Wiadomo, że do obowiązków "człowieka kulturalnego" należy krytyczny (a najlepiej szyderczo - lekceważący i pogardliwie obraźliwy) stosunek do religii katolickiej oraz stosunek bałwochwalczy do różnych "religii wschodnich", w tym do buddyzmu. To przecież oczywiste, że dla "ludzi światowych" katolicyzm jest synonimem ciemnoty, buddyzm natomiast synonimem "głębokiej duchowości". To są fundamenty bycia "człowiekiem kulturalnym" - albo, jak to ujął Jacek Kleyff - elementarz współczesnego kretyna, co to "z telewizji jego matka, z gazet dzieci do zrobienia, żona jakby wzięta z radia, a on cały z obwieszczenia". O buddyzmie albo dobrze, albo wcale (jak o zmarłym - ciekawe). O buddyzmie pisze się na kolanach (o katolicyzmie z palcem w nosie). Człowiek współczesny jest przede wszystkim konsumentem. Supermarketowe bogactwo na kredyt potrzebuje również duchowości marketowej, którą najlepiej spełnia marketing duchowy - ekumenizm. Duchowość przyjemna i bez wysiłku. Jeden z głównych grzechów współczesnego "człowieka kulturalnego": acedia. Lenistwo duchowe. Zamiast być zwalczana jest - jak i inne grzechy - przemieniana w rzecz miłą i wartą pielęgnowania. Bezstresowe wychowanie duchowe. Tej ekumenicznej terapii przez schlebianie doskonale służą książki niniejszej serii: Małej Biblioteki "Uczonych W Piśmie". Zgodne z posoborową ideologią i polityką pozbawiania religii jej nadprzyrodzonego charakteru (chodzi o Sobór Watykański II: trwa usilna praca, by narzucić przekonanie, że inne sobory są martwą przeszłością, podobnie jak dwa tysiące lat tradycji Kościoła), a zwłaszcza zgodnie z doktryną o wielości i równoważności religii, muszą te książki unikać jak ognia tradycyjnego, zgodnego z nauką Jezusa Chrystusa, katolickiego stosunku do pogaństwa, bałwochwalstwa i bluźnierstwa. Ach, jakie nieekumeniczne pojęcia - jak tak można w ogóle pisać o naszych "braciach z ludu bożego"! A już niech Bóg broni przed używaniem słowa "herezja"! Zdecydowany nakaz Jezusa Chrystusa, by jego uczniowie szli "na cały świat i nauczali inne narody" został zastąpiony przez ideologiczne polecenie "nowej ewangelizacji": "idźcie na cały świat i przepraszajcie wszystkie narody". Doktrynalna, sekciarska, posoborowa ideologia rodzi w związku z tym przedziwne, schizofreniczne wręcz postawy badawcze, charakterystyczne dla zideologizowanej "nauki": otóż badacz tak musi manipulować danymi historycznymi i ich interpretacjami (bywa, że wbrew wewnętrznemu przekonaniu i sumieniu - co bardzo smutne), by pasowały do wytycznych obowiązujących na danym etapie posoborowej walki ideologicznej, w tym wypadku do "ekumenicznego" dyktatu "szacunku do innych religii". Zawsze zgodnie z "prawdą etapu". "Prawda czasu, prawda ekranu" - Miś Ekumeniczny.