

Jalu Kurek, Poezje wybrane





Opis
Jalu Kurek, Poezje wybrane. Wybór i wstęp autora.
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1971. Stron 152. Okładka miękka. Stan bardzo dobry.


7,04 zł
Jalu Kurek, Poezje wybrane. Wybór i wstęp autora.
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1971. Stron 152. Okładka miękka. Stan bardzo dobry.
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza wydawała w latach 70-tych XX wieku "Bibliotekę Poetów XX wieku". Jakby tego było mało pismem Ministerstwa Oświaty i Szkolnictwa Wyższego seria została zalecona do działów nauczycielskich bibliotek szkół średnich. PRL kochał poezję! Co tam PRL! Młodzież wiejska po pracach polowych siadała w zaciszu i poetyzowała, bowiem miała Klub Poetycki stworzony przez Związek Socjalistycznej Młodzieży Wiejskiej (był taki, w skrócie ZSMW, wcześniej ZMW), redakcję "Nowej Wsi" (było takie pismo) i Ludową Spółdzielnię Wydawniczą (jeszcze jest takie wydawnictwo). I ten Klub drukował poetów, a tomiki "można było nabyć tylko drogą prenumeraty". Dla wybrańców - elitarność socjalistyczna: nakład 5305. Wszystko razem brzmi dzisiaj jak czysty surrealizm. Tylko poezja pozostała... Hej! Chłopki i chłopy! Wyłączać telewizory! Smartfony won! Do poezji! A co będzie, jak chłopek i chłopów nie starczy? To się dobierze z miastowych...
Z wiersza "Spis":
"Dlaczego rzeczy złe
brałam za dobre
i czego mi potrzeba,
żeby się więcej nie mylić?"
No właśnie...
Słynny tomik poezji z 2002 roku. Częścią drugą jest Appendix, wyjątkowa "rozmowa na wiersze" ze Staffem.
Stanisław Brejdygant wybrał wiersze i wyreżyserował nagranie. Muzykę skomponował Włodzimierz Nahorny.
Piękne i staranne wydanie na nowo wybranych (część po raz pierwszy publikowana) dzieł Gałczyńskiego w 3 tomach. Przygotowane z okazji pięćdziesiątej rocznicy śmierci poety. Tom I zawiera poezje, tom II - próby teatralne, a tom III prozę.
Podtytuł: "Notatnik spisany w dniach 18 sierpnia - 18 listopada 1941 r. w Altengrabow". Każda kartka książki to reprodukcja strony zeszytu, zapisanej ręką poety (obok wydrukowane to, co zapisane ręcznie). Wojna w osobistym cierpieniu "notowanym" na gorąco. "24 VIII 1941. Przed paroma dniami zrobiłem żartem wyrzuty Jankowi, że mi ofiarował ten brulion, bo mnie zmusza do pisania. - Tak to - mówiłem - miałem spokój. A teraz osaczają mnie tysiączne problemy słownictwa, składni, słowem wiecznie ciężki problem stylu." "14 XI 41 Die Veneris (...) Chwilami mam przeczucie, że to wszystko musi się wspaniale skończyć, Mediante Virgine, i w środku Europy stanie wielka świątynia dla kultu Matki Boskiej i ten kult połączy narody. Diabeł: O, naiwny, piękny Polaku. A jednak tak będzie". W 2016 roku już wiemy, że z całego proroctwa ostała się tylko błękitna flaga "a na niej gwiazd dwanaście"...
Fragmenty poematu "Niobe" recytuje sam Poeta. Pozostałe wiersze w interpretacji Zbigniewa Zapasiewicza, Krzysztofa Kolbergera, Piotra Fronczewskiego oraz Zofii Kucówny.
Oprócz wierszy wybranych Zielona Gęś i Listy z fiołkiem w krytycznym opracowaniu Biblioteki Narodowej (V wydanie uzupełnione).
Wszystko jest absurdalnie siebie warte: dzieło Mistrza Konstantego, nakład - 50.000(!), cena roku wydania - 430 zł i cena obecna...
Pan Tadeusz, czyli... no, oczywiście! Czyli ostatni zajazd na Litwie historia szlachecka z r. 1811 i 1812 we dwunastu księgach wierszem. Papier kredowy, ciekawe ilustracje.
W zbiorze: Wiersze filomackie, Ballady i romanse, Wiersze różne, Wiersze z lat 1822 - 1824, Wiersze sztambuchowe, Poezje z okresu rosyjskiego, Sonety, Sonety krymskie, Sonety nie ogłoszone przez poetę, Poezje okresu rzymsko-drezdeńskiego.
Wydanie piąte z 1952 roku. Klasyka, na której kolejne roczniki uczyły się o Wieszczu, choć wydanie ze szczytu stalinowskiego PRL-u.
Dzieła wybrane pod redakcją Juliana Krzyżanowskiego ozdobą każdej polskiej biblioteki... Tak, kiedyś dzieła wieszczów trzeba było mieć pod strzechą. Bo wieszcz to nie jest zwykły poeta, to świadek ducha prawdy. Niemal każda strona Dzieł wybranych okazuje ten natchniony dar Słowackiego. Nawet tytuły mają walor wieszczy. Oto przykład pierwszy z brzegu: tom I, w którym powieść tycząca zdrady narodowej i związanej z tym hańby nosi tytuł... "Jan Bielecki". Och, gdybyż tylko więcej czasu poświęcano wieszczom niż telewizji, iluż złych wyborów oszczędzono by naszej Ojczyźnie! Oto doskonała zachęta do lektury Słowackiego - jego praktyczna wartość i doniosłość dla doraźnej współczesności.
To jeszcze jedno wydanie beztroskiej i filuternej poezji z czasów Polski zaginionej i zatartej w otchłani dziejów. Autor - co za ironia! - tak zauroczony sowieckim rajem otrzymał to, co mógł z tego raju otrzymać - nicość. Zostały tylko słówka, bo słowa uwięzły w gardle... zresztą co znaczą słowa wobec bezmiaru sowieckiej zbrodni i sprowadzonego przez nią cierpienia na całe narody?
Tyle było tych wydań. Tym razem w krytycznym i solennym opracowaniu BN - przynajmniej wiadomo, do kogo i czego odnosił się autor. Czas ucieka i bez tych wyjaśnień wiele wierszy stało się już nieczytelnych.
Najpierw dużo uciechy, potem - jeszcze więcej - rozkoszy. Duchowej.
Historyczne wydanie z 1980 roku, zaraz po przyznaniu autorowi nagrody Nobla. Pierwsza w PRL książka poety po latach zakazu cenzorskiego.
Wiersze wybrane w solennym, krytycznym opracowaniu - jak na książkę wydaną w Bibliotece Narodowej przystało.
Wiersze z lat 1911 - 1912. Za 2 lata wybuchnie "wielka wojna", która na cztery lata wybije ludziom z głowy poezję. A może na zawsze?
Julian Przyboś: "pierwsza kochająca kobieta w liryce polskiej".
Teksty wybrał sam dla siebie recytator. Deklamacjom towarzyszy harfa, na której gra Urszula Mazurek.
Edward Mieżełajtis, Poezje wybrane. Kolejny tomik z serii Biblioteka Poetów. Mamy w Antykwariacie Kurka i Mastersa wydanych w tej serii i w zasadzie wszystko, co można powiedzieć o tej inicjatywie Związku Młodzieży Wiejskiej powiedzieliśmy już przy przedstawieniu tych poetów.
128 bardzo ładnych wierszy, które wybrał Leszek Kołakowski, stworzonych - jak głosi podtytuł - przez sześćdziesięcioro ośmioro poetek i poetów polskich.
Rarytet! Co tu więcej pisać. Same perły (i perełki). Połączone dwa światy: świat poezji i świat ducha. Poezja z Europy i z Polski. Duch z Nieba. Duch wieje kędy chce.
Polska literatura, choć pisana po łacinie. Utwory duże i poważne oraz całkiem krotochwilne. Rozprawy naukowe, historyczne i teologiczne oraz zwykłe poradniki. W przekładach osób wielu. Rarytas. Oto np. "Wiersz o nacjach" z XV wieku:
"Polski most, mnich morawski,
Rycerz z południa, bawarska mniszka,
Czeska wiara, włoska pobożność,
Pruskie hołdy, rady Rusinów,
Niemieckie posty - wszystko nic nie warte."
I co tu można powiedzieć? Umykający słowom koszmar wojny i okupacji niemieckiej i sowieckiej, który próbują opisać poeci. Zda się sprzeczność fundamentalna: ludobójstwo i poezja. I jakby było mało tej rozpaczy jeszcze i kłamstwo i propaganda jednego z okupantów: bo "Antologia" została wydana w 1957 roku, skompilowana została zatem wobec ówczesnych okowów ideologicznych i propagandowych (wydawcą był ZBOWiD, sowiecka organizacja stworzona przez NKWD i bezpiekę, a książka była częścią "Biblioteki ruchu oporu" - bo według nakazu propagandowego nie było Państwa Podziemnego i jego Armii, tylko jakiś "ruch oporu"). Nie ma więc mowy o "czerwonej zarazie" i nie znajdzie w niej czytelnik literackiego obrazu sowieckiego bestialstwa i ludobójstwa, walki Państwa Podziemnego o ratowanie Rzeczypospolitej, nie znajdzie żołnierzy Powstania Warszawskiego, żołnierzy Kresów, poezji powstałej na opuszczeniu, na emigracji... "Jeszcze jedna cegła w murze..."
Poezja prawie pięćdziesięciu poetów z całego świata spolszczona przez Czesława Miłosza. Czesław Miłosz tłumaczył z francuskiego, z angielskiego, z hiszpańskiego, z jidysz i z litewskiego. Świadectwo jego pracy translatorskiej od 1930 do 1983 roku.
Jan Sztaudynger, Piórka. Pierwsze wydanie (1954 rok), Maja Berezowska i dodatek: wycinek z "Przekroju" z lat pięćdziesiątych z kilkoma fraszkami - czego chcieć więcej?
Wybór z dziewięciu wcześniej wydanych tomów fraszek, kompilacja, do której przyznaje się rodzina bliższa i dalsza. Ot, przyszła nam do głowy (sami zrymowaliśmy!) taka 'antykwariatowa fraszka ad hoc' - "Na potomka pisarza": Swoim przodkiem zachwycony - do dziś odcina kupony.
Wiersze Tadeusza Micińskiego w wydaniu bardzo kieszonkowym (książeczka mniejsza i cieńsza od telefonu - pióro na zdjęciach dla uzmysłowienia skali, nie na sprzedaż), ale bardzo pojemnym. Książeczka zawiera bowiem - prócz wierszy z "Nietoty" i wierszy rozproszonych - wiersze z cyklów: "Strąceni z niebiosów", "Noce polarne", "Już świt", "In loco tormentorum", "Wpośród raju", "Zatoka tęcz", "Białe róże krwi". Razem 76 utworów. Pamięć telefonu mogłaby oczywiście pomieścić bez porównania więcej, ale czy więcej znaczy przyjemniej? Bo czy smartfon może konkurować z tym starannie wydrukowanym drobiazgiem, a "koszulka" telefonu z uroczym etui książeczki?
Kolejna perełka z Biblioteki Miniatur - tym razem Bronisława Ostrowska, chyba już całkowicie zapomniana, młodopolska poetka, pisarka i tłumaczka. Malarka nastroju i sentymentalnej refleksji.
Bajki Jana Sztaudyngera, a więc same rymy. Na przykład: mało - ciało, chyba - ryba, młody - do wody, morze - może, itd. Ten ostatni rym chyba najczęściej. Ciekawy byłby temat pracy: "Spis rymów u poetów". Mógłby być alfabetyczny, albo rzeczowy, z wyliczonymi statystykami - na przykład częstość występowania u twórcy, a nawet można by sprawdzić jakie rymy są, by tak rzec, "własnością wspólną poetów".
"Towarzysz Szmaciak", chyba najważniejsze dzieło pisarza, nosi proroczy podtytuł: "Wszystko dobre, co się dobrze kończy". I rzeczywiście, towarzysz Szmaciak i jego kamaryla mają się doskonale. PZPR-owska "elyta" uwłaszczona na majątku narodowym, napasiona zagrabionymi miliardami z FOZZ i z "prywatyzacji", przepłacona moskiewskim złotem, wymodelowana według "najlepszych europejskich wzorów" celebryci się, puszy i nadyma, stroszy piórka, mądrzy i poucza, tokuje i gdacze, a ich dzieci wystrugane z telewizyjnych reklam, odziedziczywszy po rodzicach pustkę i ciemność, dostają małpiego rozumu od nadmiaru "śniegu" i innych niezbędników celebryckich, o czym z ekscytacją donoszą "media", transmitując wjazd córeczki-zombi "mercem" do przejścia podziemnego, jazdę pod prąd i na bani redaktora-zaprawki oraz inne subtelne rozrywki i rozkosze "awangardy postępu". Tak im się dobrze skończyło. Towarzysz Szmaciak, który plótł androny o "wyższości socjalizmu nad kapitalizmem" jest teraz prezesem banku, albo jakiejś spółki akcyjnej, towarzyszka prokurator Szmaciakowa, która niszczyła ludzi w imię "socjalistycznej sprawiedliwości" grzmi teraz o wyższości "specjalnej kasty" nad zwykłymi ludźmi i broni "praworządności" (i ubeckich emerytur), redaktor Szmaciakiewicz, który nie cofał się przed wydrukowaniem żadnego kłamstwa i tworzył peany na cześć "Związku Radzieckiego" broni teraz "konstytucji" podpisanej przez prezydenta-byłego kolegę partyjnego, towarzysza Kwachciaka, towarzysz reżyser... itd, itd, itd.... Tak im się dobrze skończyło... I wciąż kończy. Co gorsza: końca tego kończenia nie widać, a "Szpota", niestety, już nie ma.
Edward Szymański, lewicowy, przedwojenny polski poeta, zamordowany przez Niemców w niemieckim obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu w 1943 roku.
PRL-owscy intelektualiści, twórcy, autorytety moralne... Ech, szkoda słów.
Beta ze "Zniewolonego umysłu": Tadeusz Borowski. Życie jego i jego rodziny to - jak sam napisał - życie w piekle. Najpierw sowieckim, potem niemieckim. A kiedy przyszła świadomość, że sam, po wojnie, przyczynił się do tworzenia szatańskiego królestwa przyszła wraz z tą świadomością śmierć. Przeżyć zniewolenie - przeżyć sowieckie deportacje, przeżyć niemiecki Auschwitz, po to, by w czasie "wolności" znaleźć śmierć gwałtowną (samobójstwo to, czy zabójstwo - nikt nie wie na pewno).
Kornel Ujejski - ostatni romantyk. Kto z państwa pamięta "Z dymem pożarów"? Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej...
Józef Czechowicz może być chyba wspominany przy okazji przywoływania poetów - wieszczów. Wszak poetycko przeczuł i przepowiedział przyszłość, może nie w jej wymiarze narodowym, ale przecież w jej najbardziej tragicznym sensie, bo w poetyckim przepowiedzeniu śmierci własnej.
Władysław Broniewski, wychowany przez matkę i babkę, które alkoholem zatrzymywały go w domu przed lampartowaniem się z kolegami, socjalista-komunista nie ukrywający szlacheckiego pochodzenia, żołnierz wojny z 1920 roku, który przed wybuchem II wojny napisał poetyckie wezwanie do walki "Bagnet na broń", po jej wybuchu tragiczny wiersz "Żołnierz polski", a w PRL-u hymn pochwalny na cześć Stalina, ojciec, który przeżywa tragiczną śmierć ukochanej córki uwikłanej w romanse z pogardzanymi przezeń kolegami - literatami... Filozoficzna "dialektyczna jedność przeciwieństw"? Niby nic dziwnego, wszak PRL był z ducha marksistowski. A jednak w życiu taka konstrukcja intelektualna oznacza zawsze całkiem realne i dramatyczne balansowanie na granicy tragedii. Utrzymanie równowagi niemal niemożliwe, a kiedy jeszcze zaburzy ją alkohol...
Maryla Wolska urodziła się, wychowała i wyrosła wśród takich ludzi i w takich czasach, że jej przeznaczeniem musiała być sztuka. Pierwsze wydanie jej wierszy od 1929 roku.
Wiersze wybrane z tomów: "Kamień", "Dzień jak codzień", "Ballada z tamtej strony", "Stare kamienie", "W błyskawicy", "Nic więcej", "Nuta człowiecza", a także wiersze nie publikowane oraz fragmenty brulionów. W tomie również wiersze dla dzieci oraz przekłady poetyckie (M. Lermontow, I. Annieński, A. Błok, F. Sołłogub, S. Jesienin, B. Pasternak, T. Szewczenko, P. Tyczyna, M. Bażan, V. Nezval, J. B. Capek, J. Bednar, A. Horejsi, F. Halas, J. Seifert, J. Joyce, W. Black, W. Whitman, C. Sandburg, J. A. Rimbaud, E. Verhaeren, G. Apollinaire).
Trzeci z wydanych w latach pięćdziesiątych XX wieku tomików poezji "wiecznego nowatora", "awangardzisty" z powołania i przekonania. Poeta wprost wzorcowy do zadań typu: "co poeta miał na myśli".
Zbiór utworów rymowanych towarzysza Szenwalda Lucjana został wydany w serii miniatur "Poeci Polscy". A gdzie miał być wydany członek partii bolszewickiej i żołnierz Armii Czerwonej? Gdzie miał być wydrukowany wiersz "Czerwona Armia", zaczynający się wiernopoddańczym aktem strzelistym: "Wyzwolicielko ludów! o, lawino chwały (...)" (nie cytujemy całości, ale przecież każdy szczery komunista zna ten wiersz na pamięć, a jak nie zna, to służymy, kilka złotych i można cieszyć się tym i innymi rymami do woli). Tak, seria "Poeci Polscy" to doskonałe miejsce na druk rymującego komunisty, zwłaszcza, że książka ukazała się w 1970 roku - w roku, w którym komuniści (sprowadzeni do Polski właśnie przez ową uwielbioną Armię Czerwoną) strzelali do idących do pracy bezbronnych robotników. Szenwald Lucjan zginął (?) w 1944 roku - literatura poniosła wielką stratę: przecież mógł dostać Nobla, jak piewczyni "malinowych" uroków "stalinowskich ust" Szymborska Wisława. No szkoda, słusznie przyznanych Nobli nigdy dosyć przecież.
Tomik z 1961 roku. Cienki, cieniutki, ale spokojnie wystarczy na tygodnie, miesiące, a może nawet lata czytania, odczytania. Proste sprawy gubią swoją prostotę, rzeczy oczywiste stają się zagadkami, słowa zmieniają znaczenia, zdarzenia szukają nowych pojęć. Pytanie "co poeta miał na myśli?" zdaje się być na trwałe związane z twórczością Przybosia. Poezja dla profesjonalistów poezji.
Pierwsze, PRL-owskie wydanie (1962 rok) tomiku, który miał swój pierwodruk w Londynie, w 1942 roku. Sentymentalny, czasem liryczny, czasem tragiczny, czasem humorystyczny, poemat o przedwojennej Warszawie, widzianej oczami przedwojennego, lewicującego poety i dziennikarza. Jak silna była tęsknota za światem bezpowrotnie minionym, jak mocna była świadomość utraconej przeszłości, jak bolesne było wspomnienie zamordowanej historii... "Na Wielkanoc pachniały białe hiacenty, Gdyśmy szli zwiedzać groby po wszystkich kościołach. Pamiętam grotę ciemną, kamień odsunięty, Czerwony blask pochodni na srebrnych aniołach I kir na kandelabrach - oznakę żałoby; Takie były w dzieciństwie mym warszawskie groby. Wyrosły nam te groby na uprawnych trawach, Pełnych niegdyś soczystej i pogodnej farby. Dzisiaj właśnie w ogrodach, w miejscu dawnych zabaw, Lekka ziemia dzieciństwa zjeżyła się w garby, Sfalowała grobami i gniewnym wgłębieniem, Jak czoło przeorane troską i cierpieniem." (s.41).
Pierwszy tom wierszy, wydanie drugie. Słonimski powiadał, że najlepszym kryterium wartości wierszy współczesnych, które unikają jak zarazy rymów i rytmu, jest przeczytać wiersz tak, jakby był napisany prozą, jednym "ciągiem", normalnymi zdaniami i wtedy obnaży sens swój niezawodnie. "Dlaczego Słowacki [pardon, oczywiście nie Słowacki tylko Białoszewski, Miron Białoszewski] wzbudza w nas zachwyt i miłość? (...) Dlatego, panowie, że [... Miron, tak, Miron] wielkim poetą był!" Zresztą przecież to oczywiste, bo "wielka poezja, będąc wielką i będąc poezją, nie może nie zachwycać nas, a więc zachwyca". A w ogóle "jak to nie zachwyca Gałkiewicza, jeśli tysiąc razy tłumaczyłem Gałkiewiczowi, że go zachwyca". No więc zachwyca, ot co! I basta. "Koniec i bomba, a kto czytał ten trąba!".
Ostatnie wiersze poety, którego kilka pokoleń literatów uznawało za ważnego i wyjątkowego twórcę. Jeszcze jeden polski poeta, który otarł się o sławę międzynarodową - miał nawet szansę na Nagrodę Nobla. Twórczość tak spokojna i osobista, niezależna od porywów "wiatru historii", że nawet po II wojnie, w czasie szczytowego socrealizmu i sowietyzacji, nie wadziła w zasadzie nikomu ("Wiklinę" wydano - po raz pierwszy - w 1954 roku, a prezentowany tomik jest wydaniem drugim, z 1955 roku). Gdy "ludzie pióra" uginali się (dobrowolnie lub przymuszeni) pod ciężarem "literackich dostaw obowiązkowych" Staffa wydawano, a poeta cichutko klecił swoje osobne rymy i rytmy (no, może z wyjątkiem ostatniego wiersza). Grzmiały marsze, przeciągały pochody, manifestacje zanosiły się dudnieniem megafonów, łopotały czerwone sztandary i szturmówki na porywistym wietrze historii, a Staff, liryczny zefirek, cichuteńko, leciuteńko, [słowa] pieścił i szeleścił, mdlał. Wiklina: omdlenie przed-ostatnie.
Władysław Broniewski i jego hymn wojenny, który był chyba przez wszystkich - bez względu na przekonania polityczne - podobnie odbieranym żarliwym wezwaniem do walki. I jeszcze "Żołnierz polski", smutny zapis klęski wrześniowej... . Mało który poeta budził tak sprzeczne opinie, bo i mało który miał tak rozdarty życiorys: między patriotyzmem i bolszewizmem, z obu biorąc to, co jego sumienie uznawało za godne przyjęcia. A, że niepodobna połączyć szczerze (bo dla kariery, z wyrachowania, z cynizmu połączyć się da) obu światów, przeto bywa, że na takie rozdarcie duszy szuka się lekarstwa równie beznadziejnego jak sama choroba. A gdy dołączą się jeszcze i tragedie osobiste...
Agonia Rzeczypospolitej. Awanturnik, utracjusz, agent i zdrajca, karierowicz, łapówkarz, kłamca i oszust, libertyn, pochlebca... - jednym słowem doskonałe kwalifikacje, by pisać pouczające bajki. Godny swoich czasów "autorytet moralny".
Kazimierz Brodziński, wolnomularz, poeta, tłumacz,... - to o nim myślał Mickiewicz pisząc "Słowianie, my lubim sielanki".
Jarosław Iwaszkiewicz, bóg literatury PRL-owskiej, zażywa formy krotochwilnej oraz wręcz przeciwnej. Jakim byłby poetą, gdyby musiał sprawdzać swe talenty w prawdziwych twórczych zmaganiach, a nie jako pupilek władzy broniony przed konkurentami armią bezwzględnych urzędników - państwową cenzurą i policją polityczną? Czy w ogóle ktoś by go czytał? A teraz kto go czyta?
Proza poetycka wydana w PRL-u, którą graficznie przyozdobił Jerzy Tadeusz Lengiewicz.
Poeta, który na warszawskim Bródnie ma dwie ulice. Ciekawe, czy urzędnicy, nadając nazwy ulicom, wiedzieli, że Ludwik Kondratowicz i Władysław Syrokomla to jedna i ta sama osoba? Zresztą, skąd mieliby wiedzieć? Wszak poeta, któremu "w ostatniej drodze na miejsce wiecznego spoczynku" towarzyszyły tysiące, jest dzisiaj twórcą zapoznanym i zapomnianym nawet przez polonistów. Tak mija chwała świata, co byłoby całkiem smutną konstatacją, gdyby nie fakt, że owo przemijanie dotyczy nie tylko pisarzy wartościowych, ale również miernot, którym zdaje się, że są geniuszami (i geniuszkami) tylko dlatego, że są celebrytami (i celebrytkami). Skoro zapomniano o Kondratowiczu/Syrokomli, prawdziwym twórcy, to nic dziwnego, że tym bardziej grafomani, choćby nawet szaleńczo modni, sławni i nagradzani, nie będą ponadczasowi, nie będą "wiecznie czytani i lubiani". Bycie celebrytą - chyba najbardziej ulotny miraż, "fatamorgana pychy nad pustynią próżności".
Poetycki zapis bólu po samobójczej śmierci córki. Aż dziw, że nawet taki temat stał się okazją do socrealistycznych wersów, do strof poświęconych ojczyźnie i socjalizmowi. Dziwne asocjacje...
Pierwszy zbiór wierszy (że żałosny rym? może, ale jak to inaczej powiedzieć?) wydany po wojnie, w roku, w którym Władysław Broniewski został członkiem Ogólnokrajowego Komitetu Obchodu 70-lecia urodzin Józefa Stalina, a "prezydent" Bierut nadał poecie Order Sztandaru Pracy I klasy. Niby "pasmo sukcesów", a przecież książka była strasznie licho wydana (nie mówiąc o jakości socrealistycznej poezji), czczenie Stalina było obrzydliwością, więc pewnie i order był z powyginanej blaszki - a może z kartofla? Jako dodatek z epoki dołączone są do książki dwa ówczesne wycinki prasowe - na jednym "Oda do Don Kichota" w wersji gazetowej.
Literatura końca PRL-u. Potem były strajki, stan wojenny, ale tego już nie przeżywał, zakończywszy życie tragicznie - samobójstwem, idol czytającej młodzieży (choć nie tylko młodzieży, bo Stachura nie był doświadczany, ograniczany systemowo, ba! nawet cieszył się pewną przychylnością "czynników oficjalnych"). Literatura z PRL-u, a przecież o niebo bardziej wartościowa od post PRL-owskich, grafomańskich produkcji, nawet tych poprawnych politycznie, parytetowo, płciowo (i bezpłciowo) i nagradzanych międzynarodowo. 42 lata życia pisarza zebrano w pięciu tomach. Tom 1: "Wiersze, poematy, piosenki, przekłady", tom 2: "Opowiadania", tom 3: "Powieści", tom 4: "Wszystko jest poezja", tom 5: "Fabula rasa. Z wypowiedzi rozproszonych".
Jeszcze jeden niemiecki twórca-nieszczęśnik, który popadł w obłęd. Nic dziwnego zatem, że do jego adoratorów należeli: F. Hegel, F. Nietzsche, W. Dilthey, M. Heidegger, H-G. Gadamer, T. Adorno, G. Lukacs. Cóż za jednoznaczna lista nazwisk. Różnica tylko taka, że - nie licząc F. Nietzschego - przywołani powyżej miłośnicy talentu "trudnego w odbiorze poety" doskonale się maskowali. Ale po owocach się poznaje - oto wiecznie żywy duch niemiecki: duch szaleństwa, duch totalitaryzmu. Bełkot, który rodzi prawdziwą, rzeczywistą zbrodnię. Ktoś powie: przesada. Doprawdy? Więc dodajmy jeszcze jedno nazwisko: J. Goebbels. Oto jak poetę oceniał hitlerowski minister propagandy: "Holderlin to wielki chorąży Tysiącletniej Rzeszy". Wysoko wzniesiony sztandar obłędu.
7,04 zł
Dbamy o Twoją prywatność
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".Więcej o plikach cookies przeczytasz w naszej Polityce prywatności.
Ustawienia plików cookies
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Dane wykorzystywane przez dostawcę oprogramowania sklepu - Shoper S.A. Na ich podstawie dokonywane są analizy, związane z rozwojem oprogramowania, oraz mierzona jest skuteczność kampanii reklamowych. Nie są łączone z innymi informacjami, podawanymi podczas rejestracji i składania zamówienia. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Shoper.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.