Byle było nowocześnie: jak najmniej tradycji Kościoła, jak najwięcej mądrości tego świata. Nowocześnie, postępowo, więc zapomnijmy o grzechu (zwłaszcza pierworodnym), o pokucie, umartwieniu, modlitwie, o zbawieniu i o potępieniu, a słuchajmy "uczonych w pismach", "mędrców tego świata", filozofów, psychologów, itp. nawet, jeśli otwarcie bluźnią bądź głoszą czyste herezje. Zapomnijmy o rzeczywistości nadprzyrodzonej, zatraćmy się w w tym, co przyrodzone (nawet dosłownie - w przyrodzeniu). Nowoczesny chrześcijanin idealny, to chrześcijanin akceptujący wszystko, czym świat się zachwyca i wstydzący się wszystkiego, czego nauczał Kościół od zarania. Nie wznosi oczu ku niebu - kontempluje własny pępek (i to, co poniżej). Z nieznajomości prawd wiary, z głupoty, przyjmie każde twierdzenie, byle się zaprzeć własnej tradycji. Celem człowieka przestaje być zbawienie duszy, a staje się wygodne, "bezstresowe" życie, "realizacja siebie", "poszukiwanie tożsamości". Tylko co to ma wspólnego z nauką Pana Naszego Jezusa Chrystusa o konieczności zaparcia się siebie i wzięcia krzyża? Jak to pogodzić, z nauką, że "Królestwo Moje nie jest z tego świata"? Dlaczego "posoborowa" ideologia nakazuje, by o Jezusie Chrystusie pouczali wiernych poganie, heretycy, bałwochwalcy, bluźniercy? Przecież to tak, jakby czerpać nauki o Dobrej Nowinie nie z Ewangelii, ale z tego, co mają do powiedzenia o Zbawieniu Herod, Piłat, Judasz! Dlaczego "posoborowa sekta" nakazuje, by wierni, zamiast czytać pisma Świętych Kościoła Katolickiego czytali i czerpali nauki z pism mędrków całkiem nie świętych i całkiem z tego świata? Przecież ktoś, kto uznaje mądrość większą ponad naukę Jezusa Chrystusa sam wyklucza się ze wspólnoty Kościoła Powszechnego. Nowoczesność w domu i w zagrodzie i hulaj dusza, piekła nie ma (albo jeśli jest, to jest puste), a wszystko, czego nauczał Kościół przez dwa tysiące lat należy - w imię oświeconego postępu - zniszczyć, zakazać i zapomnieć. Chesterton radził, aby zanim zacznie się usuwać dawne rozwiązania, sprawdzić, dlaczego nasi przodkowie je wprowadzili. Może był jakiś powód? Ale "nowoczesny chrześcijanin" gardzi przeszłością i odwraca nakaz posłuszeństwa nakazując Kościołowi dostosowywać się do świata. Kocha "demokrację" i gardzi hierarchicznością Kościoła. Ale czym jest "demokracja" bez poszanowania tradycji? "Demokracja to przekonanie, że nie można nikogo wykluczyć ze względu na urodzenie. Tradycja, natomiast mówi, że nie można nikogo wykluczyć ze względu na śmierć" (znowu Chesterton). Demokracja bez tradycji staje się tyranią i dyktaturą ignorantów i dewiacyjnych mniejszości. Ciekawe, że wielu krytyków własnej, katolickiej tradycji rozczula się i wzrusza hymnem na cześć tradycji wyśpiewanym na początku "Skrzypka na dachu". A może to nie jest ciekawe, tylko oczywiste? Bezstresowa wiara dla bezstresowo wychowanych pokoleń. Ludzie bez tradycji, to ludzie znikąd, więc i donikąd zmierzają. Z pustki w pustkę. Z nicości w otchłań... . Ale za to jak higienicznie!