- Książki
- Filozofia, socjologia, psychologia, religia...
- Kryminał, sensacja, groza,...
- Obcojęzyczne
- Podręczniki i pomoce naukowe
- Świat i przyroda
- Słowniki i encyklopedie
- Sztuka
- Outlet intelektualisty
- Biznes
- Historia
- Militaria
- Literatura dziecięca i młodzieżowa
- Rozkosze ciała
- Literatura zagraniczna
- Audiobooki
- Literatura polska
- Varsaviana
- Komiksy
- Pocztówki, plakaty
- Płyty winylowe i CD
- Kasety magnetofonowe
- Muzyka DVD
- Filmy
- VHS
- Audio Hi Fi
- Modele, modelarstwo i zabawki
- Elektronika sentymentalna
- Różne sprzęty i zegary
- Grafiki, obrazy, rysunki, numizmaty
- Ręczne hafty i zabawki naturalne
- Zamówienia Specjalne
- Nowości
- Promocje
Leszek Kołakowski, Główne nurty marksizmu, komplet: tomy I, II i III
Opis
Leszek Kołakowski, Główne nurty marksizmu. Tom I - Powstanie, tom II - Rozwój, tom III - Rozkład.
Wydawnictwo Krąg, Wydawnictwo Pokolenie, Warszawa 1989. Drugie, pełne wydanie krajowe. Okładki miękkie. Stan - jak na wydawnictwo "niezależne" doskonały. Na kilkudziesięciu stronach tomu pierwszego delikatne zaznaczenia ołówkiem.
Produkty powiązane
L.Kołakowski, Bóg nam nic nie jest dłużny
„Bóg nam nic nie jest dłużny. Krótka uwaga o religii Pascala i o duchu janscenizmu”. Książka z serii Filozofia i religia
L. Kołakowski, Jeśli Boga nie ma...
„Jeśli Boga nie ma... Czyli o Bogu, Diable, Grzechu i innych zmartwieniach tak zwanej filozofii religii”
L. Kołakowski, Husserl i poszukiwanie pewności
Esej słynnego polskiego filozofa poświęcony, jak nietrudno się domyślić, Husserlowi i jego fenomenologii.
L. Kołakowski, Pochwała niekonsekwencji t.1-3
Trzytomowy zbiór tekstów z różnych czasów i na różne tematy, czyli „pochwała niekonsekwencji”.
L. Kołakowski, Filozofia pozytywistyczna. Od Hume'a do Koła Wiedeńskiego
Książka poświęcona filozoficznej odmianie pozytywizmu, czyli raczej odmianie antyfilozoficznej.
Leszek Kołakowski, Klucz niebieski
Pełny tytuł brzmi: "Klucz niebieski albo opowieści budujące z historii świętej zaczerpnięte ku pouczeniu i przestrodze.” Opowieści biblijne w krotochwilnej (?) interpretacji pracownika "frontu walki ideologicznej" (taki miała status "filozofia marksistowska" uprawiana na PRL-owskiej uczelni), popełnione w czasach przepoczwarzania się PRL-u stalinowskiego w PRL gomułkowski. Luzowanie terroru przy pomocy "filozoficznego humoru". Tak, na to czekali wszyscy: mniej kija, więcej... nie, nie marchewki, bo tej jeszcze nie produkowano "na miarę potrzeb", ale żartu, więcej towarzysze humoru! Bo czy prozaicznej marchewki nie zastąpi intelektualna zabawa, żart - najlepiej (bo najbezpieczniej) z czasów jak najodleglejszych? Zastąpi, towarzysze! Zastępował, zastępuje i zastąpi! Niech żyje świadomość rewolucyjna! Precz z religią - opium dla mas! Tak trwało, trwa i trwa mać!
L. Kołakowski, Rozmowy z diabłem
Kołakowski wdaje się w rozmowy z diabłem - PRL-owska odpowiedź na "Listy starego diabła do młodego"?
L. Kołakowski, Mini wykłady o maxi sprawach. Seria druga
Druga część zbioru tekstów, którym początek dał program telewizyjny prowadzony przez Leszka Kołakowskiego.
L. Kołakowski, Mini wykłady o maxi sprawach. Seria trzecia i ostatnia
Tom domykający to, co Kołakowski miał do powiedzenia o sprawach ważnych, dużych i istotnych.
L. Kołakowski, Mini wykłady o maxi sprawach. Seria pierwsza
O władzy i o sławie Leszek Kołakowski rozprawia.
L. Kołakowski, O co nas pytają wielcy filozofowie. Seria I
Nie jest to encyklopedia, słownik, ani podręcznik do filozofii. To unikalne ujęcie najważniejszych myśli najważniejszych filozofów.
L. Kołakowski, O co nas pytają wielcy filozofowie. Seria II
Druga odsłona serii, w której Leszek Kołakowski wyławia najbardziej porywające myśli wielkich filozofów.
Leszek Kołakowski, O co nas pytają wielcy filozofowie. Seria III
Trzecia seria wykładów Leszka Kołakowskiego, który przemawia głosem dawnych filozofów.
L. Kołakowski, Filozofia pozytywistyczna. Od Hume'a do Koła Wiedeńskiego
Kompendium wiedzy o dziejach europejskiej filozofii XIX i XX wieku.
L. Kołakowski, Husserl i poszukiwanie pewności
Kołakowski o ostatecznych źródeł poznania i Husserlu na drodze do ich znalezienia.
Leszek Kołakowski, Świadomość religijna i więź kościelna
Podtytuł: studia nad chrześcijaństwem bezwyznaniowym XVII wieku. Wydanie drugie.
Leszek Kołakowski, Moje słuszne poglądy na wszystko
Zbiór esejów "najwybitniejszego polskiego filozofa" (skromny tytuł przyznany przez wydawcę) napisanych w latach 80. i 90.
Leszek Kołakowski, Czy diabeł może być zbawiony i 27 innych kazań
Silva rerum: zbiór znanych i mniej znanych artykułów napisanych przed 1981 rokiem, o kulturze, chrześcijaństwie, socjalizmie i o Polsce.
Leszek Kołakowski, Czy Pan Bóg jest szczęśliwy i inne pytania
Zbiór ostatni - ostatnich tekstów Kołakowskiego. Filozofa, którego specjalnością były tytuły w formie pytań.
128 bardzo ładnych wierszy wybrał Leszek Kołakowski
128 bardzo ładnych wierszy, które wybrał Leszek Kołakowski, stworzonych - jak głosi podtytuł - przez sześćdziesięcioro ośmioro poetek i poetów polskich.
Karol Marks, 18 brumaire'a Ludwika Bonaparte
Niemiecki XIX-wieczny filozof, który stworzył ideologiczne podstawy (skrajny determinizm ekonomiczny i historyczny) pod najbardziej zbrodnicze, totalne systemy rządów w historii. Ojciec komunizmu i socjalizmu (odmiany sowieckiej, nie narodowej). Przez dziesięciolecia lektura obowiązkowa. Tak rodził się nowożytny totalitaryzm i tak uzasadniany jest dzisiaj. Tak, tak, wiemy - Marks miał rację, tylko były wypaczenia... A że liczone w miliony ofiar? Cóż, takie jest prawo historii (odkryte przez Marksa oczywiście).
Karol Marks, Pisma wybrane - człowiek i socjalizm
Socjalizm/komunizm to teoria. Praktyką, czyli urzeczywistnieniem tej teorii, jest państwo totalitarne i obozy koncentracyjne. Metodą wcielania teorii w życie jest terror, przemoc, cenzura oraz zbrodnicza i bezwzględna eliminacja przeciwników. Religią socjalizmu/komunizmu jest nienawiść do Boga, paradoksalnie nazywanego "bytem nieistniejącym". "Byt nieistniejący", a mimo to zażarcie zwalczany. Takie głoszenie wewnętrznie sprzecznych poglądów jest filozofią socjalizmu, a jej fundamentem jest gwałt na zasadzie sprzeczności, co nazwane jest "dialektyką". Szataństwo i szaleństwo, którego ofiarami były i są - w ciągu zaledwie dwóch wieków! - setki milionów ludzi na całym świecie. Najbardziej krwawy "wynalazek" w historii, a książka zawiera wybór z dzieł najbardziej toksycznego ideologa w dziejach ludzkości (i nie myślimy tu o godnym pożałowania życiu osobistym autora). Ten XIX-wieczny niemiecki filozof "pochodzenia wybranego" dał usprawiedliwienie i uzasadnienie dla najbardziej zbrodniczych światopoglądów. W imię wyzwolenia człowieka uwięziono, zamęczono i zamordowano setki milionów niewinnych ludzi. W imię wolności za najlepszą drogę prowadzącą ku uwolnieniu ludzi uznano obóz koncentracyjny i zniesienie prawa w ogóle (jak pisze R. Pipes w innej książce w Antykwariacie). W imię godności człowieka odebrano wartość zwykłemu, normalnemu, realnemu ludzkiemu życiu zastępując je "dobrem klasy". W imię prawdy zbudowano system totalnego, upaństwowionego kłamstwa, którego jedynym celem było unicestwienie każdego, kto ośmieliłby się nawet tylko pomyśleć o prawdzie. W imię rozumu usprawiedliwiono i usprawiedliwia się największe szaleństwa najbardziej patologicznych psychopatów i socjopatów (by wymienić największych celebrytów marksizmu: Lenin, Dzierżyński, Stalin, Pol Pot - doktor z Sorbony, Mao, ...). W imię internacjonalizmu i zniesienia państwa wprowadzono kolonialną dominację jednego państwa - Rosji sowieckiej. Doprawdy, skoro nie można zapomnieć, warto poznać, by należycie ocenić. Bo, jak pisze we wstępie J. Ładyka, jest to "myśl wciąż żywa i aktualna". Wszak po owocach się poznaje...
„Jesteście naszą wielką szansą”. Młodzież na rozstajach komunizmu 1944–1989, red. Paweł Ceranka i Sławomir Stępień
Tak książkę opisuje wydawca: zbiór referatów wygłoszonych podczas konferencji naukowej „»Jesteście nasza wielką szansą«. Młodzież na rozstajach komunizmu 1944–1989”, zorganizowanej przez Oddziałowe Biuro Edukacji Publicznej IPN w Warszawie. Przedstawiono w nich różne przejawy aktywności młodzieży polskiej po 1944 r., zarówno w organizacjach związanych z Polską Partią Robotniczą i Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą, niezależnych organizacjach starających się jednak działać legalnie, jak i formacjach nastawionych na opór wobec systemu komunistycznego.
Tom dopełniają artykuły autorów zewnętrznych, wspomnienia osób będących młodymi ludźmi w latach pięćdziesiątych oraz wybór dokumentów z Archiwum IPN.
Anna Sobór-Świderska, Jakub Berman. Biografia komunisty
Tak książkę przedstawia Wydawca: "Jakub Berman - kim był - szarą eminencją, człowiekiem zaufania Moskwy, zwykłym aparatczykiem, współtwórcą Polski Ludowej odpowiedzialnym za zbrodnie stalinowskie, prawą ręką Bolesława Bieruta, czy też ideowym komunistą wierzącym do końca w nieodwracalność skoku do królestwa wolności? Biografia polityczna jednego z najbardziej kontrowersyjnych polityków Polski powojennej jest owocem wieloletnich badań autorki i próbą zmierzenia się z tą niezwykle złożoną i pełną znaków zapytania postacią". Wyważone, refleksyjne słowa. Szkoda, że na równie wyważone podejście nie mogły liczyć ofiary sowieckiego komunizmu. Tak, ta "pełna znaków zapytania postać", która spokojnie dożyła do 1984 roku, to zdrajca, agent i komunistyczny funkcjonariusz sowiecki (sami siebie nazywali "działaczami") żydowskiego pochodzenia (no proszę, co za zbieg okoliczności!), wiceprezes tzw. Rady Ministrów, poseł na coś, co zdrajcy usadowieni w Polsce przez Stalina dla legitymizowania jej IV rozbioru nazwali "Sejmem Ustawodawczym". "Członek" władz agenturalnej sowieckiej organizacji, którą nazwano "PZPR". Na samym początku krwawego usadawiania w Polsce sowieckiego systemu i stalinowskiej władzy zarządzał "Ludowym Wojskiem Polskim". Zdrada, ludobójstwo, zbrodnia, bestialstwo, kłamstwo i dobrobyt osobisty - ot i cała zagadkowość postaci. Jeśli dostał po łbie, co jako zdrajcy słusznie mu się należało, to tylko od swoich, w efekcie wewnętrznych walk miedzy zdrajcami. Józef Szczepański "Ziutek" między innymi jemu poświęcił wiersz "Czerwona zaraza" - wszak Berman był jednym z jej najskuteczniejszych roznosicieli.
Książka nagrodzona w konkursie im. Władysława Pobóg-Malinowskiego na Najlepszy Debiut Historyczny Roku 2007.
Robert Service, Towarzysze. Komunizm od początku do upadku. Historia zbrodniczej ideologii.
Historia komunizmu "od początku do upadku". Upadł, chociaż tak namiętnie całowali się jego "przywódcy"? Przecież teraz takie pieszczoty stają się niemal modne. Więc niektórzy pytają: czy komunizm rzeczywiście upadł? Czy upadła "zbrodnicza ideologia"? Jeśli była zbrodnicza, to jest zakazana? To jego funkcjonariusze i ideolodzy ponieśli lub ponoszą karę? Tyle pytań. Co więcej, oprócz stawiania pytań dowodzą, że ideologia ma się świetnie (bo czym jest klejona współczesna, "genderowa", "laicka" Europa, lub co z Chinami wyrastającymi na pierwszą światową potęgę?), że jej wyznawcy i funkcjonariusze opanowali centra polityczne, decyzyjne i biznesowe, że komunizm się przepoczwarzył i dostosował do stylu XXI wieku... . Jedno jest pewne: komunizm to nie tylko zbrodnicza ideologia, ale najbardziej zbrodnicza. I - o zgrozo - wciąż wyznawana przez miliony, a przynosząca wielkie profity nielicznym wybrańcom (komunizm to opium dla mas?). A więc upadł, czy ewoluował - jednym słowem zapraszamy do lektury.
Bettina Rohl. Zabawa w komunizm! Ulrike Meinhof, Klaus Rainer Rohl i prawdziwe korzenie nowej lewicy (1958-1968)
Niemiecka lewica. Jak socjopaci i psychopaci, zamiast wylądować w więzieniu, zostają "autorytetami moralnymi" i bohaterami narodowymi w Niemczech? W zasadzie jest jeden, niezawodny, "patent": socjalistyczna, marksistowska ideologia i "rewolucyjny", marksistowski język. Pospolici mordercy, bandyci i przestępcy stali się przywódcami pięknoduchów niemieckich bo założyli RAF - czyli... Frakcję Armii Czerwonej! To wprost niewiarygodne: dla Niemców Armia Czerwona jako ideał dobra i "postępu"! Kompleks ofiary? Książka niezwykła, bo jest relacją dziecka, które rozlicza się z rodzicami - "rewolucjonistami" i z Niemcami oczarowanymi socjalizmem. Taki niemiecki duch (zarazem rodzinne tradycje i dziedzictwo pokoleń!) - socjalizm : narodowy, czyli brunatny, sowiecki, czyli czerwony, ekologiczny, czyli zielony. Prawdziwa flaga Niemiec: brunatno-czerwono- zielona. Sztandar śmierci, który łopocze nad milionami ofiar i nad morzem ruin.
Marek Fritzhand, Wartości a fakty
Etyka rozwiniętego socjalizmu - etyka marksistowska - czyli o wyższości "socjalistycznej nauki". Niektórzy mówili, że nad rozumem. Inni nazywali takie dzieła "dorobkiem naukowym", co wiązało się z tytułami profesorskimi, emeryturami. Niektórzy uczniowie woleliby zapomnieć ten okres w polskiej filozofii, inni "twórczo kontynuują"... . Polecamy zwłaszcza rozdział "Socjalistyczny sposób życia jako fakt i jako ideał".
Marek Wierzbicki, Młodzież w PRL
"Ach, ta dzisiejsza młodzież" wzdychają dzisiejsi osiemdziesięciolatkowie, siedemdziesięciolatkowie, sześćdziesięciolatkowie... .W tej książce mogą zobaczyć (oczywiście tylko ci, którzy jeszcze żyją) kim sami byli, jak byli młodzieżą. I ci, którzy w PRL-u czuli się jak ryba w wodzie oraz ci, którzy kontestowali sowiecką rzeczywistość. .
Richard Pipes, Rewolucja rosyjska
Richard Pipes opisuje w drugim tomie trylogii upadek Rosji i powstanie najbardziej zbrodniczego i zaborczego państwa ery nowożytnej. Ten proces nazwano "rewolucją".
Bronisław Baczko, Jak wyjść z Terroru. Termidor a Rewolucja
Gilotyna jako symbol wolności, równości i braterstwa! Rewolucja francuska - mistrzyni w wynajdowaniu przemyślnych form masowej zbrodni, eksterminacji. Gilotyna, rozstrzeliwanie, topienie, armaty... . Jak to się stało, że ta szalona orgia zniszczenia, okrucieństwa, bestialstwa i zbrodni uznana została za chwalebny początek państwa? Jak to możliwe, że psychopaci i socjopaci, ogarnięci szaleństwem czystego zła, uznani zostali za bohaterów? Że usprawiedliwiano każdą, nawet najbardziej nieludzką formę eksterminacji? Czy to jest takie proste, że wystarczy jedynie "wygnać Boga" i wypisać na sztandarach "wolność", by usprawiedliwić każde ludobójstwo? Czego na pewno uczy rewolucja francuska, to tego, że im wznioślejsze ideały, tym większe kłamstwo, tym większa przepaść między rajem głoszonym i zaprowadzanym dla nielicznych, a piekłem tworzonym dla pozostałych. Rewolucja francuska, komunizm, faszyzm - różne warianty tego samego przekleństwa bezbożnej historii. Trzy wersje jednego i tego samego piekła - nędzy, niewolnictwa i śmierci dla milionów i raju dla wybrańców. Szkoda słów. Książka dla ludzi o silnych nerwach (lub o przytępionej wrażliwości). Autor, jako były apologeta stalinizmu, wie o czym pisze - niezły problem: jak unikać totalnego przymusu w ustroju, który utrzymuje się tylko dzięki terrorowi i dyktaturze garstki uzurpatorów?
Orlando Figes, Tragedia narodu. Rewolucja rosyjska 1891-1924
Tragedia, ale i koszmar, narodu - ale i narodów. Rewolucja w Rosji, którą komuniści nazwali "rewolucją październikową" (bo była w listopadzie), kojarzona jest z rokiem 1917. Autor tej monumentalnej książki rewolucji rosyjskiej nadaje znacznie bardziej rozległe ramy: szuka jej początków w ostatnim dziesięcioleciu XIX wieku, a zakończenia w połowie lat 30-tych XX wieku. Książka imponuje wielością omawianego historycznego materiału i przytłacza bezmiarem zła uwolnionego w chaosie wojny domowej, a następnie kultywowanego przez "państwo robotników i chłopów". Jak łatwo jest przemienić ludzi w bestie. I jak łatwo zbudować państwo na najczarniejszych cechach ludzkiej duszy (może dlatego tak łatwo poszło, że istnieć duszy państwowo zakazano). Sowiecki komunizm - najbardziej zakłamany (państwo totalne, które ogłosiło się pierwszym królestwem wolności, a bezprawie nazwało prawem) i najbardziej morderczy i bestialski system w dziejach ludzkości (państwowy przymus znoszący wartość ludzkiego życia jako fundament wszystkich więzi społecznych). Uwaga! Książka zawiera nie tylko wstrząsające opisy zbrodni komunizmu sowieckiego, ale również koszmarne zdjęcia (kanibale z czasów głodu na Ukrainie, torturowany polski oficer z wojny w roku 1920,...). Książka powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy czują jakąkolwiek sympatię dla socjalizmu i komunizmu. Niestety, tego rodzaju ciągoty są zawsze wynikiem ignorancji bądź wyrachowania (lub ich mieszanki). Ot, i sprzeczność, która jest przeszkodą nie do pokonania: żywić nadzieję na wysiłek poznawczy tam, gdzie króluje lenistwo intelektualne i moralne. A rewolucja, zanim utopi państwo we krwi, zaczyna się w samym centrum samouwielbiającej się władzy - co potwierdza tylko myśl Alexis'a de Tocquevill'a, że wybuch rewolucji jest zwieńczeniem procesów społecznych i historycznych, a nie ich zapoczątkowaniem. Tak jak socjalizm i demokracja to dwa nie dające się pogodzić systemy. Dlatego rewolucja pożera własne dzieci.
Jan Baszkiewicz, Stefan Meller. Rewolucja francuska 1789-1794, Społeczeństwo obywatelskie
Szaleństwo nienawiści i krwi, królestwo socjopatów i psychopatów sterowanych resentymentem i zgodnie z nim nazwane "rewolucją", autorzy postrzegają jako "społeczeństwo obywatelskie". Czyli dyktatura i terror okazują się być najwyższą formą społeczeństwa obywatelskiego. Cenzura najwyższą formą wolności słowa, prześladowania religijne najwyższą formą wolności wyznania, więzienie bez sądu, masowe egzekucje i strzelanie z armat do demonstrantów najwyższą formą wolności obywatelskiej, korupcja i paraliż gospodarki przez funkcjonariuszy najwyższą formą wolnego rynku, kłamstwo, pomówienie i manipulacja najwyższą formą prawdomóności... Dokładnie wbrew tradycji, którą w wieku XX najlepiej zsyntetyzował Popper. Nie jest to zaskakujące, zważywszy, że dla profesorów marksistów najwyższym stopniem demokracji była "demokracja ludowa", czyli stalinowski czy sowiecki totalitaryzm. W królestwie dialektyki marksistowskiej i lewicowej pojęcia znaczą znaczą to, co akurat mają znaczyć ze względu na aktualną koniunkturę ideologiczno-polityczną. A w PRL-u panował wówczas "stan wojenny". Jeśli zatem najwyższą formą "demokracji ludowej", zwanej też "socjalistyczną", jest dyktatura generałów "ludowego wojska polskiego", czyli sowieckich aparatczyków, to nic dziwnego, że religijna wojna domowa i ludobójstwo nazwane "rewolucja francuską" postrzegane będzie jako "społeczeństwo obywatelskie".
Aleksander Sołżenicyn, Lenin w Zurichu
Lenin i jego towarzysze w portrecie boleśnie prawdziwym. Mord i zbrodnia jako cel i sens władzy. Lektura obowiązkowa dla zauroczonych socjalizmem, komunizmem, sowietyzmem i wszelkim lewizmem. Wprost nie do uwierzenia, że ta patologiczna i jednocześnie durna ideologia znajduje tylu obrońców. Ale cóż w tym dziwnego? Wszak to "pożyteczni idioci" - jak otwarcie mówił Lenin o swoich sympatykach. Może któryś (któraś) przeczyta te książeczkę, może przekaże ją "towarzyszom"? Choć to absurdalne przypuszczenie: jeśli to nie "nasza prawda", to nie jest żadna prawda, prawda? Jak w starym dowcipie: Lenin w Zurichu, a koty w marcu...
Lenin, Dzieła, tom 2, 1895-1897
Lenin, niemiecki agent, toczony syfilisem (który doprowadził go ostatecznie do szaleństwa, demencji i śmierci), przywódca zamachu nazwanego "rewolucją październikową" (bo dokonano go w listopadzie), jeden z największych zbrodniarzy w historii ludzkości (czego dowodzą chociażby zebrane w oferowanej książce teksty, gdzie zadanie śmierci jest przyjęte jako jedyna metoda postępowania ze wszystkimi, którzy zostaną uznani za przeciwników, nawet w najbardziej błahych sprawach). To wie każdy historyk. O dziwo jego "dziełami" można handlować, a tym, co napisał gefreiter - nie. To i tak postęp, bo w sowieckiej strefie okupacyjnej wydawanie i czytanie Lenina było przymusowe. Teksty dotyczą wszystkiego (gospodarka, filozofia, nauka, polityka, kultura, ...), bo autor "zna się" na wszystkim. I zna się najlepiej, a jeśli ktoś inny zna się rzeczywiście, a nie po "leninowsku" (czyli nie ma "jedynie słusznej świadomości klasowej") to w istocie podpisuje, swoją kompetencją, wyrok śmierci na siebie (dobrze, jeśli nie na rodzinę i znajomych). Ot, system "gdie tak wolno duszyt czełowiek". Wszystko było i jest kłamstwem - pan tego świata, pan kłamstwa, po raz kolejny okazał swoją "troskę o człowieka".
Lenin, Dzieła, tom 5, 1901-1902
Tom 5 przymusowo wydawanych w PRL-u "dzieł" niemieckiego agenta. Lenin, niemiecki agent, toczony syfilisem (który doprowadził go ostatecznie do szaleństwa, demencji i śmierci), przywódca zamachu nazwanego "rewolucją październikową" (bo dokonano go w listopadzie), jeden z największych zbrodniarzy w historii ludzkości (czego dowodzą chociażby zebrane w oferowanej książce teksty, gdzie zadanie śmierci jest przyjęte jako jedyna metoda postępowania ze wszystkimi, którzy zostaną uznani za przeciwników, nawet w najbardziej błahych sprawach). To wie każdy historyk. O dziwo jego "dziełami" można handlować, a tym, co napisał gefreiter - nie. To i tak postęp, bo w sowieckiej strefie okupacyjnej wydawanie i czytanie Lenina było przymusowe. Teksty dotyczą wszystkiego (gospodarka, filozofia, nauka, polityka, kultura, ...), bo autor "zna się" na wszystkim. I zna się najlepiej, a jeśli ktoś inny zna się rzeczywiście, a nie po "leninowsku" (czyli nie ma "jedynie słusznej świadomości klasowej") to w istocie podpisuje, swoją kompetencją, wyrok śmierci na siebie (dobrze, jeśli nie na rodzinę i znajomych). Ot, system "gdie tak wolno duszyt czełowiek". Wszystko było i jest kłamstwem - pan tego świata, pan kłamstwa, po raz kolejny okazał swoją "troskę o człowieka".
Lenin, Dzieła, tom 14, 1908
PRL drukował - jak na kraj okupowany przez sowietów przystało. Był rok 1949. Niewątpliwie wydanie tej książki było priorytetem.
Lenin, Dzieła, tom 25, 1917
Tom wydany w 1951 roku - szczyt sowieckiej, stalinowskiej okupacji. Obywatele PRL-u oczywiście zaczytywali się. Lenin, niemiecki agent, toczony syfilisem (który doprowadził go ostatecznie do szaleństwa, demencji i śmierci), przywódca zamachu nazwanego "rewolucją październikową" (bo dokonano go w listopadzie), jeden z największych zbrodniarzy w historii ludzkości (czego dowodzą chociażby zebrane w oferowanej książce teksty, gdzie zadanie śmierci jest przyjęte jako jedyna metoda postępowania ze wszystkimi, którzy zostaną uznani za przeciwników, nawet w najbardziej błahych sprawach). To wie każdy historyk. O dziwo jego "dziełami" można handlować, a tym, co napisał gefreiter - nie. To i tak postęp, bo w sowieckiej strefie okupacyjnej wydawanie i czytanie Lenina było przymusowe. Teksty dotyczą wszystkiego (gospodarka, filozofia, nauka, polityka, kultura, ...), bo autor "zna się" na wszystkim. I zna się najlepiej, a jeśli ktoś inny zna się rzeczywiście, a nie po "leninowsku" (czyli nie ma "jedynie słusznej świadomości klasowej") to w istocie podpisuje, swoją kompetencją, wyrok śmierci na siebie (dobrze, jeśli nie na rodzinę i znajomych). Ot, system "gdie tak wolno duszyt czełowiek". Wszystko było i jest kłamstwem - pan tego świata, pan kłamstwa, po raz kolejny okazał swoją "troskę o człowieka".
Grzegorz Kucharczyk, Strachy z gazety
Podtytuł: "20 lat przestróg dla Polski". Te "przestrogi" to mądrości dziennikarzy z gazety, która - już nikt nie wie dlaczego - nazywa się "wyborczą". Zebranie i zestawienie w jednym miejscu cytatów z dwudziestu lat, a dotyczących przewidywanych nieszczęść i katastrof, które miały dosięgnąć Polskę po "obaleniu komunizmu" robi niesamowite, piorunujące wrażenie: oto istnieje gazeta, której natchnieni pisarczykowie zawodowo mylą się na każdy temat. "Natchnieni", bo tak zarozumiali, pyszni i pełni pogardy dla szarego człowieka z ulicy, że momentami ma się wrażenie, że to aż niemożliwe, by ktoś publicznie aż tak zadzierał nosa. "Pisarczykowie", bo po latach widać, jak głupie i nietrafione były wszystkie "analizy" napuszonych mędrców od straszenia. Dwie rzeczy, oprócz paranoicznej pogardy dla innych środowisk, uderzają w zebranych cytatach: strach, który ma uzasadniać nienawiść do wszystkich "nieoświeconych" i nienawiść, która ma usprawiedliwiać strach, jaki chce się wzbudzić w "wiernych czytelnikach". A wszystko po to, by zachować jak najwięcej z PRL-u. Zawodowi przerażacze : pogrobowcy stalinowców i ich chory świat. Klasyka stalinowskiego komunizmu: strach, paranoja, nienawiść, ignorancja, manipulacja, kłamstwo i pogarda dla normalnego życia. W ich idealnym świecie wolność myślenia oznacza jednomyślność z redaktorem naczelnym. Niezgoda z gazetowym guru to zbrodnia - zbrodnia myśli. Orwell w działaniu. Lektura tylko dla "osób o silnych nerwach".
Karl Raimund Popper, Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie
Kanoniczna, krytyczna analiza światopoglądu, filozofii i ideologii totalitarnej. Autor rozprawia się z myśleniem, które od starożytności (Platon), poprzez szaleńcze dziewiętnastowieczne fantasmagorie (Hegel, Marks) aż po współczesne socjalizmy (faszyzm, komunizm) za główny cel stawia sobie - zdaniem Poppera - zniewolenie człowieka. Książka w PRL-u zakazana (przedstawiamy wydawnictwo nieoficjalne, więc publikacja ma dzisiaj również walor wyjątkowego, historycznego świadectwa) i chyba niebawem będzie zakazana ponownie - tylko w Europie, bo demaskuje korzenie i tradycje totalitarnych tęsknot i dyktatorskich uzurpacji "lewicowych postępowców", a tym samym dowodzi, że jest "mową nienawiści" i że "stygmatyzuje" oraz "jest nietolerancyjna". Wnioskowanie jest dziecinnie proste: kto krytykuje marksizm, szerzej - socjalizm, jest "faszystą", "faszyści" są wrogami "demokracji" i "tolerancji", a przecież "nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji", zatem należy zakazać Poppera w imię obrony "tolerancji", fundamentu społeczeństwa otwartego. Taki tok rozumowania prowadzi zatem do jeszcze jednego błyskotliwego, postępowego wniosku: największym wrogiem społeczeństwa otwartego okazuje się być... Popper!
Leszek Kołakowski, Szkice o filozofii katolickiej
Marksistowska "nauka", marksistowska filozofia i socjalistyczna ideologia socjalistycznej, postępowej uczelni w kondensacie. Rozprawy pisał Kołakowski w latach pięćdziesiątych i są przerażającym świadectwem do jakiego stopnia można gwałcić wolność, ogłaszając jednocześnie wyznawaną ideologię za jedyną obrończynię wolności - do jakiego stopnia późniejsze bożyszcze filozoficzne polskiej inteligencji było zaangażowane w podniecaniu nienawiści do wierzących w co innego niż oczarowany stalinizmem uniwersytecki karierowicz. Książka jest paraliżująca poziomem pogardy i nienawiści, dla których uzasadnienia Kołakowski nie cofa się przed najpodlejszymi pomówieniami i przed najbardziej nieuczciwymi "chwytami" polemicznymi. Oto "socjalistyczne nauki społeczne" w działaniu. Ciekawe, czy Kołakowski miał świadomość ile jego podłe teksty sprowadziły prawdziwego, ludzkiego cierpienia? Czy miał świadomość ilu sadystów uzasadniało swoje okrucieństwo i zbrodnie ideologicznymi potworami powołanymi do życia przez "profesora"? Książka wstrętna, podła, a do tego popychająca do zła czystego, bo czynionego z czystej, niepohamowanej nienawiści. A czymże na Boga jest marksistowski socjalizm, jak nie uzasadnieniem zbrodniczej nienawiści? "Mein Kampf" powojennej PRL-owskiej "filozofii". Ostrzeżenie, dla wszystkich, którzy traktują marksizm jako "normalną" filozofię. Kołakowski popełnił nie tylko zdradę intelektualną, ale swoim pisaniem uczynił rzecz znacznie gorszą: oto dawał intelektualne uzasadnienie i usprawiedliwienie sowieckiemu okupantowi w jego eksterminacji ocalałej inteligencji polskiej.
L. Kołakowski, 13 bajek z królestwa Lailonii dla dużych i małych. Cztery bajki o identyczności
Humorystycznie o współczesnej filozofii, polityce, logice. O całym narzucającym się świecie.
Leszek Kołakowski, Kto z was chciałby rozweselić pechowego nosorożca
Cenzura "pierwszego PRL-u" (St. Michalkiewicz) postarała się, by ta bajeczka - nawet nie bajka - nie ujrzała światła dziennego. Ale niezależna, działająca poza cenzurą, Oficyna Literacka książeczkę - nawet nie książkę - wydała w 1986 roku. I to wydala w sposób zaskakujący - jak na standardy "samizdatów". Kolorowa okładka i kolorowe ilustracje! Autor napisał tę historyjkę dla córki.
G. Rodari, Najmniejsza historia ludzkości
Eksponat do muzeum upadku kultury i schyłku cywilizacji. Włoski komunista, piszący książki dla dzieci, napisał w latach 50-tych XX wieku historię ludzkości i zmieścił ją na 179 stronach! Jak to możliwe, że aż tak się rozpisał? No cóż, właściwie mógłby zamknąć opowieść na jednej kartce. Bo i o czym tu pisać? Wszystko, co nie było socjalizmem i komunizmem jest ciemnotą i zabobonem, nie ma co o tym pisać. A o komunizmie i socjalizmie też nie ma co się rozpisywać, bo wiadomo, że to szczyt rozwoju ludzkości i koniec historii. A szczytem szczytów jest oczywiście ZSRR. Przeciwnicy socjalistów/komunistów to faszyści i mordercy, którzy nie mają prawa do życia. Zresztą komunizm i socjalizm musi dokonać "eliminacji" swoich przeciwników, bo w ten sposób przyspieszy budowę raju na ziemi. Tak jest od rewolucji francuskiej, która musiała terrorem zburzyć dawny świat. Więc co tu więcej pisać? Książka jest doskonałym przykładem "socjalistycznego, naukowego światopoglądu", który tym się różni od zwykłej "nauki", że bez osłonek nagina wszystkie twierdzenia do ideologii socjalistycznej / komunistycznej. Komunista / socjalista nie uznaje prawdy za wartość - jeśli prawda nie zgadza się z ideologią tym gorzej dla prawdy. Socjaliści / komuniści szczycą się swoim "naukowym światopoglądem". I wcale im nie przeszkadza, że ze swoja "wiedzą" i "nauką" nie zdaliby nie tylko matury, ale nawet do szkoły średniej. Książka jest niewyobrażalnie zła i głupia sama z siebie, ale PRL-owski wydawca dodał fragmenty dotyczące "historii" Polski, które swoim fałszem przebiły dyrdymały i brednie włoskiego piewcy stalinizmu. Całość zilustrował Antoni Uniechowski - wiadomo, bajki się ilustruje.
Tony Thorne, Słownik pojęć kultury postmodernistycznej
Tony Thorne zadedykował swój słownik "Rocznikowi '68". Symboliczne wskazanie na pochodzenie współczesnego śmietnika, jaki z rozpędu i zgodnie z "postmodernistycznym" nicowaniem pojęć nazywa się "kulturą". A przecież nie ma, bo nie może być, "kultury postmodernistycznej". Wszak istotą postmodernizmu jest właśnie jego antykulturowy, kontrkulturowy charakter. Oto jądro "postmodernizmu": wiedza i związana z nią prawda zastąpione ideologią i różnymi prymitywnymi wierzeniami, dobro zastąpione jawnie głoszonym i praktykowanym złem, piękno i harmonia świadomie gwałcone brzydotą i obrzydliwością, szacunek dla ludzkiego życia zastąpiony histerią ekologiczną wspartą zmuszaniem do aborcji, eutanazji i kultem dla eugeniki, półanalfabeci i półgłówki czczeni jak bogowie i przedstawiani jako geniusze. A wszystko w chaosie pojęć, gdzie celowo niszczy się znaczenia słów: dyktaturę zdeprawowanej mniejszości nazywa się demokracją, totalitarną wszechwładzę państwa i totalną kontrolę rodziny sprawowaną przez państwowe organy nazywa się wolnością, zniewolenie i przymus nazywa się krzewieniem tolerancji, agresywną cenzurę światopoglądową nazywa się dialogiem społecznym, bluźnierstwo nazywa się religią, atak na chrześcijaństwo i chrześcijan nazywa się tolerancją religijną, ludzkim działaniem nazywa się działanie powodowane instynktami i elementarnymi, fizjologicznymi podnietami i pobudkami, życie na kredyt nazywa się działaniem gospodarczym, gospodarkę sparaliżowaną setkami urzędniczych regulacji i "drukowanie" pieniędzy nazywa się wolnym rynkiem, itd, itd, itd. W miejsce sensownego trudu, systematycznej i celowej pracy i wypoczynku po trudzie wprowadza się "zabawę" pojmowaną jako nieustanną utratę świadomości w obłąkanym, fizycznym odurzeniu. Zebrane w jednym tomie "mody, kulty, fascynacje" (taki podtytuł) właśnie przez to, że zebrane razem porażają swoją gigantyczną głupotą. Aż trudno uwierzyć, że ludzie mówią, piszą, robią i wierzą w takie brednie. Bo najkrótszą definicją postmodernizmu będzie określenie go jako światopoglądu, który zbiera w sobie wszystkie zabobony (by użyć określenia O. Bocheńskiego), w jakie wierzył człowiek od zarania dziejów i na całym świecie. Zbiór wewnętrznie sprzeczny, w którym np. wiara w różne pogańskie gusła sąsiaduje z wiarą w "naukę". Oto świat duchowy współczesnego "człowieka prymitywnego" - zapoznany i odrzucony dorobek duchowy cywilizacji europejskiej. Po raz pierwszy w dziejach nieokrzesani i agresywni barbarzyńcy, groźni dla kultury i cywilizacji, nie przybyli z zewnątrz, " spoza gór i rzek". Zostali wyhodowani przez tę cywilizację: w "oświeconym" systemie edukacyjnym. W szkołach, w których z założenia jajo mądrzejsze jest od kury (jeden z fundamentalnych absurdów postmodernizmu: dorośli mają uczyć się od dzieci). Książka uzmysławia jeszcze jedną, przerażającą prawdę, choć może to uzmysłowienie nie jest zgodne z intencją autora: otóż logiczną konsekwencją "kultury postmodernistycznej" będzie rzeź prawdziwa. Po zabiciu ducha (czyli człowieczeństwa) przyjdzie kolej na ciała (czyli na ludzi). Armagedon ante portas. ©Antykwariat Domowy™
Kronos, Walter Benjamin i Hannah Arendt, Mit i przemoc. Nr 4/2009
Niemieccy, żydowscy filozofowie (pierwsza połowa XX wieku) o kulturze, socjologii i państwie, czyli gulasz z marksizmu, idealizmu niemieckiego, mistycyzmu i mesjanizmu żydowskiego. Wieczne rozdarcie: jak pogodzić ideologiczną budowę fundamentów państwowego, totalnego zniewolenia (por. j.w.) z jego krytyczną analizą? "Cokolwiek zrobisz wróci do ciebie zwielokrotnione".
Kai Nielsen, Moralność i wiara
Boga nie ma i co mi pan zrobisz? (by sparafrazować słynną, szatniową scenkę z "Misia"). Jeszcze jedna próba okazania, że Dostojewski nie miał racji twierdząc, że "jeśli Boga nie ma to wszystko wolno". Autor ogłaszając detronizację Boga powołał nowego władcę: "rozum". To, że ów "rozum" jest bytem czysto abstrakcyjnym oraz, że zostały przypisane owemu "rozumowi" wszystkie cechy absolutne, które czynią z niego czysty absolut - jednym słowem boga - umyka błyskotliwym i elokwentnym dywagacjom kolejnego apostoła "rozumu". Rozum pojmowany tak, jak na kartach tej książki, nie różni się niczym - w sferze etycznej - od boga deistów. "Świecki racjonalizm" różni się zatem od deizmu jedynie operacją językową: boga nazywamy "rozumem" i jesteśmy wolni od religijnych uprzedzeń, bo przecież nie mówimy o "bogu" tylko o "rozumie". Więc jesteśmy "racjonalistami", a postęp to nasze drugie imię. Pojawia się tu ciekawa definicja racjonalizmu, zresztą będąca oczywistą konsekwencją pojmowania go jako wyznania, a nie jako sposobu myślenia. Jest się zatem "racjonalistą" nie dlatego, że przestrzega się zasad logicznego myślenia, tylko dlatego, że wierzy się w "rozum". Najprościej rzecz ujmując: oto taki "racjonalista wyznawca" powiada, że "wierzy w rozum, więc jest racjonalistą, bo nie kieruje się wiarą". Oczywiście na gruncie "racjonalizmu wyznawanego" tak irracjonalne zdanie jest prawdziwe, choć tradycyjny racjonalizm odrzuciłby je jako całkowicie nielogiczne, irracjonalne właśnie. Tymczasem "racjonalista wyznaniowy" uznaje je za sensowne, bo stoi za nim przekonanie o absolutnej słuszności własnej myśli, przecież jest ona myślą "racjonalisty". No i oczywiście nikt nie może stać na drodze "rozumu" i postępu. A gdy ktoś oskarżony zostanie przez "racjonalistę", że jednak stanął, to od czego jest gilotyna, od czego są obozy reedukacyjne? Dostojewski nie miał racji - powiada "racjonalista wyznawca" - ale nam wszystko wolno, bo przecież my kierujemy się "rozumem". Wierz w "rozum" i rób co chcesz (jak brzmiałaby "racjonalna" modyfikacja słynnego powiedzenia św. Augustyna). No dobrze - powie ktoś - ale w czyj rozum? Odpowiedź jest prosta: albo umiłowanego przywódcy, albo klasy uprzywilejowanej przez "rozum", albo narodu wybranego przez "rozum"... . O tym, co ma "rozum" na myśli decydują przecież zawsze jacyś zawodowi racjonaliści. Czyli ostatecznie politycy o ciągotach dyktatorskich. Zaiste: jeśli Boga nie ma, to wszystko wolno, nawet pisać takie książki jak niniejsza. Wartość ma ona jedynie dla badaczy zainteresowanych zwodzącymi możliwościami umysłu, który w bezradności intelektualnej wobec prawdy (i Prawdy, której z ideologicznych powodów przyjąć nie chce) gotów jest pogwałcić wszystkie zasady logiki. Bo jak można, krytykując deistycznego boga, nie przenieść owej krytyki w całości na hipostazowany, ubóstwiany "rozum"? Ale czy to dziwne? Książkę wydało wydawnictwo, które w PRL-u miało za zadanie masową produkcją drukarską przywalić Słowo Prawdy. Nie udało się i nie dlatego, żeby autorzy, tacy jak Nielsen, nie robili wszystkiego, co w ich mocy. Starali się bardzo, ale - jak się kiedyś mówiło - "oliwa sprawiedliwa, zawsze na wierzch wypływa". Co się doskonale wyraziło w napisanej na murze odpowiedzi na hasło, że "Bóg umarł" z podpisem "Nietzsche". Oto w odpowiedzi ktoś dopisał: "Nietzsche umarł" podpisując: "Bóg".
Leszek Kołakowski, Rozkład marksizmu
Socjalizm/komunizm to teoria. Praktyką, czyli urzeczywistnieniem tej teorii, jest państwo totalitarne i obozy koncentracyjne. Metodą wcielania teorii w życie jest terror, przemoc, cenzura oraz zbrodnicza i bezwzględna eliminacja przeciwników. Religią socjalizmu/komunizmu jest nienawiść do Boga, paradoksalnie nazywanego "bytem nieistniejącym". "Byt nieistniejący", a mimo to zażarcie zwalczany. Takie głoszenie wewnętrznie sprzecznych poglądów jest filozofią socjalizmu, a jej fundamentem jest gwałt na zasadzie sprzeczności, co nazwane jest "dialektyką". Szataństwo i szaleństwo, którego ofiarami były i są - w ciągu zaledwie dwóch wieków! - setki milionów ludzi na całym świecie. Najbardziej krwawy "wynalazek" w historii. Książkę wydało wydawnictwo "podziemne" w 1987 roku (kopia wydania paryskiej "Kultury"). Jest ona wyborem z III-go tomu "Głównych nurtów marksizmu..." tych fragmentów, które z perspektywy rozkładającego się PRL-u zdawały się być aktualne i ważne. Nic dziwnego zatem, że polityczny, historyczny i społeczny kontekst kazał wydawcy skupić się na marksizmie sowieckim. ZSRR przeżywał polityczne zasłabnięcie, stąd błędnie założono - co widać doskonale z dzisiejszej perspektywy - że agonia ZSRR pociągnie za sobą agonię marksizmu/komunizmu. A nawet jeśli nie agonię to starczy uwiąd, który z marksizmu uczyni geriatryczny i sklerotyczny światopogląd, skazany na żałosny koniec w Muzeum Zapomnianych Światłych Idei. Tymczasem oprócz marksizmu sowieckiego żył i "maszerował przez instytucje" syty dobrobytem rozwijającego się wolnego rynku marksizm świata zachodniego. Któż mógł w PRL-u przypuszczać, że w "wolnym świecie" znajdą się zwolennicy komunizmu? Któż mógł przypuszczać, że niezliczone miliony niewinnych ofiar komunizmu "państw socjalistycznych" i ich nędza ekonomiczna nie otworzą oczu "elitom zachodniego wolnego świata" na upiorne konsekwencje marksizmu? Wydawało się wówczas "obywatelom krajów socjalistycznych", wychodzącym z mroków zbrodniczej religii marksistowskiej, że nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie z własnej woli wyznawał i propagował światopoglądu, który realizowany w praktyce udowodnił, że jest zdolny jedynie do sprowadzenia na świat najbardziej krwawego systemu zniewolenia i eksterminacji/holocaustu w dziejach ludzkich. A tymczasem... Komunizm wiecznie żywy! "Marsz przez instytucje" doprowadził do rządów "nomenklatury europejskiej" (jak bardzo marksistowskiej niech świadczą niedawne huczne obchody ku czci Marksa celebrowane przez brukselskich aparatczyków pod jego monstrualnym pomnikiem). Oto nowa siła przewodnia marksistowskiej rewolucji, czyli kadry nomenklatury-urzędasów i ich działanie: stosując przymus organów państwowych realizują podstawowe cele komunizmu/marksizmu: zlikwidowanie wyznawanych religii i zastąpienie ich religią komunistyczną (ekologizm itp. mutacje marksizmu jako 'opium dla mas'), zlikwidowanie tradycyjnych więzi społecznych (rodzina, wspólnoty regionalne, zawodowe, itp.) oraz zlikwidowanie własności prywatnej i wolnego rynku ("nie posiadać, tylko używać", planowana centralnie gospodarka). Jednym słowem odebranie jednostce wolności duchowej, społecznej oraz ekonomicznej i podporządkowanie całej egzystencji tak ogołoconego człowieka kontroli i sterowaniu przez administrację - urzędników. Wobec opornych stosuje się represje i przymus, poczynając od odbierania "niewłaściwie wychowywanych" dzieci po fizyczna eliminację całych grup społecznych - "depopulacja". Cel komunizmu: dyktatura mniejszości i powszechne niewolnictwo mas nigdy nie był skrywany i nigdy nie był zanegowany. Nic dziwnego, że wizja elitarnej władzy totalnej nad całym światem pociąga możnych tego świata. Nie dość im posiadać prawie cały świat: trzeba jeszcze nad nim panować i mieć nad nim władzę. A marksizm zdaje się być doskonałym narzędziem do zaczadzenia mózgów bezmyślnych wykonawców bajki o "marksistowskim raju". Masy w nędzy walczyły o marksizm, przywódcy pławili się niewyobrażalnym luksusie. Tu nędza i zniewolenie, tam szaleństwo bezkarnych psychopatów i socjopatów, skupionych na syceniu swoich dewiacji i szalonych pomysłów. Współczesny marksizm staje się totalitaryzmem idealnym, bowiem wspomagany i wspierany jest niespotykanym dotychczas rozwojem techniki i elektroniki, umożliwiającym po raz pierwszy w historii rzeczywiście totalną kontrolę każdego. Ani jedna sekunda życia, ani najmniejszy skrawek świata nie pozostają poza kontrolą "24/7/365" tych, których nikt nie kontroluje. Książkę kończy zdanie: "samoubóstwienie człowieka, któremu marksizm dał filozoficzny wyraz, kończy tak samo, jak wszystkie, indywidualnie i zbiorowe, próby samoubóstwienia: ukazuje się jako farsowa strona ludzkiej niedoli". Jakże łagodny osąd, jakże łaskawy wyrok, jakże zaskakujący dobór słów. Ile trzeba mieć pobłażliwości dla sensu słów i śmiałości semantycznej, by dostrzec "farsę" w - wyrosłej z paranoicznej doktryny - totalnej maszynie, która przemieliła miliony istnień ludzkich. Może nie bez znaczenia dla takiej konstatacji był fakt, że Kołakowski położył ogromne zasługi w instalowaniu w okupowanej przez sowietów Polsce marksistowskiego systemu, że sam był bezwzględnym, wojującym filozofem marksistowskim (dzięki niemu wyrzucono z uczelni Wł. Tatarkiewicza), jednym z ideologicznych, fanatycznych kapłanów nowej religii: marksizmu-leninizmu-stalinizmu?
Andrzej Malewski, Lektury studenckie. Filozofia marksistowska, nauka o polityce, ekonomia polityczna
Publikacja, która w gasnącym PRL-u miała być jedną ze wskazówek dla studentów, gdzie mają szukać "wolności naukowej", a tymczasem dzisiaj jest niczym więcej, jak tylko świadectwem historycznym, które wyjaśnia dlaczego "III RP" jest raczej "PRL-em bis", niż czymkolwiek innym. Oto bowiem baza intelektualna "elit wolnej Polski": marksizm. Całe postrzeganie świata zatacza się od marksizmu leninowskiego, do jego stalinowskiej wersji, od "rewizjonizmu" do różnych "transformacji". Ale bez względu na wyznawaną opcję jest to ciągle ta sama religia oświeconych, to samo "opium dla intelektualistów": marksizm. XIX-wieczna, niemiecko-żydowska filozofia, której głównym celem w XXI wieku jest budowa totalnego niewolnictwa, globalnego obozu koncentracyjnego. Wszak wolność jest niewolą.
Leszek Kołakowski, Horror metaphysicus
Leszek Kołakowski - zawsze był na czasie i zawsze wiedział jak się ustawić, komu przypodobać i z kim trzymać. Kiedy sowieci instalowali swoją dyktaturę był zagorzałym, walecznym i bezkompromisowym stalinowcem, bez skrupułów popierającym najbardziej haniebne ataki na resztki polskiej inteligencji. Kiedy stalinowcy odchodzili do drugiej linii przegrupował się w szeregi "odnowy". Kiedy w 1968 roku wybrani szczęśliwcy uzyskali możliwość, o jakiej marzyli prawie wszyscy, tj. możliwość wyjazdu "na zachód", zabrał się z "represjonowanymi". Ale stara miłość nie rdzewieje: tęsknota za młodzieńczym, stalinowskim zauroczeniem sprawiła, że wiedział kiedy przejść do "lewicy laickiej" i "opozycji demokratycznej". Wzorowy karierowicz intelektualny. Zawodowy, uniwersalny "autorytet moralny" - jaka by to nie była moralność, zawsze był jej silną podporą. Książka jest też wzorową próbką jego twórczości. Oto mistrz w typowych dla siebie rozważaniach, w których pytaniami odpowiada na pytania, co ma rzekomo dowodzić, że skoro sam nie wie jaka jest prawda, to znaczy, że nie ma odpowiedzi i prawda nie istnieje. Ach, jak "duchy wyższe" lubią takie głębokie rozważania! Tymczasem prawda istnieje, tylko jej przyjęcie oznaczałoby ruinę całego intelektualnego dorobku. Kołakowski musiałby ukorzyć się przed prawdą, musiałby własnymi rękami rozmontować - z takim mozołem budowany - swój własny pomnik. Duch świata zwyciężył - może dlatego Kołakowski odwrócił się od prawdy i dlatego zawsze miał wzrok zwrócony w lewą stronę i nigdy w górę? (My też potrafimy kończyć wiele sugerującymi pytaniami).