Dla entuzjastów "postępu" i dla urzędników samochody elektryczne to wojska pancerne na froncie walki z klimatem. Dla miłośników motoryzacji i dla miłośników wolności samochody elektryczne to gwóźdź do trumny swobody podróżowania i ostatni krok w budowie społeczeństwa niewolników objętych totalną kontrolą (z internetu: "Prądu nie zabierze się do kanistra, by wyruszyć w świat, trzeba wieźć ze sobą generator, ale to już prościej pojechać normalnym samochodem, prawda?"). Krytycy przywołują badania dowodzące, że - ujmując rzecz całościowo, tj. biorąc pod uwagę produkcję, eksploatację, konserwację i serwis oraz utylizację - samochody elektryczne są znacznie bardziej obciążające dla środowiska niż samochody tradycyjne. Krytycy podnoszą wiele innych argumentów, które zapewne ograniczyły by produkcję "elektryków", gdyby nie ideologiczny terror ekologiczny, gwałcący również podstawowe zasady ekonomiczne (bez gigantycznego finansowania kredytowego, budżetowego - "kreacji pieniądza", albo, jak mówią inni: "drukowania pieniędzy" - produkcja byłaby nieopłacalna, a cena sprzedaży irracjonalna). I wreszcie fakt, że samochód elektryczny będzie cały czas kontrolowany zewnętrznie, a nawet - jak to jest opracowywane - ma być sterowany niezależnie od podróżującego, budzi głosy wskazujące, że wraz z przymusem cyfryzacji przymus podróżowania "elektrykami" obejmie totalną kontrolą całe życie człowieka. Są i tacy, którzy ostrzegają, że uzależnienie wszystkich sfer życia od prądu elektrycznego (którego nb. zaczyna czasami brakować) sprawi, że odcięcie prądu oznaczać będzie całkowity paraliż życia. Świat pozbawiony prądu pogrąży się w ciemności, bez wody, bez żywności, bez możliwości komunikowania i wreszcie bez możliwości ucieczki. Wystarczy tylko wyłączyć prąd by zapanował chaos, głód i nędza. Mrzonki o alternatywnych źródłach energii pełnią tylko rolę zasłony dymnej, by ludzie jak najpóźniej zorientowali się, że pogoń za nowinkami i coraz bardziej świecącymi gadżetami sprawia, że sami pakują się do saka. Jak ludzie dzicy i prymitywni: za garść świecidełek, paciorków, sprzedadzą siebie, swoje rodziny, swoją ziemię - swoją wolność. Stąd edukacja, która ma produkować zastępy prymitywnych durniów, ale to już inny temat... Tak widzą świat krytycy "elektryków". I oto sprzedaż małego samochodziku, zabawki, skierowała nas ku różnym teoriom, które kiedyś nazywano spiskowymi i pogardliwi wyśmiewano. Teraz nie ma już czego wyśmiewać. Teorie spiskowe zniknęły. Stały się rzeczywistością? (A poza tym prądu nie zabraknie, bo prąd się bierze z kontaktu, to wie nawet dziecko. Tak, jak pieniądze biorą się ze ściany - z bankomatu).