Jeśli chrześcijaństwo jest tym, co głosi, w więc, że jest jedyną religią prawdziwą, która może doprowadzić wierzących w Jezusa Chrystusa do zbawienia, do życia wiecznego z Bogiem, to pisanie o niej jak o wszystkich innych religiach bałwochwalczych, jak o gusłach, zabobonach, itp. nie ma żadnego sensu. Pozór "naukowej bezstronności" oznacza, że pomija się całą prawdę o przedmiocie, który rzekomo przedstawia się czytelnikom. Ale teraz taka jest linia polityczna: wszystkie religie są tyle samo warte, demoniczne kulty przedstawiane są jako "drogi rozwoju duchowego", a niebawem stworzy się nową, globalną religię dla globalnego społeczeństwa. Książkę wydali jezuici, więc nie dziwi jej całkowicie świecki charakter. Pisanie o rzeczywistości nadprzyrodzonej jak o codziennej banalności i opisywanie religii tylko w jej wymiarze społecznym, socjologicznym jest równie mądre i "naukowe", co np. analizowanie twórczości jakiegoś poety jedynie poprzez opisanie zagadnień ortograficznych dowolnie wybranych kilku jego wierszy. A już uznawanie takiego podejścia za "naukowe" dowodzi (co typowe dla tej serii wydawniczej) że ideologia ekumenizmu, nakazując przemienić wiarę w światopogląd, obrała drogę Judasza. On też uważał, że Jezus powinien zając się rozwiązaniem problemów doczesnych, skupić się na kwestiach ekonomicznych, politycznych i społecznych, "by żyło się lepiej". Ślepcy - mają oczy, a nie widzą, że królestwo przygotowane przez Ojca nie jest królestwem z tego świata. Budowa raju na ziemi zawsze kończy się kolejną wersją ziemskiego piekła. A akceptacja i pobłażliwość dla demonicznych kultów oznacza zawsze tylko jedno: z piekła ziemskiego wpada się "w ciemności zewnętrzne", w piekło wieczne.