Sójka wykastrowana. Wiersz oryginalny, wydany w 1939 roku, w tomie "Kaczka dziwaczka", został w powojennych edycjach pozbawiony wszystkich kresowych wędrówek Sójki. Autor - Jan Wiktor Brzechwa, "pierwotnie" Lesman, urodzony w podolskiej Żmerynce (!) - tak przerobił bajkę, by dzieci młotkowane edukacyjnie w socrealizmie nie miały bladego pojęcia, że wolne ptaki mogły latać po Polsce gdzie dusza zapragnie, a nie tylko w granicach sowieckiej republiki, nazwanej PRL-em. Sójka powojenna była tak świadoma klasowo i internacjonalistycznie, że przestała odwiedzać okupowane przez Związek Sowiecki polskie tereny za Bugiem, oczywiście omijając również krainę rodzinną poety. Co ciekawe: w powojennej skróconej wersji pozostał... Trzyniec, miejscowość leżąca w granicach Śląska Cieszyńskiego, która w 1938 roku powróciła - co prawda tylko na rok - do Polski. By zatem wiernie oddać pełny rozmach sójkowych peregrynacji zamieszczamy poniżej pierwotny, przedwojenny tekst wiersza (niestety, bez oryginalnych ilustracji Franciszki Themerson):
Wybiera się sójka za morze,
Ale wybrać się nie może.
„Trudno jest się rozstać z krajem,
A ja właśnie się rozstaję”.
Poleciała więc na Kresy
Pozałatwiać interesy.
Odwiedziła naprzód Wilno,
Bo tam miała sprawę pilną,
Potem jeszcze chwilę krótką,
Zabawiła w Nowogródku,
Jedną noc spędziła w Grodnie,
Żeby wyspać się wygodnie,
Wpadła także do Pułtuska,
Żeby w Narwi się popluskać,
A z Pułtuska do Torunia,
Gdzie mieszkała jej ciotunia.
Po ciotuni jeszcze sójka
Odwiedziła w Gnieźnie wujka,
Potem matkę, ojca, syna
I kuzyna z Krotoszyna.
Pożegnała się z rodziną,
A tymczasem rok upłynął.
Znów wybiera się za może,
Ale wybrać się nie może.
Myśli sobie: „Nie zaszkodzi
Po zakupy wpaść do Łodzi”.
Kupowała w Łodzi jaja,
Targowała się do maja,
Poleciała do Pabianic,
Dała dziesięć groszy za nic,
A że już nie miała więcej,
Więc siedziała pięć miesięcy.
„Teraz - rzekła - czas za morze!”
Ale wybrać się nie może.
Posiedziała w Częstochowie,
W Jędrzejowie i w Miechowie,
Odwiedziła Katowice,
Cieszyn, Trzyniec, Wadowice.
Potem jeszcze z lotu ptaka
Obejrzała miasto Kraka:
Wawel, Kopiec, Sukiennice,
Piękne place i ulice.
- „Jeszcze muszę wpaść do Lwowa,
Wtedy będę już gotowa”.
Przesiedziała tam do września,
Bo ją prosił o to chrześniak.
Odwiedziła w Stryju stryja,
A tu trzeci rok już mija.
Znów wybiera się za morze,
Ale wybrać się nie może.
„Trzeba lecieć do Warszawy,
Pozałatwiać wszystkie sprawy,
Paszport, wizy i dewizy,
Kupić kufry i walizy”.
Poleciała, lecz pod Grójcem
Znów się żal zrobiło sójce.
„Nic nie stracę, gdy w Warszawie
Dłużej dzień czy dwa zabawię”.
Zabawiła tydzień cały,
Miesiąc, kwartał, trzy kwartały,
Gdy już rok przebyła w mieście,
Pomyślała sobie wreszcie:
„Kto chce zwiedzać obce kraje,
Niechaj zwiedza. Ja – zostaję”.