani i agresywni barbarzyńcy, groźni dla kultury i cywilizacji, nie przybyli z zewnątrz, " spoza gór i rzek". Zostali wyhodowani przez tę cywilizację: w "oświeconym" systemie edukacyjnym. W szkołach, w których z założenia jajo mądrzejsze jest od kury (jeden z fundamentalnych absurdów postmodernizmu: dorośli mają uczyć się od dzieci). Książka uzmysławia jeszcze jedną, przerażającą prawdę, choć może to uzmysłowienie nie jest zgodne z intencją autora: otóż logiczną konsekwencją "kultury postmodernistycznej" będzie rzeź prawdziwa. Po zabiciu ducha (czyli człowieczeństwa) przyjdzie kolej na ciała (czyli na ludzi). Armagedon ante portas. ©Antykwariat Domowy™
Kryptonim "Wasale". Służba Bezpieczeństwa wobec Studenckich Komitetów Solidarności 1977-1980
Po zabójstwie Stanisława Pyjasa zaczęły powstawać Studenckie Komitety Solidarności. Młodzi ludzie, którzy mieli dość PRL-u po sercu i młodzi ludzie, którzy wykonywali służbowe zadania. Tak wykuwały się kadry III Rzeczypospolitej. Idealiści, konfidenci, karierowicze, a nawet tacy, którzy zaplatali się dla towarzystwa (PRL był ponury jak noc listopadowa, więc dla towarzystwa wiele się robiło - zawsze jakaś rozrywka; a teraz przynajmniej ma się znajomości albo możliwości). Ich studenckie lata.
Kai Nielsen, Moralność i wiara
Boga nie ma i co mi pan zrobisz? (by sparafrazować słynną, szatniową scenkę z "Misia"). Jeszcze jedna próba okazania, że Dostojewski nie miał racji twierdząc, że "jeśli Boga nie ma to wszystko wolno". Autor ogłaszając detronizację Boga powołał nowego władcę: "rozum". To, że ów "rozum" jest bytem czysto abstrakcyjnym oraz, że zostały przypisane owemu "rozumowi" wszystkie cechy absolutne, które czynią z niego czysty absolut - jednym słowem boga - umyka błyskotliwym i elokwentnym dywagacjom kolejnego apostoła "rozumu". Rozum pojmowany tak, jak na kartach tej książki, nie różni się niczym - w sferze etycznej - od boga deistów. "Świecki racjonalizm" różni się zatem od deizmu jedynie operacją językową: boga nazywamy "rozumem" i jesteśmy wolni od religijnych uprzedzeń, bo przecież nie mówimy o "bogu" tylko o "rozumie". Więc jesteśmy "racjonalistami", a postęp to nasze drugie imię. Pojawia się tu ciekawa definicja racjonalizmu, zresztą będąca oczywistą konsekwencją pojmowania go jako wyznania, a nie jako sposobu myślenia. Jest się zatem "racjonalistą" nie dlatego, że przestrzega się zasad logicznego myślenia, tylko dlatego, że wierzy się w "rozum". Najprościej rzecz ujmując: oto taki "racjonalista wyznawca" powiada, że "wierzy w rozum, więc jest racjonalistą, bo nie kieruje się wiarą". Oczywiście na gruncie "racjonalizmu wyznawanego" tak irracjonalne zdanie jest prawdziwe, choć tradycyjny racjonalizm odrzuciłby je jako całkowicie nielogiczne, irracjonalne właśnie. Tymczasem "racjonalista wyznaniowy" uznaje je za sensowne, bo stoi za nim przekonanie o absolutnej słuszności własnej myśli, przecież jest ona myślą "racjonalisty". No i oczywiście nikt nie może stać na drodze "rozumu" i postępu. A gdy ktoś oskarżony zostanie przez "racjonalistę", że jednak stanął, to od czego jest gilotyna, od czego są obozy reedukacyjne? Dostojewski nie miał racji - powiada "racjonalista wyznawca" - ale nam wszystko wolno, bo przecież my kierujemy się "rozumem". Wierz w "rozum" i rób co chcesz (jak brzmiałaby "racjonalna" modyfikacja słynnego powiedzenia św. Augustyna). No dobrze - powie ktoś - ale w czyj rozum? Odpowiedź jest prosta: albo umiłowanego przywódcy, albo klasy uprzywilejowanej przez "rozum", albo narodu wybranego przez "rozum"... . O tym, co ma "rozum" na myśli decydują przecież zawsze jacyś zawodowi racjonaliści. Czyli ostatecznie politycy o ciągotach dyktatorskich. Zaiste: jeśli Boga nie ma, to wszystko wolno, nawet pisać takie książki jak niniejsza. Wartość ma ona jedynie dla badaczy zainteresowanych zwodzącymi możliwościami umysłu, który w bezradności intelektualnej wobec prawdy (i Prawdy, której z ideologicznych powodów przyjąć nie chce) gotów jest pogwałcić wszystkie zasady logiki. Bo jak można, krytykując deistycznego boga, nie przenieść owej krytyki w całości na hipostazowany, ubóstwiany "rozum"? Ale czy to dziwne? Książkę wydało wydawnictwo, które w PRL-u miało za zadanie masową produkcją drukarską przywalić Słowo Prawdy. Nie udało się i nie dlatego, żeby autorzy, tacy jak Nielsen, nie robili wszystkiego, co w ich mocy. Starali się bardzo, ale - jak się kiedyś mówiło - "oliwa sprawiedliwa, zawsze na wierzch wypływa". Co się doskonale wyraziło w napisanej na murze odpowiedzi na hasło, że "Bóg umarł" z podpisem "Nietzsche". Oto w odpowiedzi ktoś dopisał: "Nietzsche umarł" podpisując: "Bóg".
Teresa Torańska. Są. Rozmowy o dobrych uczuciach
Książka pisana wazeliną. Hagiografia, "żywoty świętych czerskich". Pieczeniarze i celebryci przepoczwarzającego się PRL-u w autoadoracji. Tacy jesteśmy cudowni i tyle dobra na świat sprowadzamy, ale niestety, są jeszcze źli ludzie, którzy nie doceniają, jakim jesteśmy błogosławieństwem dla "tego kraju". Tyle się wycierpieliśmy na niwie i w służbie, a tu źli ludzie robią nam wbrew. Nie szczędziliśmy trudu i ofiar, lecz nasze "dobre uczucia" okazały się zbyt słabe wobec zła właściwego tubylcom (wiadomo: ciemnogród, nacjonalizm, antysemityzm - cóż, nie wszyscy mieli tak wysublimowanego ducha, by dostąpić wyróżnienia i zostać "TW"). Prolegomena kultu gazetowej - jedynej słusznej, poprawnej politycznie - historii (klęcznik - do czytania - powinien być dodawany w gratisie). Bałwochwalstwo, kłamstwa i obrzydliwość moralna (według autorki i jej "bohaterów" agent obcego państwa, współpracownik okupanta i szpicel tajnej policji politycznej "góruje moralnie" nad swoimi ofiarami, bo ofiary chcą... ujawnić prawdę o swoich oprawcach i ich pomagierach!). Rycynus.
Leszek Kołakowski, Rozkład marksizmu
Socjalizm/komunizm to teoria. Praktyką, czyli urzeczywistnieniem tej teorii, jest państwo totalitarne i obozy koncentracyjne. Metodą wcielania teorii w życie jest terror, przemoc, cenzura oraz zbrodnicza i bezwzględna eliminacja przeciwników. Religią socjalizmu/komunizmu jest nienawiść do Boga, paradoksalnie nazywanego "bytem nieistniejącym". "Byt nieistniejący", a mimo to zażarcie zwalczany. Takie głoszenie wewnętrznie sprzecznych poglądów jest filozofią socjalizmu, a jej fundamentem jest gwałt na zasadzie sprzeczności, co nazwane jest "dialektyką". Szataństwo i szaleństwo, którego ofiarami były i są - w ciągu zaledwie dwóch wieków! - setki milionów ludzi na całym świecie. Najbardziej krwawy "wynalazek" w historii. Książkę wydało wydawnictwo "podziemne" w 1987 roku (kopia wydania paryskiej "Kultury"). Jest ona wyborem z III-go tomu "Głównych nurtów marksizmu..." tych fragmentów, które z perspektywy rozkładającego się PRL-u zdawały się być aktualne i ważne. Nic dziwnego zatem, że polityczny, historyczny i społeczny kontekst kazał wydawcy skupić się na marksizmie sowieckim. ZSRR przeżywał polityczne zasłabnięcie, stąd błędnie założono - co widać doskonale z dzisiejszej perspektywy - że agonia ZSRR pociągnie za sobą agonię marksizmu/komunizmu. A nawet jeśli nie agonię to starczy uwiąd, który z marksizmu uczyni geriatryczny i sklerotyczny światopogląd, skazany na żałosny koniec w Muzeum Zapomnianych Światłych Idei. Tymczasem oprócz marksizmu sowieckiego żył i "maszerował przez instytucje" syty dobrobytem rozwijającego się wolnego rynku marksizm świata zachodniego. Któż mógł w PRL-u przypuszczać, że w "wolnym świecie" znajdą się zwolennicy komunizmu? Któż mógł przypuszczać, że niezliczone miliony niewinnych ofiar komunizmu "państw socjalistycznych" i ich nędza ekonomiczna nie otworzą oczu "elitom zachodniego wolnego świata" na upiorne konsekwencje marksizmu? Wydawało się wówczas "obywatelom krajów socjalistycznych", wychodzącym z mroków zbrodniczej religii marksistowskiej, że nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie z własnej woli wyznawał i propagował światopoglądu, który realizowany w praktyce udowodnił, że jest zdolny jedynie do sprowadzenia na świat najbardziej krwawego systemu zniewolenia i eksterminacji/holocaustu w dziejach ludzkich. A tymczasem... Komunizm wiecznie żywy! "Marsz przez instytucje" doprowadził do rządów "nomenklatury europejskiej" (jak bardzo marksistowskiej niech świadczą niedawne huczne obchody ku czci Marksa celebrowane przez brukselskich aparatczyków pod jego monstrualnym pomnikiem). Oto nowa siła przewodnia marksistowskiej rewolucji, czyli kadry nomenklatury-urzędasów i ich działanie: stosując przymus organów państwowych realizują podstawowe cele komunizmu/marksizmu: zlikwidowanie wyznawanych religii i zastąpienie ich religią komunistyczną (ekologizm itp. mutacje marksizmu jako 'opium dla mas'), zlikwidowanie tradycyjnych więzi społecznych (rodzina, wspólnoty regionalne, zawodowe, itp.) oraz zlikwidowanie własności prywatnej i wolnego rynku ("nie posiadać, tylko używać", planowana centralnie gospodarka). Jednym słowem odebranie jednostce wolności duchowej, społecznej oraz ekonomicznej i podporządkowanie całej egzystencji tak ogołoconego człowieka kontroli i sterowaniu przez administrację - urzędników. Wobec opornych stosuje się represje i przymus, poczynając od odbierania "niewłaściwie wychowywanych" dzieci po fizyczna eliminację całych grup społecznych - "depopulacja". Cel komunizmu: dyktatura mniejszości i powszechne niewolnictwo mas nigdy nie był skrywany i nigdy nie był zanegowany. Nic dziwnego, że wizja elitarnej władzy totalnej nad całym światem pociąga możnych tego świata. Nie dość im posiadać prawie cały świat: trzeba jeszcze nad nim panować i mieć nad nim władzę. A marksizm zdaje się być doskonałym narzędziem do zaczadzenia mózgów bezmyślnych wykonawców bajki o "marksistowskim raju". Masy w nędzy walczyły o marksizm, przywódcy pławili się niewyobrażalnym luksusie. Tu nędza i zniewolenie, tam szaleństwo bezkarnych psychopatów i socjopatów, skupionych na syceniu swoich dewiacji i szalonych pomysłów. Współczesny marksizm staje się totalitaryzmem idealnym, bowiem wspomagany i wspierany jest niespotykanym dotychczas rozwojem techniki i elektroniki, umożliwiającym po raz pierwszy w historii rzeczywiście totalną kontrolę każdego. Ani jedna sekunda życia, ani najmniejszy skrawek świata nie pozostają poza kontrolą "24/7/365" tych, których nikt nie kontroluje. Książkę kończy zdanie: "samoubóstwienie człowieka, któremu marksizm dał filozoficzny wyraz, kończy tak samo, jak wszystkie, indywidualnie i zbiorowe, próby samoubóstwienia: ukazuje się jako farsowa strona ludzkiej niedoli". Jakże łagodny osąd, jakże łaskawy wyrok, jakże zaskakujący dobór słów. Ile trzeba mieć pobłażliwości dla sensu słów i śmiałości semantycznej, by dostrzec "farsę" w - wyrosłej z paranoicznej doktryny - totalnej maszynie, która przemieliła miliony istnień ludzkich. Może nie bez znaczenia dla takiej konstatacji był fakt, że Kołakowski położył ogromne zasługi w instalowaniu w okupowanej przez sowietów Polsce marksistowskiego systemu, że sam był bezwzględnym, wojującym filozofem marksistowskim (dzięki niemu wyrzucono z uczelni Wł. Tatarkiewicza), jednym z ideologicznych, fanatycznych kapłanów nowej religii: marksizmu-leninizmu-stalinizmu?
Nina Berberowa. Podkreślenia moje. Autobiografia
Rosyjska, porewolucyjna emigracja wobec zachodniego świata, który ją przyjął fizycznie, ale psychicznie i duchowo sprzyjał sowieckiemu komunizmowi. Zachodni intelektualiści padli na kolana przed Marksem, Leninem, Stalinem. Socjalizm, komunizm stał się ich religią, a Stalin bogiem, przed którym klęczeli, do którego się modlili, i na którego cześć tworzyli i wznosili hymny. Z głupoty użyźnianej chciwością zamknęli uszy, serca i rozum przed świadkami, którym udało się umknąć z piekła na ziemi. Wszak dla "postępowych, lewicowych intelektualistów" socjalizm i komunizm są rajem, albo zapowiedzią raju na ziemi. Są oni tak głupi i jednocześnie - jak wszyscy durnie - zakochani w swojej głupocie, że nie ma żadnych argumentów, które mogłyby osłabić ich kult. A jeśli pojawia się świadek, który mógłby świadczyć przeciw ich "postępowej religii", przeciw "realnemu socjalizmowi"/komunizmowi tym gorzej dla świadka. Taki nietaktowny jest ów świadek: uciekł i uchronił głowę przed zagładą, przed holocaustem, jaki zwykłym ludziom zgotował komunistyczny psychopata, "słońce narodów", "przywódca całej postępowej ludzkości", ten, który "usta ma słodsze od malin" (Szymborska Wisława). Lewicowi intelektualiści "wolnego świata" - de facto współwinni zbrodni ludobójstwa. Rolland, Aragon, Russell, Shaw, Mann,..., cały korowód "wielkich umysłów", a w istocie pysznych i próżnych doktrynerów, ideologicznych pięknoduchów, którzy zapatrzeni z rozdziawionymi gębami w miraż socjalizmu/komunizmu nie chcieli słyszeć, ani wiedzieć jaka jest prawda, czym rzeczywiście jest najbardziej zbrodnicza ideologia w dziejach świata: socjalizm. Mają uszy, a nie słyszą, mają oczy, a nie widzą... Może dlatego, że nie mają ani serc, ani rozumu. Czysta pycha i próżność. Kapłani samouwielbienia i klanowej autoadoracji, otumanieni tytułami i nagrodami, jakie sami sobie nadają i wręczają. Są przecież tacy światli i postępowi. Ślepi prowadzą ślepych. Czymże są piękne wyczyny literackie, podniosłe słowa, jeśli ich autor swoim usprawiedliwianiem zbrodniczego systemu przyczynił się do ludzkiego realnego cierpienia, do prawdziwej śmierci niewinnych? Jaką wartość ma nagroda Nobla, jeśli jej posiadacz przyczynił się do realnego ludzkiego cierpienia, do hekatomby milionów? "Temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza"... Książka jest przygnębiającym świadectwem jakim "opium dla ludu" jest socjalizm i komunizm.
Aleksander Kamiński (Juliusz Górecki), Kamienie na szaniec. Wydanie Stalinogród 1956
Wydanie historyczne, ze Stalinogrodu (jak przez chwilę kompletnego socjalistycznego amoku nazywano Katowice). Zabytek. Z Uwagami wyjaśniającymi fikcyjne imiona używane w poprzednich wydaniach.
Moje wojenne dzieciństwo. Tom 17
"Rzeka dziecięcego bólu płynie ciągle przez świat". Motto serii. Jak opisać życie, którego dzieciństwo zostało przemienione w piekło? II wojna światowa, którą naiwna historiozofia przedstawia jako walkę dobra ze złem, dla dzieci była tym, czym faktycznie była. Piekłem stworzonym przez mocarstwa, które nie widziały innej drogi dla ustanowienia i potwierdzenia swojej dominacji. Ci, którzy wygrali nazwali się "dobrymi", a przegranych nazwali "złymi" i nawet ich "osądzili w międzynarodowym trybunale". W ten sposób dyktatura, która tę wojnę rozpoczęła i wygrała - stalinowski związek sowiecki - stał się "dobry". Dobry zwycięzca! Jedno z najobrzydliwszych kłamstw historyków. Stalin wojnę rozpętał jako sojusznik Hitlera i - zmieniając sojusze - tę wojnę wygrał. Zwyciężył i osiągnął cele, jakie postawił sobie atakując w 1939-1940 roku Polskę, Łotwę, Litwę, Rumunię, a po 1945 roku zajmując pół Europy. Jak był "dobry" Związek Sowiecki i jaką prowadził "sprawiedliwą" i "wyzwoleńczą" wojnę o tym świadczą wspomnienia tych nielicznych dzieci, które przetrwały holocaust zgotowany przez sowietów Polakom. Książka pełna bólu i cierpienia. Ale cóż ono obchodzi polityków dla których wojna była i jest tylko jeszcze jednym narzędziem globalnej układanki. Niezniszczalne bunkry chronią przed wszystkim, a najłatwiej przed ludzkim płaczem...
Niezłomni. Nigdy przeciw Bogu. Komunistyczna bezpieka wobec biskupów polskich
Pierwszy tom z serii, która ma opiewać życie i walkę ludzi niezłomnych wobec komunizmu. Na początek wybrano czterech hierarchów i pierwsze lata po wydaniu książki pokazały, jak bardzo był to nieszczęśliwy wybór. Oto bowiem w roku 2007, w roku wydania książki kard. Henryk Gulbinowicz otwierał listę "niezłomnych, wiernych Bogu i Ojczyźnie", a już w roku 2020 oskarżony o homoseksualne molestowanie kleryków i nieletnich oraz o kilkunastoletnią współpracę z SB odszedł ze świata w niesławie... . "Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome. Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach. Lecz mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie!"(Ewangelia wg św. Łukasz, 12: 2-5). Kto jak kto, ale kardynał powinien chyba wierzyć w słowa Zbawiciela. Cóż, jak widać Kościół posoborowy ma w walce na froncie ekumenicznym inne priorytety niż przekazywanie depozytu wiary.
Andrzej Malewski, Lektury studenckie. Filozofia marksistowska, nauka o polityce, ekonomia polityczna
Publikacja, która w gasnącym PRL-u miała być jedną ze wskazówek dla studentów, gdzie mają szukać "wolności naukowej", a tymczasem dzisiaj jest niczym więcej, jak tylko świadectwem historycznym, które wyjaśnia dlaczego "III RP" jest raczej "PRL-em bis", niż czymkolwiek innym. Oto bowiem baza intelektualna "elit wolnej Polski": marksizm. Całe postrzeganie świata zatacza się od marksizmu leninowskiego, do jego stalinowskiej wersji, od "rewizjonizmu" do różnych "transformacji". Ale bez względu na wyznawaną opcję jest to ciągle ta sama religia oświeconych, to samo "opium dla intelektualistów": marksizm. XIX-wieczna, niemiecko-żydowska filozofia, której głównym celem w XXI wieku jest budowa totalnego niewolnictwa, globalnego obozu koncentracyjnego. Wszak wolność jest niewolą.
Grzegorz Górny, Demon Południa
Książka wyjątkowa. Dwa cytaty: "Wszystkie reguły życia duchowego (...) są zgodne co do jednego: rozmywanie granicy miedzy dobrem a złem odbywa się zawsze kosztem dobra, złu zaś pozwala rozprzestrzeniać się bez przeszkód." "Chrześcijaństwo to poddanie swej woli i rozumu samemu Bogu. Jakiemu bogu po 'śmierci Boga' i po śmierci fuhrera ['fuhrera', bo cytat zaczerpnięty z eseju o Heideggerze i jego hitlerowskiej przeszłości] chcą oddać swe dusze postmoderniści?" (ss. 84-85). Heidegger, a dalej Sartre, Eco i wielu, wielu innych kapłanów nicości, laickich guru, świeckich "autorytetów moralnych" - to o nich i o zwiedzionych przez nich na manowce myśli i ducha jest ta książka. Powinna być lekturą obowiązkową na kierunkach humanistycznych - podobno uczy się tam myślenia.
Ryszard Kapuściński, Imperium
Od tajnych współpracowników tajnych służb oczekuje się, że ich doniesienia będą wiarygodne, zgodne ze stanem faktycznym. Raporty zmyślone są traktowane jako podejrzane próby manipulacji, jako niewybaczalne oszustwo, ba! jako niesubordynacja ocierająca się o zdradę. W wypadku Ryszarda Kapuś cińskiego zaszła zatem rzecz niewiarygodna: nie tylko nie był przywoływany do porządku za swoje konfabulacje, ale nawet był za nie pochwalany i nagradzany. Rodzi się zatem pytanie: jak to możliwe? Jaki był cel takich publikacji? Oczywiście można przyjąć, że artyzm autora zniewalał jego przełożonych i obezwładnieni pięknem i literackim walorem opisu złożyli prawdę i karność na ołtarzu wzruszeń estetycznych i literackich. Znaczyłoby to, że Kapuściński "wielkim pisarzem był" aż tak bardzo, że w objęciach jego prozy miękły nawet najtwardsze ubeckie serca i bezdusznych funkcjonariuszy, zjadaczy resortowego chleba przemieniał w anioły, że tacy subtelni esteci byli PRL-owscy funkcjonariusze resortu, a PRL-owskie służby były imperium duchów oświeconych. Można, bo papier cierpliwy. Ale jeśli założenie - aż strach pomyśleć! - jest błędne, to powraca pytanie: za co brał pobory wybitny pisarz?
Dmitrij Wołkogonow. Stalin. Wirtuoz kłamstwa, dyktator myśli
Z cyklu Wielkie Miłości Noblistek: Stalin - ukochany Wisławy Szymborskiej. Swoją drogą biedaczka się nacierpiała - wszak musiała dzielić swoje uwielbienie z dziesiątkami innych "autorytetów moralnych", zakochanych w "Chorążym pokoju, co usta słodsze miał od malin".
140,00 zł
180,00 zł