Napisaliśmy "dżojstik", a nie "joystick", bo urządzenie ("manipulator drążkowy" - jak brzmi fachowa nazwa, choć w tym wypadku powinno się napisać "manipulator kulkowy" czy może lepiej "piłeczkowy") zostało wytworzone w Polsce. Jest przykładem polskiej przedsiębiorczości, tej niezwykłej polskiej cechy narodowej, którą od wojny próbują niszczyć kolejne pokolenia biurokratycznych, socjalistycznych szkodników. Nasyłani z Moskwy, czy z Brukseli, hodujący własnych, miejscowych popleczników, wspierani całym aparatem państwowym, mają tylko jeden cel: wtłoczyć całe życie, a zwłaszcza gospodarcze i rodzinne, w sztywne ramy administracyjnych paragrafów, poddać całe życie totalnej, państwowej kontroli. Przez walkę ze zdrowym rozsądkiem, tradycją, wreszcie wolnością i prawami naturalnymi chcą doprowadzić do eliminacji każdej formy samodzielnego działania i zdrowego, logicznego myślenia, by każdego - tak spreparowanego i zniewolonego - człowieka uzależnić od państwowych, administracyjnych, urzędniczo i arbitralnie przyznawanych środków. Oto cel: społeczeństwo niewolników, ograniczonych intelektualnie i emocjonalnie, duchowo wyjałowionych, którymi można manipulować najprostszymi, fizycznymi, a w zasadzie fizjologicznymi podnietami i impulsami... Niby zwykły "dżojstik", niby "garażowa" produkcja, a jakże ciekawe świadectwo socjologiczne, pamiątka ze świata wolności, który chyba już nieodwołalnie odchodzi w przeszłość.