Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Reynolds Price, Długie lata szczęścia. Tłumaczyła Ariadna Demkowska.
Amerykańska, XX-wieczna powieść w starym stylu: trochę refleksyjna, dużo o miłości, tęsknocie, marzeniach i dużo o prowincjonalnym, amerykańskim południu.
Czytelnik, Warszawa 1964, wydanie I. Stron 207. Okładka miękka, obwoluta. Stan doskonały jak na wiek książki, choć obwoluta ma delikatne naddarcie na grzbiecie, a papier nieco pożółkł.
Ciepła opowieść o filozofujących i romansujących parweniuszach. Nie pozbawiona też głębszej refleksji nad stanem kalifornijskiej prowincji z początku XX wieku.
Rodzina Snopesów rozpoczyna w tym tomie (będą jeszcze dwa nastepne) swoją walkę bez pardonu o dobra tego świata. Południe Stanów, więc żar nie tylko w "okolicznościach przyrody", ale przede wszystkim w sercach, myślach i czynach.
Najpierw był "Zaścianek", potem "Miasto", a na koniec "Rezydencja". W literaturze jak w życiu: ze wsi do miasta, by zakończyć w podmiejskim luksusie. W tym "awansie" zmieniają się ludzie (wewnętrznie, ale i otoczenie), więc tak samo zmieniają się i bohaterowie trzech powieści. A do tego wszystkiego zmienia się, jako człowiek i jako pisarz, sam autor - wszak minęło prawie czterdzieści lat od napisania pierwszej części "trylogii". A z kolei w życiu jak w "Misiu": "zmiany, zmiany, zmiany...". Zmiany, zmiany, a od przeszłości i tak nie można uciec.
Jedna z najsłynniejszych książek XX wieku, jeszcze jedna wariacja na temat "życie jest cierpieniem". Tym razem uczyniona przez literata z amerykańskiego południa oczekującego od czytelnika zdolności do zmagań z eksperymentem literackim. Nie spotkaliśmy czytelnika, który nie podzielałby zachwytów nad książką.
W zasadzie watek kryminalny, ale czy Faulkner pisał kryminały? I czy Nagrodę Nobla dostał jakiś literat - twórca kryminałów? Południe Stanów, więc biali, czarni i ich wspólne życie, które na zawsze pozostanie związkiem winy, pretensji, niemożliwego zadośćuczynienia i zadośćuczynienia niechcianego.
Ostatnie dzieło Mistrza - pogrobowiec. Jeszcze raz to samo tło, dekoracje, charaktery i emocje, ale opowiedziane w sposób, który zasłużył na Pulitzera. Może dlatego, że było to - jak głosił podtytuł - "wspomnienie".
Jak pisze wydawca "najbardziej tajemnicze dzieło Paula Austera". Klasyka literatury zza Wielkiej Wody. Trylogia nowojorska to: Szklane miasto, Duchy, Zamknięty pokój. Sensacja. Tajemnica. Intryga. Zagadka.
Klasyk - czarny kryminał. Pełen nieodpartego uroku i skuteczny w samotnym zmaganiu ze złem detektyw, mistrz ciętej riposty, Philip Marlowe czyli Raymond Chandler i jego Długie Pożegnanie. Obaj - autor i detektyw - w swojej najlepszej formie.
Raymond Chandler, Głęboki sen. Od tego wszystko się zaczęło. Pierwsza sprawa, którą, dzięki swoim wyjątkowym metodom, rozwiązuje Philip Marlowe. Cyniczny, szorstki i bezkompromisowy detektyw. Czy może być inny, skoro zmagać się musi z mrocznymi postaciami amerykańskiego czarnego kryminału? Może to jedyna postawa, która pozwala obronić resztki normalnej wrażliwości w sercu? Głęboki sen, który tylko dzięki detektywowi nie staje się koszmarem.
Raymond Chandler, Philip Marlowe, Myszka Malloy - każde z tych nazwisk jest wystarczającym powodem by sięgnąć po "Żegnaj laleczko" - albo żeby przypomnieć sobie to, co ulubione, albo żeby nadrobić zaległości i poznać jeden z najsłynniejszych "czarnych kryminałów".
Raymond Chandler, „Siostrzyczka”, to jeszcze jedna klasyczna powieść z gatunku „czarnego kryminału”. I po raz pierwszy (w historii kryminału), jako narzędzie zbrodni, służy szpikulec do lodu… Wszystko, co napisał Chandler, albo o czym napisał, stało się klasyczne…
Raymond Chandler, „Hiszpańska krew”, to jeszcze jedna klasyczna pozycja z gatunku „czarnego kryminału”, ale tym razem Raymond Chandler okazuje się mistrzem krótkiej formy. W książce sześć opowiadań: „Hiszpańska krew”, „Gaz skazańców”, „Wpadka na Noon Street”, „Czysta robota”, „Perły to tylko kłopot”, „Król w złotogłowiu”.
Poezja - choć napisana prozą. Perła - choć z pożółkłego papieru. Skarb każdej biblioteki - więc się go nie wznawia. Po co? Powoli stare, dobre (również w sensie moralnym) książki znikną, aż spełni się inna wizja autora, jego proroctwo z "451 stopni Fahrenheita". Może nie tak do końca, bo celebryci dalej będą "pisać" i "wydawać", ale kto wie, jak długo jeszcze będzie się ich do tego używać?
Bogata, barwna i wciągająca opowieść. W recenzjach tej książki dominuje w zasadzie jedno słowo: "szalony". Szalona plecionka losów i zdarzeń w szalonym Nowym Yorku z szalonych lat dwudziestych szalonego XX wieku... Można oszaleć! Ale jak się czyta! Sensacja wydawnicza wychodzącego ze stalinizmu PRL-u. Pierwsze wydanie powojenne w przedwojennym tłumaczeniu, a na końcu książki rarytas, rzecz nie do pomyślenia w stalinowskich latach: plan Manhattanu! Nie dzielnicy Moskwy, ale Manhattanu - do niedawna centrum "światowego imperializmu" i źródła wszelkiego zła na świecie (przecież to stąd wydawano stonce rozkazy ataku na polskie kartofle).
Piękne, solidne wydanie "ponadczasowej (...), najpopularniejszej amerykańskiej powieści XX wieku" (Wydawca). Prawie 900 stron opowieści o życiowych problemach, które można mieć tylko na własne życzenie. "Ach, te kobiety..." - jak westchnął doktor George.
Trzynaście opowiadań John'a Cheever'a - specjalisty od szyderczego portretowania, w krótkich formach literackich, średniej klasy amerykańskiej i jej średniego życia.
Ameryka Północna. Miał być raj na Ziemi, a wyszło jak zawsze. Biali walczą ze sobą, a w awanturze biorą oczywiście również udział murzyni i żydzi. I nie jest to XXI wiek, ale sprawa stara jak świat: tym razem - w książce - wojna secesyjna 1863 roku. Powieść, mimo wojennego tła, "przepojona liryzmem, poetycka i wzruszająca", jak przekonuje wydawca. W Polsce Rosja dorzynała Powstanie Styczniowe. W Ameryce czarni niewolnicy uzyskiwali wolność, w Polsce biali niewolnicy popadali w jeszcze większą niewolę. Może dlatego nie ma w polskiej literaturze "lirycznych, poetyckich i wzruszających" książek o Powstaniu Styczniowym?
Thomas Wolfe - żył tylko 38 lat i 'odszedł w opinii geniusza oraz skandalisty' (choć dla wrażliwości kończącej się pierwszej ćwierci XXI wieku skandale sprzed 1938 roku mogą wcale nie wydawać się skandaliczne). Za życia wydał tylko część swojej twórczości, więc wydawcy, z którymi zresztą darł koty, zaczęli po śmierci pisarza korzystać z jego dorobku. Prezentowany zbiór opowiadań jest własnie taką hybrydą: tylko połowa utworów była wydana przed śmiercią pisarza. Pierwsze (i jedyne jak dotychczas) takie polskie wydanie.
Ostatni dzwonek, żeby kupić książkę opisującą amerykańskie południe nieocenzurowaną. To znaczy książka była oczywiście ocenzurowana, bo w PRL-u każda musiała być (tę ocenzurował pracownik Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk ukryty pod numerem służbowym 'N-9' - jeśli wierzyć 'stopce'), ale cenzura sowiecka była ukierunkowana na inne cele, niż współczesna cenzura 'politycznej poprawności' (choć obie te cenzury rodzi ta sama ideologia marksistowska). Oto biały pisarz pisze o plantacjach tytoniu na południu Stanów... . Wszystko zakazane (jeśli nawet jeszcze nie wszystko, to niebawem na pewno) - poczynając od koloru skóry autora, kończąc na temacie i bohaterach. I nie jest ważne co i jak pisał: 'biały mężczyzna' - z definicji - nie mógł napisać nic wartościowego, zwłaszcza o tamtych sprawach i krainach. No i mamy problem: co zrobić z książkami, które nie pasują do obowiązującej ideologii politycznej? Spalić (jak to robili niemieccy socjaliści narodowi) czy zmielić (jak to robili sowieccy socjaliści międzynarodowi)? Kto by pomyślał, że książki wydawane oficjalnie w PRL-u przemienią się w drogocenne wydawnictwa "podziemne"? Kto by pomyślał, że przeszłość (czyli to, co zdawałoby się minione bezpowrotnie) będzie podlegała manipulacji ideologicznej na równi z teraźniejszością? Orwell?
William Saroyan, jeszcze jeden twórca, któremu nie zostało oszczędzone przeżywanie zmierzchu własnej popularności. Gasnąca sława, tracone zdrowie i odsuwanie się na cichnące peryferia eksplodującego chęcią życia powojennego świata - czy to dziwne, że w takiej egzystencjalno-duchowej przemianie tematem rozmyślań staje się mijające "Własne życie"? Autobiografia refleksyjna, życiorys ironiczny, wspomnienia anegdotyczne.
Sentymentalno-liryczne, czasem rozjaśnione delikatnie humorem, pożegnanie z mijającym życiem, czyli spojrzenie rzucane "o zmierzchu świata" na drogę, którą się po tym świecie przeszło. Literatura klasyczna w klasycznym stylu.
Erskine Caldwell był cenionym przez władze PRL-u pisarzem amerykańskim, bo "bezkompromisowo malował nędzę i beznadzieję życia biednych ludzi w Ameryce". Dodajmy: i ich obsesje seksualne, ale o tym raczej się wówczas nie myślało tak, jak teraz się myśli, czyli obsesyjnie. Beznadzieja, po części spowodowana przez warunki obiektywne, ale też - w dużej mierze - jako wynik wyuczonej bezradności. Oczywiście takiej literatury o "parszywym życiu" w krajach socjalistycznych nie było nie dlatego, że nie było w tych państwach "nędzy i beznadziei", czy nie było w nich biedy, a nawet zdeprawowanej seksualności. Literacki, "caldwellowski" obraz bezsensownego życia zepchniętego na margines w "krajach socjalistycznych" nie powstał, bo powstać nie mógł. Zresztą czy literatura może być źródłem wiedzy obiektywnej o czasach i miejscach opisywanych? Bardzo wątpliwe jest i problematyczne budowanie wizji świata na podstawie powieści, opowiadań, poezji, ba! nawet wspomnień. Swoją drogą ciekawe, jak wyglądałaby konfrontacja nędzy "bezwzględnego kapitalizmu" z nędzą "socjalistycznego ustroju sprawiedliwości społecznej" gdyby Caldwell mógł żyć i pisać w obu światach. Może okazałoby się, że ludzki upadek jest zawsze taki sam, bez względu na "dekoracje ustrojowe"?
Czternaście opowiadań z życia jednej rodziny, wszystkie snute przez chłopca. PRL-owski pisarz amerykański (tzn. taki, którego się w PRL-u drukowało, bo szydził z amerykańskiej prowincji). Jednych zachwyca humorem i dystansem, drugich denerwuje cynizmem i - co teraz szczególnie modne - "rasizmem", czyli czymś, co każdy rozumie po swojemu, ale używa, gdy chce kogoś z nienawiścią i pogardą zaatakować ("stygmatyzować"?), czyli oczernić (można jeszcze używać tego słowa"?).
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Dane wykorzystywane przez dostawcę oprogramowania sklepu - Shoper S.A. Na ich podstawie dokonywane są analizy, związane z rozwojem oprogramowania, oraz mierzona jest skuteczność kampanii reklamowych. Nie są łączone z innymi informacjami, podawanymi podczas rejestracji i składania zamówienia. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Shoper.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.