Gilotyna jako symbol wolności, równości i braterstwa! Rewolucja francuska - mistrzyni w wynajdowaniu przemyślnych form masowej zbrodni, eksterminacji. Gilotyna, rozstrzeliwanie, topienie, armaty... . Jak to się stało, że ta szalona orgia zniszczenia, okrucieństwa, bestialstwa i zbrodni uznana została za chwalebny początek państwa? Jak to możliwe, że psychopaci i socjopaci, ogarnięci szaleństwem czystego zła, uznani zostali za bohaterów? Że usprawiedliwiano każdą, nawet najbardziej nieludzką formę eksterminacji? Czy to jest takie proste, że wystarczy jedynie "wygnać Boga" i wypisać na sztandarach "wolność", by usprawiedliwić każde ludobójstwo? Czego na pewno uczy rewolucja francuska, to tego, że im wznioślejsze ideały, tym większe kłamstwo, tym większa przepaść między rajem głoszonym i zaprowadzanym dla nielicznych, a piekłem tworzonym dla pozostałych. Rewolucja francuska, komunizm, faszyzm - różne warianty tego samego przekleństwa bezbożnej historii. Trzy wersje jednego i tego samego piekła - nędzy, niewolnictwa i śmierci dla milionów i raju dla wybrańców. Szkoda słów. Książka dla ludzi o silnych nerwach (lub o przytępionej wrażliwości). Autor, jako były apologeta stalinizmu, wie o czym pisze - niezły problem: jak unikać totalnego przymusu w ustroju, który utrzymuje się tylko dzięki terrorowi i dyktaturze garstki uzurpatorów?