Wstrząsająca relacja o zniszczeniu duchowym i fizycznym, jakie niesie ze sobą scjentologia. Czyste szataństwo. Wiara katolicka jest wiarą rozumną, a walka z wiarą prawdziwą była zawsze odwróceniem się od rozumu w stronę uczuć i emocji. Czy to będzie protestantyzm, czy inna herezja. Wszystkie sekty bałwochwalcze, bluźniercze i heretyckie budowały swój kult na emocjach, uczuciach, na irracjonalnych popędach, na "przeżyciach". Taki kurs przyjęła też posoborowa sekta, która wszystkimi siłami dąży do protestantyzacji religii katolickiej, do zniszczenia jej racjonalnego charakteru, do jej "poganizacji". Według posoborowej ideologii budowania "ogólnoświatowej ekumenicznej religii jednego boga wszystkich ludzi-braci" rozum ma ustąpić subiektywnym uczuciom, wrażeniom, emocjom. W miejsce racjonalnej wiary prowadzącej do zbawienia duszy próbuje się, stosując wszelkie socjotechniczne środki manipulacji, wstawić religię pogańską, której celem będzie zastąpienie pełnienia woli Bożej "niosącą samozadowolenie osobistą relacją z Bogiem", czyli zamiana racjonalnej wiary w irracjonalną, emocjonalną i histeryczną "relację osobistą" bezgranicznej tolerancji, czyli pobłażliwości dla zła. Tymczasem Bóg obdarzył człowieka rozumem nie dla ozdoby, ale by robił z rozumu użytek. Homo sapiens to stworzenie, które nie działa pod wpływem instynktów, impulsów, emocji, ale stara się poddać je kontrolnej władzy rozumu. Człowiek rozumny nigdy nie będzie niewolnikiem, tymczasem człowiek uczuciowy, emocjonalny jest nieustannie poddawany różnym zniewalającym manipulacjom. Niewolnik doskonały to niewolnik instynktów i emocji. Idealny obywatel nowego porządku świata, w którym masy, oddzielone od elity i poddane totalnej kontroli "sztucznej inteligencji", będą sterowane strachem i pożądaniem. Wiara katolicka jest oczywiście główną przeszkodą takiego pan-zniewolenia. Nic dziwnego, że posoborowa sekta z ataku na racjonalność wiary katolickiej, a więc z ataku na tradycję, uczyniła główny cel swojej "reformy liturgicznej" i "ekumenizmu". Czym się różni posoborowy ekumenizm od różnych sekt? Na stronie 110 czytamy: W oferowanych praktykach 'religijnych' nie chodzi już o wiarę, lecz o przeżycie. Duchowość staje się poszukiwaniem doświadczeń ulepszających i zmieniających życie. (...) 'Kultura konsumpcyjna nadaje priorytet wartości przeżywania - nowego i przyjemnego - i to dotyczy także religii. Dlatego ludzie będą mówić, że to nie ma znaczenia, czy wierzy się w Boga, ważne jest to, czy doświadcza się wewnętrznego spokoju. Kryterium stanowi jakość doświadczenia, a nie prawdziwość doktryny'. I to, żeby być "dobrym człowiekiem". Oto jedna z cech religijności sekciarskiej, "religii z supermarketu" - ciekawe, że opis jak ulał pasuje również do posoborowego "dostosowania wiary do potrzeb współczesnego człowieka". Czyż nie taka jest koncepcja ekumenicznej religii, oferowana w ramach "synodalnego modernizowania i unowocześniania kościoła"? Bezstresowa religia dla bezstresowo wychowanych konsumentów? Każdy człowiek jest dobry (bez względu na to, co robi), piekła nie ma (nawet nie należy wymawiać tego słowa!), a "zdrówko jest najważniejsze". Ale jeśli tak, to dlaczego w ogóle zajmować się "chodzeniem do kościoła"? Może scjentologia jest "fajniejsza"? Dla władców marionetek nie ma znaczenia do jakiej sekty należy niewolnik. Byle tylko nie przyjął nauki Jezusa Chrystusa, przekazywanej przez Kościół od dwóch tysięcy lat (sól w oku reformatorów ekumenicznych), bowiem jest to jedyna wyzwalająca religia, której tak, jak nie oparło się Cesarstwo Rzymskie, tak i nie oprze się żadne inne imperium niewolnicze, nawet najbardziej technologicznie zaawansowane. Reszta to tylko sekty dla histeryków - niewolników doskonałych.