Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Gabriele i Peter Colditz. Owoce egzotyczne. Warzywa, owoce, orzechy. Przełożył Adam Grabowski.
Jak w tytule. Album, czyli zdjęcia, opisy, a nawet (czasem) przepisy.
Oficyna Wydawnicza Multico, Warszawa 1995, seria Świat Przyrody - Przewodnik kieszonkowy. Stron 95. Służył praktycznie do poszukiwań ciekawych roślin do ogródka, na balkon, do doniczek, więc nosi ślady "służby w terenie".
Napisany przez profesorów Bolesława Brodę i Jakuba Mowszowicza "Przewodnik do oznaczania roślin leczniczych, trujących i użytkowych" był podręcznikiem dla studentów farmacji, ale autorzy przeznaczyli go również dla wszystkich, którzy zbierają lub interesują się pospolitymi roślinami naczyniowymi występującymi w kraju w stanie dzikim i które mogą być wykorzystywane do celów leczniczych czy użytkowych. Informacje o roślinach trujących sprawiają, że nudny podręcznik przykuwa uwagę i budzi emocje jak dobry kryminał.
Atlas najważniejszych gatunków krajowych. Piękne zdjęcia małych i bardzo małych stworzeń. Świat, na który nie zwracamy uwagi zrywając pajęczyny na spacerze w lesie czy odkurzając mieszkanie...
"Wielki zielnik medyczny" nosi podtytuł: "Praktyczny przewodnik po roślinach leczniczych wraz ze sposobami usuwania powszechnie znanych dolegliwości". Książka spełnia marzenie o panaceum, które można wytworzyć domowym sposobem i przekonanie, że domowe leczenie, któremu nie oprze się żadna choroba, jest w zasadzie kwestią determinacji. Wszystko zostało opisane szczegółowo, ale - co najważniejsze! - pokazane na bardzo dokładnych zdjęciach, więc nawet mieszczuch, który w całym swoim życiu z ziół widział jedynie przyprawy pływające w sosie pieczeni, może śmiało przedzierzgnąć się w Wielkiego Znawcę Tajemnic Natury. By poradnik uwiarygodnić autorka oddaje emocjonalny hołd Mądrości Wschodu (w wydaniu popularnym i typowym dla zachwyconej "duchowością Wschodu" Europy). Czytelnik znajdzie więc w książce opisy i zdjęcia ponad stu dwudziestu ziół, metody ich zbierania i suszenia, receptury i przepisy na leki ziołowe, a także sposoby aplikacji wywarów, okładów itp. Jest również spis najpowszechniejszych dolegliwości i odpowiadające im domowe środki lecznicze. Wszystko tak smakowicie zaprezentowane, że aż żal bierze zdrowego czytelnika, że nic mu nie dolega.
Wystarczy doniczka czy skrzynka, by cieszyć się pięknymi kwiatami i roślinami. Każdy może mieć ogródek - nawet w najmniejszym mieszkaniu. Setki roślin do wyboru do koloru i moc dobrych, praktycznych rad.
Jedna z najsłynniejszych książek o biologii. Jaka nauka jest wspaniała - wszak dzięki niej podziwiać można wielkość, piękno, bogactwo i hojność Stwórcy i jego dzieła, które jest zarazem darem dla nas. Dla człowieka. I tylko człowiek, choć sam stworzony, może tę wielkość poznawać i podziwiać. Co prawda według infantylnej XIX wiecznej ideologii wszystko jest dziełem chaotycznego przypadku i wzięło się nie wiadomo skąd, ale jeśli tak, to również i taka teoria, jako część tak powstałego świata, jest wynikiem bezmyślnego, przypadkowego działania. Bo niby skąd w bezrozumnym chaosie nagle jedna rzecz rozumna i jedyni rozumni to wyznawcy wiary w bezrozumny i bezbożny kosmos/chaos? Takie rozumowanie, które nie uznaje zasady sprzeczności i gwałci znaczenie słów (kosmos jako chaos), nazywa się dialektyką. Ale to już teren, po którym grasują filozofowie, nie biolodzy. Do rzeczy zatem: książka dla wszystkich, których fascynuje biologia. A jeśli zdarzy się, że poza światem komórek i rządzących nimi praw nie dostrzeże się Stwórcy? Cóż, tak już jest od początku: "mają oczy, a nie widzą, mają uszy, a nie słyszą". "Wolność rządzi" - oto ośla doktryna (Osła ze Shreka). Sprzedawana książka to międzynarodowy bestseller.
Dodajmy: te pół godziny, to pół godziny dziennie. Co robi tygodniowo 3,5 godziny, miesięcznie - 15 godzin, rocznie - 182,5 godziny, a przez 50 lat - 9125 godzin, czyli 380 dób, czyli przeszło rok. No proszę: niby pół godziny, a tak naprawdę rok z hakiem - 380 dni z nocami. Tak czy inaczej, ile by nie było tych minut, godzin i lat, to z tą książką miłośnik pracy w ziemi będzie się rozkoszował każdą chwilą poświęconą swojemu hobby i pokona wszystkie przeszkody na drodze do pięknego ogrodu. Moc ważnych informacji podanych w bardzo poglądowy i przystępny sposób. Cel: domowy ogród jako "oaza dla ludzi, zwierząt i roślin", albo "naturalny, pachnący amfiteatr". Spis prac, encyklopedia praktycznych porad oraz katalog roślin.
Wszystko o hodowaniu kaktusów w domu. Choć od wydania książki minęło przeszło pół wieku to nadal zawiera ona dużo wiedzy niezbędnej i praktycznej - zgodnie z panującymi wówczas zasadami, by książki-poradniki zawierały informacje, a ilustracje były rzeczywiście tylko ilustracją. Dla współczesnego odbiorcy przyzwyczajonego do tego, że książki się głównie ogląda, a teksty pełnią rolę jedynie podpisów mówiących o tym, co i tak widać na ilustracjach, niniejsza książka może sprawiać wrażenie "mało atrakcyjnej". Jej wartość kryje się zatem nie w jej wyglądzie, ale w jej treści, która powinna przypaść do gustu wszystkim poszukującym naturalnych metod hodowli i uprawy. Przecież książkę wydano w czasach, kiedy stosowano jedynie naturalne sposoby. Tylko czy rośliny współczesne, wszak całkiem "nienaturalnie" wyhodowane, dadzą sobie radę bez dziesiątków preparatów i substancji, którymi czarują dzisiejsze sklepy i poradniki ogrodnicze?
Osobom kojarzącym ekologię z jej wyobrażeniem gazetowo-telewizyjnym i z różnymi akcjami politycznymi książka profesora Zygmunta Obmińskiego wyda się zaskakująco poważnym i naukowym dziełem (w istocie jest opus magnum profesora). A już na pewno zniechęci "aktywistów ruchów ekologicznych", bo ci, jako działacze polityczni, lubią "działać", a czytanie, kształcenie i myślenie, jako zajęcia mało medialne, nie mieszczą się w tej grupie aktywności. Ale prawdziwy miłośnik przyrody znajdzie tu kopalnię wiedzy o życiu lasów, puszcz, borów, zagajników.
"Podług starych ksiąg przez Jana Rogalę opisana" (podtytuł) i pięknie wydana. Jak destylować, jakich owoców do wyrobu wódek używać, jak wytwarzać zacier (czyli miazgę), jak fermentować (kiśnienie) i moc innych praktycznych porad, przepisów i wskazówek. Jednym słowem: do dzieła!
Tradycja polskiego stołu - 1300 (!) przepisów z kuchni regionalnych. Gdyby codziennie próbować jedną tylko potrawę przepisów starczyłoby na przeszło trzy i pół roku. Nieprzebrane bogactwo. I piękne rzeczy - również do oglądania, co okazują wspaniałe zdjęcia.
Podtytuł: "czyli co, jak i kiedy spożywano w czasach biblijnych, jak ucztowano." Niezwykła "książka kucharska" - Biblia jako "księga zdrowego żywienia". Teraz, kiedy każdy celebryta (lub celebrytka) musi koniecznie napisać swoją książkę kucharską warto wrócić do źródeł zdrowej prostoty, która rodzi więcej przyjemności niż najbardziej wyszukane wynalazki kulinarne. A w czasach coraz większej popularności "postu Daniela" pięknie wydana książka Barbary Szczepanowicz może być doskonałą inspiracją do tworzenia diety codziennej.
Tytuł mówi wszystko: historia, przepisy, receptury i technologia domowego wędliniarstwa. Książka z serii "Swojskie jadło", a zatem całkowite przeciwieństwo "fast-foodów" (przeciwieństwo, bo trzeba mieć dobre składniki i trzeba się narobić) i "marketów" (bo smaki wędlin opisywanych zgoła inne niż "żywności" supermarketowej). Od samego czytania rośnie apetyt, ale i tak trudno byłoby sobie dogodzić, bo po pierwsze nie ma czym, a po drugie żal za straconym rajem kulinarnym ściska gardło. Nieliczni, których nie zmiotły "przepisy unijne" i którzy ostali się jeszcze na ginącej polskiej wsi, wiedzą o czym pisze autor, pozostali mogą już tylko czytać (z coraz mniejszym zrozumieniem, bo wielu rzeczy już po prostu nie ma). Łza się w oku kręci, a kiszki marsza grają... . Książka zatem nawet niebezpieczna: budzi tęsknoty, pragnienia i pożądania, których zaspokojenie graniczy z cudem, a więc boleśnie frustrująca. Ba! Niemal prowadząca do samoudręczenia. Ale - z drugiej strony - jeśli wzbudzić w sobie wolę umartwienia, to z powodów powyższych, książka ta może być doskonałym materiałem do pokuty. Jednym słowem doskonała lektura na czas pokutny - książka... postna?!
"Chleba naszego powszedniego..." Czym jest chleb dla człowieka, skoro Bóg nauczał, by prosić o chleb w najważniejszej, w codziennej modlitwie? A czym jest chleb dla nas? Chleb - dar boży, czy chleb, jeszcze jeden z "produktów"? Szacunek dla chleba czy tylko jeszcze jedna pozycja na liście zakupów? Przysłowie powiada, że Anglik pracuje na befsztyk. A Polak wyrusza w świat "za chlebem". To czego, na Boga, szukają rodacy w Anglii?!
"Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów Nieba... Tęskno mi, Panie...". Oj tęskno, tęskno... i to coraz bardziej.
Poradnik w dawnym stylu: więcej do czytania, niż do oglądania. Dużo wiadomości i informacji, mniej ilustracji. Wiedza przecież jest w słowach, nie w obrazkach. Są oczywiście również tablice barwne, ale stanowią one jedynie niezbędne uzupełnienie tekstu. A wiedzy jest dużo, bo książka była przeznaczona dla osób zawodowo zbierających zioła. Wszystko, co potrzeba wiedzieć o działaniu ziół oraz o ich zbieraniu, przygotowywaniu, przechowywaniu.
Kilkadziesiąt owoców z lasów i pól, które można zebrać i zjeść, albo zebrać, zabrać i przetworzyć, by - w takiej postaci - "służyły rozkoszy podniebienia" (by zacytować kwiecisty styl pewnego mistrza kuchni). Okazji do wspomnianej rozkoszy mnóstwo, bo w książce kilkadziesiąt przepisów na ciasta, ciasteczka, soki, galaretki, nalewki, dżemy, herbatki, wywary, kisiele, makarony, knedle, naleśniki, sałatki, zupy, przeciery, susze, syropy,... . W książce są też opisane owoce trujące, ale sposoby na ich zastosowanie czy podanie musi czytelnik znaleźć już we własnym zakresie.
Kalendarz przyrody z 1976 roku: tak wyglądała przyroda polska pod koniec XX wieku. W zimę padał śnieg, a mróz ścinał lodem rzeki i jeziora, ba, zamarzało nawet morze! W lato..., ach, zresztą nawet jeśli było i minęło to zawsze przyjemnie jest poczytać o świecie, w którym zima była zimą, wiosna wiosną itd. Tak oto książka kiedyś przyrodnicza stała się dzisiaj sentymentalną literaturą piękną - zamiast służyć ku lepszemu poznaniu świata może służyć ku poruszeniu i wzruszeniu serca opisanym, minionym "pięknem przyrody ojczystej".
Solidna, profesjonalna, książka o ziołach, która zawiera wyjątkowe rozdziały, bo oprócz informacji o zbieraniu i zastosowaniu ziół (leczniczym, kosmetycznym, kulinarnym) omawia również ich uprawę.
Tytuł w zasadzie mówi wszystko - książka dla tych, którzy wolą mieć w ogródku to, po co inni muszą włóczyć się po łąkach, polach, lasach i ugorach. Jak zaplanować ogródek, jak przygotować podłoże, jak siać i sadzić, jak pielęgnować, jak chronić przed szkodnikami, jak rozmnażać, jak zbierać,... .Uwaga! Książka z 1986 roku, więc zgodna ze stanem prawnym (w zasadzie bezprawnym) gasnącego PRL-u. Według prawa obecnie obowiązującego uprawa niektórych "ziół" może być ryzykowna - jeśli mielibyśmy się przejmować "europejskimi uregulowaniami". Jakie to zioła? Cóż, niech to pozostanie intrygującą zagadką, a - po drugie - licho wie, co strzeli jutro do "najjaśniejszych głów europejskich". Może jutro przyjdzie kolej na "unormowanie dostępu" do zwykłej mięty? Może po opracowaniu normy na krzywiznę banana i zakazaniu zbierania kilku pospolitych chwastów przyjdzie pora na zakazanie wszystkiego co rośnie poza kontrolą "urzędników z Brukseli"? A zatem: do dzieła! Uprawiajmy co się da (i póki się da). Niech zakwitną "ziołami" ogródki, a nawet balkony, tarasy i parapety! Do dzieła - zioło wzywa!
Poradnik dla amatorów, a nie podręcznik dla profesjonalistów. Uczy jak i kiedy zbierać zioła, jak je suszyć i przechowywać, a także jak je wykorzystywać w kuchni, w apteczce domowej oraz do zabiegów kosmetycznych.
Hugh Johnson podzielił się swoją wiedzą o winach świata, producentach, rocznikach. A jeśli, oprócz pragnienia, czytelnik chciałby zaspokoić głód, to w książce znajdzie też praktyczne zestawienie win i potraw. Książka mała, zawsze można mieć przy sobie - w sklepie, w restauracji, nawet u przyjaciół (ale wtedy chyba lepiej sięgać po poradnik dyskretnie).
Jan Kalkowski, Mistrz Jednego Dania z "dawnego, prawdziwego Przekroju", podał kilkadziesiąt dań z warzyw (cykoria sałatkowa, jarmuż, rzeżucha ogrodowa, pietruszka naciowa, koper ogrodowy, szczypiorek, akacja, mięta pieprzowa, mniszek lekarski, pokrzywa, szczaw, nasturcja, szpinak zwyczajny i nowozelandzki, brokuł włoski, cukinia, papryka, kapusta pekińska, soja, brukselka), przydzielając po kilka przepisów na każdy miesiąc w roku. Taki pomysł uczynił z książki kalendarz uniwersalny - w zasadzie możliwy do stosowania przez wszystkie lata życia smakosza. Dodajmy: długiego życia. Bo co jest gwarantem długowieczności? Warzywa oczywiście!
Docent doktor habilitowany Kazimierz Mynett napisał książkę "Kwiaty z mojego ogródka", ale oczywiście nie chodzi o ogródek Pana Docenta, ale o ogródek - a nawet ogródki - czytelników (bo nie jednego czytelnika) poradnika. A poradnik jest solidny i rzetelny. Kopalnia wiedzy oraz porad praktycznych, czyli rzecz niezbędna dla każdego miłośnika upraw przydomowych służących zaspokojeniu zmysłu estetycznego. Książka bowiem poświęcona jest głównie uprawie roślin ozdobnych. Publikacja niemal doskonała, bo i rzeczowa i praktyczna, więc nic dziwnego, że nosi ślady używania.
Zakon Szpitalny św. Jana Bożego w walce o zdrowe ciało, bo w zdrowym ciele zdrowy duch (jak głosi popularne porzekadło, choć gwałci ono sens łacińskiego oryginału Juwenalisa, który pisząc satyrę o kulcie tężyzny fizycznej ubolewał: "o, gdybyż jeszcze w zdrowym ciele zdrowy duch" - zmieniony sens oryginału to jeszcze jeden z przykładów na siłę i wartość potocznych "mądrości"). A w książeczce? Bonifratrzy radzą co jeść i czego nie jeść by zachować zdrowie, albo jaką dietę stosować w różnych chorobach (miażdżyca, niewydolność krążenia, choroby przełyku, nadkwasota, nieżyt żołądka, choroby wrzodowe, zaburzenia czynności jelit, kamice, choroby tarczycy, trzustki, wątroby). A skoro rzeczy zakazane w jednej chorobie są dozwolone w innej, stąd wniosek, że roztropnie i odpowiednio żonglując chorobami możemy jeść wszystko.
Tytuł - majstersztyk: zestawienie Jezusa (należy się domyślać, że autor ma na myśli Pana Naszego Jezusa Chrystusa - wszak na okładce reprodukcja "Ostatniej Wieczerzy" Leonarda da Vinci) z "receptą na długowieczność" rozumianą nie tylko jako długie i dostatnie życie tu, na Ziemi (co już budzi silne poczucie absurdu i bezsensu, a nawet świadczy o kompletnej bezmyślności i niestosowności tytułowego zestawienia), ale nadto postrzeganą jako efekt modnej pod koniec XX wieku "zdrowej diety". I do tego obraz Leonarda jako ilustracja zdrowej wyżerki, niegroźnej cholesterolowo biesiady! Palce lizać! Tak, zaiste, mają uszy, a nie słyszą, mają rozum, a go nie używają, bo jakby słuchali i rozumowali, to pojęliby, że "nie to, co wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym, ale co z ust wychodzi, to go czyni nieczystym". Całość jest symbolicznym i niezwykle wymownym obrazem zanikającej cywilizacji: atrofia transcendencji i degeneracja duchowości, która skarlała do do pogańskiego służenia bieżącemu, materialnemu i fizycznemu zadowoleniu. I tę pustkę duchową ma zapełnić "zdrowe odżywianie"?! "Nie nasyci się oko patrzeniem, ani ucho napełni słuchaniem". Pokarmem duszy nie są kalorie, a ćwiczeniem duchowym nie jest indeks glikemiczny, wbrew temu, co głoszą kapłani urzędowo obowiązującej religii "zdrówka" i zakonu "prawidłowej pracy jelit" - nawet "hamerykańscy".
"Mały doktor" nosi podtytuł: "Zbiór użytecznych rad zaczerpniętych z ludowej medycyny szwajcarskiej". Autor, A. Vogel, nie ujawnia w książce swojego imienia i nie ma już literek "dr" przed nazwiskiem, bo sądownie został zmuszony do nie posługiwania się tytułem "doktor" w publikacjach o zdrowiu. Szwajcarski celebryta zdrowotny, guru echinacei, na której zrobił majątek, świadek Jehowy, wyznawca religii "zdrowego życia zgodnego z naturą", czyli... . Właśnie, czyli jakiego?, A, to już trzeba samemu przeczytać. No i uwierzyć. Choć z tym łatwiej niż z czytaniem.
Tytuł tak długi, że mówi wszystko. Uwaga: nawet bardzo zaangażowana lektura (a, że taka była świadczą podkreślenia w tekście oraz wypisanie długopisem "kwasotwórczych" i "zasadotwórczych" produktów na stronie tytułowej) nie gwarantuje wcale spełnienia polecenia z okładki, czyli "bycia zdrowym". To tylko dla wyjaśnienia, gdyby ktoś (pomimo wiernego stosowania się do książkowych zaleceń) jednak nie tylko, że nie znalazł smacznym tego, co podsunęła mu autorka, ale jeszcze - na dokładkę - zachorował. I drugie ostrzeżenie: książka w starym stylu, tzn. dużo tekstu i informacji oraz całkowity brak ilustracji. A zatem warunkiem wstępnym do starań o zdrowie jest - przynajmniej w tym wypadku - nauka czytania za zrozumieniem tekstów dłuższych niż kilka wykrzykników i kilka "emotikonów".
Pliki cookies i pokrewne im technologie umożliwiają poprawne działanie strony i pomagają nam dostosować ofertę do Twoich potrzeb. Możesz zaakceptować wykorzystanie przez nas wszystkich tych plików i przejść do sklepu lub dostosować użycie plików do swoich preferencji, wybierając opcję "Dostosuj zgody".
W tym miejscu możesz określić swoje preferencje w zakresie wykorzystywania przez nas plików cookies.
Te pliki są niezbędne do działania naszej strony internetowej, dlatego też nie możesz ich wyłączyć.
Te pliki umożliwiają Ci korzystanie z pozostałych funkcji strony internetowej (innych niż niezbędne do jej działania). Ich włączenie da Ci dostęp do pełnej funkcjonalności strony.
Te pliki pozwalają nam na dokonanie analiz dotyczących naszego sklepu internetowego, co może przyczynić się do jego lepszego funkcjonowania i dostosowania do potrzeb Użytkowników.
Te pliki wykorzystywane są przez dostawcę oprogramowania, w ramach którego działa nasz sklep. Nie są one łączone z innymi danymi wprowadzanymi przez Ciebie w sklepie. Celem zbierania tych plików jest dokonywanie analiz, które przyczynią się do rozwoju oprogramowania. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce plików cookies Shoper.
Dzięki tym plikom możemy prowadzić działania marketingowe.