Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Dawno, dawno temu, kiedy to ludzie budowali miasta, a nie deweloperzy "nowe, atrakcyjne inwestycje", w centrum każdego miasta był rynek, najważniejsza miasta część. "Serce miasta" - z kościołem, z ratuszem, z kamienicami kupców, rzemieślników... Miejski rynek koncentrował całe życie: tu odbywały się targi, tu świętowano. Jak bardzo współczesnym "miastowym" brakuje takiego centrum jednoczącego społeczność o tym świadczy niedzielne tłumne powodzenie "galerii handlowych". Nie powstają rynki w miastach zlepionych z ogrodzonych "osiedli", w miastach, gdzie nie ma "domów", natomiast każdą wolną przestrzeń wypełniają "plaze" i "mensiony". Ale jest powszechna potrzeba i jest tęsknota za miejscem, gdzie w święto jest się z innymi. Ciekawe, czy za kilkaset lat powstanie przewodnik po "galeriach handlowych", tak, jak powstał przewodnik po zabytkowych ratuszach? Zanim do tego dojdzie warto skorzystać z niniejszego, istniejącego już przewodnika, który przedstawia ratusze nie tylko jako warte odwiedzenia perły architektury, ale jednocześnie jako miejsca, z których można rozpocząć zwiedzanie i poznawanie miast polskich, ich historii i zabytków.
W Klasyce wywiadu polskiego przypomina się czytelnikom jeden z pierwszych w polskim dziennikarstwie cykl rozmów, opublikowanych latach 30. XX wieku na łamach neokonserwatywnych pism – początkowo „Buntu Młodych”, a następnie będącej jego kontynuacją „Polityki” (ironia historii – współczesny tygodnik o tej samej nazwie potwierdza tylko tezę swojego mistrza ideologicznego, Marksa K., że historia powtarza się jako farsa – książkę z której pochodzi ta myśl mamy oczywiście na składzie). To ponad trzydzieści wywiadów z rozmaitymi osobami, najczęściej związanymi z życiem politycznym Polski międzywojennej. W tomie znajdują się rozmowy m. in. z Romanem Dmowskim, Władysławem Grabskim, Adamem Krzyżanowskim.
Zastanawiające coraz bardziej. Nowo-mowa miała zniknąć wraz z upadkiem PRL-u. A tu proszę: o jej "dalszy rozwój" zatroszczyły się najpopularniejsze media oraz korporacje. Cóż, "język bezmyślenia" - jak napisał poeta. Każdy system totalny ma swój język: LTI, nowo-mowa, język poprawności politycznej...
Synteza siedemdziesięciolecia, wydana na dziewięćdziesięciolecie, a przygotowana na stulecie. Oczywiście powyższe wyliczenia nie interesują tych, którzy uważają, że Polska straciła niepodległość w 1939 roku, po którym to roku mamy do czynienia tylko z różnymi formami zniewolenia i okupacji. Pierwsi śpiewają (jeśli już, bo wielu nie śpiewa) "Ojczyznę wolną pobłogosław Panie", drudzy "... racz nam wrócić Panie". "Boże coś Polskę", czyli "polską pieśń patriotyczną" napisaną - na zamówienie wielkiego księcia Konstantego - jako hołd dla cara i króla Aleksandra I. Jaka historia takie i jej opowiadanie.
Reprint tomu z przedwojennej serii "Cuda Polski". "Cuda" zdaje się być słowem zbyt słabym. Książka budziła bowiem zachwyt i podziw, a nawet dumę, bogactwem i pięknem natury, jakim obdarzona została Rzeczpospolita: Puszcza Augustowska, Puszcza Knyszyńska, Puszcza Białowieska, Puszcza Zielona i Biała. Dzieło Ossendowskiego oczarowuje nie tylko baśniowym, dla współczesnego czytelnika, tematem, ale również urzeka pięknem języka. Dzieło niemal idealne, gdzie forma dorównuje treści. Nic dziwnego, że komuniści w PRL-u Ossendowskiego objęli zakazem cenzury, a jego książki wycofywano z bibliotek i niszczono. W niszczeniu - paleniu, mieleniu - polskich książek rządzący PRL-em prześcignęli hitlerowców, tylko, że zgodnie z sowieckim nakazem utajniana wszystkiego, nie robili tego publicznie, nie defilowali przy blaskach pochodni. Tak, jak zabijali w piwnicach i w lasach, tak i kulturę polską mordowali w ukryciu. Chwała Bogu, że to, co cudem ocalało, przywracane jest kulturze. Książki więc są, ale czy są jeszcze czytelnicy?
"Rok polski" to poemat na cześć polskiej tradycji pisany sercem przepełnionym tęsknotą... Tak wspomina się największą miłość życia - miłość prawdziwą, więc nie ślepą, ale rozumiejącą i wybaczającą. Książka całkowicie nie z tego świata, bo nie tylko, że mądra i dobra, to jeszcze maluje obraz kraju - przyrody i ludzi - którego już nie ma... Że ludzie odchodzą, mijają to rzecz naturalna. Ale, że przyroda, natura, też minie? Oto Roku Pańskiego 2020 nie było w Polsce w ogóle śniegu - jedynie trochę w górach. Jest to jedno ze zdarzeń o konsekwencjach zaskakujących, nawet duchowych. Na stronie 159 znajdujemy bowiem taki fragment: "Piękno śniegu cenią należycie tylko ci, co go od lat nie widzieli bytując w kraju, gdzie przez pięć miesięcy obowiązuje koniec października. Na czym polega czar śniegu? Że cichy. Następnie, że biały. Cisza jest zawsze dostojna, jak hałas zawsze pospolity. Pośród wrzawy trudno myśleć, w ciszy człowiek jest przymuszony do zadumy i skupienia. Zgiełk rozdrabnia - cisza wyogromnia. Wszystkie wielkie rzeczy, by się narodzić, potrzebują ciszy. Biel to czystość i niewinność. Tęsknota stworzenia za utraconą przez grzech czystością daje się zmierzyć zachwytem, co ogarnia duszę, kiedy na ziemię spadnie pierwszy śnieg. Matka przed urodzeniem dziecka stroi dlań kołyskę. Świat oczekujący przyjścia Zbawiciela obleka się w biel. Oczekiwanie stanowi istotę grudnia. Oczekiwanie na Gody." ... Czyżbyśmy już tak przebrali miarę w zepsuciu, deprawacji, grzechu, tak splugawiliśmy nasz świat, że przestaliśmy zasługiwać na biel śniegu - na szatę czystości i niewinności?
Kalendarz przyrody z 1976 roku: tak wyglądała przyroda polska pod koniec XX wieku. W zimę padał śnieg, a mróz ścinał lodem rzeki i jeziora, ba, zamarzało nawet morze! W lato..., ach, zresztą nawet jeśli było i minęło to zawsze przyjemnie jest poczytać o świecie, w którym zima była zimą, wiosna wiosną itd. Tak oto książka kiedyś przyrodnicza stała się dzisiaj sentymentalną literaturą piękną - zamiast służyć ku lepszemu poznaniu świata może służyć ku poruszeniu i wzruszeniu serca opisanym, minionym "pięknem przyrody ojczystej".
Jan Sokołowski, znawca ptaków. Nazwisko zobowiązuje. Album w starym stylu - nawet, jeśli niektóre informacje przestały być aktualne (przyroda Polski - nie tylko świat ptaków - zmieniła się bardzo przez ostatnie pół wieku), to zawsze miło jest pooglądać piękne "tablice barwne" autorstwa Władysława Siwka.
Szata roślinna Polski, tom II, w którym opisano szatę roślinną Polski Niżowej oraz Gór Polskich (duże litery, bo to są nazwy jednostek geobotanicznego podziału Polski). Piękna nasza Polska cała!
Kilkaset stron podróży w dziewiętnastowieczny świat książek i druków ilustrowanych. Przewodnikiem jest Andrzej Banach, więc podróż barwna, wciągająca i pouczająca. Przeszło pół tysiąca (!) obrazów/ilustracji towarzyszy opowieści - jak to na wyprawie: nie wystarczy się dowiedzieć, trzeba również zobaczyć. I ani się czytelnik spostrzeże, kiedy podróż po książkach i czasopismach przemieni się w wędrówkę po Polsce, ani się spostrzeże, kiedy z kart druków duch przeniesie się do kraju prawdziwego, pośród ludzi kiedyś żyjących i w krajobrazy dawno minione. Jaka była Polska - kiedy jej nie było - to można wręcz poczuć i przeżyć, właśnie dzięki obrazom z zapomnienia wydobytym: drzeworytom, litografiom, stalorytom, miedziorytom,... Miała być książka o książkach dawnych, a jest książka o życiu, choć dawnym, ale przecież prawdziwym, bo codziennym, potocznym, powszechnym.
Wszystko, co uczeń o geografii wiedzieć powinien (książka co prawda powstała w czasach, kiedy celem nauki w szkole było zdobywanie wiedzy, a nie tylko umiejętności rozwiązywania testów, ale "Słownik" spełni swoje zadanie również w "szkolnictwie testowym"). Całość podzielona na działy, co znacznie ułatwia orientację oraz naukę. Kompendium wiedzy geograficznej. Zwieńczeniem Słownika jest skorowidz, dodatkowo usprawniający poszukiwania informacji. Oczywiście warunkiem sine qua non jest znajomość alfabetu, ale przecież zawsze znajdzie się ktoś w rodzinie lub wśród znajomych, kto skończył studia.
Jeszcze jeden gawędziarski "opis obyczajów", a w zasadzie antologia opisów innych. Antologia solidna, bogata i złożona z wielu, bardzo różnorodnych elementów, ale przecież pochodząca z samego środka PRL-u, a więc dopasowana do oficjalnej, ideologicznej i propagandowej wizji historii Polski i - co najbardziej bolesne - do jej powojennych granic. Gdyby książka była jedynym źródłem informacji o Rzeczypospolitej, o jej życiu, kulturze i obyczajach, stworzyłaby obraz fałszywy. Ale kiedy czytelnik pamięta o prawdziwej naturze książki, a więc o wszystkich rygorach i ograniczeniach, które obowiązywały, gdy powstawała i była wydana oraz kiedy czytelnik zawiesi na czas jej lektury oczekiwania towarzyszące dziełom tego rodzaju, wydawanym bez spętania cenzuralnymi restrykcjami, znajdzie w książce wiele przyjemnych momentów.
Jak hartował się Homo Ludens w dawnych wiekach i zaprawiał do "zabaw" dorosłych. Milusińscy nie mieli smartfonów, laptopów, itp oprzyrządowania, a nie siedzieli tępo wpatrzeni w przestrzeń, tylko mieli pełne ręce (i nogi, by tak rzec) roboty. Jak to możliwe?! Bardzo ciekawe, książka może nawet zainteresuje współczesnego producenta zabawek naturalnych, ekologicznych?
Teatralność i obrzędowość ostatniego, staropolskiego pożegnania. Mowy pogrzebowe, oracje, kazania, podziękowania oraz... oracje ganiące (! - wszak kunszt retoryczny obejmował nie tylko pochwałę ale i naganę). Piękno i bogactwo języka i obyczaju, których już nie ma. Ale oprócz waloru poznawczego, historycznego, obyczajowego i duchowego ta książka może mieć walor praktyczny: należy tylko przeprowadzić drobne... dostosowanie (?) językowe. Ciekawe jak współczesny rynek przyjąłby usługi: "profesjonalne mowy pogrzebowe - krótkie terminy, szeroki wachlarz pochwał i zachwytów", czy coś w tym rodzaju? Ciekawy wykres (tak, wykres!) na końcu książki, pokazujący nasilenie publikacji oracji pogrzebowych w XVII wieku.
Pierwsze wydanie książki, która od samego początku budziła bardzo różne reakcje: od zachwytów po zaciekłą i zapiekłą krytykę, jaką szczególnie ostro wyrażały środowiska żydowsko-amerykańskie atakując autora za to, że pominął rzecz jakoby najważniejszą w historii Polski, czyli "polski antysemityzm" (o tych żydowskich, skrajnie nacjonalistycznych i narodowo socjalistycznych atakach wspomina we wstępie sam Norman Davies zaszokowany ich niezwykłą nienawiścią i ignorancją historyczną). Temu szaleństwu i nienawiści krytyków towarzyszyła również okaleczająca działalność PRL-owskiej cenzury, która w roku wydania książki działała jeszcze pełną parą, więc wycinała wszystko, co było niezgodne z socjalistyczną wersją historii i z sowiecką ideologią (świadectwem tej zbrodniczej działalności są pojawiające się w tekście charakterystyczne znaki: [----], jakie zaczęto wstawiać pod koniec PRL-u w miejsca, z których usuwano "nieprawomyślne" fragmenty). Książka traktująca o historii stała się zatem sama bardzo ciekawym świadectwem historycznym. Następne wydania gdzieś ową historyczność zatraciły. Może dlatego, że schematyczną cenzurę instytucjonalną zastąpiła znacznie bardziej skryta, ale też i znacznie bardziej bezwzględna cenzura środowiskowa i towarzysząca jej autocenzura.
Jeszcze jedna wyprawa, do kraju bardzo bliskiego, a jednocześnie najdalszego z dalekich. Historia opowiedziana przez odtwarzanie codziennej potoczności - czyli poszukiwanie życia takiego, jakim jest, czyli znowu: jakim było. Obraz malowany nie tylko słowem, ale i obrazem: moc zdjęć zdarzeń, ludzi i przedmiotów. Przewodnik dla miłośników wędrówek po II Rzeczypospolitej.
Cztery tomy, z których każdy stanowi "wybór tekstów źródłowych z propozycjami metodycznymi dla nauczycieli historii i studentów" (jak głoszą podtytuły). Lektura chyba najważniejsza dla chcących poznać historię. Co prawda nie dociera się do zdarzenia samego, ale można zobaczyć, jak na zdarzenie minione patrzyli jemu współcześni, a więc można przynajmniej mieć nadzieję, że jest się dosyć blisko faktu historycznego. Każde opracowanie historyczne jest w jakimś stopniu prezentacją poglądów historyka, a zatem nawet wybór tekstów źródłowych jest - chociażby poprzez eliminację - manifestacją wizji świata osoby dokonującej selekcji, ale mimo wszystko ma się jednak do czynienia ze źródłem, a nie tylko z jego omówieniem, zawsze przecież już bezpośrednio ideologicznym. Bardzo interesująca i pouczająca publikacja: dotarcie do źródeł dowodnie uzmysławia, że "Historia magistra vitae est" (a jeśli nie, to za takie nieuctwo płaci się w sposób najbardziej tragiczny, bo ludzkim życiem i to - o zgrozo! - często milionami ludzkich istnień).
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Shoper.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.