Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Podtytuł: "Dziennik wojenny niemieckiej Luftwaffe 1939 - 1945". Armia, która ćwiczyła swoje "bohaterstwo" mordując głównie ludność cywilną. No, ale kiedy celem było "zjednoczenie Europy" - budowa "Germanii - III Rzeszy" - "moralność niewolników" i "podludzi" nie mogła być kryterium oceny metod, które stosowały "siły postępu"... Teraz taki bełkot może tylko nużyć i śmieszyć, ale wówczas był przerażającym dla jednych, a dla innych dumnym, językiem naturalnym wyznawanej wiary. Budził entuzjazm i zagrzewał do walki, z której zapiski - ciekawe dla czytelników zainteresowanych autentycznymi świadectwami II wojny i niemieckim lotnictwem - zawiera oferowana książka. Tym bardziej interesujące jest to świadectwo, że pisane "na gorąco" i oddaje stan ducha autora.
15 samolotów hitlerowskich Niemiec, które, zdaniem autora, były "najbardziej nowoczesne, pionierskie i rewolucyjne". Historia, opisy oraz bardzo dużo materiałów graficznych: zdjęcia, przekroje, malowanie.
Cuda techniki, wspaniałe samoloty, wyjątkowa organizacja (mimo konfliktów i paraliżującej rywalizacji najwyższych dowódców), której jedynym zadaniem było niesienie śmierci z powietrza milionom niewinnych ludzi. Autorowi zarzucano, że skonstruowanie książki głównie na podstawie relacji feldmarszałka Milcha osłabiło jej obiektywność. Zwolennicy podkreślają natomiast, że taka metoda umożliwiła stworzenie bardziej żywej i osobistej relacji. Książka jest więc gratką zarówno dla miłośników historii opisowej jak i dla miłośników historii oglądanej oczami uczestników wydarzeń.
Hitlerowscy, nazistowscy, jednym słowem niemieccy piloci myśliwców i mechanicy z czasów Bitwy o Anglię. Akcesoria potrzebne do im pracy i do relaksu wchodzą w skład zestawu (zgodnie z rysunkami i zdjęciami na opakowaniu).
Luftwaffe, III Rzesza, lata 1935-45. 32 figurki pilotów i techników z akcesoriami i z dwoma psami, wszystko w skali 1:72. Figurki wyprodukowano w Niemieckiej Republice Federalnej. Ani III Rzesza, ani NRF (czy RFN, jak zwał tak zwał) nie istnieją, ale figurki istnieją i są w stanie dziewiczym.
Książka jest w zasadzie albumem: na 72 stronach prawie 150 unikalnych, archiwalnych zdjęć (są też kolorowe!). Oprócz kilku stron wstępu tekst ogranicza się do kilkuzdaniowych podpisów pod zdjęciami. Na stronie 8 tabelka zatytułowana "Czołowi niemieccy piloci myśliwscy walczący na froncie wschodnim 1941-1945". Jak przekonuje zaprzyjaźniony z Antykwariatem historyk książka jest białym krukiem, ze względu na używaną terminologię. Otóż autorzy - jak widać po tytule tabelki - piszą o "niemieckich" pilotach, a nie, zgodnie z najnowszym politycznym nakazem, o "nazistowskich". Wszak od czasu gdy jeden z wyższych biurokratów europejskich (cóż dziwnego - ostatecznie na stanowisko wytypowany przez Niemców) napisał, że Rotterdam zbombardowali "naziści", należy się spodziewać, że wszystkie opracowania naukowe piszące o "Niemcach", a nie o "nazistach", będą odpowiednio korygowane (tak jak to się dzieje np. ze swastyką na modelach). Problem jednak pozostaje: jakiej narodowości byli ci "straszni naziści"? "Nazi" to skrót "od narodowy socjalizm". Byli więc socjalistami. Narodowymi. Tylko jakiego narodu!? Zdjęcia zamieszczone w książce pokazują dobitnie jak ciężkie warunki stwarza przyroda na wschodzie Europy. Np. lotniska, na których samoloty grzęzną po osie w błocie. Bezsens wojny w detalach.
Książka z serii "Brunatna seria - Narodziny zła". Tym razem złem jest lotnictwo niemieckie: piloci, samoloty, taktyka walki, organizacja. Książka zawiera moc informacji historycznych i technicznych oraz relacji z pierwszej ręki.
32 figurki: piloci myśliwców, załogi bombowców i naziemna obsługa techniczna Luftwaffe z lat 1935-45. Dodatkowo psy. leżak, beczka. Firma Preiser, czyli precyzja i naturalność pozycji, gestów, postaw, nawet ruchów.
Książka zawiera wiele informacji, opisów, zdjęć, wykresów, przekrojów autentycznych i historycznych. Została napisana przez niemieckich miłośników hitlerowskiego uzbrojenia, przeto nic dziwnego, że autorzy próbują przekonać czytelnika, że gdyby nie niemieccy konstruktorzy nie byłoby rozwoju lotnictwa odrzutowego na świecie, albo - gdyby było - narodziłoby się w "kilkadziesiąt" (!) lat po wojnie. Uniesieni tym propagandowym zapałem (jak często jedyne, w co się wierzy, to własna propaganda) z równym entuzjazmem niemieccy autorzy opisują konstrukcje udane jak i całkowite porażki, konstrukcje, które rzeczywiście powstały, jak i projekty istniejące jedynie w fantazji. Jakże genialna to nacja - szkoda tylko, że cały swój geniusz wysila by budować narzędzia wojny. No, ale jak celem jest panowanie nad światem, a rasę panów ma utrzymywać praca niewolników, to oczywiste, że ambicją i główną potrzebą jest budowanie czołgów a nie traktorów, czy komór gazowych, a nie szpitali.
Niemiecki "Otwieracz do konserw", czyli silnie opancerzony samolot wsparcia wojsk lądowych, którego głównym przeznaczeniem było niszczenie sowieckich czołgów. Możliwe do wykonania dwie wersje: B2 (bez działka przeciwpancernego BK 7,5 mm) i B3 (z działkiem).
Niemiecki transatlantycki samolot pasażerski z lat 30-tych, który w czasie II wojny okazał swoje prawdziwe, wojskowe przeznaczenie. Dokładny model samolotu w wersji rozpoznawczo-bombowej z 1943 roku.
Robert Pęczkowski opracował bogatą monografię samolotu Messerschmitt Bf 109E: kilkaset (!) zdjęć, rysunków tablic barwnych całego myśliwca jak i detali. Wiele rysunków i zdjęć z oryginalnej instrukcji obsługi.
Jak rodziło się lotnictwo odrzutowe (prawdziwe początki w latach 30-tych XX wieku) - książka zawiera opisy wszystkich konstrukcji ze wszystkich krajów, które pracowały nad nowym rodzajem broni. Broni, bo lotnictwo odrzutowe, od swych początków, było wiązane z wojną, nie z pokojem. W książce - prócz opisów - wiele wyjątkowych zdjęć, planów, przekrojów, tablic barwnych.
By John R. Beaman, Jr., illustrated by Don Greer. Czyli część druga monografii samolotu, który był symbolem Luftwaffe. Dodatkowych 8 stron, a na wszystkich, oprócz angielskiego tekstu, zdjęcia, rysunki, wykresy, plany, barwne tablice. Publikacja klasyczna.
By John R. Beaman, Jr. & Jerry L. Campbell, illustrated by Don Greer. Jednym słowem, oprócz angielskiego tekstu, moc zdjęć, rysunków i tablic barwnych.
Wszystkie niezwykłe warianty historycznej konstrukcji: od Me 209 (ustanowiony na tym samolocie w 1939 roku światowy rekord prędkości - 755,13 km/h - pobito dopiero w... 1969 roku!) do Me 609 oraz wersje pochodne: czeskie i hiszpańskie. Jak przystało na standardy tej serii wydawniczej bogactwo opisów, danych, zdjęć, planów, wykresów, tablic barwnych, ilustracji.
Wszystko (lub prawie wszystko) co można (albo co trzeba) wiedzieć (i zobaczyć) o tej wyjątkowej konstrukcji. I jak zawsze w takich wypadkach musimy zadumać się: ach, gdybyż tylko ci wszyscy inżynierowie, konstruktorzy, obdarzeni tak niezwykłymi talentami i umiejętnościami, mogli (i chcieli) tworzyć w czas pokoju, a nie na potrzeby wojny - w jakim pięknym świecie przyszło by nam żyć.
Chyba wszystko, co można wiedzieć o tym niezwykłym samolocie (i jego licznych wersjach). Monografia niemal idealna: opracowanie historyczne i techniczne. Niezliczone zdjęcia (nawet najdrobniejszych szczegółów), schematy, plany, kolorowe tablice. Doskonała jakość edytorska.
Precyzyjny model (makieta silnika z detalami) z elementami fototrawionymi w zestawie, ale kalkomania bez swastyki. Orwellowskie groby pamięci w praktyce. Nie jest ważne, jaka była prawda, ważne jest, by obecna linia polityczna propagandy niemieckiej obejmowała również cenzurę wyglądu... zabawek wyprodukowanych w Hong Kongu. Ciekawe, czy model jest równie wierny oryginałowi z przeszłości, jak jego kamuflaż? Już nie można się w tym połapać: jeśli samolot ze swastyką jest "nazistowski", a bez swastyki "niemiecki", to na jakich samolotach latali "Naziści", a na jakich "Niemcy"? Aha, ci na swoich i ci na swoich... czyli w pudełku samolot niemiecki. Ale w czasie wojny latały tylko "nazistowskie", bo ze swastyką. Czyli gdzie latał samolot, którego model można zrobić z zestawu? Jest koncepcja, że to był niemiecki samolot (bo bez swastyki) i on walczył z samolotami "nazistowskimi", tymi ze swastyką. A na pudełku jest pokazany niemiecki samolot, który ściga samolot "nazistowski" (nie pokazany na pudełku), bo chce pomścić strącony bombowiec amerykański (pokazany na pudełku), bo niemieccy lotnicy wyzwalali Berlin razem z amerykańskimi spod okupacji "nazistowskiej". No, wreszcie wszystko jasne. Wagony z napisem "Nur Fur Deutsche" też były po to, by dobrzy Niemcy mieli gdzie chronić słabsze rasy przed "Nazistami"... W ogóle, gdyby nie Niemcy, to nie wiadomo jak by się potoczyła wojna z "Nazistami". Chwała Bogu, że Niemcy były, są i będą przeciwko "Nazistom". Czego dowodzą pudełka zabawek.
Model z dokładnie i szczegółowo odwzorowanym poszyciem i nitami, z dokładną kabiną, z oddzielnymi slotami, z płozą i z oddzielnym podwoziem startowym, z dwoma wersjami kółka ogonowego, z drabinką i figurką wsiadającego pilota oraz z dwoma wersjami kalkomanii. Ale bez swastyki - zgodnie z niemiecką tradycją fałszowania historii.
Ciekawy model jeszcze ciekawszego "statku powietrznego". Samolot, a tak naprawdę dwuosobowy szybowiec, był zaprojektowany i przeznaczony do treningów załóg Me 163 - przede wszystkim do treningów lądowań. W rakietowym, jednoosobowym Me 163 wszystko było niebezpieczne, a lądowanie szczególnie. Źródła podają, że były one przyczyną większości strat Me 163. Me 163S-1 'Habicht', choć pozbawiony silnika, opisywany bywa czasem jako "samolot rakietowy". Jednoosobowy myśliwiec, wyposażony w silnik, był bronią bardzo niebezpieczną, ale głównie dla samych Niemców. Skomplikowana obsługa, eksplodujące paliwo, mały zasięg, krótki lot, trudności ze sterowaniem, złe uzbrojenie i celność,... zaiste, "cudowna broń". Zgodnie z politycznie poprawnymi zasadami zakłamywania historii samolot hitlerowskich Niemiec namalowany na okładce nie ma swastyki. Ciekawe, że modele "ruskich" samolotów mają gwiazdy...
Zabójczy nocny myśliwiec w mistrzowskiej miniaturze: w skład firmowego zestawu wchodzą też 2 "blaszki", czyli elementy fototrawione. Ale za to, co oczywiste - w ramach orwellowskiego zakłamywania historii, nie ma swastyki (ani na pudełku, ani w kalkomanii). Na schemacie malowania miejsce swastyki zaznaczone delikatnym kwadratem. Jeśli prawda wyzwala, to co robi kłamstwo? Niemcy: najpierw doprowadzili do piekła na świecie, a teraz boją się prawdy o szaleństwie, w które wpadli (to byli przecież ci, no, jak im tam, no... a naziści!). Zaiste, godne to i dumne - jak na aryjską rasę nadludzi przystało. Niemiecka godność.
Samolot, który, mimo ciekawej i eksperymentalnej konstrukcji, nie wszedł do liniowej służby w Luftwaffe, pomógł natomiast Sowietom i Japończykom opracować ich myśliwce.
Heinkel He-51W, czyli samolot myśliwski, który został, trochę przez przypadek, wodnosamolotem. Przy okazji owoc współpracy z Sowietami, którzy tajnie wspomagali Niemcy w łamaniu ustaleń traktatu wersalskiego. Niemcy i Rosjanie doskonale się rozumieją - wszak ożywia ich ten sam duch agresji i te same sny o potędze.
Model samolotu zestrzelonego nad Londynem 15 września 1940 roku. Samolot tego typu, Dornier Do 17, był też pierwszym samolotem zniszczonym w II wojnie światowej - strącony 1 września przez ppor. Władysława Gnysia ze 121 Eskadry Myśliwskiej.
Zeszyt wydano w 1989 roku, w pięćdziesiąt lat po ataku Niemiec na Polskę. W 1939 roku samolot siał śmierć i zniszczenie, był symbolem bandyckiej napaści i germańskiej zbrodni. W pięćdziesiąt lat później budził już tylko ciekawość...
Szalona konstrukcja: największy samolot II wojny światowej. Dwa Giganty wysłali w diabły Polacy: w czasie remontów na Okęciu umieścili w nich bomby. Ale i bez tak powodowanych katastrof Niemcy mówili o załogach Gigantów: "załogi idące do nieba".
Model z roku 1990 - nie powala jakością, ale na pewno onieśmiela wydrukowaną ceną: 2400 zł! Ciekawe, czy w przyszłości egzemplarze zachowane osiągną taką cenę w antykwariatach...
Model przedstawia samolot, na którym w 1943 roku latał Erich Hartmann - pilot, który z 352-dwoma zestrzeleniami był na pierwszym miejscu pośród asów myśliwskich II wojny światowej (ostatnie zestrzelenie 8 maja 1945 roku).
Jeszcze jeden model tego samego samolotu. Choć wydrukowany w czasach najgorszych dla "Małego Modelarza", to jednak ma bardzo dobry karton, nawet prawie nie stracił białego koloru.
Focke Wulf Ta-183 "Huckebein", czyli Luftwaffe 1946. Niemcy już nie polatali, ale dzięki nim sowieci zbudowali swojego MIGa-15. Bardzo dobry, realistyczny druk części.
Model z najgorszego chyba okresu "Małego Modelarza". Kiepski papier (już pożółkł), niechlujne wydanie (wycinanka wystaje poza okładkę i strony z opisem), opracowanie modelu uproszczone... To wszystko prawda, ale rozum swoje, a serce swoje: to przecież nie jest zwykły model, tylko "Mały Modelarz", więc liczy się jakość kolekcjonerska, a ta jest bez zarzutu.
"Luftwaffe. Sojusznicy Niemiec" to szósty zeszyt z serii "Wojskowe godła i tablice rozpoznawcze". W zeszycie schematy malowań samolotów oraz rarytas: kalkomanie w skali 1:72. Samoloty asów lotnictwa słowackiego, fińskiego, chorwackiego, węgierskiego, włoskiego, ROA i bułgarskiego.
Imponujący zbiór faktów, relacji, opisów strategicznych i taktycznych, map, danych technicznych, ciekawostek. "Ojcze nasz, któryś jest w niebie... ." "Pójść po śmierci do nieba... ". Tak było, kiedy niebo było dla człowieka niedostępne, kiedy człowiek mógł tylko "wznosić myśli do nieba", kiedy " szukał gwiazd na niebie". Ale dzięki postępowi człowiek wzleciał w niebo i kiedy niebo przestało być królestwem Boga, a stało się częścią ludzkiego świata, stało się jak ziemia - padół łez. Oto przybyło jeszcze jedno miejsce, w którym można toczyć wojny. I piekło na ziemię spadło z nieba. "Człowiek to brzmi dumnie". Doprawdy?
Praca historyczna z PRL-u (Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej), z czasów, gdy istniał NRF (czyli Niemiecka Republika Federalna, jak nazywano najpierw RFN, czyli Republikę Federalną Niemiec) i obowiązywała doktryna militarna ZSRR (Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich), według której największym zagrożeniem dla pokoju w drugiej połowie XX wieku był "imperializm amerykański wspierający militaryzm i rewizjonizm niemiecki". O dziwo w książce wiele interesujących informacji, tylko jak ma je wyłowić ktoś, kto dopiero zaczyna poznawać tajemnice historii?
Tytuł mówi wszystko. Jedna z tajemnic II wojny światowej. "Latające bomby" - jak je pierwotnie nazywano - rakiety i pociski manewrujące jako legendarne "cudowne bronie", które miały zapewnić panowanie nadludzi (Niemców) nad światem. A przyszłe loty w kosmos to tylko "efekt uboczny" wysiłków zbrojeniowych. Ziemia okazała się zbyt mała dla walczących ludzi (czy w ogóle są jakiekolwiek działania w kosmosie, które nie mają znaczenia i celu militarnego?).
Marek Murawski, Obrona powietrzna III Rzeszy. Prawie wszystko, co można napisać o tej jatce w chmurach i na ziemi. Ludzie, oddziały uzbrojenie, akcje bojowe. Setki fotografii oraz rysunków i plansz barwnych wyczarowanych przez dwóch mistrzów malarstwa batalistycznego: Arkadiusza Wróbla i Jarosława Wróbla. Dzięki nim wojna jest taka piękna...
Messerschmitt Me-329, niemiecki ciężki samolot myśliwski (prototyp) z II wojny światowej, czyli jeszcze jedna cudowna broń, która miała zapewnić "tysiącletniej rzeszy" panowanie nad światem... . A może tysiącletnie panowanie rzeszy nad światem? Jakoś to tak sobie niemcy roili, w obu wariantach równie bez sensu... Tak czy inaczej: bez względu na to, co miała zdziałać ta cudowna broń i tak nic nie zrobiła, choć konstruktor - A. Lippisch - nie mogąc zrealizować niemieckich snów o potędze, wiedzy swojej nie zmarnował przyczyniając się do rozwoju amerykańskiego lotnictwa (pracując dla firmy Convair). To po to była ta wojna?!
Messerschmitt Me 163B-1a "Komet" - model w opracowaniu naczelnego projektanta "Małego Modelarza", Bohdana Wasiaka, a więc równie udany jak pierwowzór, czyli połączenie prostoty z porażką. Samolot, propagandowa cudowna broń i propagandowe arcydzieło myśli technicznej, był w istocie pociskiem dla desperatów, który - jeśli nie eksplodowało paliwo - po kilkuminutowym, rakietowym locie stawał się bezradnym i bezbronnym szybowcem, łatwym do zestrzelenia jak tłusta kaczka. A jeśli pilot miał szczęście i udało mu się doszybować do lotniska, to modlił się o następny cud: o to, by lądowanie na płozie (koła odrzucano po starcie - słusznie: po co komu kółka w powietrzu?) nie skończyło się paraliżującym (czy śmiertelnym) urazem kręgosłupa. Opracowanie modelu przed-komputerowe.
Początki GPM-u. Model z kalkomanią/naklejką. Ale bez swastyki na ogonie - cenzura (może autocenzura?) w służbie niemieckiej polityki historycznej. Poprawność polityczna ważniejsza niż prawda (historyczna).
Niszczyciel czołgów z 1943 roku, z frontu wschodniego. GPM zaczynało swoją działalność, więc nie wydrukowało swastyki na ogonie (czy czuli cykora przed cenzurą, czy liczyli na rynek niemiecki - wszystko jedno: dla korzyści doraźnej jeszcze jedna cegiełka w murze odgradzającym od prawdy historycznej).
Czwarty model GPM-u, w zasadzie zabytek. Takie były początki "profesjonalnego" modelarstwa kartonowego. Stempel producenta ma walor sentymentalnego świadectwa czasów pionierskich. Mimo skromnych początków model całkiem udany.
Słynny samolot, który w 1934 roku dostał łupnia od polskich RWD na zawodach "Challenge". W zeszycie model w malowaniu z "pustynnej misji specjalnej", z 1942 roku. Samolot w tej wersji był egzemplarzem wyjątkowym. Bardzo ciekawie opracowany model, z drukiem bardzo realistycznie stwarzającym iluzję naturalnych materiałów.
Jeden z modelarskich standardów: "Wespe" Gunthera Tonne z 1942 roku. Bf 110 (błędnie zwany czasem jako Me 110) produkowany był od 1936 roku. Buńczucznie nazwany "Niszczycielem", okazał się jednak zbyt ciężkim i mało zwrotnym, by służyć do zadań, do jakich został zaprojektowany. Ostatecznie walczył do końca wojny, choć w zasadzie nie sprawdzał się jako dzienny myśliwiec, będąc łatwym celem dla klasycznych samolotów myśliwskich (nawet tak przestarzałych, jak polskie P-11c i P-7a: 12 zestrzeleń we wrześniu 1939 roku).
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Shoper.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.