"Geniusz i obłąkanie" bywa czasem odczytywane również jako "geniusz albo obłąkanie". Geniusz i/albo szaleństwo: dla jednych dwa odległe światy, dla innych światy sąsiednie, a dla jeszcze innych światy, które rozdziela granica ruchoma, albo umowna lub - dla najbardziej radykalnych - granica ta nie istnieje w ogóle (autor - jak przystało na psychiatrę - sam też mógłby być jednym z "bohaterów" książki). Jednym słowem temat pasjonujący, bo z natury swojej zmusza autora do poruszania się po królestwie anegdoty, a ta, będąc sojuszniczką plotki, zawsze kusi i wciąga masową publiczność obietnicą podróży z wypiekami na twarzy. W książce bogactwo materiału anegdotycznego wsparte nie mniej uroczymi dywagacjami na tematy równie popularne, co "ciekawostki z życia sławnych ludzi": oto czytelnik dowie się o fizjologicznych analogiach miedzy genialnością a obłąkaniem, o wpływie klimatu na genialność bądź szaleństwo, o czynnikach dziedzicznych i rasowych, o czaszkach i ich anomaliach (chyba najbardziej spopularyzowana teoria Lombroso). Artyści, politycy, filozofowie, pisarze, grafomani, rewolucjoniści, przestępcy,... Ratunku!!! Słynny cytat z Makbeta, że "życie to opowieść idioty, pełna wrzasku i wściekłości, nic nie znacząca" nabiera po tej książce walorów sądu absolutnego. Chwała Bogu, że oprócz książek opisujących ludzkie szaleństwo i zło są też inne książki, oraz ta najważniejsza, ze zgoła inną wizją człowieka i z Dobrą Nowiną. Chwała Bogu, bo co by to było, gdybyśmy byli skazania jedynie na takie "nauki" jak psychologia i psychiatria z ich mądrościami typu teorii Lombroso? Niestety, nigdy się nie dowiemy, ilu ludzi przypłaciło już nie szaleństwem, ale życiem, fantazje włoskiego psychiatry, antropologa i kryminologa. Czy nazwa "nauki społeczne" oznacza, że choć tworzą je jednostki, to jednak skutki odczuwają całe społeczności? Oto psycholog, socjolog, filozof plecie, co mu ślina na język przyniesie i buduje szaleńcze teorie i można być pewnym, że zawsze się znajdzie inny szaleniec, który uwierzy w owe obłąkane majaki i nie spocznie, póki nie wprowadzi ich w życie. Oczywiście kosztem całkiem realnego, ludzkiego cierpienia. I oczywiście "w imię powszechnego szczęścia i wyzwolenia człowieka". Nauki społeczne - sprężyny szaleństwa umasowionego i zinstytucjonalizowanego?